„ExoPlanets”, to polska gra, która przebojem podbija serca graczy na całym świecie. Po jej wydaniu, dzięki udanej zbiórce funduszy na międzynarodowym portalu crowdfundingowym, trafiła do czołowej dwudziestki najlepszych gier targów w Essen. Czas się przekonać, co takiego ma w sobie, że cieszy się tak dużym zainteresowaniem.
A planety szaleją, szaleją
[Przemysław Świerczyński „ExoPlanets” - recenzja]
„ExoPlanets”, to polska gra, która przebojem podbija serca graczy na całym świecie. Po jej wydaniu, dzięki udanej zbiórce funduszy na międzynarodowym portalu crowdfundingowym, trafiła do czołowej dwudziestki najlepszych gier targów w Essen. Czas się przekonać, co takiego ma w sobie, że cieszy się tak dużym zainteresowaniem.
Dziękujemy wydawnictwu Board&Dice za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji.
Przemysław Świerczyński
‹ExoPlanets›
Gra została wydana przez Board&Dice, wydawnictwo znane z „Piwnego Imperium” i „Dice Brewing”. Tym razem tematyka jest zupełnie odmienna, bo zamiast skupiać się na bursztynowym napoju, przyjdzie nam kreować życie we wszechświecie.
W „Exoplanets” nie ma typowej planszy do gry. Są okrągłe żetony symbolizujące planety oraz kafle przestrzeni kosmicznej. Gracze w swoim ruchu dostawiają nowe planety, a następnie tworzą na nich życie. Tradycyjnie wygrywa ten, kto zbierze na koniec najwięcej punktów zwycięstwa. W grze chodzi przede wszystkim o kreowanie nowego życia aż do poziomu gatunku, a także o realizację zadań, bo to właśnie te czynności przynoszą graczom punkty. W każdym ruchu gracz dokłada nową planetę, zabierając jednocześnie kafelek przestrzeni kosmicznej. Na jego odwrocie jest zadanie, które można wykonać oraz akcja natychmiastowa. Wykorzystać można tylko jedno z nich. Zrealizowane zadanie przynosi bezpośrednio punkty zwycięstwa, ale raczej nie jest możliwe wykonanie wszystkich, które otrzymamy w grze. Trzeba dokonać właściwego wyboru, tym bardziej, że z zadań można zrezygnować na rzecz akcji. Mają one bardzo często wpływ na wielu graczy (podnosząc/zmniejszając koszt kreowania życia na wskazanych planetach czy też wpływając na końcowe bonusy). Właśnie dzięki nim w „ExoPlanets” jest sporo interakcji, zwłaszcza tej negatywnej.
Cała rozgrywka trwa pięć rund, jest to stosunkowo niewiele, dlatego każdy ruch musi być przemyślany. Już samo dołożenie nowej planety ma duże znaczenie, gdyż gracz otrzymuje zasoby, które widnieją na styku tych dwóch ciał niebieskich – istniejącej i tej nowo dołożonej. Zasoby te służą do tworzenia życia. Każda planeta posiada informację ile i jakiego rodzaju kryształów należy wydać, aby można było tego dokonać. Im trudniej (więcej kryształów potrzeba), tym więcej punktów na koniec gry. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby na jednej planecie działało jednocześnie kilka osób. Taka sytuacja może trwać dopóki ktoś nie stworzy gatunku – wtedy rządzi już niepodzielnie, a znaczniki innych graczy wracają na ich stan. Życie tworzy się zużywając odpowiednie zasoby i kładąc kosteczkę w kolorze gracza na danej planecie. Tych kostek jest stosunkowo mało, a raz położonych nie można cofnąć (chyba, że w wyniku powstania gatunku), więc trzeba nimi dysponować w sposób przemyślany, bo mogą się skończyć i pozostanie nam tylko szkodzenie innym za pomocą akcji. Pisałam o możliwości korzystania z akcji natychmiastowych. Z jednej strony mogą przynieść wiele korzyści, ale z drugiej ich użycie wiąże się z pewnym ryzykiem – burza słoneczną lub aktywacją czarnej dziury. Zjawiska te, gdy do nich dojdzie, mają negatywny wpływ na graczy, którzy mogą w ich wyniku np. utracić kafle misji.
Jeszcze dwa słowa o wykonaniu - jest to naprawdę niecodziennie wyglądająca gra. Nie ma planszy ani kart, są za to żetony w kształcie planet, bardzo ładnie ilustrowane. Do tego mamy błyszczące kryształy energii, gazu i wody. Wszystko tworzy naprawdę oryginalną całość - nie sposób przejść obojętnie obok. Dla zwiększenia wrażenia i lepszego poukładania elementów na stole można dodatkowo dokupić matę do gry, aczkolwiek nie jest ona konieczna do rozgrywek.
W „ExoPlanets” jest bardzo dużo kombinowania. Rozgrywka trwa tylko pięć rund, a możliwości jest naprawdę sporo. Każdy ruch powinien być przemyślany i jak najbardziej optymalny. Losowy układ planet i celów sprawia, że każda partia jest niepowtarzalna. Zasady nie są trudne, aczkolwiek duża liczba różnego rodzaju symboli sprawia, że na początku często trzeba korzystać z karty pomocy. Opisane są na niej dokładnie wszystkie cele i efekty występujące w grze. Polecam tę grę osobom, które lubią w grze pomyśleć, rozpatrywać kilka wariantów i optymalizować, nie bojąc się przy okazji interakcji negatywnej. Ta odczuwana jest przede wszystkim przy dwóch graczach, chociaż tak naprawdę wszystko zależy od przyjętej taktyki. Tu od razu wspomnę, że gra się bardzo dobrze skaluje, a dwuosobowe potyczki są niezwykle krótkie (trwają kilkanaście minut), można więc z powodzeniem zagrać kilka razy z rzędu. Jest to gra, która przyciąga niecodziennym wyglądem i interesującą mechaniką. Ma krótki czas rozgrywki i niezbyt skomplikowane zasady. Myślę, że właśnie połączenie tych cech sprawiło, że „ExoPlanets” cieszy się tak dużym zainteresowaniem na całym świecie. Czy mam rację? Trzeba zagrać, aby się przekonać.