Bezrobocie zmienia punkt widzeniaRobert Adler, Tobiasz Piątkowski
Robert Adler, Tobiasz PiątkowskiBezrobocie zmienia punkt widzeniaRA: Żyjemy w miastach i nie wiemy, co jest na zewnątrz, boimy się tego. A w miastach też dzieją się ciekawe rzeczy, może nawet więcej… TP: Ostatnio nawróciłem się na paskudny, durny horror amerykański, Freddy Kruger i te sprawy. Esensja: A nie kusi Was żeby zrobić komiks obyczajowy? RA: Jest taki plan. W ramach świata, w którym funkcjonuje Rezydent jest historia o pewnej policjantce. Tam dużo jest motywów obyczajowych. Ci, którzy znają serial „Nowojorscy gliniarze”, wiedzą, jak wyglądają wątki obyczajowe w filmie policyjnym. Planujemy zrobić coś pomiędzy „Nowojorskimi gliniarzami”, „Millennium”, a innymi różnymi dziwnymi rzeczami. TP: Sprawa jest o tyle skomplikowana, że to wszystko wymaga jednak systemu albumowego i dobrych rozbudowanych historii. Zrobiliśmy trzy policyjne szorty w "Resecie” po cztery strony i tam nie było wątku obyczajowego. Na czterech stronach nie ma się co bawić, tylko trzeba przepchnąć historię i sprawić, żeby ludzie się tym zainteresowali. Natomiast chcielibyśmy to rozbudować i wzbogacić o takie właśnie wątki bardziej ogólne, staramy się udowodnić, że ludzie, którzy nie są tacy zupełnie zwykli, żyją w zwykłym społeczeństwie, mają zwykłe życia. RA: Często oglądam magazyn kryminalny na Discovery i z reguły okazuje się, że wiele spraw zostaje rozwiązanych, bo a to gliniarz miał zły dzień, albo właśnie miał dobry, a to żona rodziła, więc olał sprawę i pojechał do domu, albo właśnie na odwrót - olał poród i pojechał rozwiązać sprawę. Różne zależności mają wpływ na postać i jej stosunek do tego, co robi i tego, co jest jej pracą. Większości postaci komiksowych praca wypełnia całe życie. Chcemy pokazać, że to nieprawda. TP: Niektórzy posuwają się nawet do noszenia kostiumu z jakimś głupim emblematem. Esensja: Właśnie, wspominacie, że chcecie zbudować uniwersum na wzór amerykańskiego Marvela, czy DC, poza tym Rezydent z powodzeniem mógłby konkurować z takimi produkcjami jak „Tomb Raider”, czy „Witchblade”. Jaki jest Wasz stosunek do amerykańskich superbohaterów? TP: Podobają się nam bohaterowie starsi, ze złotej ery, którym za całe przebranie wystarczały jakieś gogle motocyklowe plus koszula albo peleryna. To było bardzo fajne, bo było blisko życia - w miarę. Warto też obejrzeć film „Niezniszczalny”, był rewelacyjny. Doskonale tłumaczy, jak to powinno u nas wyglądać, jaki my mamy do tego stosunek. Esensja: Ale może cos więcej. Lubicie ich, czy nie? RA: Ciekawymi postaciami są tacy osobnicy, jak Batman i Punisher. Batman jest teoretycznie superbohaterem, ale nie ma „supermocy”, ma życie prywatne, problemy, nałogi i takie tam. TP: Tak jest milionerem, który ma superlaski… RA: Dobra, ale jest to jakieś życie prywatne i historia. Natomiast Punisher, który nie jest superbohaterem, ma swoją historię, ale nie ma życia prywatnego, nie ma nic poza swoimi wielkimi spluwami. To jest pewnego rodzaju świr. Polecam tutaj artykuł, w jednym z "Produktów”. Świetny był pod tym względem odcinek w "Batmanie Black&White” zrobiony przez Otomo. Batman ścierał się z jakimś wariatem, który miał rozdwojenie jaźni. Ten świr twierdził, że jeżeli się już raz rozdwoiło jaźń to można sobie dwoić ją i troić w nieskończoność. Natomiast Batman stwierdzał, że on nie jest Batmanem, on jest tym, kim jest, a Batman to tylko maska. To była chyba istota Batmana: on nie jest dwiema osobami w jednym ciele, tylko jedną osobą w dwóch postaciach. TP: Absolutnie urocze było to, jak fani mangi rozpływali się nad tym komiksem, jakiż to on głęboki i niesamowity i znacznie lepszy od amerykańskich, bo Amerykanie nigdy w życiu nie zrobili dobrego komiksu. Esensja: A właśnie, co sądzicie o mandze, która jest bardzo popularna w Polsce? TP: Tego jest tak dużo, że sprawa ma się jak z kinem amerykańskim, wszyscy mówią, że kino amerykańskie jest do dupy. Amerykanie produkują milion filmów rocznie, a w tym milionie, jest kilka perełek. Tak samo jest z mangą, to kwestia podejścia. RA: Niektórzy ludzie twierdzą, że filmy z Japonii są pełne cycków i przemocy i oni nie widzą tych pozostałych filmów, które też są pełne seksu i przemocy - ale i jakiejś treści, tak jak „Ghost in the Shell”, czy „Akira”. Niedawno stwierdziłem, że w Akirze jak się tak dokładnie przyjrzeć, bardzo widać to, że Japończycy należą do kultury azjatyckiej, tej, która się wiąże z Rosją. Jeśli porównać animacje rosyjskich filmów animowanych z animacją Akiry, zwłaszcza scenę w Akirze, gdzie są te wielkie zabawki. Wielki miś, wielki królik i wielki samochodzik. Graficznie wygląda to zupełnie jak „Wilk i Zając”, czy inne animowane, radzieckie „Dobranocki”, albo chińskie lub koreańskie, które trafiały się kiedyś w naszej telewizji… Z mangą, jak ze wszystkim na świecie jest na tyle skomplikowana sprawa, że nawet ja mam dwa stanowiska, co do tego. Pierwsze takie, że technicznie rzecz biorąc manga jestpo prostu komiksem. Słowo manga oznacza w języku japońskim, po prostu komiks. Esensja: Manga po japońsku to „niepohamowane obrazy”. RA: Tak, a "comics” po angielsku oznacza komiczny, a przecież komiks europejski dawno przestał być komiczny. Poza tym Francuzi na swój komiks mówią BD - (Bande Dessigne przyp. nurek). W każdym medium: w filmie, powieści czy komiksie jest produkowana masa gówna, z której wychodzą jakieś perełki (czyli bobki, he, he). Z jednej strony manga zalewa świat i jest fajnie, z drugiej - w Japonii pewnie niektórzy wpadają w histerię widząc jak „amekomi”, jak oni nazywają amerykańskie komiksy, zalewają ich rynek wydawniczy. TP: Dobra, ale co oni im sprzedają - Hellboya i inne nienajgorsze rzeczy. Esensja: Nie tylko, ukazuje się też Spiderman. Rok temu furorę robiła japońska wersja Gwiezdnych Wojen. RA: Moje drugie stanowisko wobec mangi to krytyka wobec samych fanów - do twórców mangi nic nie mam: to robota jak każda inna. TP: Rzemiosło na świetnym poziomie. A kiedy zobaczy się ich undergroundowe komiksy, to się można naprawdę zdziwić, bo niewiele się różnią od undergroundowych komiksów europejskich, czy amerykańskich. TP: A tak przy okazji to może jestem pornografem, ale uwielbiam wielkie roboty. RA: Fani mangi, jak wszyscy fani na świecie mają tendencje do popadania w skrajności i do uznawanie tylko mangi. Tylko i wyłącznie. I co więcej, tylko wybranego rodzaju mangi i "tylko w czerni i bieli”. Na przykład spotkałem się z taką opinią, że „prawdziwa manga jest czarno-biała”, a kolorowe to jakieś śmieci. TP: I to jest właśnie dziwne. RA: A powiedzmy, że pojadę do Japonii i, co ja powiem, jak mnie jakiś Japończyk zapyta, jaki ja mam zawód? Ja mu powiem „manga-ka”, bo ja jestem rysownikiem komiksu, czyli po ichniemu mangi. Bo oni nie mają innego terminu na komiks. TP: Tu trzeba zaznaczyć bardzo ważną rzecz, która jest aktualna absolutnie w każdym medium, w każdym działaniu, czyli ten cytat z pana Weila, który mówił, że jest dobra muzyka i zła muzyka, jest dobra manga i zła manga, są dobre komiksy francuskie i… no dobra są same złe komiksy francuskie (żart), dobre amerykańskie i złe i tak jest ze wszystkim. I nie ma co dzielić. Albo to jest fajne albo nie. RA: Może rzeczywiście są różne komiksy, dobre i złe - tak samo jak ludzie Funky, bez żadnej różnicy [śmiech]. Esensja: Dlaczego akurat wybraliście komiks? Robert H. Adler Czytałem stare „Fantastyki”, które mój wujo pozostawiał w pokoju na podłodze i stąd się wzięło, że wiedziałem, co to jest komiks. Dla wiekszości ludzi w Polsce komiks jest jakimś „bękartem”, jak to ktoś delkiatnie ujął, bo łączy literaturę z obrazem. A to tylko jeszcze jedna forma, przedstawienia jakiejś ciekawej historii. TP: Tragiczna sprawa, którą należy podkreślić: faceci, którzy uwielbiają historie sensacyjne nie czytają komiksów sensacyjnych, a ci, co lubią horrory, nie czytają komiksów z tego gatunku. To jakaś paranoja. RA: Kiedyś w telewizji widziałem wywiad z jakimś Francuzem, który był pisarzem powieści sensacyjnych z tytułami w rodzaju „Fatalne rozdanie w sleepingu” czy… |
O albumie "Historia science fiction", polskiej fantastyce i całej reszcie, z Tomaszem Kołodziejczakiem rozmawia Marcin Osuch
więcej »O pracy nad serią „Najwybitniejsi naukowcy” z Jordim Bayarrim rozmawia Marcin Osuch.
więcej »Rozmowa o komiksach i nie tylko, przeprowadzona przez Marcina Osucha i Konrada Wągrowskiego ze Zbigniewem Kasprzakiem. Spotkanie z artystą odbyło się na jesieni zeszłego roku dzięki uprzejmości wydawnictwa Egmont.
więcej »Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński
Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński
Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński
Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński
Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński
„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński
Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński
Nowe status quo
— Marcin Knyszyński
Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński
Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński
Moja wizja Sin City
— Marek Turek, Robert Adler, Hubert Ronek, Daniel Gizicki, Maciej Pałka, Robert Łada
Desert_Eagle_kropka_50
— Robert Adler
Od początku do końca z bronią w ręku, z nogą na gazie
— Robert Adler, Tobiasz Piątkowski
Pictorial
— Robert Adler
Jaki komiks Adlera i Piątkowskiego chcielibyście przeczytać/zobaczyć w Esensji?
— Robert Adler, Tobiasz Piątkowski
Gołota versus Predator
— Robert Adler, Tobiasz Piątkowski
Grabiński zapomniany? Bookrage wypuścił chyba całą jego twórczość w ebookach za "co łaska", w kilku pakietach był.
Fajny wywiad, dobrze poznać twórców Górskyego i Butcha, pierwsze co czytałem w "Reset" po zakupie.