Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 17 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Clive Barker
‹Wąwóz Kamiennego Serca›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWąwóz Kamiennego Serca
Tytuł oryginalnyColdheart Canyon
Data wydania26 października 2003
Autor
PrzekładWojciech Szypuła
Wydawca MAG
ISBN83-89004-59-3
Format623s. 115x180mm
Cena40,-
Gatunekgroza / horror
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Wąwóz Kamiennego Serca

Esensja.pl
Esensja.pl
Clive Barker
« 1 2 3 »

Clive Barker

Wąwóz Kamiennego Serca

– Proszę nie czuć się zmuszonym do grzechu przez wzgląd na mnie.
– Do grzechu?
– Kłamstwo jest grzechem, panie Zeffer. Niewielkim, ale jednak.
Mój Boże, pomyślał Zeffer. Gdzie się podziało moje poczucie przyzwoitości? W Los Angeles kłamanie weszło mu w krew; łgał codziennie, co godzinę. Życie, które z Katyą wiedli, opierało się na tysiącu głupich, małych kłamstewek.
Teraz jednak nie znajdował się w Hollywood. Dlaczego więc kłamał?
– Ma ojciec rację. Wcale mi się ten kraj nie podoba. Jestem tu tylko dlatego, że Katya chciała tu przyjechać. Jej matka i ojciec, to znaczy: ojczym, mieszkają w tej wiosce.
– Tak, wiem o tym. Jej matka nie jest dobrą kobietą.
– Ojciec jest jej spowiednikiem?
– Nie. Nie służymy ludziom. Jedynym celem istnienia Zakonu Świętego Teodora jest pilnowanie zamku.
Sandru pchnął drzwi. Z ciemności zapachniało wilgocią.
– Wybaczy ojciec, że pytam, ale wczoraj wydawało mi się, że poza wami nikogo tu nie ma.
– To prawda. Jesteśmy tylko my, zakonnicy.
– To czego właściwie pilnujecie?
– Zaraz sam pan zobaczy. – Sandru uśmiechnął się lekko. – O ile będzie pan chciał zobaczyć.
Pstryknął przełącznikiem i światło zalało dziesięciometrowy odcinek korytarza. Na jednej ścianie wisiał ogromny kobierzec, tak bardzo poszarzały od kurzu i lat, że nie dałoby się powiedzieć, co właściwie przedstawia.
Sandru ruszył przodem. Włączył następną lampę.
– Miałem nadzieję, że przekonam pana do zakupu.
– Czego? – zdziwił się Zeffer.
Nie robił sobie wielkich nadziei po tym, co widział do tej pory. Parę mebli miało swoisty rustykalny urok, ale do głowy by mu nie przyszło, żeby któryś kupić.
– Nie wiedziałem, że wyprzedajecie wyposażenie twierdzy – przyznał.
– Ech… – westchnął Sandru. – Niestety musimy czasem coś sprzedać, żeby mieć co jeść. A skoro tak musi być, to wolałbym, żeby co cenniejsze skarby trafiły w ręce ludzi, którzy się nimi należycie zaopiekują. Takich ludzi jak pan.
Cały czas szedł przodem; włączył trzecią, później czwartą lampę. Zeffer zaczynał dochodzić do wniosku, że lochy zamczyska są znacznie rozleglejsze niż nadziemne kondygnacje. Korytarze rozchodziły się we wszystkich kierunkach.
– Zanim jednak to panu pokażę, proszę mi powiedzieć: ma pan ochotę coś kupić?
– Ojcze… – Zeffer uśmiechnął się pobłażliwie. – Jestem Amerykaninem. Zawsze mam ochotę coś kupić.
Poprzedniego dnia Sandru streścił Katyi i Zefferowi historię zamku. Z tego co Zeffer pamiętał, w jego opowieści pobrzmiewały fałszywe nuty; Zakon Świętego Teodora coś ukrywał. Według Sandru dzieje twierdzy skrywały wiele tajemnic, choć żadna z nich nie była szczególnie krwawa: w pobliżu nie toczono wielkich bitew, w lochach nie trzymano ani nie torturowano więźniów, na dziedzińcu nie odbywały się egzekucje. Katya, jak zwykle bezpośrednia, bez ogródek przyznała, że w to nie wierzy.
– Kiedy byłam dzieckiem, o tym zamku opowiadano straszliwe historie – stwierdziła. – Działy się tu okropne rzeczy. Podobno do zaprawy murarskiej domieszano ludzkiej krwi. Krwi dzieci.
– Z całą pewnością musiała się pani pomylić – powiedział Sandru.
– To wykluczone. W zamku mieszkała małżonka diabła. Nazywała się Lilith. Posłała księcia na polowanie, z którego już nie wrócił.
Sandru się roześmiał. Jeżeli tylko udawał wesołość, to był doskonałym aktorem.
– Kto pani naopowiadał takich rzeczy?
– Moja matka.
– Ech… – Sandru pokręcił głową. – Na pewno chciała też, żeby się pani położyła spać i grzecznie zasnęła, zanim diabeł przyjdzie i obetnie pani głowę.
Katya nie zareagowała.
– Dzieciom cały czas opowiada się podobne historie. Bajki. Naturalnie, ludzie zawsze coś wymyślą, ale proszę mi wierzyć: to nie jest żadne przeklęte zamczysko. Nie byłoby nas tutaj.
Z pozoru wiarygodne zapewnienia zakonnika nie do końca przekonały Zeffera, ale przy okazji pobudziły jego ciekawość. Dlatego wrócił. Jeżeli ojciec Sandru kłamał (czyli, według własnej definicji, grzeszył), to jaki miał w tym interes? Co próbował chronić? Bo chyba nie kolejne komnaty z brudnymi gobelinami i prymitywnie rzeźbionymi sprzętami. Czyżby było w zamku coś, co naprawdę zasługiwało na uwagę? A jeśli tak, to jak zjednać sobie ojczulka, żeby pokazał swój skarb?
Najlepsza będzie zachęta finansowa, uznał Zeffer. Jeżeli coś miało przekonać Sandru, to z pewnością zapach gotówki. A ponieważ zakonnik sam poruszył temat handlu, łatwo było teraz do niego wrócić.
– Wiem, że Katya bardzo by się ucieszyła, mogąc zabrać do Hollywood jakąś pamiątkę z ojczyzny – powiedział Zeffer. – Mamy ogromny dom, miejsca nie zabraknie.
– Tak?
– Pieniędzy również – wypalił Zeffer.
Zdawał sobie sprawę, że poczyna sobie dość obcesowo, ale z doświadczenia wiedział, że nadmiar subtelności nie sprawdza się w takich sytuacjach. Szybko się przekonał, że i tym razem miał rację.
– O jakiej sumie mówimy? – zainteresował się Sandru.
– Katya Lupi jest jedną z najlepiej opłacanych aktorek w Hollywood. Ja zaś mam jej błogosławieństwo, aby kupować wszystko, co moim zdaniem mogłoby sprawić jej przyjemność.
– Pozwoli pan zatem, że zapytam: co sprawia jej przyjemność?
– Wszystko, czego prawdopodobnie nikt inny… Nie: wszystko, czego nikt inny na pewno nie będzie miał. Lubi się chwalić swoją kolekcją. Chce, żeby każdy jej element był jedyny w swoim rodzaju.
Sandru z uśmiechem rozłożył ręce.
– Tu wszystko jest jedyne w swoim rodzaju.
– Ojcze… Mam wrażenie, że sprzedałby mi ojciec fundamenty zamku, gdybym tylko złożył odpowiednią ofertę.
– To przecież tylko przedmioty, prawda? – odparł filozoficznie mnich. – Kamień, drewno, nić, farba. Z czasem pojawią się inne przedmioty, które zajmą ich miejsce.
– Ale te, które się tu znajdują, muszą mieć chyba jakąś wartość religijną?
Mnich wzruszył ramionami.
– W kaplicy, na górze, owszem. Nie sprzedałbym panu na przykład ołtarza. – Uśmiechnął się, jakby sugerował, że w sprzyjających okolicznościach nawet ołtarz mógłby mieć swoją cenę. – Poza tym jednak całe wyposażenie zamku służyło świeckim celom. Umilało życie książętom i ich damom. Teraz zaś nikt się nim nie interesuje, poza nielicznymi podróżnymi, którzy, tak jak państwo, zawitają tu przejazdem. Nie widzę powodu, dla którego nasz zakon nie mógłby się go pozbyć. Nadmiar zysków moglibyśmy rozdać biednym.
– Z pewnością nie brak tu ludzi w potrzebie – zgodził się z nim Zeffer.
Był wstrząśnięty, kiedy zobaczył, jak prymitywne życie wiodą miejscowi wieśniacy. Mieszkali w rozlatujących się szopach, uprawiali kamienistą, prawie jałową ziemię, w dodatku ze wszystkich stron wioskę otaczały góry – na wschodzie pasmo Bucegi, na zachodzie Fogaras – o nagich, szarych stokach i przyprószonych śniegiem szczytach. Jeden Bóg wiedział, jak wyglądają tutejsze zimy, kiedy ziemia zamarzała na kamień, rzeczkę ścinał lód, a ściany szop nie były w stanie zatrzymać pędzącej z górskich grani wichury.
W dzień przyjazdu Katya zabrała Willema na cmentarz, żeby mu pokazać grób dziadków. Napatrzył się przy okazji na warunki, w jakich jej krewni żyli i umierali. To nie miejsce spoczynku staruszków zrobiło na nim największe wrażenie, lecz niekończące się szeregi maleńkich krzyży, znaczących groby dzieci – zmarłych na zapalenie płuc, z niedożywienia, ze zwykłej słabości. Smutek setek małych grobków poruszył go do głębi; myślał o bólu matek, o zdławionych łzach ojców i dziadków. Nawet w najczarniejszych snach nie spodziewał się czegoś takiego. Pochorował się z żalu.
Katya zdawała się nie przejmować widokiem cmentarza, cały czas opowiadała o swoich ekscentrycznych przodkach. No, ale przecież stąd pochodziła, znała ten świat na wylot. Nie powinien się dziwić, że całe to cierpienie było dla niej czymś zupełnie oczywistym. Czy nie mówiła kiedyś, że miała czternaścioro braci i sióstr, z których przeżyła tylko szóstka? Może pozostałych ośmioro zostało pochowanych właśnie tutaj, na cmentarzu, po którym teraz razem spacerowali. Zresztą Katya zawsze ozięble traktowała sprawy sercowe. To właśnie dawało jej siłę, siła zaś – widoczna w każdym ruchu i każdym spojrzeniu – sprawiała, że publiczność, zwłaszcza jej kobieca część, ją uwielbiała.
« 1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Zagubiony orgazm
— Qualis

Tegoż twórcy

Ewangelia według św. Clive’a
— Jacek Jaciubek

Faust w stylu gore
— Jędrzej Burszta

Diabeł tkwi w druku?
— Anna Kańtoch

Fotografie umierającego świata
— Cyryl Twardoch

Barkera opowieść niesamowita
— Qualis

Krótko o książkach: Listopad 2004
— Tomasz Kujawski, Eryk Remiezowicz

Zaczarowany dywan
— Tomasz Kujawski

Bez skrępowanej wyobraźni
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.