Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 9 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Alexa
‹Prawo robotyki›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAlexa
TytułPrawo robotyki
OpisAutorka pisze o sobie:
Jestem z wykształcenia automatykiem, z zawodu konsultantem, a z zamiłowania i drugiej profesji tłumaczem. Stan posiadania: jeden mąż (fan GW i fantastyki), jedno dziecko (j.w.), jeden kot (a właściwie kota, Mara Jade Skywalker, chyba nie-fanka, bo reaguje na Kotę, a nie Marę). Tłumaczę głównie teksty techniczne, ale tez i książki z serii Garretta dla MAG-a, tłumaczyłam trochę Tolkiena, Heinleina, Nivena i Van Vogta, a obecnie powieści z serii GW dla Amberu. Kocham muzykę Williamsa, jestem gorącą fanką Shreka, a właściwie Osła, trochę pisze, trochę rysuje, dużo czytam (uwielbiam, obok wszystkich innych, Agathe Christie), a jeśli mam naprawdę dużo wolnego czasu, łażę po górach.
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Prawo robotyki – część 2

Alexa
« 1 4 5 6 7 8 11 »

Alexa

Gwiezdne wojny: Prawo robotyki – część 2

Pochylił się nad nimi i wyciągnął ręce. Z palców trysnęły mu snopy błękitnego ognia.
– Głupcy! Głupcy! Głupcy! – powtarzał w kółko. Za każdym powtórzeniem snop błyskawic tryskający z jego palców przybierał na sile, aż wreszcie zmienił się w biało-niebieską, sypiącą iskrami rzekę zimnego płomienia i całkowicie zakrył leżących.
David przez kilka sekund na przemian wchłaniał i odpychał tę kaskadę energii, usiłując chronić przed nią Luke’a, ale szybko stracił siły. Teraz obaj wili się i skręcali z palącego bólu, zastanawiając się, czy śmierć przyjdzie już, teraz, czy za chwilę.
I znów strumień energii zgasł równie szybko, jak się pojawił. Imperator wyprostował się i na moment odsłonił twarz.
Twarz szaleńca.
– A teraz, młodzi Jedi – wycedził, śmiejąc się szyderczo – umrzecie!
Tym razem błyskawice Mocy posypały się z jego rąk z taką siłą, że ubrania zaczęły się na nich palić. Luke stracił przytomność. David, trochę silniejszy, wytrzymywał jeszcze, osłaniając go własnym ciałem, ale na rękach i twarzy miał już rany jak od poparzenia prądem elektrycznym. Zacisnął powieki, czując ukłucia i trzaski wyładowań i marząc, żeby już było po wszystkim. Z oddali słyszał czyjeś jęki… długo trwało, zanim się zorientował, że to jego własny głos. Wdychał odór palącego się ciała i wciąż osłaniał Luke’a w nadziei, że tamten zdoła przetrwać.
Pochłonięty wyrafinowaną torturą Imperator nie zauważył, jak za jego plecami bezszelestnie pojawiła się czarna postać. Przez kilka sekund robot-Vader stał za nim, obserwując cała scenę i jakby zastanawiając się, co robić, po czym chwycił go pod pachy i cała siłą mechanicznych mięśni uniósł w górę.
Imperator rozpaczliwie zamachał ramionami, usiłując się uwolnić. Rozproszone strumienie energii odbijały się od ścian i sufitu, niszcząc wszystko, co napotkały na swojej drodze. Posypały się odłamki tworzywa, płonące płaty farby, powietrze wypełnił dym palących się kabli.
Nie zważając na ból w poparzonym ciele, David-Anakin uniósł się na łokciu i rozejrzał.
Vader dwoma susami dopadł studni reaktora, wzniósł miotającego się władcę wysoko nad głowę i cisnął go w głąb studni. Władca, szamocząc się i łopocząc szatą, jakby chciał wznieść się na niej w górę, spadał w niezgłębioną czeluść przez dobrych kilka sekund, siejąc wokół błyskawicami i budząc uśpione echa.
Vader spokojnie spoglądał w ślad za nim, wsparty o barierkę, opanowany, jak przystało na robota. Sam był osypany kaskadami parzących iskier i jego ubranie zaczęło się tlić. Z szybu wytrysnęła ostatnia, szczególnie potężna błyskawica, znacząca odejście Imperatora, uderzyła w sklepienie, odbiła się i trafiła w robota, powalając go na ziemię w błysku potwornego wyładowania.
Nagle podłoga i ściany zadrżały, jakby jakaś wewnętrzna eksplozja rozsadzała wnętrzności stacji. Wszystkie systemy alarmowe, syreny, buczki, sygnalizacja świetlna obudziły się do życia i wypełniły powietrze ogłuszającym jazgotem.
Reaktor nie był w stanie przyjąć takiej masy energii i rozpoczęła się procedura samozniszczenia.
– Pożegnalny prezent – syknął David. – Ta przerośnięta mechaniczna pomarańcza zaraz eksploduje.
Dźwignął się i chwiejnie stanął na nogach. Piersi rozsadzał mu ból. Każdy ruch związany był z cierpieniem.
Spojrzał na nieprzytomnego Luke’a, potem na dopalające się zgliszcza Vadera i stał tak przez chwilę całkiem nieruchomo, zastanawiając się, co robić. Ukląkł przy Luke’u i wymierzył mu kilka soczystych policzków, po czym oparł dłonie na kolanach, czekając na efekt. Niespokojnie złapał chłopaka za włosy, potrząsnął lekko i zajrzał mu pod powieki.
– O, Sith – syknął i zerwał się na nogi. Chyba załatwi dwie sprawy za jednym zamachem, choć może w nieco inny sposób, niż zamierzał.
Rzucił się w kierunku skrzydła medycznego. Dopadł turbowindy, tylko po to, żeby się przekonać, że jest zajęta przez ewakuujących się szturmowców. W obliczu niebezpieczeństwa nikt nie przestrzegał hierarchii. Walnął pięścią w drzwi i pobiegł schodami.
Wydawało mu się, że każda minuta ciągnie się w godziny. Schodów było więcej, niż pamiętał, dlatego zamiast zbiegać, posuwał się skokami z podestu na podest. Zaczynało brakować mu sił, oddech stawał się coraz krótszy. Spokojna, dająca satysfakcję mięśniom zaprawa w bazie Rebeliantów nie na wiele mu się teraz zdała. Miał wrażenie, że schody wydłużają się w jakąś szaloną pętlę Mobiusa, a on pędzi po nich jak oszalała mysz.
Korytarze pełne były spanikowanych ludzi. Imperator nie uznawał obcych w swoim otoczeniu, z wyjątkiem…
Dlaczego TAM jest tak pusto?
David stanął jak wryty, dysząc tak ciężko, że miał wrażenie, jakby płuca mu płonęły. Korytarz na pewnym odcinku był całkowicie pusty, ci, którzy chcieli go przebyć, tłoczyli się bocznymi odnogami, przepychali się przez rzędy pomieszczeń, które na tę okazję połączono otworami wykonanymi przy pomocy blasterów.
Pośrodku korytarza stała eskorta Xizora. Widocznie czekali, aż ich pan raczy się przygotować do odlotu.
Ten łotr jeszcze żyje…
W innym przypadku być może David próbowałby zająć się księciem i załatwić z nim porachunki raz na zawsze, ale teraz miał inne sprawy na głowie.
Przebiegł przez pustą przestrzeń obok gwardzistów, niedbale odbijając dłonią wystrzelone w jego kierunku promienie.
– Zwrot do nadawcy – mruknął i otrzepał rękę, krzywiąc się z bólu. Oparzenia zmieniły się w cieknące pęcherze, płuca pękały mu z wysiłku, nogi były jak z waty. „Za chwilę sam będę najlepszym kandydatem do skrzydła medycznego” pomyślał i pchnął rozsuwane drzwi.
Błękit korytarza i nareszcie nieco wolnej przestrzeni podziałały na niego jak balsam.
Oparł się na chwilę o ścianę, próbując wyrównać oddech.
Centrum medyczne działało normalnie. Roboty przygotowywały sprzęt do ewakuacji, ale praca nie ustawała ani na chwilę. David rozejrzał się szybko – zbyt szybko, bo zakręciło mu się w głowie. Przymknął oczy.
– Spokojnie… – szepnął. – Od twojej głupiej głowy zależy życie trojga ludzi…
Powoli oderwał się od ściany i ruszył w kierunku pomieszczeń lekarzy, ale kłody, które miał zamiast nóg, odmówiły mu posłuszeństwa. Upadł na kolana… czy to podłoga skoczyła na niego?
– Dave! Nieba, jak ty wyglądasz! – otoczyły go pachnące wanilią ramiona, musnęły ciepłe, złociste włosy. Pielęgniarka uklękła obok niego, próbując go dźwignąć, ale był zbyt ciężki, więc tylko przysiadła, pochylając się nad nim.
– Dave… co się stało?
– Megan – wyszeptał i miał ochotę zemdleć, ale nie mógł sobie na to pozwolić. Pozwolił sobie jedynie na to, żeby chwycić ją za szyję i przyciągnąć do siebie. Zanim zdążyła zareagować, wycisnął na jej ustach długi, gorący pocałunek, o którym zawsze marzył, a którego nigdy nie miał okazji zasmakować.
Chyba nawet nie była zdziwiona, bo tylko wyprostowała się i delikatnie ujęła go za ramiona, ani nie odpychając, ani nie przyciągając, złączona z nim jedynie dłońmi i ustami.
Dopiero po dłuższej chwili odsunęła się i uwolniła.
– Co się stało? – powtórzyła łagodnie. Oddech miała lekko przyspieszony.
Uśmiechnął się i raz jeszcze musnął ustami jej wargi. I pomyśleć, że jeszcze niedawno zastanawiał się, co wybrać…
– Imperator nie żyje – szepnął z takim ogromem czułości, jakby wyznawał jej miłość. – Gwiazda zaraz eksploduje, a ja mam rannego i… chciałem zabrać ciebie i Yaro do rebeliantów.
Podniosła wzrok. Teraz była już tylko lekarzem.
– Gdzie jesteście? – uśmiechnęła się na widok jego lekko oszołomionej miny. – Daj mi pięć minut na spakowanie narzędzi i opatrunków. Spotkamy się… gdzie?
– W sali tronowej. Będę tam czekał.
Skinęła głową.
– Jeśli wstaniesz – zauważyła rzeczowo.
– Wstanę…
Podwinął nogi i spróbował spełnić obietnicę, ale ciało odmówiło mu posłuszeństwa. Czuł, że się dusi.
Jak przez watę słyszał głos Megan, wydający polecenia tonem nie znoszącym sprzeciwu. Poczuł na skroniach jej chłodne, delikatne palce. W chwilę później dotyk zastąpiło lekkie, ledwie wyczuwalne uczucie mrowienia, a potem ta sama dłoń, już nieco cieplejsza, wsunęła się w wycięcie kołnierza jego bluzy i spoczęła na sercu. Nagle zaczęło mu się lżej oddychać, a w chwile potem szalone kołatanie i pulsowanie w skroniach także uspokoiło się na tyle, że wrócił do rzeczywistości. Uniósł rękę i przytrzymał nią dłoń Megan. Czuł wyraźnie, jak z tej dłoni do całego jego organizmu przesączają się ożywcze nitki energii. Nie był pewien, co to znaczy, ale kiedy otworzył oczy i ujrzał jej przymknięte powieki, długie, złociste rzęsy drżące jak od nadludzkiego wysiłku…
« 1 4 5 6 7 8 11 »

Komentarze

28 XI 2009   13:56:56

Ta esensja jest super podobała mi się.

26 IV 2010   01:40:20

troche za mdle momentami (pewnie dlatego, ze pisala kobieta), ocierajace sie o banal, ale z wykopem, jako fan SW i jedi, wciagnalem na maxa :):):):) ciekawy pomysl; nie wiem co myslec o tych dziwnych wtraceniach w stylu 'kur*a mowie ojciec do goscia mlodszego od siebie'...

ogolnie gites ;]

26 IV 2010   01:55:49

to chyba warsztat... wydaje sie amatorski (nie w negatywnym sensie), choc krytykiem nie jestem;

reszta jak wspomnialem - wporzatku :)

26 IV 2010   16:18:13

poprawka

*w porządku ;p

27 II 2012   22:31:59

super :D

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.