Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 13 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Michael J. Sullivan
‹Królewska krew. Wieża elfów›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKrólewska krew. Wieża elfów
Tytuł oryginalnyThe Crown Conspiracy. Avempartha
Data wydania18 października 2011
Autor
PrzekładEdward Szmigiel
Wydawca Prószyński i S-ka
CyklOdkrycia Riyrii
ISBN978-83-7648-951-3
Format736s. 125×195mm
Cena45,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Królewska krew. Wieża elfów

Esensja.pl
Esensja.pl
Michael J. Sullivan
1 2 3 4 »
Zamieszczamy fragment powieści Michaela J. Sullivana „Królewska krew. Wieża elfów”. Książka otwierająca cykl powieści o przygodach Royce’a i Hadriana ukazała się nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka.

Michael J. Sullivan

Królewska krew. Wieża elfów

Zamieszczamy fragment powieści Michaela J. Sullivana „Królewska krew. Wieża elfów”. Książka otwierająca cykl powieści o przygodach Royce’a i Hadriana ukazała się nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka.

Michael J. Sullivan
‹Królewska krew. Wieża elfów›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKrólewska krew. Wieża elfów
Tytuł oryginalnyThe Crown Conspiracy. Avempartha
Data wydania18 października 2011
Autor
PrzekładEdward Szmigiel
Wydawca Prószyński i S-ka
CyklOdkrycia Riyrii
ISBN978-83-7648-951-3
Format736s. 125×195mm
Cena45,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Rozdział 1
Skradzione listy
W ciemności Hadrian niewiele mógł dostrzec, ale słyszał trzask gałązek, chrzęst liści i szelest trawy. Zorientował się, że napastników jest kilku, więcej niż trzech, i że się zbliżają.
– Niech żaden z was się nie rusza – rozkazał szorstki głos dobiegający z mroku. – Mierzymy do was z łuków i zabijemy was w siodłach, jeśli spróbujecie uciekać.
Hadrian zauważył jedynie niewyraźny ruch wśród nagich gałęzi.
– Po prostu trochę was odciążymy. Nikomu nie musi się stać krzywda. Wykonujcie moje polecenia, jeśli wam życie miłe, bo inaczej zginiecie.
Hadrian czuł ucisk w dołku, ponieważ wiedział, że to jego wina. Zerknął na Royce’a, który siedział na siwku obok niego z twarzą ukrytą pod kapturem. Przyjaciel pochylił głowę i lekko nią pokręcił. Hadrian nie musiał widzieć wyrazu jego twarzy, by wiedzieć, co Royce myśli.
– Przepraszam – powiedział.
Royce nie odpowiedział i dalej kręcił głową.
Z przodu drogę zagradzała im ściana wzniesiona ze świeżo ściętych krzewów. Za plecami mieli długi pusty trakt skąpany w blasku księżyca. W zagłębieniach i parowach zebrała się mgła, w oddali szumiał strumyk. Znajdowali się na starej południowej drodze przypominającej tunel wyrąbany pośród lasu. Zwisające nad nią smukłe gałęzie dębów i jesionów trzeszczały teraz na zimnym jesiennym wietrze. Od najbliższego miasta dzielił ich dzień drogi i Hadrian nie przypominał sobie, by ostatnio mijali jakieś gospodarstwo. Byli zdani na siebie – na tym odludziu, w jednym z tych miejsc, gdzie ciał się nigdy nie znajduje.
Szelest deptanych liści robił się coraz głośniejszy, aż w końcu w wąskim pasie światła księżyca ukazali się złodzieje z obnażonymi mieczami. Hadrian naliczył czterech. Mieli szorstkie, nieogolone twarze i szorstkie ubrania ze skóry i wełny – poplamione, znoszone i brudne. Jedyna wśród nich dziewczyna trzymała łuk z naciągniętą cięciwą, celując prosto w nich. Tak jak kompani nosiła spodnie i buty z cholewami. Miała splątane włosy i była cała ubłocona, jakby sypiali w ziemiankach.
– Chyba nie mają dużo pieniędzy – ocenił ich mężczyzna ze spłaszczonym nosem.
Przewyższał Hadriana wzrostem o kilka centymetrów i był największym członkiem bandy. Miał gruby kark i ręce jak bochenki. Wydawało się, że rozcięcie na jego dolnej wardze pochodzi z tego samego okresu co złamanie nosa.
– Ale mają torby z ekwipunkiem – zauważyła dziewczyna.
Tembr jej głosu zaskoczył Hadriana. Była młoda i mimo tego całego brudu ładna, prawie jak dziecko, lecz mówiła tonem agresywnym, a nawet wrednym.
– Tylko patrzcie, co tu mają. Po co tyle sznura?
Hadrian nie wiedział, czy pytanie było skierowane do niego, czy jej kompanów. W każdym razie nie zamierzał odpowiadać. Zastanawiał się, czy nie zażartować, ale dziewczyna nie wyglądała na taką, którą można oczarować komplementem i uśmiechem. Na dodatek teraz celowała w niego, a jej ręka mogła już być zmęczona.
– Zamawiam wielki miecz, który ten tu ma na plecach – oświadczył płaskonosy. – Będzie w sam raz dla mnie.
– Ja wezmę jego pozostałe dwa – oznajmił napastnik z blizną, która zaczynała się na brodzie, biegła lekko na skos przez policzek i mostek nosa i kończyła się nad okiem.
Dziewczyna skierowała strzałę na Royce’a.
– Ja chcę pelerynę tego małego. Będę ładnie wyglądać w takim eleganckim czarnym kapturze.
Stojący najbliżej Hadriana mężczyzna z głęboko osadzonymi oczami i spaloną od słońca skórą wydawał się najstarszy z nich. Zrobił krok w jego stronę i chwycił konia za wędzidło.
– A teraz uważaj. Sprzątnęliśmy masę ludzi na tej drodze. Głupich, którzy nie chcieli słuchać. Nie chcesz być głupi, co?
Hadrian pokręcił głową.
– Dobra. To teraz rzućcie broń – rozkazał złodziej – i złaźcie z koni.
– Co ty na to, Royce? – spytał Hadrian. – Może dajmy im trochę grosza, żeby nikomu nie stała się krzywda.
Royce podniósł głowę i spojrzał spod kaptura. W jego oczach płonął gniew.
– Nie chcemy przecież kłopotów, prawda?
– Mnie lepiej nie pytaj o zdanie – odpowiedział Royce.
– A więc nie ustąpisz?
Cisza. Hadrian znów pokręcił głową i westchnął.
– Dlaczego musisz wszystko tak utrudniać? To nie są źli ludzie, tylko biedni. Kradną, żeby mieć na chleb dla rodziny. Jak możesz im tego żałować? Nadchodzi zima, a czasy są ciężkie. – Spojrzał na złodziei. – Mam rację?
– Ja nie mam rodziny – odpowiedział płaskonosy – a większość pieniędzy przepijam.
– Nie ułatwiasz sprawy – ostrzegł go Hadrian.
– Nawet nie próbuję. Albo zrobicie, co każę, albo wypatroszymy was na miejscu – oznajmił i w celu podkreślenia groźby wyjął zza pasa długi sztylet i przeciągnął nim ze zgrzytem po ostrzu swojego miecza.
Zimny wiatr wył wśród drzew, targając gałęziami i zrywając listowie. Czerwonozłote liście fruwały i wirowały, gnane podmuchami wzdłuż wąskiego traktu. Gdzieś w mroku odezwała się sowa.
– Może damy wam połowę naszych pieniędzy? Moją połowę. W ten sposób nie będziecie całkowicie stratni.
– Nie prosimy o połowę – rzekł rabuś trzymający wierzchowca Hadriana. – Chcemy wszystko, razem z tymi końmi.
– Chwileczkę. Zabieranie niewielkich pieniędzy to nic złego, ale kradzież koni? Jeśli was złapią, zawiśniecie. A zapewne wiecie, że zgłosimy napad w najbliższym miasteczku.
– Pochodzicie z północy, tak?
– Tak, wczoraj wyjechaliśmy z Medfordu.
Złodziej skinął głową i Hadrian zauważył mały czerwony tatuaż na jego szyi.
– Widzicie, to jest wasz problem. – Na jego twarzy pojawił się wyraz współczucia, co sprawiało, że wydawał się jeszcze groźniejszy. – Pewnie jedziecie do Colnory. To ładne miasto. Mnóstwo sklepów. Mnóstwo wyfiokowanych bogaczy. Mnóstwo interesów i mnóstwo podróżnych na tej drodze, przewożących najróżniejsze towary na sprzedaż dla gogusiów. Ale chyba jeszcze nie byliście na południu, co? W Melengarze król Amrath każe żołnierzom patrolować drogi. Ale tu, w Warric, jest trochę inaczej.
Płaskonosy podszedł bliżej i oblizał rozciętą wargę, przyglądając się mieczowi na plecach Hadriana.
– Chcesz powiedzieć, że kradzież jest legalna?
– Nie, ale król Ethelred mieszka w Aqueście, a to strasznie daleko stąd.
– A hrabia Chadwick? Nie zarządza tymi ziemiami w imieniu króla?
– Archie Ballentyne? – Na wspomnienie tego nazwiska pozostali złodzieje zachichotali. – Archie ma gdzieś, co się dzieje z prostym ludem. Jest za bardzo zajęty dobieraniem sobie fatałaszków. – Rabuś uśmiechnął się szeroko, ukazując pożółkłe krzywe zęby. – Więc rzućcie miecze i złaźcie z koni. Potem możecie iść do zamku Ballentyne’ów, zapukać do drzwi starego Archiego i przekonać się, co postanowi. – Kolejna salwa śmiechu. – Jeżeli to miejsce nie wydaje się wam najlepsze na rozstanie ze światem, to róbcie, co każę.
– Miałeś rację, Royce – przyznał Hadrian zrezygnowanym głosem. Odpiął pelerynę i przewiesił przez siodło z tyłu. – Powinniśmy zjechać z drogi, ale przecież jesteśmy na kompletnym odludziu. Jakie mieliśmy szanse?
– Zważywszy, że teraz nas okradają, to chyba całkiem spore.
– Co za ironia. Riyria ofiarą rabunku. To prawie zabawne.
– Wcale nie zabawne.
– Powiedziałeś „Riyria”? – spytał złodziej trzymający konia Hadriana i ten przytaknął, zdjął rękawice i zatknął je za pas.
Mężczyzna puścił wędzidło i zrobił krok do tyłu.
– Co się dzieje, Will? – spytała dziewczyna. – Co to jest Riyria?
– Tak się zwie dwóch ludzi w Melengarze. – Spojrzał w stronę pozostałych i trochę zniżył głos. – Mam tam znajomych, pamiętasz? Mówią, że dwóch facetów, którzy się nazywają Riyria, pracuje poza Medfordem i że kazali mi zejść sobie z drogi, gdybym ich kiedykolwiek spotkał.
– To jak myślisz, Will? – spytał rabuś z blizną.
– Może powinniśmy usunąć krzaki i pozwolić im przejechać.
– Co? Czemu? Nas jest piątka, a ich tylko dwóch – zauważył płaskonosy.
– Ale to Riyria.
– Co z tego?
– Moi koledzy na północy nie są głupi i radzili wszystkim trzymać się z dala od nich. Nie są też strachliwi. Więc jeśli każą ich unikać, to nie bez powodu.
1 2 3 4 »

Komentarze

22 X 2011   00:50:48

Dziękuję za ten fragment. Dzięki niemu wiem od czego trzymać się z daleka.

26 X 2011   18:35:41

Czytałam i podobało mi się. Na pewno kupię po polsku.

30 XII 2011   19:32:50

Michael J. Sullivan na pierwszy rzut oka nie stworzył niczego oryginalnego. Złodzieje na planie głównym, jako przebojowi bohaterowie, to już powszechny wzór w książkach fantastycznych, a jednak. Wchodząc głębiej w powieść czytelnik może się przekonać, że pozory często mylą, a to, co może się wydawać już przeżytkiem, zawsze przez kogoś o świeżym pomyśle zostanie wybite na wyższy poziom. Royce i Hadrian należą właśnie do takich postaci, które mimo powszechnego fachu są całkowicie oryginalne i mogą dla wielu być wzorem cnót. Dwaj bohaterowie zaskakują na każdym kroku swoją pomysłowością, dowcipem oraz inteligentnymi, przemyślanymi dialogami.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Ich dwoje
— Beatrycze Nowicka

Tegoż twórcy

Las w podziemiach, w lesie lisz
— Beatrycze Nowicka

Rzuć przez okno sercem, gdy twoje złamane
— Beatrycze Nowicka

Przyczajony Hadrian, ukryty Royce
— Beatrycze Nowicka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.