WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Rycerz Cieni |
Tytuł oryginalny | Knight of Shadows |
Data wydania | 14 grudnia 2004 |
Autor | Roger Zelazny |
Przekład | Piotr W. Cholewa |
Wydawca | Zysk i S-ka |
Cykl | Kroniki Amberu |
ISBN | 83-7298-018-7 |
Format | 216s. 125×183mm |
Cena | 19,90 |
Gatunek | fantastyka |
WWW | Polska strona |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Rycerz CieniRoger Zelazny
Roger ZelaznyRycerz CieniPrzygotowywałaś go, żeby mnie zamordował i to w wyjątkowo barwny sposób. Uśmiechnęła się. – Rzeczywiście – potwierdziła. – Chociaż nie całkiem tak, jak sądzisz. Wiedział o tobie, został wyszkolony, by odegrać pewną rolę w twojej ofierze. Ale tego dnia, kiedy zginął, działał na własną rękę. Ostrzegliśmy go przed takimi samowolnymi akcjami i zapłacił wysoką cenę. Chciał posiąść wszelkie moce, jakie by z tego płynęły. Nie chciał się dzielić. Mówiłam przecież: dureń. Jeśli chciałem, żeby mówiła dalej, powinienem okazać nonszalancję. Uznałem, że jedzenie będzie najlepszym przejawem takiej pozy. Kiedy jednak spojrzałem na stół, odkryłem, że znikł mój talerz z zupą. Wziąłem rogalika, przełamałem i chciałem posmarować masłem, kiedy zobaczyłem, że ręka mi się trzęsie. Po chwili uświadomiłem sobie dlaczego: miałem ochotę ją udusić. Nabrałem tchu, wypuściłem, łyknąłem wina. Przede mną zjawiły się przystawki; ledwie wyczuwalne zapachy czosnku i najrozmaitszych kuszących ziół kazały mi zachować spokój. Skinieniem podziękowałem Mandrowi. Jasra zrobiła to samo. – Muszę przyznać, że nie rozumiem – oznajmiłem kilka kęsów później. – Powiedziałaś, że Melman miał tylko odegrać pewną rolę w moim rytualnym zabójstwie. Nic więcej? Jadła jeszcze przez jakieś pół minuty, po czym znalazła kolejny uśmiech. – To była zbyt piękna okazja, żeby jej nie wykorzystać – wyjaśniła. – Kiedy zerwałeś z Julią, ona zainteresowała się okultyzmem. Zrozumiałam, że muszę doprowadzić ją do Victora. Powinien ją szkolić, nauczyć kilku prostych trików, wykorzystać to, że jest nieszczęśliwa po rozstaniu z tobą. I ten żal zmienić w pełnowymiarową nienawiść, tak potężną, że kiedy nadejdzie czas ofiary, Julia z radością poderżnie ci gardło. Zakrztusiłem się czymś, co skądinąd smakowało wspaniale. Oszroniony kielich wody wyrósł przy mojej prawej dłoni. Chwyciłem go i spłukałem gardło. Potem wypiłem jeszcze trochę. – Przynajmniej ta reakcja jest coś warta – zauważyła Jasra. – Musisz przyznać, że ktoś, kogo kochałeś, w roli kata dodaje smaku całej zemście. Katem oka dostrzegłem, jak Mandor kiwa głową. Ja również musiałem się z nią zgodzić. – Przyznaję, że to dobrze przemyślany plan – stwierdziłem. – Czy Rinaldo brał w tym udział? – Nie. Za bardzo zdążyliście się zaprzyjaźnić. Bałam się, że cię uprzedzi. Zastanawiałem się nad tym przez minutę czy dwie. – Dlaczego się nie udało? – zapytałem w końcu. – Z powodu czegoś, czego nie mogłem przewidzieć. Julia naprawdę miała talent. Kilka lekcji Victora, i była lepsza od niego we wszystkim… z wyjątkiem malarstwa. Do diabła! Może ona też maluje. Nie wiem. Zagrałam pewną kartą, a ona sama weszła do gry. Zadrżałem. Pomyślałem o rozmowie w Arbor House z ty’igą przebywającą w ciele Vinty Bayle. „Czy Julia rozwinęła w sobie te zdolności, których poszukiwała?”, spytała wtedy. Powiedziałem, że nie wiem. Że nigdy nie dostrzegłem żadnych znaków. A wkrótce potem przypomniałem sobie nasze spotkanie na parkingu przed supermarketem i tego psa, któremu kazała siadać i który może już nigdy więcej się nie ruszył. Pamiętałem o tym, ale… – Nie zauważyłeś żadnych przejawów jej talentu? – zainteresowała się Jasra. – Tego bym nie powiedział – odparłem. Zaczynałem pojmować, dlaczego wszystko tak się ułożyło. – Nie, tego bym nie powiedział… …Jak wtedy, gdy w Baskin-Robbins zamieniła smakami wafel i lody. Albo ta burza, kiedy została sucha, chociaż nie miała parasolki… Jasra zdziwiona zmarszczyła brwi. – Nie rozumiem – oświadczyła. – Gdybyś wiedział, sam mógłbyś ją wyszkolić. Kochała cię. Tworzylibyście znakomity zespół. Skręciłem się wewnętrznie. Miała rację. Podejrzewałem to, prawdopodobnie nawet wiedziałem, ale tłumiłem te myśli. Możliwe, że spacerem po cieniach i energią mojego ciała sam rozbudziłem jej zdolności… – Trudno wytłumaczyć – powiedziałem. – To bardzo osobiste. – Aha. Sprawy serca są albo zupełnie proste, albo całkiem dla mnie niepojęte. Nie ma etapu pośredniego. – Zgódźmy się na proste. Zrywaliśmy ze sobą, kiedy dostrzegłem oznaki. Nie chciałem przywoływać mocy u mojej byłej dziewczyny, która pewnego dnia chciałaby może wypróbować ją na mnie. – Zrozumiałe – przyznała Jasra. – Oczywiście. I wyjątkowo ironiczne. – Istotne wtrącił Mandor. Ruchem dłoni sprowadził na stół kolejne dymiące półmiski. – Zanim dacie się porwać opowieści o intrygach i tajemnych zakamarkach psyche, spróbujcie piersi bażanta w Mouton Rotschild, z odrobiną dzikiego ryżu i kilkoma szparagami do smaku. Zrozumiałem, że ukazałem jej inną warstwę rzeczywistości i tym zachęciłem do studiów. I odepchnąłem od siebie, ponieważ nie ufałem jej dostatecznie, by wyznać prawdę o sobie. Przypuszczam, że wiele to mówi o mojej zdolności do miłości i do zaufania. Ale to było normalne. Chodziło o coś innego. Coś więcej… – Przepyszne – oznajmiła Jasra. – Dziękuję. Wstał, okrążył stół i napełnił jej kielich – ręcznie, zamiast użyć tej sztuczki z lewitacją. Zauważyłem, że palcami lewej dłoni lekko musnął jej nagie ramię. Potem, jakby sobie o mnie przypomniał, chlusnął też do mojego kielicha i wrócił na miejsce. – Rzeczywiście świetne – przyznałem, kontynuując szybką introspekcję w mrocznym zwierciadle, które nagle się oczyściło. Wyczuwałem coś, podejrzewałem od samego początku. Teraz miałem pewność. Nasza wędrówka w Cieniu była tylko najbardziej widowiskowym w serii drobnych, improwizowanych testów, przeprowadzanych w nadziei, że ją zaskoczę… Że zdemaskuję jako… kogo? Tak, jako potencjalną czarodziejkę. I co? Odłożyłem sztućce i potarłem powieki. Niewiele brakowało, chociaż ukrywałem to przed sobą przez bardzo długi czas… – Coś się stało, Merlinie? – usłyszałem głos Jasry. – Nie. Po prostu uświadomiłem sobie, że jestem trochę zmęczony. Wszystko w porządku. Czarodziejka. Nie potencjalna czarodziejka. Teraz zrozumiałem: gdzieś we mnie tkwił lęk, że to ona stoi za tymi trzydziestymi kwietnia, za zamachami na moje życie… Tłumiłem ten lęk i nadal mi na niej zależało. Dlaczego? Bo wiedziałem i mnie to nie obchodziło? Bo była moją Niume? Bo kochałem mojego potencjalnego zabójcę i sam przed sobą ukrywałem dowody? Bo nie tylko pokochałem nierozsądnie, ale też miałem gigantyczny instynkt samobójczy, który łaził za mną szczerząc żeby… a teraz w każdej chwili mogę z nim podjąć współpracę aż do końca? – Nic mi nie będzie – powiedziałem. – To drobiazg. Czy to znaczy, że jestem – jak to mówią – swoim najgorszym wrogiem? Miałem nadzieję, że nie. Nie miałem czasu na psychoanalityka, zwłaszcza że w tej chwili moje życie zależało także od wielu czynników zewnętrznych. – Pensa za twoje myśli – zaproponowała słodkim głosikiem Jasra. |
Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.
więcej »Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótko o książkach: Dobry Czort
— Miłosz Cybowski
Przeczytaj to jeszcze raz: Tasując światy
— Beatrycze Nowicka
Przeczytaj to jeszcze raz: Muza w bursztynie
— Beatrycze Nowicka
Atut w rękawie
— Michał Kubalski
Cudzego nie znacie: Pieskie życie strażnika Przedwiecznych
— Michał Kubalski
Ludzie jak bogowie, bogowie jak ludzie
— Anna Kańtoch
Smokiem w komputer
— Eryk Remiezowicz