Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Robin Hobb
‹Złocisty Błazen›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZłocisty Błazen
Tytuł oryginalnyThe Golden Fool
Data wydania27 kwietnia 2016
Autor
PrzekładAgnieszka Sylwanowicz
Wydawca MAG
CyklZłotoskóry
ISBN978-83-7480-642-8
Format784s. oprawa twarda
Cena49,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Złocisty Błazen

Esensja.pl
Esensja.pl
Robin Hobb
1 2 3 5 »
Prezentujemy fragment powieści Robin Hobb „Złocisty Błazen”. Książka będąca drugim tomem trylogii „Złotoskóry” ukazała się nakładem Wydawnictwa MAG.

Robin Hobb

Złocisty Błazen

Prezentujemy fragment powieści Robin Hobb „Złocisty Błazen”. Książka będąca drugim tomem trylogii „Złotoskóry” ukazała się nakładem Wydawnictwa MAG.

Robin Hobb
‹Złocisty Błazen›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZłocisty Błazen
Tytuł oryginalnyThe Golden Fool
Data wydania27 kwietnia 2016
Autor
PrzekładAgnieszka Sylwanowicz
Wydawca MAG
CyklZłotoskóry
ISBN978-83-7480-642-8
Format784s. oprawa twarda
Cena49,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Rozdział 1
Srokaci
Srokaci zawsze utrzymywali, że pragną jedynie wolności od prześladowań, którymi od pokoleń nękano Rozumiejących w Królestwie Sześciu Księstw. Ich zapewnienia można odrzucić jako zarówno kłamstwo, jak i sprytne oszustwo. Srokaci pragnęli władzy. Ze wszystkich Rozumiejących Królestwa Sześciu Księstw zamierzali stworzyć zjednoczoną siłę, która by powstała przeciwko monarchii, przejęła nad nią kontrolę i oddała władzę w ich ręce. Twierdzili między innymi, że od abdykacji Rycerskiego wszyscy królowie są samozwańcami i że nieprawe pochodzenie Bastarda Rycerskiego Przezornego zostało mylnie uznane za przeszkodę uniemożliwiającą mu odziedziczenie tronu. Legendy o „Wiernym Bastardzie”, który wstał z grobu, by służyć królowi Szczeremu podczas jego misji, rozpleniły się ponad wszelki rozsądek i przypisywały Bastardowi Rycerskiemu moce czyniące z niego niemal bóstwo. Z tego powodu Srokaci byli także znani jako wyznawcy kultu Bastarda.
Te śmieszne twierdzenia miały w pewnym stopniu uzasadnić dążenia Srokatych do obalenia monarchii Przezornych i osadzenia na tronie kogoś spośród siebie. W tym celu rozpoczęli oni przemyślną kampanię zmuszania ludzi obdarzonych Rozumieniem do przyłączania się do nich pod groźbą ujawnienia, że ludzie ci władają zwierzęcą magią. Być może taka taktyka została podyktowana postępowaniem Kebala Żelaznorękiego, przywódcy Zawyspiarzy podczas wojny ze szkarłatnymi okrętami, powiada się bowiem, że przyciągał on do siebie zwolenników nie dzięki charyzmie, lecz wiązał ich strachem przed tym, co mógłby uczynić ich domom i rodzinom, gdyby nie dostosowali się do jego planów.
Srokaci postępowali w prosty sposób. Rodziny skażone Rozumieniem albo przystępowały do ich sojuszu, albo były o praktykowanie Rozumienia publicznie oskarżane, co prowadziło do egzekucji. Podobno Srokaci często rozpoczynali podstępny atak na obrzeżach jakiejś potężnej rodziny, ujawniając najpierw sługę czy mniej zamożnego kuzyna i przez cały czas dając jasno do zrozumienia, że jeśli senior niezłomnej familii nie spełni ich żądań, to i jego spotka ostatecznie taki sam koniec.
Nie jest to postępowanie ludzi, którzy pragną położyć kres prześladowaniom swoich pobratymców. Jest to postępowanie bezwzględnej frakcji, zdecydowanej zdobyć władzę przez podporządkowanie sobie ludzi własnego pokroju.
Wioślarz „Spisek Srokatych”

Zmieniły się straże. Dzwon i okrzyk strażnika miejskiego ledwie przebił się przez odgłosy burzy, ale go usłyszałem. Noc oficjalnie się skończyła, nadchodził ranek, a ja wciąż siedziałem w domku Dziewanny, czekając na Trafa. Wraz z nią cieszyłem się ciepłem przytulnego kominka. Jakiś czas temu wróciła jej siostrzenica i zanim poszła spać, chwilkę z nami porozmawiała. Spędzaliśmy z Dziewanną czas, dokładając drew do ognia i plotkując o błahostkach. W domku wróżki było ciepło i miło, a jej towarzystwo przyjemne, i oczekiwanie na mojego chłopca stało się pretekstem do robienia, co mi się podobało, czyli po prostu do spokojnego siedzenia.
Rozmawialiśmy z przerwami. Dziewanna zapytała, czy udało mi się załatwić moje sprawy. Odparłem, że tylko towarzyszyłem mojemu panu. Nie chcąc, by zabrzmiało to zbyt szorstko, dodałem, że wielmożny pan Złocisty zdobył kilka piór do swojej kolekcji, a potem opowiedziałem o Mojejkarej. Wiedziałem, że wróżki tak naprawdę nie interesuje mój koń, ale słuchała z życzliwością. Słowa przyjemnie wypełniały dzielącą nas niewielką przestrzeń.
W rzeczywistości nasze interesy nie miały nic wspólnego z piórami i wiązały się bardziej ze mną niż z wielmożnym panem Złocistym. Wspólnie odbiliśmy księcia Sumiennego z rąk Srokatych, którzy najpierw się z nim zaprzyjaźnili, a potem go schwytali. Przywieźliśmy go do Koziej Twierdzy tak, że żaden z wysoko urodzonych dworzan niczego się nie domyślił. Dzisiejszego wieczoru arystokracja Królestwa Sześciu Księstw ucztowała i tańczyła, a jutro miała sformalizować zaręczyny księcia Sumiennego z zawyspiarską narczeską Ellianią. Pozornie nic się nie zmieniło.
Niewiele osób miało się dowiedzieć, ile kosztowało nas z księciem bezbolesne przywrócenie normalności na zamku. Jego kotka, z którą był związany Rozumieniem, oddała za niego życie. Ja straciłem wilka. Przez niemal dwadzieścia lat Ślepun był moim drugim ja, opiekunem połowy mojej duszy, a teraz odszedł. Spowodowało to w moim życiu tak głęboką zmianę, jak zgaszenie lampy w ciemnym pokoju. Nieobecność wilka wydawała się dotykalna, była ciężarem, który musiałem dźwigać oprócz żałoby. Noce były ciemniejsze. Nikt już nie czuwał za moimi plecami. Mimo to wiedziałem, że będę żył. Czasami ta świadomość wydawała się najgorszym, co mnie spotkało.
Powstrzymałem się przed całkowitym pogrążeniem w żalu nad sobą. Nie tylko ja kogoś straciłem. Chociaż książę był związany z kotką krócej, wiedziałem, że on też bardzo cierpi. Rozumienie tworzy między człowiekiem i zwierzęciem złożoną magiczną więź. Przerwanie jej nigdy nie jest łatwe. Niemniej jednak chłopiec zapanował nad swoją żałobą i dzielnie stwarzał pozory, że wypełnia swe obowiązki. Ja nie musiałem jutro wieczorem stawić czoła własnym zaręczynom. Od wczorajszego popołudnia, kiedy wróciliśmy do Koziej Twierdzy, książę natychmiast został wciągnięty w wir swoich codziennych zajęć. Zeszłego wieczoru brał udział w uroczystościach powitalnych przyszłej małżonki. Dzisiaj będzie musiał uśmiechać się i uczestniczyć w biesiadzie, prowadzić rozmowy, przyjmować życzenia, tańczyć i sprawiać wrażenie zadowolonego z tego, co dostał od losu i matki. Pomyślałem o jaskrawym świetle, piskliwej muzyce, śmiechu oraz głośnych rozmowach i pokręciłem głową, pełen współczucia dla Sumiennego.
– O czym myślisz, że tak kręcisz głową, Tomie Borsuczowłosy?
Moje rozmyślania przerwał głos Dziewanny; uświadomiłem sobie, że milczę już dość długo. Odetchnąłem głęboko i znalazłem nieszkodliwe kłamstwo.
– Burza nie chce jakoś ucichnąć, prawda? Żałowałem tych, którzy muszą tej nocy być poza domem. Jakie to szczęście, że nie jestem jednym z nich.
– No tak. Dodam do tego, że jestem ci wdzięczna za towarzystwo – powiedziała z uśmiechem wróżka.
– A ja tobie – mruknąłem niezręcznie.
Spokojne spędzanie nocy w towarzystwie miłej kobiety było dla mnie nowym doświadczeniem. Jej kot mruczał na moich kolanach, a sama Dziewanna robiła coś na drutach. Przytulne ciepło ognia odbijało się w kasztanowych pasmach jej kręconych włosów i piegach porozrzucanych na przedramionach. Twarz też miała piegowatą, bynajmniej nie piękną, ale spokojną i sympatyczną. Tego wieczoru rozmawialiśmy o wszystkim, począwszy od ziół, z których zrobiła herbatę, i tego, jak drewno wyrzucone przez morze pali się czasami kolorowym ogniem, a skończywszy na nas. Odkryłem, że Dziewanna jest o jakieś sześć lat młodsza ode mnie, a ona wyraziła zdumienie, kiedy stwierdziłem, że mam jakoby czterdzieści dwa lata. Dodałem ich sobie siedem; starszy wiek stanowił część mojej roli Toma Borsuczowłosego. Sprawiło mi przyjemność wyznanie wróżki, że widziała we mnie raczej swego rówieśnika. Żadne z nas nie przywiązywało jednak wagi do wypowiadanych słów. Kiedy tak siedzieliśmy przy kominku i cicho rozmawialiśmy, połączyło nas interesujące lekkie napięcie, niczym wibrująca struna.
Zanim udałem się na wyprawę ze Złocistym, spędziłem z Dziewanną jedno popołudnie. Pocałowała mnie wtedy. Nie towarzyszyły temu żadne słowa, żadne zapewnienia o miłości czy komplementy. Był tylko ten jeden pocałunek, przerwany powrotem jej siostrzenicy z targu. Teraz żadne z nas nie bardzo wiedziało, jak wrócić do chwili, w której była możliwa taka intymność. Co prawda nie byłem pewien, czy chcę to powtórzyć. Nie byłem gotów na drugi pocałunek, nie mówiąc już o tym, do czego mógłby on doprowadzić. Miałem na to zbyt obolałe serce. Chciałem jednak siedzieć przy jej kominku. Brzmi to jak sprzeczność sama w sobie i może nią było. Nie pragnąłem nieuniknionych komplikacji, do których doprowadziłyby pieszczoty, lecz poniósłszy taką stratę w Rozumieniu, czerpałem z towarzystwa tej kobiety pociechę.
Nie przyszedłem tu jednak dla Dziewanny. Chciałem się zobaczyć z Trafem, moim przybranym synem. Przybył niedawno do miasta leżącego u stóp Koziej Twierdzy i zatrzymał się u wróżki. Chciałem sprawdzić, czy dobrze mu się terminuje u stolarza Dębka. Musiałem mu też powiedzieć o śmierci Ślepuna, choć bardzo się tego bałem. Wilk wychował chłopaka w takim samym stopniu, jak ja. Krzywiąc się na samą myśl o przekazaniu tej wieści, miałem jednak nadzieję, że, tak jak mówił Błazen, zmniejszy to nieco ciężar mojego smutku. Z Trafem mogłem dzielić żałobę, bez względu na to, jak bardzo to było samolubne. Przez ostatnie siedem lat Traf należał do mnie. Razem żyliśmy i przebywaliśmy w towarzystwie wilka. Jeśli nadal należałem do kogoś lub do czegoś, to do mojego chłopca. Bardzo chciałem to poczuć.
1 2 3 5 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Rycerski znów w Koziej Twierdzy
— Magdalena Kubasiewicz

Złocisty Błazen
— Robin Hobb

Tegoż twórcy

Mój przyjaciel Błazen
— Magdalena Kubasiewicz

Rozstania i powroty
— Magdalena Kubasiewicz

Za króla, ojczyznę i garść błota
— Beatrycze Nowicka

Wciąż jest dobrze, a nawet bardzo dobrze
— Anna Kańtoch

Prosta, niełatwa w pisaniu proza
— Anna Kańtoch

Nowe szaty Błazna
— Joanna Słupek

Smoki we właściwym kierunku
— Eryk Remiezowicz

Nadchodzi zmiana
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.