Zabawa podczas rozkładania gry, czy to możliwe? Tak, jeśli tworzymy całkiem nowe uniwersum i wymyślamy jego historię, a to dopiero początek. Później przyjdzie czas na zasiedlenie naszego małego świata w „Small World: Realms”.
Zbuduj, zasiedl, wymrzyj
[Philippe Keyaerts „Realms” - recenzja]
Zabawa podczas rozkładania gry, czy to możliwe? Tak, jeśli tworzymy całkiem nowe uniwersum i wymyślamy jego historię, a to dopiero początek. Później przyjdzie czas na zasiedlenie naszego małego świata w „Small World: Realms”.
Dziękujemy sklepowi Rebel.pl za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji.
Philippe Keyaerts
‹Realms›
„Small World: Realms” ma pudełko wypełnione po brzegi. Zawiera grubą instrukcję z dwunastoma scenariuszami w ośmiu językach. Ponadto znajduje się w nim sedno całego dodatku, mianowicie dwadzieścia sześć sześciokątnych dwustronnych płytek, które posłużą nam do tworzenia nowych plansz, zarówno tych nadziemnych, jak i podziemnych. Dodatkowo mamy garść znaczników, które pomogą przy tworzeniu fabularnego tła gry.
Trzeba zauważyć, że do rozgrywki potrzebny jest „Small World” (do niego jest przeznaczonych najwięcej scenariuszy, bo aż siedem) albo „Small World Underground” (trzy scenariusze), a najlepiej obie gry, gdyż dwa scenariusze wymagają jednej i drugiej podstawki. Oczywiście nikt nie zmusza nas do grania tylko w scenariusze zaproponowane, przecież każdy może złożyć własną planszę. Dodatkowo w instrukcji podane są ogólne sugestie, w jaki sposób gracze wspólnie przed rozgrywką mogą sobie przygotować świat do zasiedlenia.
Dodatek może się wydawać trochę wyciąganiem pieniędzy, gdyż nie jest skierowany do jednej gry, a do dwóch niezależnych i przez to może trafiać głównie do zagorzałych fanów. Ta gra jednak zachęca do tworzenia własnych niepowtarzalnych plansz (w pudełku znajdują się również elementy niewykorzystywane w żadnym ze scenariuszy). Jest to dodatek zdecydowanie dla osób kreatywnych, lubiących się bawić w wymyślanie zasad i komponowanie rozgrywki pod własne dyktando. Świetny pomysł z dwustronnymi płytkami pozwala na naprawdę ciekawe rozgrywki, gdzie plansza może mieć różne kształty i wymusza na graczach naprawdę odmienne strategie. Z tym dodatkiem prawie niemożliwe jest zagranie dwóch identycznych partii, nawet jeśli posiada się tylko zestaw podstawowy ze „Small Worldem”. Już zaproponowane scenariusze pokazują jak duże możliwości ma ten dodatek, praktycznie każda rozgrywka posiada jakieś dodatkowe unikalne zasady. Do tego dochodzą plansze o różnych kształtach i właściwościach. Bardzo fajnym elementem są też nakładane góry i przepaście, które pasują zarówno jako element planszy na płytce, jak i obok niej jako niezależny fragment. Ponadto dostajemy możliwość podróżowania po podziemiach, ośnieżonych górskich szczytach, przebywać rzeki, zdobywać dodatkowe umiejętności dla ras dzięki zasiedleniu specjalnych miejsc na planszy. Do bardzo ciekawych pomysłów należy np. gra zespołowa zaproponowana w scenariuszu, gdzie ścierają się rasy podziemne i nadziemne, czy też inny scenariusz, w którym będziemy kopać w głąb ziemi i walczyć z niezależnymi potworami, które również mogą podbijać planszę. Chociaż trzeba przyznać, że do najbardziej szalonych i zarazem zwracających uwagę pomysłów należy przesuwanie i modyfikowanie planszy po rundzie każdego z graczy. Dodatkowym atutem gry jest to, że w część zaproponowanych scenariuszy może grać aż sześciu graczy.
Dodatek bardzo mi się spodobał, daje naprawdę ogromne pole do popisu dla graczy, mnóstwo możliwości i zachęca do wymyślania własnych reguł. Ta kreatywność i możliwości modyfikowania przekonały mnie najbardziej. Nie zabraknie w nim emocji i planowania posunięć na ciekawie skonstruowanych planszach. Każdy, komu spodobał się „Small World”, a czuje się już trochę znudzony możliwościami podstawki powinien mieć tę grę.