Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

David Mitchell
‹Czasomierze›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułCzasomierze
Tytuł oryginalnyThe Bone Clocks
Data wydania22 stycznia 2016
Autor
PrzekładJustyna Gardzińska
Wydawca MAG
SeriaUczta Wyobraźni
ISBN978-83-7480-631-2
Format688s. 130×210mm; oprawa twarda
Cena55,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Czasomierze

Esensja.pl
Esensja.pl
David Mitchell
« 1 2 3 4 5 »

David Mitchell

Czasomierze

Przed budynkiem NatWestu na Milton Road wpadam na Brendana. Włosy zaczesane na żel, krawat w turecki wzór, marynarka zarzucona na ramię. Można by pomyśleć, że idzie prowadzić kurs dla przystojniaków, a nie do pracy w kancelarii Stotta i Conwaya. Starsze siostry moich koleżanek kochają się w Brendanie – chyba się porzygam. Brendan ożenił się z Ruth, córką swojego szefa, pana Conwaya. Ślub odbył się w ratuszu, a wystawne przyjęcie w Chaucer Country Club. Nie byłam druhną, bo nie noszę sukienek, a już na pewno unikam takich, w których wygląda się jak figurka z kolekcji „Przeminęło z wiatrem”, więc druhnami były Sharon i siostrzenice Ruth. Przyjechała prawie cała nasza rodzina z Corku. Złoty chłopiec mamy i złota mama Brendana. Później będą roztrząsać każde słowo, które teraz powiem.
– Dzień dobry – mówię. – Co tam słychać?
– Wszystko dobrze. A w Kapitanie?
– W porządku. Mama dziś cała w skowronkach.
– Tak? – Brandon uśmiecha się zdziwiony. – A co się stało?
Wzruszam ramionami.
– Może wstała prawą nogą.
– To dobrze. – Zauważa moją sportową torbę. – Wybierasz się dokądś?
– Niezupełnie. Będziemy powtarzać francuski u Stelli Yearwood, a potem zostanę u niej na noc. W przyszłym tygodniu mamy egzaminy.
Brat jest pod wrażeniem.
– Tak trzymaj, siostra.
– Ruth już się lepiej czuje?
– Nie bardzo. Bóg wie, dlaczego nudności nazywają się „poranne”, skoro najgorzej jest w środku nocy.
– Może w ten sposób Matka Natura chce was przygotować na przyjście dziecka – zastanawiam się. – Te wszystkie nieprzespane noce, kłótnie, rzygi. To wymaga hartu.
Brendan nie łapie się na ten haczyk.
– Pewnie masz rację.
Trudno mi sobie wyobrazić Brendana w roli ojca, a jednak już na Gwiazdkę będzie tatą.
Za naszymi plecami oddział NatWestu otwiera drzwi i urzędnicy bankowi napływają sznurem do środka.
– Pan Conway na pewno nie zwolni własnego zięcia – mówię do Brendana – ale czy czasem nie zaczynasz pracy o dziewiątej?
– Prawda. Widzimy się jutro, jeśli zdążysz wrócić z tych waszych powtórek. Mama zaprosiła nas na obiad. Miłego dnia!
– Dopiero dziewiąta, ale to już najlepszy dzień w moim życiu – zapewniam mojego brata i pośrednio mamę.
Jeszcze godny Oskara błysk uśmiechu i Brendan odchodzi, dołączając do ludzi w garniturach i strojach służbowych, śpieszących do pracy w biurach, sklepach i fabrykach.
W poniedziałek dorobię klucz do drzwi wejściowych Vinny’ego, ale dzisiaj muszę się tam dostać naszą tajną drogą. Na ulicy, która nazywa się The Grove, tuż przed urzędem podatkowym jest mała alejka, na wpół schowana za kontenerem, z którego przelewają się worki na śmieci, śmierdzące napęczniałymi pieluchami. Brązowy szczur przygląda mi się jak jakiś jaśnie pan na gównie. Idę dalej alejką, skręcam w prawo i teraz jestem już między ścianą urzędu podatkowego a tylnymi ogródkami domów przy Peacock Street. Ten na samym końcu, ostatni przed torami kolejowymi, to dom Vinny’ego. Przeciskam się przez luźne sztachety i brnę przez zarośnięty ogródek. Trawa i chwasty sięgają mi do pasa, a śliwa jest już cała w owocach, chociaż większość z nich zeżrą osy i robaki, bo Vinny zapowiada, że na pewno nie będzie mu się chciało zbierać. Ogród wygląda jak las w Śpiącej królewnie, który obrósł zamek, kiedy wszyscy zasnęli snem stuletnim. Vinny miał zajmować się ogródkiem na prośbę ciotki, ale ona mieszka w King’s Lynn i nigdy tu nie przyjeżdża. Poza tym Vinny ma duszę motocyklisty, nie ogrodnika. Kiedy już się tutaj urządzę, opanuję tę dżunglę. Trzeba po prostu kobiecej ręki. Mogłabym zabrać się do tego już dzisiaj, po sesyjce gry na gitarze (sama pouczę się grać). W rogu ogrodu, na wpół schowana za krzakami jeżyn, stoi szopa z narzędziami i kosiarką do trawy. Zasadzę tu słoneczniki, róże, bratki, goździki, lawendę i zioła w małych doniczuszkach. Będę piekła babeczki, ciasteczka i placki ze śliwkami, a Vinny będzie tylko wzdychał: „Jezu, jak ja sobie w ogóle dawałem bez ciebie radę?”. Wszystkie kolorowe pisma zawsze każą pamiętać, że droga do serca mężczyzny prowadzi przez żołądek. Przy beczce z deszczówką rój białych motyli obsiadł krzak o fioletowych palczastych liściach. Krzak wygląda, jakby obsypało go konfetti i przykryły koronki. I cały się rusza, jakby zaraz miał odlecieć.
Tylne drzwi nigdy nie są zamknięte na klucz, bo Vinny go zgubił. Nasze pudełka po pizzy i kieliszki po winie nadal stoją na blacie od wczorajszego wieczoru, ale nigdzie nie ma śladu przygotowywanego śniadania – Vinny musiał zaspać i pewnie wyleciał pędem do pracy, jak zwykle. Trzeba tu wszędzie porządnie wysprzątać, zetrzeć kurz, odkurzyć dywany. Ale najpierw kawa i szlug, bo zdążyłam zjeść tylko połowę płatków, zanim mama zaatakowała mnie prawym sierpowym. Zapomniałam kupić fajki po drodze – wyleciało mi z głowy po spotkaniu z Brendanem – ale Vinny trzyma paczkę w szafce nocnej, więc wspinam się po schodach do jego sypialni. A właściwie – do naszej sypialni. Zasłony nadal są zaciągnięte, w pokoju jest duszno i daje starą skarpetą. Więc wpuszczam trochę światła, otwieram okno, odwracam się i niemal krzyczę z przerażenia, bo Vinny leży w łóżku i ma minę, jakby się zesrał.
– To ja, to tylko ja – jąkam się. – Przepraszam, myślałam, że… jesteś w pracy.
Vinny łapie się za serce i śmieje się jakoś tak niepewnie, jakby właśnie dostał kulkę w pierś.
– Jezu, Hol. Myślałem, że to włamywacz!
Ja też jakoś tak niepewnie się śmieję.
– Jesteś… w domu.
– Coś popieprzyli z grafikiem – ta nowa sekretarka jest beznadziejna. Kev zadzwonił, że jednak mam dzień wolny.
– Super – cieszę się. – To rewelacyjnie… bo mam dla ciebie niespodziankę.
– Super. Uwielbiam niespodzianki. Ale wstaw najpierw czajnik z wodą, dobrze? Zaraz zejdę do kuchni. A nie, kurde, skończyła się kawa. Będziesz taka kochana i wyskoczysz do Staffy po słoik gold blend? Zwrócę ci pieniądze.
Najpierw muszę jednak zakomunikować:
– Mama wie o nas, Vin.
– Wie? Aha. – Robi zamyśloną minę. – Jasne. I jak na to…?
Nagle łapie mnie strach, że Vinny nie będzie mnie chciał.
– Nie najlepiej. Wpadła w furię. Oznajmiła, że nie mogę się więcej z tobą spotykać i zagroziła, że mnie zamknie w piwnicy. Więc wyszłam z domu. I…
Vinny patrzy na mnie nerwowo, nie rozumiejąc, do czego zmierzam.
– Więc czy mogę… pomieszkać u ciebie? Przynajmniej na razie.
Vinny przełyka ślinę.
– O-keeej… Jasne. Rozumiem. Taaak. Okej.
Nie brzmi to bardzo okej.
– Czyli zgadzasz się?
– Ta-ak. Jasne. Zgadzam się. Ale teraz naprawdę muszę się napić kawy.
– Poważnie? Och, Vin! – Ulga rozchodzi się po mnie dreszczem, jak w gorącej kąpieli. Przytulam się do niego. Jest spocony. – Jesteś najwspanialszy, Vinny! Bałam się, że możesz…
– Przecież nie pozwolimy, żeby takie puchate, mruczące seks-kociątko nocowało pod mostem. Ale teraz serio, Hol, mój organizm potrzebuje kawy jak Dracula krwi, więc…
Nie kończy zdania, bo go całuję, mojego Vinny’ego, mojego chłopaka, który był w Nowym Jorku i ściskał dłoń Davida Byrne’a. Moja miłość do niego wystrzela w górę przez całe ciało jak wrząca woda w bojlerze, a ja go przyciągam i przewracamy się na górę kołdry, ale góra nagle się porusza, a moja ręka odsłania fałdy pościeli i oto widzę moją najlepszą przyjaciółkę Stellę Yearwood. Zupełnie nago. Czuję się, jak w złym śnie, ale to nie sen.
Siedzę tam i wpatruję się tępo w jej krocze, aż Stella mówi:
– Chyba nie może się aż tak bardzo różnić od twojej, prawda?
Potem patrzę na Vinny’ego, który wygląda jakby puścił bąka i tylko z głupim chichotem jąka się jak debil:
– To nie jest tak, jak myślisz.
Stella ze stoickim spokojem przykrywa się z powrotem kołdrą i mówi Vinny’emu:
– Nie bądź palantem. To jest dokładnie tak, jak myślisz, Holly. Chcieliśmy ci powiedzieć, ale najwyraźniej wydarzenia nas uprzedziły. Prawda jest taka, że zostałaś olana. Nie jest to miłe, ale zdarza się każdemu, no, większości z nas, c’est la vie. Ale nie martw się, tego kwiatu to pół światu, więc oszczędź sobie wstydu i idź już. Miej trochę godności.
• • •
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Rok ostrokrzewu
— Beatrycze Nowicka

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Styczeń 2018
— Dawid Kantor, Joanna Kapica-Curzytek, Jarosław Loretz, Beatrycze Nowicka, Konrad Wągrowski

Znak firmowy
— Dawid Kantor

Esensja czyta: Grudzień 2012
— Kamil Armacki, Jacek Jaciubek, Anna Kańtoch, Jarosław Loretz, Daniel Markiewicz, Beatrycze Nowicka, Konrad Wągrowski

Pod nieboskłonem siadłem i na kres cywilizacji czekałem
— Daniel Markiewicz

Opowieść o wszystkim
— Tomasz Kujawski

Dorastanie w Japonii
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.