Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Alan Akab
‹Więzień układu›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAlan Akab
TytułWięzień układu
OpisAutor pisze:
O autorze może tyle – absolwent technikum chemicznego, ukończył biologię, lecz na równi ze ścisłym umysłem ceni humanizm. Czymże bowiem byłaby ludzka technika, cywilizacja, czy choćby najbardziej udane społeczeństwo bez wiedzy o człowieku, o tym jaki jest naprawdę, jakim chciałby być widziany, czego pragnie i jakie są jego słabości?
GatunekSF

Więzień układu – część 8

« 1 15 16 17 18 19 21 »

Alan Akab

Więzień układu – część 8

Przeszło mu gdy tylko przekroczył drzwi. W domu coś się działo. Z pokoju za kuchnią dobiegały go odgłosy cichej, pełnej napięcia rozmowy. Podszedł bliżej. Poza rodzicami w pokoju był ktoś jeszcze. W fotelu, zwróconym tyłem do drzwi siedział jakiś nieznajomy. Schował się za wysokim oparciem, Arto widział ledwie tył i czubek jego głowy. To go zaniepokoiło. Rzadko kiedy w domu pojawiał się obcy. Rodzice rozmawiali z nim niemal szeptem, jakby coś ukrywali. Ojciec był zdenerwowany. Widząc syna mruknął coś do nieznajomego – który kiwnął tylko głową, nie odwracając się – i wyszedł do kuchni, przymykając za sobą drzwi.
– Słuchaj, Arto – nie ukrywał zakłopotania – mamy ważnego gościa. To… – zawahał się – To ważne abyś pozostał u siebie w pokoju i nie wychodził, aż sobie pójdzie.
– Kto to jest?
– Znajomy. Arto, chciałbym żebyś…
Skinął głową. Ojciec był bardzo przejęty tym spotkaniem. Nawet nie zauważył, że Arto wrócił o parę godzin wcześniej niż zwykle.
– Oczywiście, tato. Nawet go nie widziałem – odpowiedział zwyczajową formułką dorosłych, którą dawali sobie do zrozumienia, że sprawa nie powinna być omawiana z obcymi. Złościło go, że ojciec nie potrafił mu zaufać, lecz tacy już byli dorośli.
Ojciec uśmiechnął się.
– No, idź już – ponaglił syna. – Może kiedyś o tym porozmawiamy, ale na razie to tajemnica.
Zmierzwił jego już i tak porozrzucane włosy i po ojcowsku klepnął po ramieniu. Zaczekał aż Arto wejdzie na górę i zamknie się w swoim pokoju. Dopiero wtedy Arto usłyszał odgłos zasuwanych drzwi i cichy trzask magnetycznego zamka.

Na dole działo się coś ważnego. Arto nie miał zamiaru posłusznie siedzieć, jak pierwszy lepszy dwojak, i czekać aż ich gość sobie pójdzie. Sięgnął do szafki i wyciągnął wzmacniacz. Stanął na łóżku. Uchylił kratę szybu wentylacyjnego. Choć od pokoju na dole dzieliły go trzy ściany i sufit, tą drogą mógł podsłuchać co się dzieje. Wystarczyło wsłuchać się w ciszę, by nawet bez pomocy jakiegokolwiek urządzenia, usłyszeć zwykłą rozmowę. Ze wzmacniaczem mógł usłyszeć nawet szepty.
Z wnętrza ciemnego szybu spojrzała na niego para na wpół przymkniętych oczu. Z jakiegoś powodu Lili lubiła tu leżeć, dokładnie w miejscu, gdzie szyb prowadzący do jego pokoju skręcał w kierunku domowego węzła. Byli tak daleko od jakiegokolwiek wirnika, że pęd powietrza był tu niezauważalny.
– Wychodzisz? – szepnął. Kotka poruszyła uszami, ziewnęła, położyła głowę i wyciągnęła łapy – Dobrze, więc leż. Tylko się nie ruszaj.
Kawałkiem taśmy przykleił końcówkę wzmacniacza do ścianki, kierując membranę w głąb szybu. Zamknął kratkę, rozciągnął elastyczny przewód, klęknął na łóżku i włożył słuchawkę do ucha. Usłyszał tylko szumy. Urządzenie zagłuszające? Nie, to nie to. Gdyby ojciec je uruchomił, Arto mógłby liczyć tylko na własne uszy. Rodzice mieli prawo zagłuszać pluskwę, gdy był w domu, lecz Kosa miała prawo sprawdzać czy są wciąż na miejscu. Czy dlatego ojciec bał się włączać zagłuszanie? Jednak coś zagłuszało rozmowę, coś znajomego, lecz nie kojarzącego mu się z domem. Coś więcej niż prymitywne zagłuszanie, stosowane przez nauczycieli rozmawiających w swoim pokoju o tym co, według nich, działo się w szkole.
Wsłuchał się w szum. Po chwili już wiedział. Sygnał zniekształcający. Nie zakłócał działania urządzeń, a jedynie udawał odgłosy pracy jakiejś maszynerii – buczenie układów optoelektrycznych czy przekaźników wielkiej mocy. Dla ludzi był niesłyszalny, odbierały go tylko układy wzmacniające, jak ten, którego sam używał. Szum powstawał w elektronice, gdy pętla indukcji wzmacniała zagłuszane dźwięki.
Nie pierwszy raz podsłuchiwał coś takiego. To musiał być nieznajomy. Znał się na rzeczy i miał coś ważnego do powiedzenia. Dotknął małego guziczka na słuchawce i zaczął go delikatnie obracać opuszką palca, szukając takiej szczeliny w częstotliwości szumu, która nie nakładałaby się na częstotliwość ludzkiego głosu. Zajęło mu to sporo czasu – szum tłumił każde słowo – lecz na samym końcu skali słyszalności zdołał odebrać niezbyt czysty, lecz słyszalny dźwięk rozmowy.
Zaczął się dostrajać. Głosy brzmiały dziwacznie, z metalicznym odgłosem, nienaturalnie sztywno i beznamiętnie, lecz słyszał dość, by odtworzyć to, czego brakowało.
– Ludzie od dawna manipulują innymi ludźmi, pani Waspers – usłyszał bardzo, bardzo niewyraźnie – Świadomość bycia dezinformowanym i oszukiwanym też można wykorzystać.
Głos gościa był straszliwie zniekształcony. Zaskoczony, Arto zaczął przesuwać skalą, lecz w niczym to nie pomogło. Skala była ustawiona prawidłowo. Co się działo?
– Twierdzi pan, panie Hall, że prawda także podlega manipulacji? – głos matki był wyraźny. – Sam pan powiedział, że kłamstwo można wykryć, zaś prawda jest absolutna. Można ją jedynie interpretować.
Arto wreszcie zrozumiał. To gość był przyczyną, nie aparatura! Tak dobrze potrafił kontrolować swój głos, że wszystko, co nie dało się zagłuszyć, stawało się niewyraźne. Nazywali to modulacją. Przestraszył się. Takich sztuczek nie znał nikt w szkole. Tylko Protektorzy potrafili modulować swój głos. Ale… ojciec potrafił rozpoznać Protektora! Potrafił to nawet trojak! Musiałby wiedzieć…
Arto wiedział z lekcji, że ucho dziecka jest czulsze i potrafi odbierać dźwięki, których nie słyszą dorośli. Tylko dlatego mógł poznać, co mówi nieznajomy. Jego głos znajdował się wprawdzie poza skalą słyszalności dorosłego – a dzięki zagłuszeniu także poza skalą detekcji aparatury podsłuchowej – lecz nie poza skalą słyszalności dziecka.
– Tak robi rząd – wtrącił ojciec. – Nie mówi całej prawdy. Zataja część, albo…
– Interpretuje. Owszem. Nie kłamie, w żadnym wypadku, po prostu… ukrywa to, co niewygodne. To sprawia, że cały system jest wrażliwy na prawdę. Jeśli ujawni się ją we właściwym czasie, jeśli poda się ją we właściwej formie…
– A co jeśli ludzie nie wierzą w nic? Podziemie mówi podobne rzeczy, panie Hall, lecz robi to, co robi. Nawet jeśli każde ich słowo to najczystsza prawda, ich czyny zmieniają znaczenie.
Rozmowa trwała już dłuższy czas, zaś on trafił na jej nudniejszą część. Usiadł, wyciągnął nogi i wetknął poduszkę między plecy a ścianę. Zamknął oczy, by wzrok nie odciągał uwagi od słuchu. To musiało być ważne, inaczej po co ta cała tajemnica i zakłócanie?
Gość nazwany Hallem musiał się poruszyć.
– Do tego zmierzam. To niewiara zamienia prawdę w tak potężną bronią. Ludzie myślą, że prawda jest najprostszym rozwiązaniem, że zawsze wychodzi na jaw i nie da się w niej pogubić, jak w kłamstwie. Jednak świat nie jest tak prosty jak dawniej. Prawda stała się zbyt skomplikowana, by w nią uwierzyć, lecz ona istnieje! Jest jak bomba, zagrzebana głęboko w przeszłości, u korzeni zdarzeń. W miarę upływu czasu powstanie nad nią coraz większa kapsuła kłamstwa i niedomówień. Gdy ktoś ruszy wtedy tę bombę w chwili, gdy ludzie zechcą słuchać, i umiejętnie pokieruje detonacją, wtedy może zawalić wszystko.
– A czy ludzie są gotowi słuchać? – spytała matka.
– Nie, i jeszcze długo nie będą. Prawda pojawia się i znika, bo nikt się nią nie interesuje, lecz napięcie rośnie, a wraz z nim wzrośnie chęć tłumienia prawdy. Zamiast ją rozładować, rząd zacznie ją dusić. Ściśnie ją tak, że powstanie reakcja łańcuchowa.
– Więc teraz niczego nie ściska? – to był ojciec.
Chwila ciszy.
– Wierzy pan w rolę Floty? – spytał Hall. – Czy wierzy pan, że to wciąż jest Flota Obronna?
– Oczywiście, że nie! – ojciec był oburzony. – Jak mógłbym w to… – zamilkł na chwilę. – Chwileczkę… Chyba rozumiem…
– Rząd niczego nie tłumi. Pozwala ludziom myśleć co im się tylko podoba, bo i tak są mu posłuszni. Władza już dawno mogła roztoczyć pełną kontrolę nad obywatelami. Może nawet znalazłaby sposób, by na bieżąco analizować ogromną ilość napływających do systemu informacji, lecz po co? Niewola rodzi bunt. Jeśli już teraz istnieją u was organizacje walczące z obecnym ładem, o ileż zintensyfikowałaby się ich działalność gdyby zyskali prawdziwy powód do walki! Ludzie są niezadowoleni, ale jakoś żyją. Nie ma potrzeby tego zmieniać. Kontrola niszczy kreatywność. W dwudziestym pierwszym wieku jedno z najsilniejszych państwo uległo bezmyślnej indoktrynacji i podporządkowaniu, co w przeciągu jednego wieku położyło kres jego potędze. To ślepa droga. Sztuką jest zachować dość kontroli, by rządzić bez sprzeciwu, przy słabej, niedoinformowanej, lecz legalnej opozycji, pozostawiając dość swobody, by ludzie mieli poczucie normalności, nie popadając w matnię teorii kosmicznego spisku. Kopuła jest jeszcze mała, jej wysadzenie nie przyniesie nic poza zamieszkami i niepotrzebną przemocą. Ściskanie zacznie się wtedy, gdy pojawi się nowe zagrożenie. Dekada Strachu była pierwszym ważnym momentem. Z czasem pojawi się drugi, gdy kolonie staną się silniejsze. Wtedy Rząd spróbuje ograniczyć przepływ informacji. Teraz może pan iść do doków i porozmawiać o wszystkim z dowolnym kolonistą, lecz za dwieście lat kopuła będzie tak duża, że takie rozmowy staną się niebezpieczne.
« 1 15 16 17 18 19 21 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Nudna lekcja fantastyki
— Zofia Marduła

Śladami Endera?
— Magdalena Kubasiewicz

Prima Aprilis: Blaszana pułapka
— Wojciech Gołąbowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.