Baśniowe stworzenia przemawiają do dziecięcej wyobraźni – szczególnie jeśli wbrew oczekiwaniom okazują się przyjaźnie nastawionymi pociechami. Sympatyczny łeb potwora z okładki gry „Loch Ness” wydawnictwa Granna z pewnością urzeknie najmłodszych planszówkowiczów.
Mała Esensja: A kto widział Dziubdziuba?
[„Loch Ness” - recenzja]
Baśniowe stworzenia przemawiają do dziecięcej wyobraźni – szczególnie jeśli wbrew oczekiwaniom okazują się przyjaźnie nastawionymi pociechami. Sympatyczny łeb potwora z okładki gry „Loch Ness” wydawnictwa Granna z pewnością urzeknie najmłodszych planszówkowiczów.
Dziękujemy sklepowi Kawroz za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji.
Ów potwór, pieszczotliwie zwany Nessie, został zaskakująco przedstawiony jako trzy widoczne nad wodą części – głowa, grzbiet i sam ogon (ustawia się je w ciągu na sąsiadujących polach). Wszak nikt nie wie, jak duża jest Nessie i czy w ogóle uda nam się ją dostrzec. Z natury to bardzo nieśmiałe stworzenie, szczególnie zmyka przed ciekawskimi obiektywami. Gdy jednak jesteśmy wystarczająco cierpliwi i przebiegli, będziemy mogli pochwalić się wyjątkowymi kadrami. Oczywiście nie wszystkie próby przyniosą upragnionej jakości zdjęcia.
Prostokątna plansza przedstawia jezioro usiane punktami widokowymi, tak na brzegach, jak i na wyspach. Z każdego z nich widać kilka obszarów na wodzie, po których śmiga zwierzę, a które są połączone liniami i przebiegają wokół wysp i pomiędzy nimi. Gracze wysyłają dwóch swoich fotografów (trzech w rozgrywce dwuosobowej) do dowolnych miejsc, skąd sądzą, że uda im się zrobić dobre ujęcie. Podczas tury rzucamy kostką i poruszamy figurką Nessie (wszystkimi segmentami oczywiście), po czym sprawdzamy, komu udało się ją sfotografować – jeśli na polu zajmowanym przez zwierzę jest symbol punktu widokowego, na którym stoi nasz fotograf, wyciągamy z woreczka kartonik ze „zdjęciem”. Te kafelki przedstawiają różnej jakości ujęcia – punktowane od 1 do 5, a wizualnie różniące się ostrością i zasięgiem kadru. Z tyłu mają gwiazdki w odpowiadającej liczbie punktów – które doskonale sprawdzają się podczas rozgrywek najmłodszych. Eliminują one potrzebę dodawania: po odwróceniu zdobytych kartoników dziecko może policzyć po kolei wszystkie symbole, co na pewno jest łatwiejsze niż abstrakcyjne jeszcze sumowanie.
Jeśli fotograf w swoim polu widzenia ma dwa lub wszystkie trzy fragmenty zwierzęcia, losuje odpowiednio dwa lub trzy kartoniki z woreczka, wybiera najkorzystniejsze ujęcie, a resztę odrzuca. Gra kończy się z chwilą, gdy zabraknie kafelków do dobierania. Oprócz tych podstawowych zasad mamy do dyspozycji jeszcze kilka wariantów rozgrywki, które wedle uznania możemy wybrać lub połączyć. Pierwsza modyfikacja narzuca nam podczas losowania zdjęć z woreczka zdecydować się od razu, czy daną fotografię chcemy zatrzymać, czy próbujemy dalej (ostatnią z dozwolonych musimy już zatrzymać). Kolejna pozwala na przyspieszenie lub spowolnienie ruchu Nessie – w zamian za odrzucenie jednego z wcześniej zdobytych zdjęć możemy dodać do rzutu kostką lub od niego odjąć wartość kartonika. Ostatnia zmiana dotyczy ruchu zwierzęcia. Na kostce widnieją cyfry od 3 do 6 (o tyle pól możemy poruszyć Nessie) oraz symbol wody, który oznacza, że stworzenie nurkuje i wynurza się w dowolnym miejscu planszy. W rozgrywce podstawowej po wynurzeniu zwierzęcia możemy robić zdjęcia, ostatni wariant tego zabrania, więc trzeba się lepiej zastanowić, gdzie je umieścić.
Nawet przy większej liczbie graczy „Loch Ness” zachowuje balans – potwór porusza się po całym jeziorze (fotografowie graczy są ustawieni w różnych miejscach, a każdy kieruje go w swoją stronę). Zasady są bardzo proste i dzieci, po jednej czy dwóch partiach ze starszymi, bez problemu zapamiętują kolejność ruchów. Wykonanie jest porządne i estetyczne, a każdy rwie się do przesuwania sympatycznej, trzyczęściowej Nessie. Wesołe, ciepłe barwy, jak i nie tak typowa dla dzieci duża, dwunastościenna kostka przyciągają ich uwagę. Co ciekawe, dorośli bawią się przy tej grze równie dobrze, co ich pociechy. Szczególnie godnym pochwały jest zadbanie o szczegóły, które świadczą, że ta gra jest świadomie kierowana do dzieci – zastosowanie wspomnianych gwiazdek do liczenia punktów, a także faktyczne zróżnicowanie jakości zdjęć na kafelkach o różnej punktacji (np. te za 1 mogą być w połowie czarne lub prześwietlone i niewyraźne, na 3 widnieje tylko jakiś fragment zwierzęcia, a na 5 mamy dobre całościowe ujęcie). Dodatkowo możliwość modyfikacji zasad pomaga w dostosowaniu poziomu trudności do umiejętności dziecka. Ponadto równe szanse dla dzieci i dorosłych zapewnia losowanie fotografii, tak naprawdę nie ma tu miejsca na zbytnie planowanie, które faworyzowałoby rodziców. Z pomniejszych wad można wymienić dołączony do gry woreczek, który jest odrobinę za mały na dość duże tekturowe kafelki i dość nieporęczny do losowania.
„Loch Ness” nie jest skierowane do grona samych starszaków, których może nudzić na dłuższą metę, a raczej – do uczestników zróżnicowanych wiekowo lub samych dzieci. Rozgrywka jest szybka i przyjemna, rzuty kostką ekscytują maluchy, tak samo jak sympatyczna Nessie, a system punktacji wspomaga naukę liczenia i sumowania.