Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Charles Stross
‹Stan wstrzymania›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułStan wstrzymania
Tytuł oryginalnyHalting State
Data wydania24 lutego 2012
Autor
PrzekładWojciech M. Próchniewicz
Wydawca MAG
CyklStan wstrzymania
ISBN978-83-7480-239-0
Format416s. 125×195mm
Cena35,—
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Ponad pustynią rzeczywistości
[Charles Stross „Stan wstrzymania” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
W „Stanie wstrzymania” Charless Stross pokazuje prawdopodobną i skłaniającą do przemyśleń wizję nieodległej przyszłości. Szkoda tylko, że poza ciekawą koncepcją wyjściową powieść jest kiepska pod względem literackim.

Beatrycze Nowicka

Ponad pustynią rzeczywistości
[Charles Stross „Stan wstrzymania” - recenzja]

W „Stanie wstrzymania” Charless Stross pokazuje prawdopodobną i skłaniającą do przemyśleń wizję nieodległej przyszłości. Szkoda tylko, że poza ciekawą koncepcją wyjściową powieść jest kiepska pod względem literackim.

Charles Stross
‹Stan wstrzymania›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułStan wstrzymania
Tytuł oryginalnyHalting State
Data wydania24 lutego 2012
Autor
PrzekładWojciech M. Próchniewicz
Wydawca MAG
CyklStan wstrzymania
ISBN978-83-7480-239-0
Format416s. 125×195mm
Cena35,—
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Czytając „Stan wstrzymania”, nie mogłam nie zastanawiać się nad dylematem dotyczącym literatury SF. Z jednej strony oczekuje się od niej trafnych analiz, inspiracji dla przemyśleń, a także tego, by autor nie pisał bzdur. Jako były programista Charles Stross dysponuje wiedzą, na której mógł oprzeć swoją powieść osadzoną w świecie zdominowanym przez komputery, gdzie cyberprzestępstwa okazują się groźniejsze od tych popełnianych w świecie rzeczywistym1). Nie miałam też wątpliwości co do tego, że autor jest człowiekiem inteligentnym, a jego oceny i prognozy brzmią sensownie. Pozostaje jednak druga strona – literatura, jak sama nazwa wskazuje, powinna posiadać walory literackie.
Tymczasem, lektury „Stanu wstrzymania” nie da się nazwać przyjemną. Czytelnik zostaje uraczony przedziwną mieszaniną, na którą składają się: terminologia biznesowa oraz branży informatycznej, slang graczy MMORPG oraz coś na kształt wiejskiej gwary, która w przekonaniu tłumacza miała chyba oddać sposób mówienia Szkotów. Zalew fachowego słownictwa jest ponadto zalewem dwujęzycznym, gdyż wiele pojęć to wyrazy angielskie lub ich kalki. W praktyce wygląda to mniej więcej tak, że zdania i zwroty w rodzaju: „analiza szeregów czasowych na rejestrze transakcji z serwisu aukcyjnego”, „mają tu botnet i kontrolują go przez Zonespace (…) zombiaki, które dysponują skradzionymi kluczami uwierzytelniającymi modyfikują tablice routingu” czy „Pewnie ten sam ktoś, kto znerfował adminów” albo „podziwiać wypas graficzny” przeplatane są wypowiedziami „Szczyra prawda, co mówiem, zara fotkie poślem, byndzie dowód nałoczny”. Od czasu do czasu pojawiają się przypisy wyjaśniające niektóre terminy, ale nie zawsze, jak choćby w przypadku wzmiankowanych wyżej zombiaków czy botnetu. Do tego wszystkiego dorzucić także trzeba błędy – niewłaściwe końcówki gramatyczne, fragmenty zdań, które wydają się znajdować ewidentnie w innym miejscu niż powinny, zgubione bądź nadmiarowe przeczenia. Pojawiają się także zdania w rodzaju – „Lewą ręką podtrzymujesz prawą, jakbyś trzymała ciężki pistolet. Ciężki pistolet to mniej więcej to – miecz”. Dopiero z następnego akapitu można wywnioskować, co bohaterka trzyma w dłoni. Jednym słowem – chaos i sądzę, że tłumaczenie miało duży udział w jego powstawaniu, choć nie znając oryginału, nie mogę ocenić, czyja wina była większa.
Męczący styl stanowi największą wadę powieści Strossa – sprawia, że przez „Stan wstrzymania” brnie się z wysiłkiem i nie jest to wysiłek wynagrodzony doznaniami estetycznymi. Ponadto przez pierwsze dwieście stron, a więc połowę książki, dzieje się relatywnie niewiele. Powieść sprawia wrażenie naładowanej specjalistycznymi terminami zjadliwej satyry na środowisko korporacyjne i – szerzej nieco – na uzależnione od technologii społeczeństwo bliskiej przyszłości. Później akcja znacznie przyspiesza, „Stan wstrzymania” zbliża się do konwencji cyberpunkowego thrillera. Niestety, samo rozwiązanie głównego wątku wydaje się skrótowe – ot, nagle wszystko się wyjaśnia i rozwiązuje, koniec. Na ostatnich kilku stronach czytelnik otrzymuje też wyłożone wprost wyjaśnienia na temat pewnej części intrygi – zupełnie niepotrzebnie, bo można rzecz wywnioskować z wypowiedzi bohaterów. W pewnym momencie pojawia się też zanadto wyeksponowana strzelba Czechowa.
Czytając „Stan wstrzymania”, miałam pewne skojarzenia z książkami fantasy Toma Holta. Tutaj również pojawia się para bohaterów wkręcona w firmową intrygę. Nie są oni aż takimi ofermami jak Paul i Sophie – Jack i Elaine to świadomymi swoich umiejętności zawodowcy, jednak ich życie uczuciowo-społeczne praktycznie nie istnieje. W przypadku Jacka powtarza się motyw z nieoczekiwanym zatrudnieniem. Okazuje się też, że intryga, w środek której trafiają postaci została zakrojona znacznie szerzej – włącznie z ich udziałem w całej sprawie. Podobnie jak u Holta, w całą sprawę zamieszany jest ktoś z wewnątrz, działający na szkodę firmy.
Trzecią główną bohaterką jest policjantka Sue, wprowadzająca dodatkowy punkt widzenia. Niestety, o ile można powiedzieć coś o Jacku – informacje o jego przeszłości pozwalają lepiej go zrozumieć, portrety kobiet wypadły niezbyt przekonująco.
Na plus należy policzyć Strossowi humor, najczęściej objawiający się w postaci rozmaitych zjadliwych komentarzy i dygresji jego bohaterów („zaraz obok niego siedzi (…) jeszcze jedna postać w szarym garniturze, z końską twarzą i miną, która mówi: «wysoki urzędnik państwowy», taki wysoki, że do oddychania potrzebuje maski tlenowej”). Czasem też pojawiają się urocze scenki w rodzaju trzech programistów, spędzających przerwę w pracy na żonglerce pluszowymi Cthulhu.
Nie to uważam jednak za główną zaletę „Stanu wstrzymania”, a odmalowanie dwóch rzeczy – obrazu społeczeństwa niedalekiej przyszłości i kwestii gier. Stross sugestywnie pokazuje ludzi funkcjonujących w świecie, którego nieodłącznymi elementami są rzeczywistość rozszerzona czy zautomatyzowane pojazdy. Kluczem jest tutaj nie tyle odkrywczość koncepcji, co sposób przedstawienia tematu. Opis dezorientacji postaci, które muszą przejść kilka ulic, nie mając dostępu do mapy. Policjanci, źle się czujący, gdy kontaktują się z ludźmi bez nakładki w postaci analiz temperatury ciała, głosu, dostępu do danych osobowych i znaczników, pozwalających wyławiać z tłumu osoby karane. Sytuacja, gdzie po wtargnięciu do podejrzanego budynku ekipa antyterrorystyczna zostaje sparaliżowana w wyniku uszkodzenia ich systemu łączności i dopiero po chwili komuś przychodzi do głowy, że można zdjąć gogle, a w zamian sięgnąć po latarkę. Bohater, spotykający się z podejrzanym jednocześnie w rzeczywistości i w grze, który, gdy tamten zaczyna uciekać, najpierw rusza w pościg przez VR. W „Stanie wstrzymania” pojawia się też motyw permanentnej inwigilacji społeczeństwa. Co znamienne, nie przeszkadza ona prawdziwym przestępcom, znającym sposoby obejścia systemu, a skutecznie uprzykrza życie zwykłym obywatelom, karanym za absurdalne wykroczenia. Scenka, w której policjantka martwi się, iż przedłużający się pobyt na miejscu przestępstwa doprowadzi do tego, że jej telefon poinformuje zwierzchników o łamaniu zasad BHP, skutkiem czego zostanie wysłana na obowiązkowe kursy jogi oraz zarządzania stresem, jest komiczna, ale też lekko przerażająca.
Wreszcie – gry i gracze – jeden z głównych tematów powieści, ujęty również w jej formie. Nietypowa drugoosobowa narracja kojarzy się ze sposobem prowadzenia sesji RPG. Tak jakby autor zachęcał czytelnika do „wcielenia się” w swoich protagonistów, którzy zresztą do pewnego stopnia przypominają RPG-owych bohaterów (ot, choćby świetna księgowa, która przy okazji potrafi władać mieczem dwuręcznym). Nasuwa się myśl, że przy takim dość odważnym zabiegu może warto było iść o krok dalej i rozpocząć powieść od kart postaci z zestawem statystyk oraz historią.
Jeżeli zaś chodzi o treść – bohaterowie Strossa to ludzie żyjący głównie pracą, poza którą nie mają nic, z wyjątkiem gier właśnie. Na co dzień nieciekawi, jakby wyblakli, unoszący się z prądem, po godzinach pogrążają się w świecie iluzji. Mają w czym wybierać – czekają na nich setki wirtualnych światów, ale także systemy osadzone w „zwykłej rzeczywistości” – tak zwane ARG (advanced reality games) – coś na kształt nieustającego LARP-a, w czasie którego można wcielać się np. w szpiegów. „Ludzie płacą za emocje jak za zboże” – stwierdza jedna z postaci. A że, jak to ujęła pewna moja znajoma, „świat jest wymyślony, ale emocje są prawdziwe”, pokusa bywa trudna do odparcia. Przez większą część historii ludzkości prawda była wartością. Teraz, zdaje się mówić Stross, grupowo odwracamy się od rzeczywistości, świadomie wybieramy iluzję. Na tym jednak nie koniec – podwójne życie bohaterów prowadzi do sytuacji, w której granice prawdy i fikcji rozmywają się, gra przenika do życia. Zostało to przedstawione bardzo trafnie2). „Stan wstrzymania” budzi niepokój, ale autor daje także wyraz swojej fascynacji: „Niebo przybiera ciemnoniebieską barwę (…) na horyzoncie zaczyna powoli pełznąć pasek postępu. Eteryczne runy wypisane sześćsetkilometrowymi zorzami pełzną po niebie, tworząc napis «Ładowanie rzeczywistości» i przez moment po skórze chodzą ci zabobonne ciarki. (…) Któregoś dnia wszyscy będą przeżywać swoje życie w takich miejscach: maszyny będą doglądać pustych ciał. (…) Widzisz, jak to nadchodzi (…) Ostateczne Rozwiązanie kwestii ludzkiej, odpowiedź na paradoks Fermiego – w domu palą się światła, ale wszystkie okna są szczelnie zasłonięte. To bowiem jest coś pięknego – umiejętność samodzielnego tkania rzeczywistości”.
Charles Stross kreśli przed oczyma czytelnika interesującą wizję, jednak sposób przekazywania treści jest wysoce zniechęcający. Podejrzewam, że spodoba się raczej nielicznym, natomiast większość odpadnie podczas lektury pierwszych rozdziałów.
koniec
12 czerwca 2012
1) Sama nie mogę ocenić powieści pod kątem zgodności z obecnym stanem wiedzy i technologii, niemniej pewien znajomy programista poproszony o przeczytanie wybranych fragmentów nie zaczął załamywać rąk, tudzież przeklinać.
2) I piszę te słowa jako osoba, która przez blisko dwa lata była nazbyt zapalonym graczem, żyła w dwóch światach, przedkładając wymyślony nad rzeczywisty, i obserwowała, jak relacje pomiędzy postaciami w grze stają się relacjami pomiędzy graczami.

Komentarze

12 VI 2012   14:20:41

Dobra recenzja, dzięki

12 VI 2012   16:33:12

Żargon żargonem, ale pomieszane końcówki gramatyczne i udziwniona na siłę gwara to jednak nie jest wina autora, lecz tłumacza (że źle przełożył), korektora (że kulawych końcówek nie poprawił) i redaktora (że tłumaczowi z głowy nie wybił nietrafionych pomysłów).
Nijak to oczywiście nie zmienia jakości książki, bo czytelnika wcale to nie obchodzi, czy zawinił autor, czy tłumacz - czytelnik chce przeczytać coś dobrego i dobrze napisanego. Oddajmy jednak cesarzowi co cesarskie.

12 VI 2012   18:28:01

Tak, końcówki, literówki i gwara to już wady polskiego wydania. Natomiast długie monologi nasycone żargonem to sprawa autora. Co do chaotyczności narracji nie mogę już stwierdzić, kto zawinił bardziej.

Na pewno tłumacz też nie miał łatwego zadania. Zawsze też pojawia się problem - tłumaczyć teksty pełne terminologii powinien ktoś, dla kogo ta terminologia jest zrozumiała (pamiętam, jak na drugim roku studiów któryś z kolegów/koleżanek poprosił osobę znającą angielski, by przełożyła mu fragment skryptu z genetyki molekularnej i jaki był tego efekt). Z drugiej strony istnieje spore prawdopodobieństwo, że osoba obeznana z terminologią, nazwijmy to, "okołoinformatyczną" raczej nie będzie humanistą z wykształcenia. Oczywiście nie wiem, jak było w tym przypadku.

BTW, tak mi się jakoś skojarzyło - wspominałam o mizernym życiu osobistym bohaterów a nie napisałam, że policjantka ma rodzinę a konkretniej żonę i synka.

05 VII 2012   17:45:04

Próby tłumaczenia gwary na polski zazwyczaj wydają się porażką. Chociaż skąd możemy wiedzieć jak "wieśniacko" brzmi to dla angielskojęzycznych? Kulejąca korekta i redakcja to wstyd dla wydawnictwa. A Próchniewicz z tłumaczeniem terminologii problemów nie ma, co udowadniał w Accelerando, Ślepowidzeniu, Rzece Bogów czy Nakręcanej Dziewczynie. Przyjmując tutaj kryterium załamywania rąk. ;)

06 VII 2012   12:43:55

O ile pamiętam, problemy, owszem, miewa. Ale teraz nie podam przykładów.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Studium utraty
Joanna Kapica-Curzytek

25 IV 2024

Powieść czeskiej pisarki „Lata ciszy” to psychologiczny osobisty dramat i zarazem przejmujący portret okresu komunizmu w Czechosłowacji.

więcej »

Szereg niebezpieczeństw i nieprzewidywalnych zdarzeń
Joanna Kapica-Curzytek

21 IV 2024

„Pingwiny cesarskie” jest ciekawym zapisem realizowania naukowej pasji oraz refleksją na temat piękna i różnorodności życia na naszej planecie.

więcej »

PRL w kryminale: Biały Kapitan ze Śródmieścia
Sebastian Chosiński

19 IV 2024

Oficer MO Szczęsny, co sugeruje już zresztą samo nazwisko, to prawdziwe dziecko szczęścia. Po śledztwie opisanym w swej debiutanckiej „powieści milicyjnej” Anna Kłodzińska postanowiła uhonorować go awansem na kapitana i przenosinami do Komendy Miejskiej. Tym samym powinien się też zmienić format prowadzonych przez niego spraw. I rzeczywiście! W „Złotej bransolecie” na jego drodze staje wyjątkowo podstępny bandyta.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Luty 2017
— Przemysław Ciura, Dawid Kantor, Joanna Kapica-Curzytek, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Cudzego nie znacie: Walcząc z biurokracją i kosmicznym horrorem
— Miłosz Cybowski

My jako eksperyment społeczny
— Jędrzej Burszta

Esensja czyta: Lato 2009
— Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Joanna Słupek, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Economical fiction, czyli o czym marzą elektroniczne koty?
— Jakub Gałka

Osobliwie dobra fantastyka
— Michał Kubalski

Cudzego nie znacie: Galaktyczni agenci i niszczyciele gwiazd
— Michał Kubalski

Tegoż autora

Tryby historii
— Beatrycze Nowicka

Imperium zwane pamięcią
— Beatrycze Nowicka

Gorzka czekolada
— Beatrycze Nowicka

Kosiarz wyłącznie na okładce
— Beatrycze Nowicka

Bitwy nieoczywiste
— Beatrycze Nowicka

Morderstwa z tego i nie z tego świata
— Beatrycze Nowicka

Z tarczą
— Beatrycze Nowicka

Rodzinna sielanka
— Beatrycze Nowicka

Wiła wianki i to by było na tyle
— Beatrycze Nowicka

Supernowej nie zaobserwowano
— Beatrycze Nowicka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.