Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 9 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Charlaine Harris
‹Definitywnie martwy›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDefinitywnie martwy
Tytuł oryginalnyDefinitely Dead
Data wydania26 stycznia 2011
Autor
PrzekładEwa Wojtczak
Wydawca MAG
CyklSookie Stackhouse
ISBN978-83-7480-197-3
Format400s. 125×195mm
Cena35,—
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Definitywnie martwy

Esensja.pl
Esensja.pl
Charlaine Harris
« 1 2 3 4 »

Charlaine Harris

Definitywnie martwy

Może miałam nadzieję, że mnie i jego połączy coś więcej, lecz, szczerze mówiąc, małe były na to szanse. Stale nam coś przeszkadzało.
Dziewczyna wybałuszyła oczy. Jej były jaśniejsze i miały intensywniejszą barwę niż oczy Claude’a. Dostrzegłam w nich respekt. A może strach?
– Słyszałam, że potrafisz czytać w myślach – jęknęła. – Ale trudno mi było w to uwierzyć.
– Taaak – odburknęłam ze znużeniem. – No cóż, cieszę się, że spotykasz się z Alcide’em, i nie mam prawa sprzeciwiać się waszemu związkowi. Poza tym, wcale się nie sprzeciwiam…
Moja odpowiedź wyszła dość pokrętnie (zresztą nie była całkowicie zgodna z prawdą), sądzę jednak, że Maria-Star pojęła moje intencje – wiedziała, że pragnę ratować twarz.
Ponieważ Alcide nie dawał znaku życia podczas tych kilku tygodni, które upłynęły od śmierci jego ojca, wiedziałam, że stłumił w sobie wszelkie uczucia, jakie być może kiedykolwiek do mnie żywił. Dlatego dzisiejsza informacja oczywiście sprawiła mi przykrość, lecz nie stanowiła dla mnie jakiegoś straszliwego ciosu. Realnie rzecz biorąc, nie mogłam spodziewać się niczego innego po Alcidzie. Chociaż… Cholera jasna, naprawdę go lubiłam, a kobietę zawsze boli, gdy się dowie, z jaką łatwością mężczyzna znalazł sobie na jej miejsce inną. Zwłaszcza że tuż przed śmiercią ojca Alcide wprost mi zaproponował, żebyśmy razem zamieszkali. A teraz żył z tą młodą wilkołaczycą. Może nawet planował mieć z nią małe wilczki.
Przerwałam ten ciąg myślowy. Powinnam się wstydzić! Nie ma sensu być wredną suką. (Hmm, po zastanowieniu uzmysłowiłam sobie, że na przykład Maria-Star faktycznie zmienia się w suczkę w trakcie co najmniej trzech nocy w miesiącu).
Och, teraz zawstydziłam się podwójnie.
– Mam nadzieję, że będziecie bardzo szczęśliwi – bąknęłam.
Dziewczyna bez słowa wręczyła mi kolejny album, zatytułowany po prostu „OCZY”. Kiedy go otworzyłam, uświadomiłam sobie, że mam przed sobą zdjęcia istot nadnaturalnych. Oglądałam fotografie ceremonii, jakich nigdy nie zobaczą istoty ludzkie… Na jednej wampirza para ubrana w wyszukany kostium pozowała przed gigantycznym staroegipskim krzyżem; inna uwieczniła młodego mężczyznę w momencie przemiany w niedźwiedzia, przypuszczalnie pierwszej w życiu; było też ujęcie wilkołaczego stada, którego wszyscy członkowie przybrali akurat wilcze kształty. Al Cumberland – fotograf istot niesamowitych! Nic dziwnego, że właśnie jego Claude wybrał na twórcę portfolio, które miało wróżowi zapewnić karierę bohatera okładek romansów.
– Następne ujęcie! – zawołał Al, kiedy wybiegł z biura, zamykając klapkę telefonu. – Mario-Star, właśnie otrzymaliśmy zlecenie na podwójny ślub w okolicy panny Stackhouse.
Zastanowiłam się, kto go wynajął – istoty ludzkie czy nadnaturalne – uznałam jednak, że takie pytanie byłoby niegrzeczne.
Claude i ja staliśmy znowu blisko siebie, w pozie dość intymnej. Stosując się do poleceń Ala, uniosłam rąbek spódnicy, by pokazać kolana. W epoce, do której należała moja sukienka, kobiety prawdopodobnie nie były opalone ani nie goliły łydek, a ja mam skórę brązową i gładką jak pupa niemowlęcia. Ale co za różnica! Prawdopodobnie wówczas faceci nie chodzili także w rozpiętych koszulach.
– Podnieś nogę tak, jak byś zamierzała ją oprzeć na jego udzie – polecił mi Alfred. – No, Claude, masz teraz szansę błysnąć talentem. Zrób minę sugerującą, że zaraz ściągniesz portki. Niech czytelniczki, patrząc na ciebie, dostaną zadyszki!
Claude chciał wykorzystać portfolio ze zdjęciami podczas organizowanego corocznie przez czasopismo „Romantic Times” konkursu na Mistera Romansu.
Kiedy Claude po raz pierwszy opowiadał o swoich ambicjach Alowi (wywnioskowałam, że spotkali się na jakimś przyjęciu), fotograf doradził mu rzekomo zdjęcia z kobietą o typie bohaterek okładek romansów. Dodał wprost, że jego urodę bruneta najlepiej podkreśli niebieskooka blondynka. A ja przypadkiem jestem jedyną piersiastą blondyną, jaką zna Claude. I jedyną dziewczyną chętną mu pomóc za darmo. Zna oczywiście striptizerki skłonne wziąć wraz z nim udział w takiej sesji, ale każda z nich bez wątpienia oczekiwałaby zapłaty. Claude – ze zwykłym dla siebie brakiem taktu – wyznał mi to wszystko po drodze do atelier fotografa. Uważałam, że mógł zatrzymać te szczegóły dla siebie, dzięki czemu miałabym poczucie, że po prostu pomagam bratu przyjaciółki, najwyraźniej jednak musiał się ze mną podzielić detalami.
– No dobra, Claude, teraz zdejmij koszulę! – zawołał Alfred.
Claude był przyzwyczajony do próśb o zdjęcie ubrania. Miał szeroką, bezwłosą klatkę piersiową o imponującej muskulaturze, toteż bez koszuli wyglądał naprawdę bardzo przyjemnie. Pozostałam jednak obojętna na jego wdzięki. Może zaczęłam się już na nie uodparniać?
– Spódnica, noga – przypomniał mi Alfred, a ja wmówiłam sobie, że jestem w pracy.
Al i Maria-Star byli oczywiście zawodowcami, toteż nie reagowali emocjonalnie, a nikt chyba nie jest chłodniejszy od Claude’a. Ja jednak nie jestem przyzwyczajona do podciągania spódnicy na oczach innych osób, toteż czułam się dość dziwnie. Chociaż obnażam nogi, gdy noszę szorty i nigdy się w takich sytuacjach nie rumienię, podciąganie długiej spódnicy wydało mi się jakoś bardziej erotyczne. Zacisnęłam jednak zęby i szarpałam materiał płynnymi ruchami, by dół spódnicy unosił się równomiernie.
– Panno Stackhouse, musi pani postępować w taki sposób, jakby to sprawiało pani przyjemność – wytknął mi Al.
Patrzył na mnie zza obiektywu, marszcząc ze smutkiem czoło.
Starałam się nie stroić fochów. Obiecałam przecież Claude’owi, że wyświadczę mu tę drobną przysługę, a przysługi powinno się wyświadczać z ochotą. Uniosłam nogę, aż udo znalazło się w pozycji równoległej do podłogi, i wycelowałam bosymi palcami nóg w dół, ruchem, który uważałam za pełen gracji. Położyłam obie ręce na nagich barkach Claude’a i przyglądałam mu się. Jego skóra wydawała się ciepła i gładka pod moją dłonią, choć kontakt z nią bynajmniej nie zadziałał na mnie podniecająco.
– Wyglądasz na znudzoną, panno Stackhouse! – upomniał mnie Alfred. – Masz patrzeć tak, jak byś chciała natychmiast zaciągnąć go do łóżka. Mario-Star, spraw, żeby wyglądała bardziej… bardziej…
Wilkołaczyca pośpiesznie pociągnęła w dół moje krótkie bufiaste rękawki. Szarpnęła je z nieco zbyt dużym entuzjazmem, toteż cieszyłam się, że gorset jest obcisły i nie mam biustu na wierzchu.
Fakt, że Claude mógł sobie wyglądać nie wiem jak pięknie i chodzić goły przez cały dzień, a ja i tak bym go nie chciała. Był gburowaty i miał kiepskie maniery. Nawet jako facet hetero nie byłby w moim guście – odkryłabym to bez wątpienia już po dziesięciu minutach rozmowy.
Z tego też względu, tak jak Claude wcześniej, musiałam uciec się do wyobraźni.
Pomyślałam o wampirze Billu, moim pierwszym kochanku (w każdym możliwym znaczeniu tego słowa). Jednakże zamiast pożądania poczułam gniew. Bill spotykał się z inną kobietą, i to już od kilku tygodni.
No dobrze, a co z Erikiem, szefem Billa, niegdysiejszym wikingiem? Wampir Eric mieszkał ze mną i sypiał przez kilka dni w styczniu. Nie, nie, Eric kojarzył mi się raczej z zagrożeniem. Był niebezpieczny, ponieważ znał sekret, który pragnęłam zachować w ukryciu do końca swoich dni. Wcześniej, ponieważ podczas pobytu w moim domu cierpiał na amnezję, nie zdawał sobie sprawy, że brał udział w całej sprawie.
Przemknęło mi przez głowę kilka innych męskich twarzy, na przykład oblicze mojego szefa, Sama, właściciela baru „U Merlotte’a”. Nie, nie należy wyobrażać sobie własnego pracodawcy nago. Po prostu nie wypada! Okej, Alcide Herveaux? Nie, nie, nic z tego, szczególnie że przebywałam właśnie w towarzystwie jego aktualnej dziewczyny… Hmm, skończyły mi się pomysły i musiałam odwołać się do moich starych ulubionych bohaterów fikcyjnych.
Niestety, gwiazdy filmowe wydawały się mdłe na tle świata istot nadnaturalnych, w którym żyłam teraz, czyli od chwili, kiedy do baru „U Merlotte’a” wszedł Bill Compton. Ostatnie stosunkowo erotyczne przeżycie, o którym mogłabym wspomnieć, dziwna rzecz, łączyło się z mężczyzną liżącym moją krwawiącą nogę. Było to… intrygujące i dogłębnie mnie poruszyło nawet w tamtych okropnych okolicznościach. Przypomniałam sobie łysą głowę Quinna, która poruszała się, gdy olbrzym oczyszczał językiem moje zadrapanie w sposób bardzo… osobisty. Pamiętałam dotyk jego dużych, ciepłych palców na nodze…
– O to chodziło – ucieszył się Alfred i zaczął nas fotografować.
Claude położył rękę na moim obnażonym udzie i pewnie wyczuł, że moje mięśnie zaczynają drżeć z powodu wysiłku, jaki stanowiło utrzymanie tej pozycji. Zatem znowu jakiś mężczyzna trzymał mnie za nogę. Ponieważ Claude wyczuł drżenie, chwycił moje udo mocniej, żebym miała wsparcie. Pomógł mi znacząco, lecz nadal ani trochę mnie nie podniecił.
« 1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Mord w świetle reflektorów
— Magdalena Kubasiewicz

Nuda, nuda, więcej nudy
— Magdalena Kubasiewicz

A zombie zjadł jej mózg
— Magdalena Kubasiewicz

Bo we mnie jest seks
— Michał Foerster

Komu horror? Komu?
— Anna Kańtoch

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.