Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 12 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

David Gemmell
‹Nocny Sokół›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułNocny Sokół
Tytuł oryginalnyMidnight Falcon
Data wydania3 sierpnia 2004
Autor
PrzekładZbigniew A. Królicki
Wydawca Zysk i S-ka
CyklRigante
ISBN83-7298-596-0
Format524s. 115×183mm
Cena29,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Nocny Sokół

Esensja.pl
Esensja.pl
David Gemmell
« 1 2 3 4 »

David Gemmell

Nocny Sokół

– Chłopcze, dalekie to od prawdy, ale nie mnie o tym mówić. Zadam ci tylko jedno pytanie: Czy to matka ci powiedziała, że król wziął ją siłą?
– Nie musiała!
Parax westchnął.
– Wydaje mi się, że ludzie zawsze wierzą w to, w co chcą wierzyć i nie ma sensu się z nimi spierać. No cóż, na mnie już czas. – Podszedłszy do konia, rozpiął juki, wyjął sakiewkę ze złotem i rzucił ją młodzieńcowi.
Bane parsknął śmiechem.
– Teraz możesz wrócić do króla i powiedzieć mu, że jego łowca nadal jest najlepszym z tropicieli. Znalazł zbiega, którego nikt inny nie umiał odszukać.
– Powiem mu prawdę. I już nigdy więcej nie ruszę niczyim tropem.
– Cóż… – odparł Bane spokojnie. – Jeżeli zamierzasz powiedzieć mu prawdę, powiedz i to, iż zawsze go nienawidziłem, i że pewnego dnia wytnę mu z piersi jego podłe serce za to, co zrobił mojej matce.
– Żeby się zmierzyć z Fiallachem, trzeba nie lada wojownika – stwierdził Parax. – Ale jeżeli chcesz zabić Connavara, musisz być lepszy od wszystkich. A nie jesteś, chłopcze. Daleko ci do tego.
– Może będę, gdy znów się zobaczymy – odparł Bane zwodniczo łagodnie.
Parax z trudem wspiął się na siodło.
– Nie sądzę – rzekł. – Może i jestem stary, Bane, może straciłem już siły i zręczność, ale został mi bystry umysł, a ten widzi prawdę równie dobrze jak dawniej. Czemu nie poczekałeś na sąd, który pewnie puściłby cię wolno? A skoro postanowiłeś uciec, dlaczego zostałeś wśród tych wzgórz i zacząłeś się bawić w chowanego z tropicielami?
– Bo jestem wolnym człowiekiem, który chadza tam, gdzie chce.
– Nie. Ty chcesz, by wszystko się skończyło – odparł Parax. – Ogarnął cię smutek po śmierci matki, nie chcesz dłużej żyć jako odszczepieniec i wyrzutek, więc czekasz, aż cię ktoś zabije. Może nawet pragniesz śmierci. Tak więc mam nadzieję, że mówisz prawdę, chłopcze. Liczę na to, iż gdzieś stąd wyjedziesz i zaczniesz pracować nad sobą. Ponieważ, tak jak twój ojciec, nosisz w sobie znamiona wielkości. I podobnie jak on, nie chciałbym oglądać cię na marach.
Powiedziawszy to, ubódł piętami boki kobyłki i opuścił polanę nad strumieniem.

Większość ludzi uważała, że lata łagodnie obeszły się z Vorną Akuszerką. Po przekroczeniu pięćdziesiątki nadal miała gładką skórę i czarne włosy – choć te gdzieniegdzie już się lekko srebrzyły. Siedząc na przyzbie i patrząc, jak Trzy Strumienie kąpią się w ostatkach słonecznego blasku, wyglądała na kobietę przynajmniej o dziesięć lat młodszą.
„Taką moc ma Wicca” – pomyślała. W jej krwi była magia ziemi, która zwalniała proces starzenia się. Kiedyś budziła postrach i szacunek jako znana szeroko Vorna Wiedźma. Teraz, kiedy ludzie uwierzyli, że straciła swoją moc, odkryła, że jest lubiana, co bardzo sobie ceniła. Miło jej było, kiedy pozdrawiano ją machnięciami dłoni i uśmiechano się, gdy przechodziła. Dobrze się czuła, gdy zapraszali ją do swoich domostw.
„Owszem – pomyślała – czas obszedł się ze mną łagodnie”.
Nagle wzdrygnęła się, choć nie poczuła chłodu. Z miejsca, w którym siedziała, widziała kuźnię Nanncumala, z której dobiegał monotonny dźwięk uderzeń młota, na prawo zaś dom zajmowany kiedyś przez rodziców Connavara – Ruathaina i Merię. Westchnęła, porwana potokiem wspomnień. Spojrzała na wyniosłe szczyty Caer Druagh, na których śniegi złociły się w promieniach słońca. Pomyślała, jak mało zmieniło się w górach. I jak wiele zmieniło się w życiu ludzi.
Spoglądając ponownie ku staremu domowi Ruathaina, Vorna wyobraziła go sobie, jak kroczy po trawie z jej synkiem na szerokich barkach. Ruathain zawsze wydawał się pełen życia i sił. Vorna zamknęła oczy. Wiedziała, że takie melancholijne rozmyślania to strata czasu i emocji. Trudno jednak tego uniknąć na starość. Najlepiej poczekać, aż smutny nastrój minie.
Siedząc teraz w promieniach słońca, widziała swego męża Banouina, małego kupca z Kamiennego Grodu, jak wyrusza w swą ostatnią podróż z młodym Connavarem u boku. Banouin odwrócił się, pomachał jej ręką i przesłał pocałunek. Wspomnienie ścisnęło jej krtań i wywołało skurcz w żołądku. Nie dożył narodzin swojego syna.
A teraz odjechał i młody Banouin. On też się odwrócił i pomachał jej dłonią ze szczytu wzgórza. Vorna zaś znów pozostała sama, jak przez te wszystkie lata, zanim Connavar stanął do walki z niedźwiedziem. Zanim ruszyła w taniec z Banouinem podczas Świątecznej Nocy. Zanim straciła swą moc. I zanim ją odzyskała – o czym inni nie wiedzieli.
Wstała i podeszła do pierwszego strumienia, przystając, aby nasycić wzrok pięknem porastających brzegi bladoróżowych naparstnic. Jej myśli zabarwiły się łagodną melancholią – wydało jej się, że widzi duchy przeszłości. Potężnego Ruathaina, ziemnej panny Eriathy, kalekiego Riamfady i udręczonej Arian.
– Mam nadzieję, dziecko, że znalazłaś wreszcie spokój – szepnęła Vorna. Wspomnienie Arian przywołało jej myśl o synu niegdysiejszej ukochanej Connavara. Bane. Cóż za okropne imię dla dziecka! W dawnej mowie oznaczało „przeklęty”. Rozżalona i nieskora do współczucia Arian chciała, aby wszyscy Rigante wiedzieli o jej cierpieniu.
I oto okazało się, że pomimo tego brzemienia chłopak wyrósł na chwata – choć skłonnego do nieprzemyślanych wypowiedzi. Król ogłosił, że wszystkie dzieci Rigante muszą się uczyć czytania i pisania. Z jakiegoś powodu, którego Vorna nie umiała pojąć, pomimo całej swej inteligencji i bystrości Bane nie potrafił opanować tej sztuki. Brat Solstice, druid, który uczył dzieci w Trzech Strumieniach, przysłał Bane’a do jej domu, by uczył się razem z Banouinem, ten bowiem przyswajał sobie wiedzę z ogromną łatwością. Jednak nawet mimo pomocy niezmordowanego Banouina Bane uczył się z trudem.
Miał jednak inne zdolności, a niektóre z nich sprawiały wielką radość Vornie. Uśmiechnęła się, gdy wspomniała borsucze szczenię.
Rozejrzawszy się, czy nikt jej nie widzi, uklękła, nakreśliła dłonią w powietrzu krąg i wyszeptała magiczne zaklęcie – trzy słowa w języku, którym nie mówił już żaden z ludzi. Pomiędzy naparstnicami jasno zapłonął srebrny krąg. Vorna ożywiła go łagodnym tchnieniem. Powietrze wewnątrz kręgu zadrżało, jakby poruszone żarem – i ukazało obraz. Vorna raz jeszcze spojrzała na dziewięcioletniego chłopca i ślepe borsucze szczenię. Klęcząc w kwiatach, patrzyła na rozgrywającą się przed nią scenę i wróciła myślami do tamtego letniego wieczoru sprzed ośmiu lat.
Słońce od godziny już kryło się za horyzontem, gdy usłyszała stukanie do drzwi. Wstawszy z łóżka, owinęła ramiona szalem i wyszła na zewnątrz. Przed chatą, w smudze księżycowego blasku stał Bane z bardzo młodym borsukiem, który opierał się o jego nogę. Otworzyła drzwi i zobaczyła, że zwierz ma spuszczony czarnosiwy łeb i kołysze nim z boku na bok.
– Co ty wyprawiasz z tym zwierzakiem? – spytała Vorna szeptem.
– Byłem w lesie – odparł chłopczyk. – Zobaczyłem go. Przeszedł obok mnie, a potem wpadł na pień drzewa. I potknął się na króliczej norce. Vorno, coś jest z jego oczami.
– A jak go tu przyprowadziłeś?
– Trochę to trwało – przyznał chłopiec. – Popatrz! – Odsunąwszy się od szczeniaka, ukląkł i zaczął wydawać osobliwe, mlaszczące dźwięki językiem i zębami. Szczeniak zakołysał głową z boku na bok i ruszył w stronę chłopca. Gdy podszedł bliżej, Bane pogłaskał go po łbie. – To było mniej więcej tak. Szedł za mną, ale dość często błądził. Szliśmy tutaj kilka godzin. Możesz go uzdrowić?
– Bane, nie ma ziół, które leczą ze ślepoty – odparła.
– Ale możesz go wyleczyć?
– A dlaczego uważasz, że mogę? – spytała z nagle obudzoną czujnością.
– Umiem dochować sekretu – żachnął się. – Możesz mi zaufać.
Spojrzała w dziwne oczy chłopaka i nagle uśmiechnęła się.
– Myślę, że mogę – odpowiedziała. Klęknąwszy obok borsuka, łagodnym gestem położyła mu dłonie na głowie i pozwoliła, by jej duch poprzez żyły zwierzęcia spłynął w jego ciało. Szczeniak zapadł w głęboki sen. Był okropnie wygłodzony, zawszony i zarobaczony. Ale największym problemem był jego mózg. Uciskała go rakowata narośl, która stała się powodem jego ślepoty. Vorna otworzyła oczy i powiedziała do chłopca: – W spiżarni jest połeć zimnej szynki. Włóż go do miski i przynieś tutaj. I postaraj się nie obudzić Banouina!
Bane pobiegł i po chwili wrócił z mięsem. Vorna położyła jedną dłoń na szynce, a drugą na łbie zwierzęcia, i ponownie zamknęła oczy. Stopiła się z naroślą, wczuwając się w jej rytm życia i potrzebę wzrostu. Z ogromną cierpliwością zaczęła się koncentrować, wchłaniając zdegenerowane komórki, i zassawszy je do swego krwioobiegu, zaczęła niszczyć jedną po drugiej, przetwarzać i przekształcać ich materię w energię. Zimna szynka drgnęła pod jej palcami, nabrzmiała, po czym pojawiły się na niej paskudne czerwie. Czoło Vorny pokryło się kroplami potu, który szybko zaczął strumieniami spływać po twarzy. Vorna nie przestawała. W końcu, upewniwszy się, że usunęła z borsuczego mózgu ostatnie ślady narośli, odchyliła się w tył i otworzyła oczy. Bane patrzył ze zgrozą na gnijącą, pełną robactwa zielonkawą masę, w jaką zmieniła się szynka.
« 1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.