Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Charles Stross
‹Szklany dom›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSzklany dom
Tytuł oryginalnyGlasshouse
Data wydania18 marca 2011
Autor
PrzekładWojciech M. Próchniewicz
Wydawca MAG
ISBN978-83-7480-202-4
Format432s. 125×195mm
Cena35,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Szklany dom

Esensja.pl
Esensja.pl
Charles Stross
1 2 3 5 »
Zamieszczamy fragment powieści Charlesa Strossa „Szklany dom”. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa MAG.

Charles Stross

Szklany dom

Zamieszczamy fragment powieści Charlesa Strossa „Szklany dom”. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa MAG.

Charles Stross
‹Szklany dom›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSzklany dom
Tytuł oryginalnyGlasshouse
Data wydania18 marca 2011
Autor
PrzekładWojciech M. Próchniewicz
Wydawca MAG
ISBN978-83-7480-202-4
Format432s. 125×195mm
Cena35,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
1. Pojedynek
Ciemnoskóra ludzka kobieta z czterema rękami idzie do mnie przez parkiet klubu. Ma na sobie tylko pas z ludzkich czaszek. Włosy tworzą dymny wieniec wokół otwartej i pełnej ciekawości twarzy. Jest mną zainteresowana.
– Jesteś tu nowy, prawda? – pyta, przystając przy moim stoliku.
Gapię się na nią. Jeśli nie liczyć eleganckich przegubów dodatkowych stawów barkowych, ciało, które nosi, jest z grubsza orto: naśladuje tradycyjną konstrukcję ludzkiego ciała. Czaszki to miniaturki, nawleczone na łańcuszek przepleciony drutem kolczastym i różami.
– Tak, jestem nowy – odpowiadam. Obrączka warunkowa łaskocze mnie w palec wskazujący lewej dłoni – takie drobne przypomnienie. – Mam obowiązek cię ostrzec, że przechodzę reindeksację i rehabilitację tożsamości. Ja… ludzie w takim stanie… mogą być skłonni do wybuchów przemocy. Spokojnie, to tylko regulaminowe ostrzeżenie: nic ci nie zrobię. A dlaczego pytasz?
Wzrusza ramionami. Zamaszysty, rozfalowany gest, kończący się kołysaniem bioder.
– Bo jeszcze cię tu nie widziałam, a od dwudziestu czy trzydziestu dób przychodzę tu prawie codziennie. Pomagając komuś, możesz zarobić dodatkowe punkty do rehabilitacji. Obrączką warunkową się nie przejmuj, tu większość ludzi je nosi. Sama jeszcze niedawno musiałam tak wszystkich ostrzegać.
Udaje mi się zmusić do uśmiechu. Kumpela z oddziału? Trochę dalej w programie?
– Napijesz się czegoś? – pytam, wskazując krzesło obok. – I jak się nazywasz, jeśli mogę zapytać?
– Kay. – Wysuwa krzesło i siada, zarzucając ogromną szopę włosów za ramię i dwiema rękami upychając czaszki pod stołem. Jednocześnie zerka na menu. – Poproszę mrożoną podwójną mokkę z wrzutą, mało koki. – Znów na mnie patrzy, prosto w oczy. – Klinika tak to ustawia, żeby cały czas jakiś wolontariusz witał tu nowych. Tym razem ja jestem na popołudnie. A ty powiesz mi, jak się nazywasz? I skąd jesteś?
– Jeśli chcesz. – Obrączka łaskocze. Przypominam sobie, że mam się uśmiechnąć. – Jestem Robin i masz rację, świeżo wyszedłem ze zbiornika. Szczerze mówiąc, tylko mega temu. (Nieco ponad dziesięć planetarnych dni, milion sekund). – Pochodzę z… – na parę sekund wchodzę w przyśpiech, próbuję wymyślić, jaką historię jej sprzedać, i dochodzę do wniosku, że coś zbliżonego do prawdy – …mniej więcej tej okolicy. Jestem świeżo po wycinaniu pamięci. Trochę traciłem świeżość i musiałem coś zrobić z tym czymś, co mi świeżość odbierało.
Kay się uśmiecha. Ma ostro zarysowane kości policzkowe, jasne zęby obramowane pięknymi wargami; ma symetrię dwustronną, trzy miliardy lat ewolucyjnych heurystyk i genów homeotycznych generujących twarz, która jest własnym lustrzanym odbiciem… „A ta myśl skąd się wzięła?” – pytam w złości sam siebie. Trudna sprawa, nie móc odróżnić własnych myśli od pooperacyjnej protezy tożsamości.
– Człowiekiem jestem od niedawna – przyznaje. – Niedawno przeniosłam się tutaj ze Zjemi. – Po chwili dodaje cicho: – Na operację.
Majstruję przy frędzlach zwisających z głowicy mojego miecza. Coś z nimi jest nie tak i strasznie mnie to denerwuje.
– Mieszkałaś u lodowych ghuli? – pytam.
– Niezupełnie… byłam lodowym ghulem.
Otwieram szeroko oczy – chyba nigdy nie spotkałem prawdziwego, żywego obcego, choćby byłego.
– I byłaś nim… Jak to się nazywa…? Od urodzenia czy wyemigrowałaś tam na jakiś czas?
– To dwa pytania. – Unosi palec. – Dwa za dwa, zgoda?
– Zgoda. – Bez podpowiadania pamiętam, by kiwnąć głową, i obrączka raczy mnie odrobiną ciepła. Prymitywne warunkowanie: nagradzać zachowania sugerujące rekonwalescencję, karać te, które wzmacniają pooperacyjną fugę. Nie podoba mi się to, ale mówili, że to niezbędny element procesu.
– Wyemigrowałam na Zjemię od razu po poprzednim zrzucie pamięci. – Coś w jej minie mocno sugeruje, że robi unik. Co pomija? Nieudany biznes, osobistych wrogów? – Chciałam poznać społeczeństwo lodowych ghuli od środka. – Stolik wypuszcza jej koktajl, Kay kontrolnie upija łyk. – Bo są takie dziwne. – Przez moment ma rzewną minę. – Ale po jednym pokoleniu zrobiło mi się… smutno. – Kolejny łyk. – Rozumiesz, żeby je badać, mieszkałam między nimi. Jak z kimś mieszkasz przez całe gigasekundy, to mimo woli się przywiązujesz, chyba że pójdziesz w totalny postten i zupgrade’ujesz sobie… no. Zaprzyjaźniłam się z paroma, patrzyłam jak się starzeją i umierają, aż w końcu nie mogłam już tego znieść. Musiałam wrócić i wykasować… to odczucie. Ten ból.
Gigasekundy? Jedna to trzydzieści planetarnych lat. Sporo czasu, jak na mieszkanie wśród obcych. Ona przygląda mi się uważnie.
– To musiała być bardzo precyzyjna operacja – mówię powoli. – Bo ja prawie nic nie pamiętam z poprzedniego życia.
– Ale byłeś człowiekiem – podsuwa.
– Tak. – Zdecydowanie tak. Jakieś strzępy pamięci mi zostały: błysk mieczy w zaułku w wieczornej poświacie, w strefie zremilitaryzowanej. Krew w fontannach. – Byłem naukowcem. Należałem do kadry profesorskiej. – Rząd osłoniętych firewallami bramek asemblerowych, ustawionych za groźnym pancerzem posterunku kontroli celnej między ustrojami. Wpychanie krzyczących, błagających cywili w ich ciemne wejście… – Uczyłem historii. – To przynajmniej jest – było – prawdą. – Teraz wydaje się ta-kie nudne i odległe. – Krótki rozbłysk broni energetycznej, potem cisza. – Wpadałem w rutynę i chyba trzeba mi było jakiegoś odświeżenia.
To jest niemal stuprocentowym kłamstwem. Nie zgłosiłem się na ochotnika, ktoś złożył mi propozycję nie do odrzucenia. Za dużo wiedziałem. Mogłem albo zgodzić się na operację pamięci, albo następna śmierć byłaby moją ostatnią. Przynajmniej tak napisałem sam do siebie w liście na martwym papierze, który czekał na mnie przy łóżku, kiedy obudziłem się w ośrodku rehabilitacji, zaraz po napiciu się wody z Lete, dostarczonej prosto do mózgu przez roboty wielkości cząsteczek kierowane przez szpitalnych chirurgów-spowiedników. Szczerzę zęby, domykając półprawdy wierutnym kłamstwem.
– Dlatego zrobiłem sobie poważną przebudowę i teraz nie pamiętam, dlaczego.
– I czujesz się jak nowy człowiek – mówi ona ze słabym uśmiechem.
– Tak. – Zerkam na jej dolne dłonie. Nie mogę nie zauważyć, że bawią się nerwowo palcami. – Ale zostałem przy tym konserwatywnym planie ciała. – Jestem bowiem bardzo konserwatywnie zbudowany. – Mężczyzna średniego wzrostu, ciemne oczy, czarna szczecina zaczynająca pojawiać się na czaszce… całkiem jak nie zrekonstruowany Euroazjata z epoki przedkosmicznej, ze skórzanym kiltem i konopnymi sandałami do kompletu. – Mam bardzo mocne wyobrażenie samego siebie i tak naprawdę nie miałem zamiaru się go pozbyć. Wiązało się z nim zbyt wiele skojarzeń. Nawiasem mówiąc, ładne masz te czaszki.
Kay się uśmiecha.
– Dzięki. À propos, jeszcze raz dzięki, że nie zapytałeś.
– O co?
– Standardowo: czemu wyglądasz jak ta, wiesz…
Po raz pierwszy biorę do ręki szklankę i upijam łyk przeraźliwie zimnego błękitnego płynu.
– Przeżyłaś tyle czasu, co cała ludzka prehistoria, pod postacią lodowego ghula, a ludzie ci dogryzają, bo masz za dużo rąk? – Kręcę głową. – Pomyślałem, że masz jakiś powód i tyle.
W obronnym geście krzyżuje obie pary rąk.
– Czułabym się jak oszustka, wyglądając jak… – Zerka gdzieś poza mnie. W barze jest jeszcze trochę gości, parę bishojo1) i paru cyborgów, ale większość nosi ortohumanoidalne ciała. Kay patrzy na kobietę z długimi blond włosami po jednej stronie głowy i krótką szczeciną po drugiej, ubraną w zwiewną białą draperię i z pasem z mieczem. Kobieta rży głośno w reakcji na słowa jednego z towarzyszy – to berserkerzy czyhający na graczy. – Jak ona, na przykład.
– Ale byłaś kiedyś ortosem?
– W środku ciągle jestem.
Wydało się: pokazując się publicznie, nosi ksenohumanoidalne przebranie, bo jest nieśmiała. Zerkam na tamtą grupkę i przypadkiem nawiązuję kontakt wzrokowy z blondynką. Patrzy na mnie, sztywnieje, potem znacząco odwraca się plecami.
– Od dawno jest tu ten bar? – pytam, a uszy mi płoną. Jak ona śmie mi to robić?
– Jakieś trzy mega. – Kay pokazuje głową grupę ortosów przy barze. – Lepiej nie zwracać na nich za bardzo uwagi, to dueliści.
– Ja też. – Kiwam głową. – Działa na mnie terapeutycznie.
Krzywi się.
– Ja nie gram. To brudne. I nie lubię bólu.
1 2 3 5 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

My jako eksperyment społeczny
— Jędrzej Burszta

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Luty 2017
— Przemysław Ciura, Dawid Kantor, Joanna Kapica-Curzytek, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Ponad pustynią rzeczywistości
— Beatrycze Nowicka

Cudzego nie znacie: Walcząc z biurokracją i kosmicznym horrorem
— Miłosz Cybowski

Esensja czyta: Lato 2009
— Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Joanna Słupek, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Economical fiction, czyli o czym marzą elektroniczne koty?
— Jakub Gałka

Osobliwie dobra fantastyka
— Michał Kubalski

Cudzego nie znacie: Galaktyczni agenci i niszczyciele gwiazd
— Michał Kubalski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.