Odtworzenie kowbojskich pojedynków wyłącznie za pomocą kostek jest nie lada wyzwaniem. W tym przypadku twórcom udało się stworzyć grę, która dynamiką i emocjami dorównuje potyczkom na Dzikim Zachodzie.
Strzelanina na Dzikim Zachodzie
[Michael Palm, Lukas Zach „BANG! Gra kościana” - recenzja]
Odtworzenie kowbojskich pojedynków wyłącznie za pomocą kostek jest nie lada wyzwaniem. W tym przypadku twórcom udało się stworzyć grę, która dynamiką i emocjami dorównuje potyczkom na Dzikim Zachodzie.
Dziękujemy wydawnictwu Bard za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji.
Michael Palm, Lukas Zach
‹BANG! Gra kościana›
„BANG! Gra kościana” to następca opisywanej przez nas gry karcianej
„BANG!”. Obie pozycje mają zresztą wiele elementów wspólnych, z tym że autorzy usunęli z pierwowzoru wszystkie elementy wydłużające rozgrywkę, czyniąc z nowego tytułu prawdziwie dynamiczną strzelaninę. Niebagatelną rolę odgrywa tu też (podobnie jak w wersji karcianej) blef. Każdy z graczy dowiaduje się kogo przyjdzie mu reprezentować w grze. Mamy szeryfa i jego zastępców, bandytów i renegatów. Każdy ma inny cel, czyli inną drogę do zwycięstwa. Szeryf musi wyeliminować bandytów i renegatów, a zastępcy powinni mu w tym pomóc, bandyci muszą zabić szeryfa, natomiast renegaci zostać sami na placu boju.
Oprócz ról gracze wcielają się również w postacie – każda z nich charakteryzuje się inną liczbą punktów życia (po utracie których odpadamy z rozgrywki) oraz unikalnymi zdolnościami, które pomóc nam mają w pojedynkach. Jedni lepiej strzelają, innym nie straszny dynamit, a jeszcze inni trochę szybciej wracają do zdrowia. Dzięki różnorodności ról i postaci każda partia jest inna i gra się nie nuży.
Cała rozgrywka polega na rzutach pięcioma kośćmi. W zależności od wyniku rzutów (maksymalnie trzech) możemy wykonać jedną lub kilka dostępnych w grze akcji. I tak: każdy kufel piwa pozwala na odzyskanie przez nas lub wskazaną osobę jednego punktu życia; symbole 1 i 2 umożliwiają oddanie strzału do gracza oddalonego od nas w dowolną stronę o jedno lub dwa miejsca; trzy wyrzucone symbole gatlinga pozwalają na oddanie serii strzałów do wszystkich pozostałych, a trzy laski dynamitu wybuchają nam w rękach zadając obrażenia. Dodatkowo mamy jeszcze strzały symbolizujące atak Indian, które sprawiają, że rozgrywka nabiera tempa i partie toczą się błyskawicznie. W przeciwieństwie do wersji karcianej, która czasami potrafiła się dłużyć, tu nie ma czasu na nudę. Nawet jeśli przyjdzie nam szybko pożegnać się z grą, to nie będziemy musieli długo czekać na zakończenie rozgrywki. Zresztą obserwowanie poczynań przeciwników jest równie interesujące jak samo uczestnictwo w strzelaninie.
„BANG! Gra kościana” jest bardzo lekka i bardzo losowa. Proste zasady i krótki czas rozgrywki sprawiają, że łatwo zachęcić do zabawy nawet mało doświadczonych graczy, a słowa „jeszcze raz” padają właściwie po każdej partii. Trzeba do tego dodać, że jakość wykonania komponentów, a zwłaszcza kostek, stoi na naprawdę wysokim poziomie. Polecam „BANG!” wszystkim, którzy szukają lekkiej gry towarzyskiej, która jest na tyle uniwersalna, że potrafi wciągnąć wszystkich bez względu na wiek czy doświadczenie z planszówkami. Do stołu mogą zasiąść już trzy osoby, jednak im więcej graczy, tym lepsza zabawa.