Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Alan Akab
‹Więzień układu›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAlan Akab
TytułWięzień układu
OpisAutor pisze:
O autorze może tyle – absolwent technikum chemicznego, ukończył biologię, lecz na równi ze ścisłym umysłem ceni humanizm. Czymże bowiem byłaby ludzka technika, cywilizacja, czy choćby najbardziej udane społeczeństwo bez wiedzy o człowieku, o tym jaki jest naprawdę, jakim chciałby być widziany, czego pragnie i jakie są jego słabości?
GatunekSF

Więzień układu – część 3

« 1 6 7 8 9 10 30 »

Alan Akab

Więzień układu – część 3

I był jeszcze Arto, który robił to najlepiej z nich wszystkich. Który nimi przewodził i którego Iwen podziwiał za to, że robił to tak dobrze. Wzbudzał szacunek tak powszechny, że jego własne niezdarne uznanie tonęło w tej masie. Arto zbyt do tego przywykł, by zwracać na to uwagę. Po wczorajszym Iwen uświadomił sobie dwie rzeczy. Jedną było, że od pierwszego dnia nieświadomie starał mu się zaimponować, zaś drugą – że robił to niepotrzebnie. Arto nie tego od niego oczekiwał. Chciał tylko, by był jak inni.
Tymczasem Iwen miał swoje własne problemy, które z dnia na dzień stawały się coraz gorsze. Myśląc o tym, zawsze czuł dreszcze. Od początku wiedział, że tamten starszak do niego wróci. Nie wiedział tylko, że zrobi to tak szybko i że będzie tak bardzo uparty.
Nie mógł zapomnieć słów Orfiusa. Może nie powiedział tego dosłownie, lecz Iwen już rozumiał jak myślały dzieci ze szkoły. Kto ma kłopoty ze starszakami, ten zagraża grupie. Ktoś taki, jeśli sobie nie poradzi, zostanie z niej wyrzucony, by nie narażać innych. Chcąc w niej pozostać, musiał usunąć wszystkie przeszkody. I zrobić to samemu, w tajemnicy.
Przypomniał sobie, co pomyślał sobie kiedyś o dzieciach z tej szkoły. Byli samodzielni, lecz odkrył cenę, jaką musieli za to zapłacić. Dzień w dzień musieli ważyć swoje szanse, uważać na swoje decyzje. Nie mogli sobie pozwolić na swobodę jak inne, zwykłe, dzieci. Musieli się liczyć z tym, że nagle mogą zostać sami ze swoimi problemami, że grupa nie zawsze im pomoże. Ich los zależał tylko od nich. Tak naprawdę nikt się nimi nie opiekował, nawet ich rodzice.
Zrozumiał wreszcie tę jedną, decydującą różnicę między nimi a dziećmi z Ziemi. Choć ci chłopcy byli młodzi, decyzje, jakie podejmowali, by przetrwać, czyniły ich umysły dorosłymi.
• • •
„Nie rozumiem co cię tak zainteresowało” – pisał Rejkert – „to się zdarzało już wcześniej i czasami zdarza się teraz”
„Chcę wiedzieć” – odpisał mu Arto – „nie twoja sprawa dlaczego”
W swojej skłonności do rozumienia wszystkiego, co tylko się dało, Rejkert czasami posuwał się za daleko. Cóż, taki był. Lecz to nie zobowiązywało Arto do tłumaczenia się z każdej swojej decyzji.
„Jak sobie chcesz ale gdybym wiedział to łatwiej bym znalazł to na czym ci zależy”
„Po prostu pisz co znalazłeś”
„Chyba nic szczególnego wygląda to jak zwykłe przeniesienie związane ze sprawami rodzinnymi o ile wiem jej matka trafiła niedawno do szpitala nie jest stara ma dopiero osiemdziesiąt lat ale nasza była wychowawczyni zrezygnowała z pracy by do niej wrócić”
„Zrezygnowała sama” – zdziwił się.
„Tak jest napisane i wszędzie jest tak samo wygląda na prawdziwe i nie wiem czego by takie miało nie być nie widzę w tym udziału kosy co znowu ukrywasz wiesz coś”
Więc to na własne życzenie… Arto oparł brodę na dłoni. Widocznie stacja się jej nie spodobała. Albo wolała wrócić do rodziny. Na stacji była samotna, co było dość dziwne i rzadkie. Ale… Jeśli miałby wybierać, wolałby rodzinę zamiast stacji. Pomylił się.
Rejkert miał rację, to mogło przydarzyć się każdemu. Zaczynam widzieć rzeczy, które się nie zdarzyły, uznał. To obłęd, paranoja, jak mówili dorośli. Wszystko jest tylko wytworem mojej wyobraźni, która ostatnio jest czegoś nadzwyczaj wyczulona.
„Wiesz już coś o tym nowym na jej miejsce”
„No co ty tak szybko dopiero wczoraj podłożyłem do jego komputera robaki nawet nie wiem czy coś zauważy może jest dobry i je wykryje ale nie dowie się kto je umieścił”
„Oby inaczej będziesz miał kłopoty a przez to będę je miał ja i reszta grupy”
„Ty znasz się na walce ja na komputerach obaj robimy to równie dobrze wiem co robię”
Wiem, że wiesz, pomyślał, ale muszę ci zagrać na ambicji. To czyni cię dokładniejszym. Musiał to zrobić, bo Rejkert wydawał się ostatnio jakiś rozdrażniony. Też miał swoje rozjaśnienia jak i on, lecz Arto nad tym panował. Rejkertowi nie do końca to wychodziło.
„Jak go rozpracujesz to przyślij mi raport a także żimmiemu i dertowi potem zajmij się kolejnym zadaniem”
„Nie musisz powtarzać mi tego co sam dobrze wiem lepiej zajmij się wreszcie modułem miałbym więcej czasu na badanie systemu”
Starał się, wciąż o tym pamiętał, ale nie napisał tego, tylko zamknął okno. Kłopot w tym, że nie miał niczego, za co mógłby go wymienić. Do tego zapasy powoli się wyczerpywały. Dobrze, że zbliżał się termin kolejnej wizyty w magazynie.
Zaczął się zastanawiać nad rozplanowaniem ról. Nie na długo. Wiadomość od Resketa przerwała jego rozważania.
„Arto dostałem wiadomość od zema tego zema liao zema kapitana gwiezdnej flary jeden z jego zastępców kazał ci przekazać że sam zem chce się z tobą spotkać w sprawie stopni”
Liao Zem?
Zaskoczony, nie odpisał od razu. Nie dość, że wiadomość wyrwała go z zamyślenia, to jeszcze coś takiego… Gwiezdna Flara to przecież wysoka klasa, 9h. Jej pozycja była porównywalna z jego własną wśród piątaków, a może większa. Z tego co słyszał, była prawie tak dobrze zorganizowana jak jego Smok. Prawie, pomyślał z dumą, ale nie aż tak dobrze jak my. Szykował się grubszy interes i to na niezłym poziomie.
„Na najczystszą próżnię zem nie mógł sam do mnie napisać”
Nie znał Zema osobiście, ledwie ze słyszenia, choć słyszał dużo. I nie rozumiał, dlaczego nie zwrócił się z tym prosto do niego. To jakaś nowa forma upokorzenia, umawiać się przez podwładnych? Resket wydawał się przejęty, lecz on poczuł się urażony.
„On jest azjatą prawdziwym żółtoskórym ze starych rodów i trzyma się zasad”
Tego nie wiedział. Gwiezdna Flara nie utrzymywała wielu kontaktów z innymi grupami, a sam Zem nie zwykł paradować po korytarzu, polując na młodszaków. Zlecał to swoim podwładnym i w tym zdawał się być podobny do Arto. Zaczął rozumieć, dlaczego mówiono, że Zem to dziwak. Lecz mówiono także, że to on może być tym nieznanym przywódcą Żółtoskórych, który stał za wszystkim, co robili.
„Zasad jakich znowu zasad” – skóra Resketa miała prawie taką samą barwę jak innych Azjatów, więc uznał, że może mu to wyjaśnić.
Nie bez powodu mówili na Resketa Skośny. Azjaci byli dziwni. Z początku byli normalni, choć z wiekiem zaczynali trzymać się razem, pozostając członkami swoich grup. Tak samo ich rodzice. Nawet używali jakiegoś własnego języka. Wprawdzie niektórzy ludzie mówili trochę dziwacznie – zwłaszcza koloniści – lecz Arto zawsze mógł ich zrozumieć. Słyszał, że niektóre kolonie wciąż używają dawnych języków, mimo to poza Żółtoskórymi nigdy się z tym nie spotkał. Nic dziwnego, że każdy uważał Żółtoskórego w grupie za potencjalnego zdrajcę. Jednak regułą było, że jeśli Azjata stawał się czworakiem i nie przyłączył się do Żółtoskórych, nawet oni zaczynali traktować go jak obcego. Arto nigdy nie zrozumiał, co się wtedy działo, dlaczego i co kombinowali Żółtoskórzy. Wiedział tylko, że nikt nie próbował z nimi zadzierać. Nie było ich wielu, lecz dość, by pokonać nawet dwie grupy naraz. Byli dobrze zorganizowani i bezwzględni.
Arto miał w grupie tylko dwóch chłopców, których mógł uznać za Azjatów – i obaj byli zwyczajni. Jednym z nich był Resket. Nie miał takiego dziwnego imienia jak inni Żółtoskórzy, mimo to wyglądał jak oni. Z Lienem było odwrotnie – miał typowe imię Azjaty, lecz jego skóra prawie nie była żółtawa, tyle że miał nieco węższe oczy.
„Moja rodzina już dawno przestała mieć z tym coś wspólnego” – wyjaśnił Resket – „nie rozumiem z tego więcej niż ty wiem tylko że to taki stary zwyczaj jego zastępca chce byś był za dwie przerwy przy głównych schodach na drugim poziomie szkoły to wszystko”
Arto nic nie odpisał, więc Resket po chwili zamknął okno.
To zwyczaj czy zwykłe poniżenie? Nie mógł się zdecydować. Nie zamierzał odpisywać, kusiło go nawet by nie pójść na spotkanie, lecz uznał, że nie będzie się zachowywał jak byle dwojak. Możliwe, że źle ich ocenił. Może oni mieli własne reguły i te szkolne były dla nich równie obraźliwe? Dlaczego tak trudno jest dogadać się z Żółtoskórym?
Zem mógł być niebezpieczny, lecz, przy całym swoim dziwactwie, uchodził za honorowego i rozsądnego kapitana. Był dziewiątakiem i na pewno miał wiele do zaoferowania. Arto nie dbał o to z kim robi interesy, jak długo druga strona wywiązywała się z umowy. Tylko czego dziewiątaki mogą chcieć od piątaków?
« 1 6 7 8 9 10 30 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Nudna lekcja fantastyki
— Zofia Marduła

Śladami Endera?
— Magdalena Kubasiewicz

Prima Aprilis: Blaszana pułapka
— Wojciech Gołąbowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.