Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 7 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Caitlín R. Kiernan
‹Tonąca dziewczyna›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułTonąca dziewczyna
Tytuł oryginalnyThe Drowning Girl
Data wydania15 stycznia 2014
Autor
PrzekładPaulina Braiter
Wydawca MAG
SeriaUczta Wyobraźni
ISBN978-83-7480-417-2
Format336s. 135×202mm; oprawa twarda
Cena39,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Tonąca dziewczyna

Esensja.pl
Esensja.pl
Caitlín R. Kiernan
« 1 2 3 »

Caitlín R. Kiernan

Tonąca dziewczyna

Przypadki obłędu w rodzinie następują po sobie kolejno, jak wagony w pociągu: babka, córka, córka córki, i do tego wszystkiego jeszcze cioteczna prababcia. Być może klątwa sięga dalej, ale nie interesuję się genealogią. Nie wiem, jakie sekrety skrywały w sercach i zabrały ze sobą do grobu moje praprababcie i prapraprababcie, i nie wnikam w to. Właściwie żałuję nawet, że nie potraktowałam tak samo Rosemary Anne i Caroline. Ale stanowią zbyt ważną część mojej historii i by ją opowiedzieć, muszę się do nich odwoływać. Zapewne mogłabym opisać ich wymyś­lone wersje, fikcyjne awatary, zastępujące prawdziwe kobiety, ale znałam obie wystarczająco dobrze, by wiedzieć, że żadna z nich by tego nie chciała. Nie zdołałabym opowiedzieć mojej historii, a przynajmniej tych jej części, które zamierzam próbować opisać, nie wspominając także o ich życiu. Zbyt mocno na siebie zachodzą, zbyt wiele wydarzeń zostało zapoczątkowanych przez jedną z nich, świadomie bądź nie, i nie ma sensu w ogóle zabierać się do pracy, jeśli miałabym tworzyć tylko kłamstwa.
Co nie oznacza bynajmniej, że każde słowo będzie odpowiadało faktom. Jedynie, że będzie prawdziwe. A przynajmniej tak prawdziwe, jak potrafię.
Oto coś, co nabazgrałam na obu stronach serwetki w barze kawowym parę dni temu: „Żadna historia nie ma początku, żadna historia nie ma końca. Początki i końce można wymyślić, by służyły jakiemuś celowi, chwilowym, ulotnym zamiarom, lecz ze swej fundamentalnej natury są czymś arbitralnym i istnieją wyłącznie jako wygodna konstrukcja ludzkiego umysłu. Życia ludzkie są chaotyczne i kiedy próbujemy je opisać – albo choć część z nich – nie możemy nawet odnaleźć dokładnych i obiektywnych chwil, w których zaczyna się jakiekolwiek wydarzenie. Wszystkie początki są arbitralne”.
Zanim to napisałam i uznałam, że to prawda, wchodziłam do tego pokoju (innego niż pokój, w którym maluję, zastawionego zbyt wielką liczbą regałów z książkami) i siadałam przed mechaniczną maszyną do pisania, należącą kiedyś do babci Caroline. Ściany tego pokoju są pomalowane na odcień błękitu, tak jasny, że czasem w promieniach słońca wydają się niemal białe. Siadałam tam i wpatrywałam się w błękitnobiałe ściany albo wyglądałam przez okno na inne stare domy, stojące w równym rzędzie wzdłuż Willow Street. Wiktoriańskie kamienice, jesienne drzewa i szare chodniki oraz przejeżdżające od czasu do czasu samochody. Siedziałam tam i próbowałam wymyślić, od jakiego miejsca rozpocząć tę historię. Tkwiłam w tym fotelu całymi godzinami i nie napisałam nawet jednego słowa. Teraz jednak znalazłam swój początek, choć arbitralny, i wydaje mi się najwłaściwszy ze wszystkich możliwych początków. Uznałam, iż uczciwie będzie od razu załatwić kwestię obłędu, coś jakby ostrzeżenie, żeby każdy, kto będzie kiedyś czytał tę historię, wiedział, że musi do niej podejść z pewnym dystansem.
A teraz, równie arbitralnie, zamierzam opisać pierwszy raz, gdy ujrzałam „Tonącą dziewczynę”.
Na jedenaste urodziny matka zaprowadziła mnie do muzeum w ­Rhode Island School of Design. Zdradziłam jej, że chcę zostać malarką, toteż w tym roku kupiła mi na urodziny komplet farb akrylowych, pędzle, drewnianą paletę i sztalugi, zabrała mnie też do muzeum. I, jak mówiłam, tego dnia po raz pierwszy ujrzałam obraz. Dziś „Tonąca dziewczyna” wisi znacznie bliżej wejścia od Benefit Street, niż kiedy byłam mała. Płótno oprawiono w misternie rzeźbioną złoconą ramę – taką samą, jak inne w tej części muzeum, niewielkiej galerii poświęconej dziewiętnastowiecznemu malarstwu amerykańskiemu. „Tonąca dziewczyna” mierzy dziewiętnaście na dwadzieścia cztery cale. Wisi pomiędzy „Zachodem słońca w Arktyce” Williama Bradforda (1874) a „Od zawietrznej” Winslowa Homera (1900). Ściany galerii mają jednolitą, ciemnooliwkowozieloną barwę, która według mnie sprawia, że antyczne złote ramy wydają się nieco mniej krzykliwe niż powinny.
„Tonącą dziewczynę” namalował w 1898 artysta z Bostonu, Phillip George Saltonstall. Niemal nikt o nim nie pisał. Zazwyczaj zalicza się go do symbolistów, choć w pewnym artykule nazwano go „późnym amerykańskim uczniem Bractwa Prerafaelitów”. Rzadko sprzedawał, czy nawet wystawiał swoje obrazy, a w ostatnim roku życia w ciągu jednej nocy spalił ich nawet pięćdziesiąt. Większość z nielicznych, które przetrwały, można znaleźć w Nowej Anglii, w prywatnych zbiorach i muzeach sztuki. Jeden wisi też w Muzeum Sztuki Hrabstwa Los Angeles, inny w Atlanta High Museum. Saltonstall cierpiał na ataki padaczkowe, bezsenność i chroniczną depresję; zmarł w 1907 w wieku trzydziestu dziewięciu lat po upadku z konia. Nigdzie nie czytałam, czy na pewno był to wypadek, ale pewnie tak. Mogłabym uznać go za samobójstwo, ale nie jestem obiektywna i byłyby to wyłącznie domysły.
Co do samego obrazu, „Tonąca dziewczyna” została oddana głównie w posępnych odcieniach zieleni i szarości (dzięki czemu idealnie pasuje do owych oliwkowych ścian, na których ją zawieszono), choć z kilkoma kontrastowymi kontrapunktami – stłumioną żółcią, przebłyskami ­brudnej bieli, fragmentami, w których zielenie i szarości znikają w plamach czerni. Przedstawia młodą dziewczynę, zupełnie nagą, na oko tuż po dwudziestce, lecz może młodszą. Dziewczyna stoi zanurzona po kostki w leśnym stawie, niemal tak gładkim jak szkło. Drzewa napierają na brzeg tuż za jej plecami, a ona odwraca od nas głowę, spoglądając przez prawe ramię w głąb lasu, ku cieniom zalegającym pod i pomiędzy drzewami. Jej długie włosy mają niemal ten sam odcień zieleni, co woda, skórę malarz oddał tak, że wydaje się paradoksalnie niemal żółta, promieniująca wewnętrznym blaskiem. Dziewczyna stoi bardzo blisko brzegu, dokoła jej stóp na wodzie rozchodzą się zmarszczki, co według mnie oznacza, że dopiero co weszła do stawu.
Napisałam „stawu”, lecz jak się okazuje, obraz zainspirowały odwiedziny Saltonstalla nad rzeką Blackstone w południowym Massachusetts pod koniec lata 1894. W pobliskim Uxbridge mieszkała jego rodzina, w tym kuzynka ze strony ojca, Mary Farnum, w której podobno się kochał (nie ma dowodów, by uczucie to zostało odwzajemnione). Niektórzy krytycy uważają, że dziewczyną z obrazu miała być Mary, ale jeśli tak, to artysta nigdy nie wspomniał o tym ani słowem, a jeżeli wspomniał, nigdzie tego nie zapisano. Pisał natomiast, że obraz zaczął swe życie jako seria studiów krajobrazowych tamy Rolling (znanej także jako tama Roaring, zbudowana w 1886). Tuż nad tamą rzeka tworzy zbiornik, niegdyś służący młynom z Blackstone Manifacturing Company. Woda jest spokojna i głęboka, stanowiąca ostry kontrast z bystrzynami pod tamą, gdzie rwie między stromymi granitowymi ścianami wąwozu Blackstone, miejscami sięgającymi osiemdziesięciu stóp wysokości.
Tytuł obrazu często wydawał mi się dziwny. Ostatecznie dziewczyna wcale nie tonie, jedynie brodzi w wodzie. Mimo to na obrazie Saltonstalla można wyczuć niewątpliwą atmosferę zagrożenia. Być może sprawia to cienisty las wznoszący się za plecami dziewczyny oraz/albo sugestia, że coś ukrytego między drzewami przyciągnęło jej uwagę. Może był to trzask złamanej gałązki albo szelest liści pod stopami? Albo głos. Czy cokolwiek innego.
Coraz bardziej pojmuję to, w jaki sposób historia Saltonstalla i „Tonącej dziewczyny” stanowi integralną część mojej historii – tak samo jak Rosemary Anne i Caroline – chociaż bynajmniej nie twierdzę, że stała się ona prawdziwym początkiem łańcucha wydarzeń. Nie w sensie obiektywnym. Bo gdyby nawet, od razu nasuwałoby się pytanie: czy początkiem była chwila, gdy po raz pierwszy spojrzałam na obraz w swe ­jedenaste urodziny, czy też dzień, w którym Saltonstall stworzył go w 1898 roku? A może lepiej zacząć od budowy tamy w 1886 roku? Odruchowo wciąż szukam tego typu początku, choć dobrze wiem, że to nie ma sensu. Choć świetnie zdaję sobie sprawę, że w ten sposób otrzymam tylko nieskończoną w gruncie rzeczy serię bezużytecznych regresji.
Tego dnia w sierpniu, wiele lat temu, „Tonąca dziewczyna” wisiała w innej galerii, w sali poświęconej miejscowym malarzom i rzeźbiarzom, głównie – choć nie wyłącznie – pochodzącym z Rhode Island. Matkę bolały stopy, siedziałyśmy na ławce pośrodku sali, gdy zauważyłam obraz. Pamiętam to bardzo wyraźnie, choć reszta dnia zamazała się w pamięci. Podczas gdy Rosemary siedziała na ławce, dając odpocząć obolałym nogom, ja stałam zapatrzona w płótno Saltonstalla. Tyle że miałam wrażenie, że spoglądam w głąb płótna, zupełnie jak w maleńkie okno, wychodzące na lekko rozmyty, szarozielony świat. Jestem niemal pewna, że był to pierwszy obraz (czy jakikolwiek dwuwymiarowy wizerunek), który wywarł na mnie podobne wrażenie. Złudzenie głębi okazało się tak silne, że uniosłam prawą rękę i przycisnęłam palce do płótna. Naprawdę spodziewałam się, że przenikną na drugą stronę, sięgając w dzień i miejsce wizerunku. Wówczas Rosemary zauważyła, że go dotykam, i kazała mi przestać, dodając, że to wbrew przepisom muzealnym, toteż cofnęłam rękę.
« 1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Szaleństwo postmodernistyczne
— Beatrycze Nowicka

Tegoż twórcy

Krótko o książkach: Cierpienia nie tak młodej pisarki
— Miłosz Cybowski

Kroniki udręki
— Marcin Knyszyński

Scenariusz legendy
— Michał Foerster

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.