Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 17 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Clive Barker
‹Wąwóz Kamiennego Serca›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWąwóz Kamiennego Serca
Tytuł oryginalnyColdheart Canyon
Data wydania26 października 2003
Autor
PrzekładWojciech Szypuła
Wydawca MAG
ISBN83-89004-59-3
Format623s. 115x180mm
Cena40,-
Gatunekgroza / horror
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Wąwóz Kamiennego Serca

Esensja.pl
Esensja.pl
Clive Barker
« 1 2 3

Clive Barker

Wąwóz Kamiennego Serca

Spędziwszy z nią trochę czasu w jej rodzinnych okolicach, Zeffer lepiej rozumiał jej oziębłość. Widział dom, w którym się urodziła i wychowała. Poznał jej matkę, dla której narodziny Katyi musiały zakrawać na cud – była śliczna jak obrazek, a ciemne oczy i promienny uśmiech wyróżniały ją spośród wszystkich wioskowych dzieci. Nawiasem mówiąc, matka szybko wykorzystała jej urodę: kazała jej w wieku dwunastu lat tańczyć na ulicach i – przynajmniej według samej Katyi – sprzedawać swe wdzięki mężczyznom, którzy płacili, by przez noc móc cieszyć się jej delikatnym ciałem. Szybko uciekła, ale równie szybko przekonała się, że zamiast zarabiać na rodzinę, musi w ten sam sposób zarabiać na własne życie. Miała piętnaście lat, kiedy Zeffer spotkał ją w Bukareszcie (śpiewała na ulicy, żeby zarobić na kolację) i była kobietą pod każdym względem – poza wiekiem. Rozkwitła tak cudownie, że tym, którzy ją widzieli, zapierało dech w piersi. Trzy wieczory z rzędu odwiedzał plac, na którym śpiewała. Dołączał do wiernej grupy wielbicieli, którzy przychodzili podziwiać czarodziejkę-dziecko. Dość szybko doszedł do wniosku, że powinien zabrać ją ze sobą do Ameryki. Nie miał jeszcze żadnego doświadczenia w przemyśle filmowym (mało kto miał – był rok 1916 i film dopiero raczkował), ale instynkt podpowiadał mu, że w twarzy i sylwetce tej istotki jest coś absolutnie wyjątkowego. Miał wpływowych przyjaciół na zachodnim Wybrzeżu – głównie ludzi, którzy znudzeni małostkowymi przepychankami i mizernymi zyskami na Broadwayu rozglądali się, gdzie by tu na nowo ulokować swoje talenty i pieniądze. Twierdzili, że kino jest nowym Eldorado, a łowcy talentów na gwałt szukają twarzy, które pokocha kamera i publiczność. Czy ta mała kobietka nie miała takiej właśnie twarzy? Czy kamera nie oniemieje z zachwytu, spoglądając w te uwodzicielskie, piękne oczy? A kiedy kamera się w niej zakocha, publika nie da na siebie długo czekać.
Dowiedział się, że dziewczyna nazywa się Katya Lupescu i pochodzi ze wsi Ravbac. Podszedł do niej, zagaił rozmowę, a przy kolacji (zjedli gołąbki i ser) powiedział, co mu chodzi po głowie. Przyjęła jego pomysł z dziwną rezerwą, żeby nie powiedzieć obojętnością. Owszem, przyznała, to brzmi interesująco, ale nie jest pewna, czy chce wyjeżdżać z Rumunii. Boi się, że zacznie tęsknić za rodziną.
Rok czy dwa lata później, kiedy jej kariera w Stanach zaczęła nabierać rozpędu – nie była już Katyą Lupescu, lecz Katyą Lupi, Willem zaś został jej menedżerem – wrócili do tej rozmowy. Zeffer przypomniał jej, że bez entuzjazmu zareagowała na jego propozycję, Katya zaś wyznała, że jej opanowanie było tylko pozorne. Z jednej strony nie chciała wyjść na prostaczkę, z drugiej – wolała nie robić sobie wielkich nadziei.
To jednak była tylko część prawdy. W pewnym sensie obojętność, jaką okazała przy pierwszym spotkaniu z Zefferem (a także ostatnio na cmentarzu), stanowiła nieodłączną część jej natury. Miała ją we krwi, być może dlatego, że pochodziła z rodu, który na przestrzeni wieków wycierpiał tyle nieszczęść, że nic nie mogło odcisnąć na nim trwałego piętna – ani ogromne szczęście, ani wielka tragedia. Z własnej woli Katya stała się osobą, która tłamsi w sobie skrajne uczucia, aby dozować je po kawałku na użytek publiczności. Te właśnie drobiny noc w noc przychodzili oglądać zebrani na placu gapie. A Katya użyła tej samej sztuczki, stanąwszy przed kamerą filmową.
Co ciekawe, poprzedniego dnia nie zdradziła się z nią przed ojcem Sandru. Właściwie wyglądało na to, że gra zupełnie inną rolę: przeciętnej, bogobojnej dziewczyny w obecności ukochanego kapłana. Z szacunkiem spuszczała wzrok, nie podnosiła głosu, a jej słowa – często tak ostre – stały się słodkie i zgodne.
Przesada w jej zachowaniu śmieszyła Zeffera, natomiast Sandru najwyraźniej dał się nabrać. W pewnym momencie ujął ją pod brodę, spojrzał jej w oczy i powiedział, że nie powinna być taka nieśmiała.
Nieśmiała! pomyślał Zeffer. Gdyby ojciec wiedział, do czego zdolna jest ta „nieśmiała” kobieta! Gdy słyszał o przyjęciach, które wydawała w wąwozie, przezwanym przez dziennikarzy „Wąwozem Kamiennego Serca”; o ekscesach, do jakich dochodziło za murami dworku; o ohydzie, do jakiej była zdolna, jeśli miała odpowiedni nastrój. Gdyby maska, którą przywdziała na jego użytek, zsunęła się choć na chwilę i biedny, oszukany Sandru ujrzał prawdziwe oblicze Katyi, zamknąłby się w celi na cztery spusty, opieczętował drzwi modlitwami i spryskał je świeconą wodą, żeby nie dostała się do środka.
Katya była jednak zbyt dobrą aktorką, by dać mu poznać prawdę.
Być może w pewnym sensie całe życie Katyi Lupi stało się grą. Kiedy pojawiała się na ekranie, grała o połowę młodsze od siebie kokietki, maltretowane sieroty, a publiczność wierzyła, że taka jest naprawdę. Tymczasem mniej więcej co tydzień, z dala od spojrzeń tych, którzy uważali ją za wzór cnót wszelakich, urządzała przyjęcia dla innych hollywoodzkich gwiazda, wampów, klownów i awanturników, które przeraziłyby jej wielbicieli. Która Katya Lupi była prawdziwa: zapłakane dziecko, idolka milionów – czy Czerwona Dama, pani Wąwozu Kamiennego Serca? Sierota i ofiara życiowych burz – czy znarkotyzowana diablica? Może żadna z nich? A może obie?
Takie myśli zaprzątały umysł Zeffera, gdy ojciec Sandru oprowadzał go po kolejnych komnatach, pokazywał stoły i krzesła, dywany i obrazy, nawet ozdobne kominki.
– Wpadło coś panu w oko? – zapytał na zakończenie.
– Nieszczególnie, ojcze – odparł szczerze Zeffer. – W Stanach mogę kupić równie piękne dywany; nie muszę przyjeżdżać po nie do dzikiej Rumunii.
– Naturalnie. – Sandru zakłopotany pokiwał głową.
Zeffer dyskretnie spojrzał na zegarek.
– Chyba powinienem wracać do Katyi – powiedział.
Prawdę mówiąc, perspektywa powrotu do wioski, gdzie będzie musiał siedzieć godzinami w chałupie, w której urodziła się Katya, pić gęstą kawę, objadać się obrzydliwie słodkim ciastem i patrzeć, jak krewni Katyi przychodzą obejrzeć (a nawet z niedowierzaniem pomacać) gości z Ameryki, wcale go nie pociągała. Spotkanie z Sandru donikąd jednak nie prowadziło, a od kiedy mnich ujawnił swoje materialne pobudki, Zeffer czuł się raczej niezręcznie. Nie znalazł w podziemiach nic, co chciałby zabrać za ocean.
Sięgnął do kieszeni po portfel; zamierzał dać gospodarzowi sto dolarów z fatygę, ale nie zdążył wyjąć banknotu. Ojciec Sandru nagle spoważniał.
– Proszę poczekać. Zanim mnie pan odprawi, chcę panu coś powiedzieć. Moim zdaniem dobrze się rozumiemy. Pan szuka czegoś wyjątkowego, czego nie kupi pan nigdzie indziej. Niepowtarzalnej pamiątki, prawda? Mnie zaś zależy na pieniądzach.
– Czy jest tu coś, czego jeszcze mi ojciec nie pokazał? – zdziwił się Zeffer. – Coś wyjątkowego?
Sandru skinął głową.
– Nie odsłoniłem przed panem wszystkich zakątków zamku. Nie bez powodu, dodam. Bo widzi pan, niektórzy ludzie nie powinni oglądać tego, co mam do pokazania. Wydaje mi się jednak, że pan jest inny; jest pan człowiekiem światowym, panie Zeffer.
– Strasznie ojciec tajemniczy.
– Nie wiem, czy jest w tym coś tajemniczego, wiem natomiast, że to smutne – i bardzo ludzkie. Książę Goga, który zbudował ten zamek, nie był dobrym człowiekiem. Opowieści, które Katya słyszała w dzieciństwie…
– Były prawdziwe?
– W pewnym sensie. Goga uwielbiał polować, ale nie ograniczał się bynajmniej do zwierząt.
– Boże święty! Katya miała rację, że się bała.
– Wszyscy trochę się boimy, po tym, co się tu stało. Tym bardziej, że nikt nie zna całej prawdy. Tu, w zamku, wszyscy, młodzi i starzy, możemy tylko się modlić i oddawać w opiekę Bogu.
Zeffer był coraz bardziej zaintrygowany.
– Proszę mi o tym opowiedzieć. Chcę wiedzieć, co się tu wydarzyło.
– Niech mi pan wierzy, że nie wiem, od czego zacząć. Brak mi słów.
– Naprawdę?
– Naprawdę.
Zeffer spojrzał na mnicha z zazdrością. Cóż za błogosławiony stan: nie mieć słów na opisanie okropności; milczeć o okrucieństwach, zamiast rozprawiać o nich z jarmarczną swadą. Stwierdził, że i jego ciekawość dziwnie zmalała. Wydawało mu się niesmacznym – a przy tym bezcelowym – nalegać, by Sandru mówił dalej, skoro słowa nie chciały mu przejść przez gardło.
– Proponuję zmienić temat. Proszę pokazać mi coś absolutnie niezwykłego – zaproponował. – To mi wystarczy.
Sandru uśmiechnął się bez przekonania.
– To nic wielkiego – uprzedził.
– Czasem znajdujemy piękno tam, gdzie nigdy byśmy się go nie spodziewali – odparł Zeffer. Przypomniał sobie drobną twarz Katyi Lupescu, bladą w sinym świetle zmierzchu.
koniec
« 1 2 3
1 października 2003

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Zagubiony orgazm
— Qualis

Tegoż twórcy

Ewangelia według św. Clive’a
— Jacek Jaciubek

Faust w stylu gore
— Jędrzej Burszta

Diabeł tkwi w druku?
— Anna Kańtoch

Fotografie umierającego świata
— Cyryl Twardoch

Barkera opowieść niesamowita
— Qualis

Krótko o książkach: Listopad 2004
— Tomasz Kujawski, Eryk Remiezowicz

Zaczarowany dywan
— Tomasz Kujawski

Bez skrępowanej wyobraźni
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.