Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Krystyna Kuhn
‹Gra›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułGra
Tytuł oryginalnyDas Spiel
Data wydania22 marca 2011
Autor
PrzekładRobert Rzepecki
Wydawca TELBIT
CyklDolina
ISBN978-83-62252-27-5
Format296s. 144×208mm
Cena34,—
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Gra

Esensja.pl
Esensja.pl
Krystyna Kuhn
1 2 3 4 »
Przedstawiamy fragment powieści Krystyny Kuhn „Gra”. Książka otwierająca cykl „Dolina” ukazała się nakładem wydawnictwa TELBIT.

Krystyna Kuhn

Gra

Przedstawiamy fragment powieści Krystyny Kuhn „Gra”. Książka otwierająca cykl „Dolina” ukazała się nakładem wydawnictwa TELBIT.

Krystyna Kuhn
‹Gra›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułGra
Tytuł oryginalnyDas Spiel
Data wydania22 marca 2011
Autor
PrzekładRobert Rzepecki
Wydawca TELBIT
CyklDolina
ISBN978-83-62252-27-5
Format296s. 144×208mm
Cena34,—
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Pisk hamulców na wysokości prawie dwóch tysięcy metrów wyrwał Julię ze snu. Zdawało się, że wyładowana po brzegi terenówka z zakrętu na zakręt wyje coraz głośniej. Nic dziwnego. Land-rover wspinał się wśród stromych serpentyn pod górę od ponad godziny. Najwyraźniej dawał znać, że lata świetności ma już za sobą.
Ostatni gasi światło!
Tak zawsze wołała mama, gdy wychodzili z domu. I właściwie Julii zdawało się, że po ich wyjeździe z Fields – dziury zabitej dechami w Górach Skalistych – ktoś naprawdę zgasił słońce.
Gapiła się przez zakurzoną szybę. Z wijącej się pod górę drogi widać było tylko wąski pasek szarego, mokrego asfaltu, połyskujący w stłumionym świetle reflektorów. Nad nimi prześwitywały ciągnące się po obu stronach drogi kontury świerków.
Julia nie widziała jeszcze tak wysokich drzew, o wierzchołkach wciskających się tak ostro w ciemne niebo, przesłaniających światło gwiazd. Niczym jakiś upiorny komitet powitalny, wystający tu jedynie po to, by chronić dolinę przed najazdem intruzów.
Intruzów jak ona?
Do tego jeszcze te ptaki krążące drapieżnie nad drzewami, nie wiadomo, czy gotowe rzucić się na siebie, czy na auto zakłócające spokój ich terytorium.
Światła samochodu ukazały przez moment znak na skraju drogi.
Uwaga, spadające odłamki skalne!
Zaraz potem, po lewej stronie, las się przerzedził. Stroma skała strzeliście wznosiła się w górę, zasłaniając na moment widok z przodu. Zdawało się, że jadą wprost na majaczącą przed nimi kamienną ścianę. Land-rover wszedł w zakręt tuż przed wyłaniającym się za skałą mostem, wiszącym nad spadzistym wąwozem. Samochód zagruchotał, przejeżdżając najpewniej po drewnianym balu. Julia wcisnęła się odruchowo w siedzenie, jej brat moszcząc się w podgłówku, nadal spał.
Zdrętwiała jej noga, wcale już jej nie czuła. Spróbowała nią nieco poruszyć, kopiąc w coś miękkiego. Leżący u jej stóp olbrzymi czarny dog natychmiast skierował na nią ślepia. Nawet w ciemności rozpoznawała ten jego agresywny wzrok – Ike. Warknął cicho.
– Sorry – szepnęła, by go trochę ułagodzić.
Nie przepadała za życiem na wsi. Urodziła się w dużym mieście. Nie było sensu już tego wspominać.
Nie teraz.
Nigdy więcej.
Julia Frost ze swoim młodszym bratem Robertem od dwóch dni znajdowali się w drodze do college’u w Grace, mieścinie leżącej w dolinie Gór Skalistych. Nie od razu wylądowali w Calgary. Lecieli z przesiadkami, najpierw do Nowego Jorku, stamtąd do Seattle. Dopiero tu wsiedli w samolot do Calgary. I dalej do Banff, a potem do najbardziej znanego miejsca w Górach Skalistych, Lake Louis. Czekał tam na nich niewielki helikopter, by ich zabrać do Parku Narodowego Yoho.
Zamknęła oczy. Wciąż czuła, że wszystko to jest tylko jakiś sen. A może zdarzyło się już w jednym z tych światów równoległych, o których nieustannie rozprawiał Robert. Ten jego stale zamyślony wzrok spod okrągłych oprawek okularów, zdobytych kiedyś na pchlim targu… Wyglądał w nich jak najmłodszy w dziejach noblista: Robert Frost, międzynarodowy specjalista od zjawisk pozaziemskich.
W środku linijki I don’t know where else I can go zaczął wyczerpywać się jej iPod. Widok na ekranie migotał: „Bateria wyzionie zaraz ducha”.
– Robert? – tylko jego sylwetkę rozpoznawała w tej chwili. – Robert, pożyczysz mi swojego iPoda?
Bez odpowiedzi.
Alex, ich kierowca, spojrzał z uśmieszkiem na śpiącego obok brata Julii; był w Grace College, bądź też, jak sam mówił, po prostu w Grace, studentem seniorem i zarazem ich opiekunem. W Grace College, elitarnej uczelni dla wybitnie uzdolnionych, zwyczajem było, że studenci czwartego roku opiekują się pierwszoroczniakami. W szkole przywiązywano dużą wagę do współżycia w grupie, co Alex oznajmił zaraz na początku podróży.
Już na maleńkim lądowisku w Fields Alex przywitał ich tak promiennym uśmiechem, że Julia po raz pierwszy odetchnęła z ulgą po trudach długiej podróży. Również teraz, gdy spoglądał wesołym wzrokiem na Roberta, wydawał się sympatyczny. Odwracał się też od czasu do czasu w jej stronę, puszczając zabawnie oko.
Niemal automatycznie odwzajemniała jego uśmiech. W końcu była miłą dziewczyną. Taką everybody’s darling. Wesołością zarażała otoczenie. Na jej ostatnim świadectwie wpisano: „Z właściwą sobie uprzejmością w niezrównany sposób łagodzi obyczaje”.
(…)
Bladoniebieskie oczy wpatrywały się w Julię bez zmrużenia bite dwadzieścia sekund.
Nie to, żeby zaraz się ich bardzo przestraszyła. Wkurzyła się i tyle. Jej mózg rejestrował każdy szczegół, jakby usiłował z odebranych zmysłowo elementów skompletować obrazek.
Jasne, rybie oczy, piegi, chuda szyja. Pomarańczowe pasemka na tle ciemnych włosów. Taki żarówiasty oranż, jak na kamizelkach ratowników. Jeżeli to bezguście oferował fryzjer w kampusie, to wolała już zapuścić włosy do ziemi, przynajmniej miałaby czym ogrzać wciąż zimne stopy. Dziewczę miało na sobie wypchane szare spodnie od dresu i jakiś wymemłany T-shirt.
– Gapisz się na mnie, jakbyś zobaczyła ducha – powiedziała, wyciągając na powitanie rękę.
A co w tym dziwnego, skoro skradała się po północy do pokoju, wchodząc bez pukania czy przywitania się w sposób przyjęty wśród cywilizowanych ludzi?
Julia nabrała głęboko powietrza, by nie zdradzić na głos swoich myśli. Usiadła, wykrzywiając po raz setny w ciągu ostatnich paru godzin twarz w sztucznym uśmiechu.
Obsypana piegami dłoń, którą przyjęła na powitanie, była zimna w dotyku, niczym skóra oskubanego dopiero co kurczaka.
Dziewczyna oblizała usta, pociągając głośno nosem. – Może nie słyszałaś, ale pukałam. Pomyślałam, że nie możesz zasnąć i może masz ochotę, by ktoś dotrzymał ci towarzystwa.
Prawdę mówiąc, Julia nie wierzyła w ani jedno jej słowo, mimo to odrzekła: – Rzeczywiście nie mogę zasnąć.
– Jasne, wszystko tu dla ciebie pewnie takie nowe.
Nie było za bardzo o czym mówić. Zresztą Julia nie miała nawet okazji, aby dojść do głosu, bo dziewczyna wylewała z siebie taki potok słów, że wodospad Niagara przy niej zdawał się kojącym nerwy strumyczkiem.
– Mogę ci opowiedzieć o Grace wszystko, co tylko chcesz wiedzieć. Na początku nie można się pozbierać, ale po kilku dniach zorientujesz się, co jest grane. I szczerze, ta uczelnia jest najlepszą rzeczą, jaka mogła mi się zdarzyć. Wreszcie uwolniłam się od swoich starych. Żadnych wymówek, żadnych wniosków racjonalizatorskich związanych z moim życiem. Jestem tu w dolinie wprawdzie dopiero od tygodnia, ale zdaje mi się, jakbym się tu urodziła.
W pewnym sensie to nawet tak wyglądasz, pomyślała Julia.
– Posuń się trochę! – Dziwne dziewczę przeszło po łóżku i postawiwszy krok nad Julią, usadowiło się w nim wygodnie, opierając plecy o ścianę. – Czemu przyjechaliście tydzień później?
Julia wzięła głęboki wdech. Prawdziwa mistrzyni w kłamstwach, zawodowiec w wymyślaniu wymówek na poczekaniu. Odpowiadała zwykle pytaniem na pytanie.
– A właściwie to jak się nazywasz?
– Debora. Debora Wilder, ale mówią do mnie Debbie. – Debbie wychyliła się do przodu, by sięgnąć po błyskotki leżące na nocnym stoliku. – Co to za dwie obrączki na łańcuszku? – Wypatrywała na nich grawerunku, zanim Julia zdążyła wyrwać łańcuch z jej ręki.
– Aaa, sorry, nie chciałam być ciekawska. Jesteś zaręczona?
Zakochana, zaręczona, zamężna. Julia nie przypominała sobie, aby taka kolej rzeczy została gdzieś zapisana w jej terminarzu. Mimo to wspomnienia zaczęły kłębić się nagle w jej głowie.
Pewnie Kristian już o niej zapomniał. A może ciągle jej jeszcze szukał? Ciekawe, co pomyślał, gdy tak nagle zniknęła, bez pożegnania, bez słowa?
Może ktoś, kiedyś po latach, zapyta go: „Pamiętasz jeszcze tę dziewczynę, z którą przespałeś się pierwszy raz? W ten sobotni wieczór, ten wieczór, gdy zdarzyła się ta tragedia?”
Ile czasu upłynie, nim stanie się dla niego tylko mglistym wspomnieniem?
Jak długo, nim zapomni, kim sama była?
W odpowiedzi Kristian pewnie spyta, o którą dziewczynę chodzi.
– Tak w ogóle to mój pokój znajduje się dokładnie obok twojego. – Debbie rozglądała się z nieodpartą ciekawością po jej klitce. – Na co ci właściwie tyle bagażu? Chcesz tu zostać na zawsze? Ale fakt, są tu nauczyciele, którzy byli w Grace już w latach siedemdziesiątych i wrócili, zaraz po ponownym otwarciu doliny.
1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.