Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 8 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Charlaine Harris
‹Wszyscy martwi razem›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWszyscy martwi razem
Tytuł oryginalnyAll Together Dead
Data wydania20 kwietnia 2011
Autor
PrzekładEwa Wojtczak
Wydawca MAG
CyklSookie Stackhouse
ISBN978-83-7480-206-2
Format446s. 125×195mm
Cena35,—
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Wszyscy martwi razem

Esensja.pl
Esensja.pl
Charlaine Harris
« 1 2 3 4 »

Charlaine Harris

Wszyscy martwi razem

W pomieszczeniu przebywały jeszcze cztery osoby (o ile można je nazwać „osobami”) i na widok każdej z nich poczułam niepokój, chociaż w różnym stopniu.
Jedną z tych osób był mężczyzna, o którego istnieniu staram się zapomnieć. Zaczerpnęłam zasadę stosowaną przez wilkołaki i potraktowałam go jak osobnika wygnanego przez stado – inaczej mówiąc, wyrzekłam się go! Nie wymawiam jego imienia, nie rozmawiam z nim, nawet go nie rozpoznaję! (Chodzi oczywiście o mojego byłego faceta, Billa Comptona, i tak naprawdę wiedziałam, że jest w biurze i, dumając o czymś, siedzi w kącie).
Obok niego stała oparta o ścianę wiekowa Thalia, istota chyba jeszcze starsza niż Eric. Równie niewysoka jak Indira, bardzo blada, o mocno kręconych czarnych włosach, była kobietą ostrą w obyciu i nieuprzejmą.
Ze zdumieniem odkryłam, że jej oschłość podnieca niektórych mężczyzn. Można by rzec, że Thalia wręcz miała oddanych wyznawców, którzy wyglądali na podekscytowanych, ilekroć typowym dla siebie patetycznym angielskim oznajmiała im, że mają się od niej odpieprzyć. Dowiedziałam się, że ma nawet stronę internetową, którą założyli i prowadzili jej wierni fani. Po prostu brak słów. Pam powiedziała mi kiedyś, że skoro Eric pozwolił Thalii mieszkać w Shreveport, równie dobrze mógłby trzymać przywiązanego na podwórzu kiepsko wyszkolonego pitbula. Co oznaczało, że Pam nie akceptuje Thalii.
Wszyscy ci nieumarli obywatele mieszkają w Piątej Strefie. Żyją tu pod opieką Erica Northmana i pracują dla niego, przysięgli mu bowiem wierność. Czyli że – nawet jeśli nie mieli jakichś zadań w barze – musieli poświęcić część swego czasu, wykonując polecenia szefa. Po Katrinie, w Shreveport pojawiło się kilkoro nowych wampirów; po prostu, tak jak wielu ludzi, dokądś musieli się udać. Eric jeszcze nie zdecydował, co zrobi z nieumarłymi uchodźcami. Nie zaprosił ich też na dzisiejsze zebranie.
Mieliśmy tu jednak dwoje gości, z których jeden był osobistością znacznie ważniejszą od Erica.
Andre, najbliższy ochroniarz Sophie-Anne Leclerq, królowej Luizjany. Królowa opuściła oczywiście zniszczony Nowy Orlean i przebywała obecnie w Baton Rouge. Andre wyglądał bardzo młodo, może na szesnaście lat; twarz miał gładką niczym niemowlę, a jasne włosy gęste i grube. Żył długo, dbając wyłącznie o Sophie-Anne, swoją stwórczynię i wybawicielkę. Dziś nie miał przy sobie szabli, ponieważ nie pełnił funkcji strażnika królowej, byłam jednak przekonana, że jest uzbrojony – na pewno miał nóż lub pistolet. Zresztą, nawet bez oręża czy wsparcia innych był groźniejszy niż niejedna śmiercionośna broń.
Akurat gdy Andre zamierzał się do mnie odezwać, zza jego fotela dobiegł czyjś głęboki głos.
– Hej, Sookie.
Należał do naszego drugiego gościa, Jake’a Purifoya. Nakazałam sobie spokój, chociaż całą sobą aż się rwałam do ucieczki z biura. Jestem idiotką – skoro nie wybiegłam z krzykiem na widok Andre, Jake nie powinien zrobić na mnie wrażenia. Zmusiłam się i skinęłam głową temu przystojnemu młodemu mężczyźnie, który wciąż jeszcze nie wyglądał na nieumarłego. Wiedziałam jednak, że moje powitanie nie wyda mu się naturalne. Niestety, Jake wzbudzał we mnie okropną mieszankę uczuć – litości i strachu.
Purifoya, który urodził się wilkołakiem, zaatakowała pewna wampirzyca, toteż wykrwawił się niemal na śmierć. Gdy moja kuzynka Hadley (również wampirzyca) odkryła prawie pozbawione życia ciało Jake’a, popełniła błąd i ze źle pojmowanego współczucia przemieniła mężczyznę w wampira. Można by jej gest uznać za dobry uczynek, lecz – jak się okazało – nikt tak naprawdę nie docenił jej dobroci… nawet sam Jake. Nikt nigdy przedtem nie słyszał bowiem o wilkołaku-wampirze: wilkołaki nie lubiły nieumarłych i im nie ufały, a ci całym sercem odwzajemniali niechęć. Egzystencja Purifoya stała się więc trudna i samotnicza. Ponieważ nikt nie wyciągnął do niego pomocnej dłoni, królowa uprzejmie przyjęła go do siebie na służbę.
Jake, oślepiony żądzą krwi, wybrał sobie na pierwszą wampirzą przekąskę właśnie mnie. Na pamiątkę, do dziś pozostała mi na ramieniu czerwona szrama.
Jaki cudowny wieczór mi się zapowiadał, nie ma co!
– Panno Stackhouse – zagaił Andre, wstając z drugiego fotela dla gości.
Skłonił się. To był prawdziwy hołd i na ten widok humor nieco mi się poprawił.
– Panie Andre – odparłam i również się ukłoniłam.
Wykonał zamaszysty ruch ręką, sugerując, że mogę zająć zwolnione przez niego łaskawie miejsce, a ponieważ najłatwiej było przyjąć jego propozycję, chętnie skorzystałam.
Clancy wyglądał na rozgoryczonego. To on powinien odstąpić mi swój fotel, ponieważ był tu najmniej znaczącym wampirem. Swoim gestem Andre wytknął to tak jednoznacznie, jakby zawiesił mu nad głową mrugający neon w postaci strzałki wycelowanej w nieszczęśnika. Bardzo się starałam zapanować nad uśmieszkiem, który wywołała ta myśl.
– Jak się miewa Jej Wysokość? – spytałam, próbując być tak samo grzeczna jak Andre.
Byłoby trochę naciągane, gdybym oznajmiła, że lubię Sophie-Anne, na pewno jednak ją szanowałam.
– Królowa jest jednym z powodów, dla których przybyłem tutaj dzisiejszego wieczoru – oznajmił. – Ericu, możemy już zaczynać?
Przemknęło mi przez głowę, że łagodnie zbeształ w ten sposób Erica za „grę na czas”.
Pam przycupnęła na podłodze obok mojego fotela.
– Tak, jesteśmy już w komplecie – odparł Eric. – Proszę bardzo, Andre, masz głos – dodał, lekko się uśmiechając, z pewnością na myśl o nowoczesnych frazach, jakich używał.
Ponownie rozsiadł się wygodnie w fotelu, po czym podniósł długie nogi, opierając stopy o kant biurka.
– Wasza królowa mieszka w domu szeryfa Czwartej Strefy w Baton Rouge – obwieścił Andre małej grupie zebranych wampirów. – Gervaise był bardzo łaskawy, że udzielił jej gościny.
Pam popatrzyła na mnie, unosząc brwi. Gdyby Gervaise nie zechciał udzielić gościny, zapewne ktoś ściąłby mu głowę.
– Jednakże pobyt w domu Gervaise’a jest bez wątpienia rozwiązaniem tymczasowym – kontynuował Andre. – Od czasu katastrofy byliśmy w Nowym Orleanie wiele razy. Oto raport na temat stanu naszych nieruchomości.
Chociaż żaden z wampirów nawet się nie poruszył, poczułam, że wyostrzyły uwagę.
– W siedzibie królowej została uszkodzona większa część dachu, toteż woda poczyniła rozległe zniszczenia na drugim piętrze i poddaszu. Ponadto, ogromny kawał dachu z innego budynku spadł na gmach, więc na podłodze zalegają stosy gruzu, a w ścianach są dziury… tego typu problemy. Osuszamy wnętrza, lecz dach ciągle jest pokryty niebieskim plastikiem. Przyjechałem między innymi dlatego, że szukam przedsiębiorcy budowlanego, który natychmiast przystąpi do zadaszania budynku. Do tej pory nie miałem szczęścia, więc jeśli ktoś z was ma osobiste kontakty i może polecić człowieka, który wykonuje tego rodzaju prace, chętnie skorzystam z waszej pomocy. Na parterze doszło do licznych, ale raczej powierzchownych szkód. Do niektórych pomieszczeń również wdarła się woda. No i pojawili się rabusie…
– Może królowa powinna pozostać w Baton Rouge – wtrącił złośliwie Clancy. – Jestem pewien, że Gervaise nie posiada się ze szczęścia na myśl, że będzie gościł ją bez końca.
Okazało się zatem, że Clancy jest idiotą o skłonnościach samobójczych.
– Delegacja nowoorleańskich przywódców odwiedziła królową w Baton Rouge. Prosili, by wróciła do miasta – podjął Andre, ignorując Clancy’ego. – Istoty ludzkie sądzą, że jeśli wampiry powrócą do Nowego Orleanu, metropolia znów stanie się interesująca dla turystów. – Popatrzył chłodno na Erica. – W międzyczasie królowa rozmawiała z czterema innymi szeryfami na temat finansowych kwestii związanych z renowacją nowoorleańskich budowli.
Eric niemal niedostrzegalnie pochylił głowę. Nie potrafiłam określić jego stosunku do propozycji opłacenia napraw królowej.
Odkąd potwierdziły się opisywane przez Anne Rice informacje na temat istnienia wampirów, Nowy Orlean stał się prawdziwą mekką, do której ciągnęli zarówno nieumarli, jak i osoby, które szukały ich towarzystwa. Tak, to miasto było jak wampirzy Disneyland. Jednakże od czasu Katriny wszystko się zmieniło. Nawet w Bon Temps odczuwaliśmy skutki huraganu. Jeszcze zanim straszliwa fala dotarła do lądu, ludzie zaczęli uciekać, więc nasze miasteczko wciąż jest zatłoczone osobami przybyłymi z południa.
– Co z drugą posiadłością królowej? – spytał Eric.
« 1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Mord w świetle reflektorów
— Magdalena Kubasiewicz

Nuda, nuda, więcej nudy
— Magdalena Kubasiewicz

A zombie zjadł jej mózg
— Magdalena Kubasiewicz

Bo we mnie jest seks
— Michał Foerster

Komu horror? Komu?
— Anna Kańtoch

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.