Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Alan Akab
‹Więzień układu›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAlan Akab
TytułWięzień układu
OpisAutor pisze:
O autorze może tyle – absolwent technikum chemicznego, ukończył biologię, lecz na równi ze ścisłym umysłem ceni humanizm. Czymże bowiem byłaby ludzka technika, cywilizacja, czy choćby najbardziej udane społeczeństwo bez wiedzy o człowieku, o tym jaki jest naprawdę, jakim chciałby być widziany, czego pragnie i jakie są jego słabości?
GatunekSF

Więzień układu – część 8

« 1 16 17 18 19 20 21 »

Alan Akab

Więzień układu – część 8

– Nie wierzę, że Rząd może aż tak bardzo ścisnąć ludzi!
– Przypuszczam, że ludzie przed Dekadą Strachu też nie wierzyli, że Flota nagle stanie się narzędziem ucisku. A dziś… Dziś cała polityka Rządu jest skoncentrowana na utrzymaniu dominacji Ziemi nad koloniami. Jedyne pytanie, jakie jeszcze potrafię sobie zadać, dotyczy tego jak daleko Ziemia zechce się jeszcze posunąć. Ja wiem, że posunie się bardzo daleko, panie Wilan, o wiele dalej niż pan mógłby wyśnić w najgorszym koszmarze. To, co dzieje się teraz, jest zaprzeczeniem doktryny Floty Obronnej. Gdyby ludzkość naprawdę rozproszyła się wśród gwiazd, jak chcieli tego na początku, jak wciąż chcą koloniści, wtedy przetrwalibyśmy każdy atak.
– O ile wiem, Obcy się zniszczyli. Nie ma żadnego zagrożenia…
– Nie ma go teraz. Rząd przyjął to do wiadomości i zaczął się bawić w imperatora ludzkości. Nie zbadaliśmy aż tak wielu gwiazd, by spotkać jeszcze kogoś, to prawda. Lecz jeśli tylko w naszym niewielkim dominium, obejmującym ledwie kilka tysięcy gwiazd, powstało około dziesięciu niezależnych ramenów, z czego trzy wydały istoty inteligentne, zdolne opanować loty kosmiczne… i zniszczyć sześć innych… Nie możemy liczyć na wieczny pokój. Słabe rameny zostają zniszczone przez silniejsze. To powszechne prawo natury. Wciąż możemy zostać zniszczeni, jeśli to wszystko będzie trwało. Rząd to wszystko dusi. Zamiast wolnego handlu utrzymuje wymuszony system dystrybucji najważniejszych technologii.
– Rozumiem – stwierdził ojciec. – Każdy to rozumie. Otwarcie granicy i zniesienie Prawa Kolonialnego przyspieszyłoby rozwój kolonii. Powstałoby wiele nowych ośrodków przemysłu, ośrodków obrony, nowe stocznie, wielka baza dla jeszcze większej floty, nad którą Ziemia nie miałaby już kontroli. Ale czy to nie skończyłoby się podziałami?
– Być może – przyznał Hall. – Może kolonie zaczęłyby walczyć między sobą. Ale ta sztuczna jedność w niczym nie jest lepsza. Nasz gatunek utrzymałby ekspansję, a nowa Flota spełniałaby w pełni założenia Floty Obronnej…
Arto przestał słuchać. Nie lubił i nie rozumiał polityki. Uszy wciąż odbierały odgłosy rozmowy, czekając na słowa-klucze, lecz umysł pogrążył się w rozmyślaniach. Myślami wrócił do zdarzeń, o których tylko słyszał – o powstaniu Floty Obronnej i migracji do gwiazd.

Początki Ery Kosmosu zbiegły się z pierwszym przeludnieniem Ziemi. Nie równało się ono temu, co działo się teraz, lecz ówcześni ludzie musieli to widzieć inaczej, skoro tak je nazwali. Na Marsie było ledwie kilka małych miast, Wenus dopiero próbowano ochłodzić, przy gazowych gigantach powstawały pierwsze kopalnie a sieć miotaczy masy była tak prymitywna, że poza trasą Ziemia-Księżyc właściwie nie istniała. Nie było reaktorów słonecznych, kolonie nie zawsze mogły wytwarzać powietrze na miejscu, pozostając zależne od dostaw żywności i skroplonego powietrza. Po prostu – prymitywizm. Dwieście lat po tym jak człowiek po raz pierwszy postawił stopę na Marsie ludzie potrafili budować jedynie niewielkie gwiazdoloty – małe, jedno- lub dwuosobowe ramstatki, osiągające ledwie pięćdziesiąt C. Takimi statkami latali Tułacze, błąkali się od gwiazdy do gwiazdy, badając je, stając się oczami ludzkości, jej dotykiem i węchem. Budowano też statki na kilkadziesiąt osób – większe, wolniejsze, dzięki którym naukowcy zakładali kolonie w ruinach światów Obcych. Byli rękami i głową ludzkości, jej mózgiem, lecz wciąż brakowało nóg – aż nadszedł rok, gdy opracowano technologię budowy kadłubów z asteroid. Zaczęto tanio i szybko budować duże statki, zdolne wywieźć kilka tysięcy rodzin naraz. Rozpoczęła się Pierwsza Fala Emigracji.
Na początku nie było biletów. Pierwsze stacje zakładano z inicjatywy rządów państw Ziemi. W tamtych czasach nie rozbierano statku przy lądowaniu, jak dziś, by pozyskać niezbędne wyposażenie. Statek wyładowywał sprzęt i zaczynał kursować między stacją a najbliższą kolonią, przywożąc zaopatrzenie i nowych kolonistów, a wywożąc rudę. Powstała sieć transportowa, Sztafeta, przyspieszyła osadnictwo na ogromnych obszarach przestrzeni.
Z czasem rządy wycofały się z finansowania kolonii, pozostawiając ich zakładanie korporacjom poszukującym rud surowców, lub bogatym ludziom, gotowym realizować swoje marzenia o władzy czy pieniądzach. Po raz pierwszy pojawiła się sieć przewozów pasażerskich. Z początku były to dodatkowe miejsca dla pasażerów na pokładzie prywatnych handlowców czy transportowców. Bilety były drogie, lecz obietnica nowego życia kusiła. Wielu ludzi nie widziało dla siebie przyszłości na Ziemi. Liczba podróżników wzrastała, z roku na rok budowa statków pasażerskich stawała się coraz bardziej opłacalna. Cena przelotu spadła, powstały wyspecjalizowane statki pasażerskie oraz gwiazdoloty kolonizacyjne nowej generacji, zaprojektowane tak, by ich części posłużyły do budowy nowej kolonii.
Powstała cała sieć przewozu ludzi. Z Ziemi dostawali się oni na Księżyc, stamtąd – do rejonu Saturna. Tam dokowały gwiazdoloty, przewożące ludzi ku najbliższym, najstarszym pozaukładowym koloniom. Stamtąd inne statki rozwoziły je dalej. Jedynie gwiazdoloty kolonizacyjne przebywały całą drogę aż do ostatecznego celu podróży. Koloniści budowali z nich kopułę, potem niewielką stację orbitalną dla gwiazdolotów, a na koniec zaczynali bioprzekształcanie. Wtedy zabierano się za to dopiero, gdy koloniści już wylądowali.
Budowano coraz więcej gwiazdolotów, które wiozły w gwiazdy coraz więcej naukowców. Dzięki odkrywanej wiedzy Obcych statki stawały się coraz szybsze. Kolonie szybko rosły. Nagle, w przeciągu kilkudziesięciu lat, okazało się, że zatłoczoną i ogarniętą wojnami Ziemię opuściło ośmiu na dziesięciu jej dawnych mieszkańców.
W tamtych czasach Mars był garstką niezależnych kolonii z dopiero co powstającą atmosferą tlenową. Inne kolonie w Układzie nie były nawet tak duże. Ziemia była sercem ludzkości, któremu zaczęła grozić zapaść. Najpierw uciekali ci średnio zamożni, których było na to stać. Na ich miejsce przybywali ludzie z biedniejszych rejonów planety, by wykonywaniem porzuconej pracy samemu zarobić na bilet w gwiazdy. Wreszcie uciekli nawet ci najbiedniejsi. Wielkie fabryki stanęły; nie miał kto produkować nowych robotów, mających zastąpić ludzi, których już tam nie było. Na Ziemi zaczęła szaleć Wielka Inflacja. By położyć jej kres wprowadzono jednolity system impulsów.
Ziemia wciąż była podzielona na coś co nazywano państwami. To one rządziły stacjami i koloniami. Gdy jedne, na rozkaz polityków, odmawiały przepuszczenia ludzi, inne otwierały swoje śluzy, przysparzając ogromnych zysków. Państwa konkurujące oferowały kolonistom swoją pomoc, w zamian za podpisanie kontraktu z przyszłą kolonią na zbyt towarów i transporty rudy. W zamian za kontrakty na dostawy złota, irydu i platyny rządy obchodziły wzajemne porozumienia dotyczące barier emigracyjnych – do czasu aż ludzi na Ziemi zostało tak niewielu, że przestało się to komukolwiek opłacać. Metale straciły swoją wartość; ekonomia legła w gruzach.
Dopiero wtedy rządy dawnej Ziemi doszły do porozumienia. Zjednoczenie stało się faktem, czymś więcej niż nic nie znaczącym podpisem pod jeszcze mniej znaczącą deklaracją, jaka istniała od początku Ery Kosmicznej i którą po prawdzie i tak wszyscy mieli gdzieś. Dopiero groźba katastrofy zmusiła rządy do połączenia sił. Stacje zamknęły się przed uchodźcami. Koloniom nakazano posłuszeństwo wobec nowych władz. Jedynie Mars się sprzeciwił, ogłaszając zjednoczenie i niepodległość wszystkich istniejących na nim kolonii. Uciekający z Ziemi koloniści znaleźli tam nowy dom, dając mu potęgę niemal równą Ziemi.
Skończyła się Pierwsza Fala Emigracji, zaczął się pojedynek między Marsem a Ziemią.
Wiele kolonii w Układzie, z początku lojalnych Ziemi, przeszło na stronę Marsa lub ogłosiło niepodległość. Osłabiona emigracją Ziemia i silny, wciąż zaludniający się Mars zaczęły się mocować. Splątane w uścisku ekonomii, zaczęły konkurować o rynki zbytu wśród kolonistów. Obie planety produkowały dużo i coraz taniej. Znowu wzrosło zatrudnienie. Znowu zmalały koszty pracy. Jeszcze raz ludzie stali się bogaci.
W chaosie rywalizacji rozwijał się handel i transport. Kwitła nauka, budowano nowe, nowocześniejsze statki. Zakładano wiele nowych kolonii w Układzie, a każda z obu wiodących planet próbowała je od siebie uzależnić. Gdy któraś ogłaszała niepodległość, jej rywal przysyłał tam swoje wojska, wspierając ją w zamian za korzystne umowy. Powstały pierwsze okręty wojenne – małe, wolne, lecz dobrze uzbrojone ­– lecz jeszcze nie po to, by walczyć. Służyły głównie do transportu wojska i obrony przed nieistniejącymi, jak się po wiekach okazało, Obcymi. Wtedy jeszcze wierzono, iż wojna w gwiazdach wciąż trwa. Gdy wszystkie kolonie w Układzie uzyskały niepodległość, walka między Ziemią a Marsem stała się tak zażarta, że niemal doprowadziła do otwartego konfliktu. Szczęśliwie Wojna Wtyczek zakończyła się na komputerach i obie floty nigdy nie skierowały się przeciwko sobie.
Pod naciskiem wszystkich niepodległych kolonii podpisano traktat o wiecznym pokoju i Wspólnej Flocie, przekształcający obie formacje w jedną, wspólną dla wszystkich ludzi Flotę Obronną. Kolonie odetchnęły z ulgą. Wierzono, że ludzkość już nigdy nie skieruje swojej broni przeciwko własnemu gatunkowi, że nadszedł kres wojen. Strach przed Obcymi wzrastał w miarę odkrywania prawdziwych rozmiarów dawnej wojny, jednocząc wszystkich. Wkrótce stał się zbyt wielki, by nawet kłótnia między Ziemią i Marsem zdołała go przezwyciężyć. Paradoksalnie, to wtedy Flota Obronna, ku swojej goryczy, odkryła, że nie posiadając władcy, nie posiada także źródła impulsów. Oddanie jej w ręce całej ludzkości nieomal ją zniszczyło.
« 1 16 17 18 19 20 21 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Nudna lekcja fantastyki
— Zofia Marduła

Śladami Endera?
— Magdalena Kubasiewicz

Prima Aprilis: Blaszana pułapka
— Wojciech Gołąbowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.