Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Roger Zelazny
‹Rycerz Cieni›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułRycerz Cieni
Tytuł oryginalnyKnight of Shadows
Data wydania14 grudnia 2004
Autor
PrzekładPiotr W. Cholewa
Wydawca Zysk i S-ka
CyklKroniki Amberu
ISBN83-7298-018-7
Format216s. 125×183mm
Cena19,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Rycerz Cieni

Esensja.pl
Esensja.pl
Roger Zelazny
« 1 2 3 4 »

Roger Zelazny

Rycerz Cieni

– Sprawdźmy lepiej, co z winem – zaproponował. – Zanim wróci dama.
Nalał do kielichów rubinowego płynu.
Skosztowaliśmy. Pokiwał głową. Było lepsze niż Bayle’a. O wiele lepsze.
– Nic mu nie dolega – stwierdził.
Okrążył stolik i wyjrzał przez okno. Poszedłem za nim. Gdzieś w tych górach, jak przypuszczałem, mieszkał Dave w swojej jaskini.
– Trochę mnie gryzie sumienie – wyznałem. – Że zrobiłem sobie urlop. Tylu spraw powinienem dopilnować…
– Może nawet więcej, niż sądzisz – zgodził się. – Spójrz na to nie jak na urlop, ale jak na wzmacnianie zaplecza. W dodatku możesz się od tej damy czegoś dowiedzieć.
– To prawda. Ale zastanawiam się czego.
Zakręcił winem w kielichu, wypił odrobinę i wzruszył ramionami.
– Ona dużo wie. Może coś jej się wymknie. A może stanie się wylewna i gadatliwa. Nie martw się na zapas.
Łyknąłem wina. Mógłbym być niemiły i powiedzieć, że ręce zaczęły mnie świerzbieć. Ale tak naprawdę to pole Logrusu mnie ostrzegło, że korytarzem nadchodzi Jasra. Nie mówiłem o tym Mandorowi, bo byłem pewien, że sam to wyczuł. Po prostu zwróciłem się do drzwi, a on zrobił to samo.
Miała na sobie nisko wyciętą białą suknię, spiętą na jednym – lewym – ramieniu diamentową broszą. Na głowę włożyła diadem, też z diamentów; pośród jej ognistych włosów zdawały się promieniować w paśmie niemal podczerwieni. Uśmiechała się i pachniała ładnie. Wyprostowałem się odruchowo i zerknąłem na paznokcie, żeby się upewnić, czy są czyste.
Ukłon Mandora był bardziej dworny od mojego, jak zwykle. Uznałem, że należy powiedzieć coś uprzejmego. Zatem…
– Wyglądasz bardzo… elegancko – zauważyłem. Zaakcentowałem to zdanie wymownym spojrzeniem.
– Nieczęsto jadam w towarzystwie dwóch książąt – odparła.
– Jestem diukiem Marchii Zachodnich – wyjaśniłem. – Nie księciem.
– Mówiłam o rodzie Sawalla.
– Widzę, że odrobiłaś pracę domową – wtrącił Mandor. – Niedawno.
– Nie chciałbym naruszyć protokołu…
– Po tej stronie rzeczywistości rzadko używam mojego tytułu z Dworców – wyjaśniłem.
– Szkoda – stwierdziła. – Moim zdaniem jest bardziej niż trochę… elegancki. Jesteś chyba mniej więcej trzydziesty w sukcesji tronu?
Roześmiałem się.
– Nawet tak daleka pozycja jest przesadzona.
– Nie, Merle. Ona ma rację – poprawił mnie Mandor. – Z dokładnością do kilku osób, jak zawsze.
– Jak to możliwe? – zdziwiłem się. – Kiedy sprawdzałem…
Nalał kielich wina i wręczył go Jasrze. Przyjęła z uśmiechem.
– Nie sprawdzałeś ostatnio – powiedział. – Zdarzyły się kolejne zgony.
– Poważnie? Tak dużo?
– Za Chaos. – Jasra wzniosła kielich. – Niech długo mąci.
– Za Chaos – powtórzył Mandor.
– Chaos. – Przyłączyłem się, stuknęliśmy się kielichami i wypiliśmy.
Nagle poczułem najrozmaitsze smakowite zapachy. Obejrzałem się – na stoliku czekały już półmiski. Jasra spojrzała w tej samej chwili, a Mandor wystąpił do przodu i gestem odsunął wszystkie trzy krzesła.
– Siadajcie – zaprosił nas. – pozwólcie, że was obsłużę.
Tak zrobiliśmy.
To było więcej niż jedzenie. Minęło kilka minut i nie padło ani jedno słowo prócz pochwał dla zupy. Nie chciałem jako pierwszy próbować konwersacyjnego gambitu, choć przyszło mi do głowy, że tamci pewnie myślą to samo.
Wreszcie Jasra odchrząknęła. Obaj unieśliśmy głowy. Ze zdziwieniem zauważyłem, że nagle stała się lekko zdenerwowana.
– I jak tam sprawy w Chaosie? – zapytała.
– W tej chwili dość chaotycznie – odpowiedział Mandor. – I to nie jest żart. – Zamyślił się na moment, po czym westchnął i dodał: – Polityka.
Wolno pokiwała głową, jakby zastanawiała się, czy nie spytać o szczegóły, które wolał pominąć. W końcu zrezygnowała. Spojrzała na mnie.
– Niestety, podczas pobytu w Amberze niewiele miałam okazji do zwiedzania – zaczęła. – Jednak sądząc z tego, co mi mówiłeś, tam również życie jest nieco chaotyczne.
Przytaknąłem.
– Dobrze, że Dalt się wyniósł, jeśli to miałaś na myśli. Ale on nie stanowił prawdziwego zagrożenia… najwyżej niewygodę. A skoro już o nim mówimy…
– To nie mówmy – przerwała mi ze słodkim uśmiechem. – W istocie chodziło mi o coś innego.
Uśmiechnąłem się również.
– Zapomniałem. Nie należysz do jego fanów.
– Nie w tym rzecz – odparła. – Ten człowiek bywa przydatny. To zwykła… – westchnęła – …polityka.
Mandor roześmiał się, a ja razem z nim. Szkoda, że nie pomyślałem, by użyć tego określenia, mówiąc o Amberze. Teraz już za późno.
– Jakiś czas temu kupiłem obraz – zacząłem. – Namalowała go pewna dama imieniem Polly Jackson. Przedstawia czerwonego chevroleta z ’57 roku. Lubię go. Teraz wisi w magazynie w San Francisco. Rinaldowi też się podobał.
Skinęła głową, zapatrzona w okno.
– Wy dwaj ciągle zaglądacie do tej czy innej galerii – stwierdziła. – Tak, zaciągnął mnie do niektórych. Zawsze uważałam, że ma dobry smak. Nie talent ale gust.
– Co masz na myśli mówiąc, że brak mu talentu?
– Bardzo dobrze szkicuje, ale jego obrazy nie są szczególnie interesujące.
Poruszyłem ten temat dla pewnej szczególnej przyczyny, a to nie była ona. Zafascynował mnie jednak wizerunek Luke’a, jakiego dotąd nie znałem. Postanowiłem zbadać sprawę.
– Obrazy? Nie wiedziałem, że malował.
– Próbował kilka razy, ale nikomu ich nie pokazywał. Nie były dostatecznie dobre.
– A skąd ty o nich wiesz?
– Od czasu do czasu sprawdzam jego mieszkanie.
– Pod jego nieobecność?
– Przywilej matki.
Drgnąłem. Pomyślałem o płonącej kobiecie w Króliczej Norze. Wolałem jednak nie mówić o swoich uczuciach i nie przerywać jej zwierzeń, skoro już zdołałem ją do nich nakłonić. Postanowiłem wrócić do początkowego wątku.
– Czy to w związku z tym nawiązał kontakt z Victorem Melmanem? – zapytałem.
Przez chwilę przyglądała mi się spod zmrużonych powiek, wreszcie skinęła głową i dokończyła zupę.
– Tak – rzekła w końcu, odkładając łyżkę. – Wziął u niego kilka lekcji. Spodobały mu się pewne obrazy Melmana. Dlatego go odszukał. Może też jakieś kupił… nie wiem. Ale raz wspomniał o własnych pracach i Victor chciał je obejrzeć. Powiedział Rinaldowi, że mu się podobają i że mógłby nauczyć go kilku pomocnych sztuczek.
Uniosła kielich, powąchała trunek, łyknęła odrobinę i zapatrzyła się na góry.
Już miałem ją ponaglić w nadziei, że powie coś więcej, kiedy roześmiała się. Przeczekałem.
– Prawdziwy dureń – stwierdziła. – Ale utalentowany. Trzeba mu to przyznać.
– Hm… O co ci chodzi? – zdziwiłem się.
– Po jakimś czasie zaczął mówić o rozwoju osobistej siły. Używał przy tym wszystkich tych niedopowiedzeń i napomknień, tak lubianych przez ludzi nie w pełni oświeconych. Chciał dać Rinaldowi do zrozumienia, że jest okultystą i to nie byle jakim. Potem zaczął sugerować, że chętnie przekazałby swoje umiejętności właściwej osobie.
Znowu wybuchnęła śmiechem. Ja też zachichotałem na myśl o tej cyrkowej foce, która w taki sposób zwraca się do prawdziwego fachowca.
– Zdał sobie sprawę, naturalnie, że Rinaldo jest bogaty – ciągnęła dalej. – Victor, jak zwykle zresztą, był wtedy bez grosza. Rinaldo jednak nie okazał zainteresowania i wkrótce zrezygnował z lekcji malarstwa. Kiedy później mi o tym opowiadał, zrozumiałam, że ten człowiek może się stać idealnym narzędziem. Byłam pewna, że zrobi wszystko, by posmakować prawdziwej mocy.
Przytaknąłem.
– Wtedy ty i Rinaldo zaczęliście tę zabawę w nawiedzanie? Na zmianę przyćmiewaliście mu umysł i uczyliście kilku prawdziwych czarów?
– Dostatecznie prawdziwych. Co prawda, zwykle sama musiałam pilnować szkolenia. Rinaldo zawsze miał mało czasu, bo uczył się do egzaminów. Uzyskiwał trochę lepszą średnią od ciebie, prawda?
– Na ogół dostawał bardzo dobre oceny – przyznałem. – Mówisz, że uczyłaś Melmana korzystać z mocy i zmieniałaś w posłuszne narzędzie. Nie mogę zapomnieć, w jakim celu to robiłaś.
« 1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.