Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 10 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Neil Gaiman
‹Koralina›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKoralina
Tytuł oryginalnyCoraline
Data wydaniakwiecień 2003
Autor
PrzekładPaulina Braiter
Wydawca MAG
ISBN83-89004-34-8
Format160s.
Cena19,50
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Koralina

Esensja.pl
Esensja.pl
Neil Gaiman
1 2 3 »
Przed państwem obszerny fragment „Koraliny” – najnowszej powieści Neila Gaimana, która zawojowała serca czytelników na całym świecie.

Neil Gaiman

Koralina

Przed państwem obszerny fragment „Koraliny” – najnowszej powieści Neila Gaimana, która zawojowała serca czytelników na całym świecie.

Neil Gaiman
‹Koralina›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKoralina
Tytuł oryginalnyCoraline
Data wydaniakwiecień 2003
Autor
PrzekładPaulina Braiter
Wydawca MAG
ISBN83-89004-34-8
Format160s.
Cena19,50
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Zacząłem dla Holly
Skończyłem dla Maddy
Baśnie są bardziej niż prawdziwe: nie dlatego, iż mówią nam, że istnieją smoki, ale że uświadamiają, iż smoki można pokonać.
– G.K. Chesterton
1.
Koralina odkryła drzwi wkrótce po przeprowadzce do domu.
Był to bardzo stary dom – miał strych pod dachem i piwnicę pod ziemią, a wszystko otaczał zarośnięty ogród pełen wielkich, starych drzew.
Cały dom nie należał do rodziców Koraliny, był na to za duży. Kupili jednak jego część.
W starym domu mieszkali też inni ludzie.
Na parterze – panna Spink i panna Forcible. Obie były stare i okrągłe, i hodowały mnóstwo starzejących się szkockich terierów o imionach takich, jak Hamish, Andrew i Jock. Dawno, dawno temu panny Spink i Forcible były aktorkami. Panna Spink poinformowała o tym Koralinę, gdy tylko ją poznała.
– Widzisz, Karolino – powiedziała panna Spink, źle wymawiając imię Koraliny – w dawnych czasach obie z panną Forcible byłyśmy słynnymi aktorkami. Stąpałyśmy po scenie, skarbie. Och, nie pozwól Hamishowi jeść keksu, całą noc będzie go bolał brzuszek.
– Nazywam się Koralina, nie Karolina. Koralina – poprawiła Koralina.
Piętro nad Koraliną, pod samym dachem, mieszkał szalony starzec z wielkimi wąsami. Poinformował Koralinę, że zajmuje się tresurą mysiego cyrku. Nie pozwalał nikomu go zobaczyć.
– Pewnego dnia, mała Karolino, gdy wszystko będzie gotowe, cały świat ujrzy cuda mojego mysiego cyrku. Pytasz, czemu nie możesz obejrzeć go już teraz? Czyż nie o to spytałaś?
– Nie – odparła cicho Koralina. – Poprosiłam tylko, żeby nie nazywał mnie pan Karoliną. Mam na imię Koralina.
– Oto dlaczego nie możesz obejrzeć mysiego cyrku – oznajmił mężczyzna z góry. – Myszy nie są jeszcze gotowe. Nie są wytresowane, odmawiają też odgrywania piosenek, które dla nich napisałem. Wszystkie moje mysie piosenki brzmią tak: umpa, umpa. Ale białe myszy chcą grać wyłącznie tidu didu, o tak. Zastanawiam się, czy nie zacząć ich karmić innym gatunkiem sera.
Koralina wątpiła, by mysi cyrk istniał naprawdę. Podejrzewała, że stary człowiek wszystko wymyślił.
W dzień po przeprowadzce Koralina wyruszyła na wyprawę badawczą.
Zbadała ogród. Był wielki, na tyłach rozciągał się stary kort tenisowy, lecz nikt w domu nie grał w tenisa. Ogrodzenie wokół kortu świeciło dziurami, a siatka niemal całkowicie przegniła. Był tam też stary ogród różany, pełen zdziczałych, rozplenionych krzaków róż, i ogródek skalny złożony wyłącznie z kamieni, a także magiczny krąg podgniłych brązowych grzybków, które okropnie cuchnęły, gdy się na nie przypadkiem nadepnęło.
I studnia. Pierwszego dnia, gdy tylko rodzina Koraliny sprowadziła się do domu, panny Spink i Forcible uznały za stosowne poinformować Koralinę o niebezpieczeństwach związanych ze studnią. Ostrzegły, by trzymała się od niej z daleka. Toteż Koralina wyruszyła na poszukiwania, by wiedzieć, gdzie kryje się studnia, i móc skutecznie jej unikać.
Znalazła ją trzeciego dnia na zarośniętej łące obok kortu, za kępą drzew – niski, ceglany krąg, niemal całkowicie skryty wśród wysokich traw. Studnię przykryto deskami, by nikt nie wpadł do środka. W jednej z desek pozostała mała dziura po sęku. Przez całe popołudnie Koralina wrzucała przez nią kamyki i żołędzie, i czekała, licząc, póki z dołu nie dobiegło odległe pluśnięcie, gdy kolejny pocisk uderzył w wodę.
Koralina badała także ogród, poszukując zwierząt. Znalazła jeża i wężową skórę (ale nie samego węża) oraz kamień, który wyglądał zupełnie jak żaba, i ropuchę wyglądającą jak kamień.
Widziała też wyniosłego czarnego kota, który siadywał na murach i pniach, i obserwował ją uważnie, lecz zmykał, gdy tylko podchodziła, próbując się z nim pobawić.
W ten sposób upłynęły jej pierwsze dwa tygodnie w domu – na badaniach ogrodu i okolicy.
Matka kazała jej wracać do mieszkania na lunch i obiad. Koralina musiała też pamiętać, by ubrać się ciepło przed wyjściem, tegoroczne lato było bowiem bardzo zimne, wychodziła jednak co dzień na badania, póki pewnego ranka nie rozpadał się deszcz. Wówczas musiała zostać pod dachem.
– Co mam robić? – spytała.
– Poczytaj książkę – odparła matka. – Obejrzyj film na wideo, pobaw się zabawkami. Idź, pozawracaj głowę pannom Spink i Forcible, albo szalonemu staruszkowi z góry.
– Nie – rzekła Koralina. – Nie chcę robić nic z tych rzeczy. Chcę badać.
– Tak naprawdę nie obchodzi mnie, co będziesz robić – powiedziała matka Koraliny. – Bylebyś tylko nie nabałaganiła.
Koralina podeszła do okna, patrząc w niebo. Deszcz nie należał do tych, podczas których można wychodzić na dwór – był jednym z owych deszczów, które rzucają się z chmur na ziemię i rozbryzgują dookoła. Był to poważny deszcz, uparcie zmierzający do celu, a obecnie jego cel stanowiło najwyraźniej zamienienie ogrodu w błotnistą, zimną breję.
Koralina obejrzała wszystkie kasety, nudziły ją zabawki i przeczytała już wszystkie swoje książki.
Włączyła telewizor i zaczęła przeskakiwać z kanału na kanał, wszędzie jednak panoszyli się mężczyźni w garniturach, opowiadający o giełdzie, oraz tokszoły. W końcu znalazła coś ciekawego – drugą połowę filmu przyrodniczego o zjawisku zwanym mimikrą. Oglądała zwierzęta, ptaki i owady udające liście, gałązki bądź inne zwierzęta, po to, by uniknąć stworzeń, które mogłyby je zranić. Film jej się podobał, skończył się jednak bardzo szybko. A potem nadawano program o fabryce ciastek.
Nadszedł czas, by porozmawiać z ojcem.
Ojciec Koraliny był w domu. Oboje rodzice pracowali przy komputerach, co oznaczało, że bardzo często przesiadywali w domu. Każde z nich miało własny gabinet.
– Cześć, Koralino – powiedział ojciec, gdy weszła do środka. Nawet nie odwrócił głowy.
– Mmhm – odparła Koralina. – Pada.
– Owszem – przytaknął ojciec. – Leje jak z cebra.
– Nie – nie zgodziła się Koralina. – Po prostu pada. Mogę wyjść na dwór?
– Co mówi twoja matka?
– Mówi: Nie wyjdziesz w taką pogodę, Koralino Jones.
– A zatem nie.
– Ale ja chcę badać dalej.
– Zatem badaj mieszkanie – zaproponował ojciec. – Proszę, oto kartka papieru i długopis. Policz wszystkie drzwi i okna, wymień wszystko, co niebieskie, zorganizuj wyprawę i poszukaj bojlera, i daj mi spokojnie pracować.
– Mogę wejść do salonu?
W salonie Jonesowie przechowywali drogie (i niewygodne) meble, które pozostawiła im w spadku babcia Koraliny. Koralinie nie wolno było tam wchodzić. Nikt tam nie wchodził. I dobrze.
– Jeśli nie nabałaganisz. I niczego nie dotykaj.
Koralina zastanowiła się poważnie, a potem wzięła kartkę i długopis, i wyruszyła na badanie mieszkania.
Odkryła bojler (mieścił się w szafce w kuchni).
Policzyła wszystko co niebieskie (153).
Policzyła okna (21).
Policzyła drzwi (14).
Ze znalezionych przez nią drzwi trzynaścioro otwierało się i zamykało. Pozostałe – wielkie, rzeźbione, brązowe, drewniane drzwi w najdalszym kącie salonu – były zamknięte na klucz.
– Dokąd prowadzą te drzwi? – spytała matkę.
– Donikąd, kochanie.
– Dokądś muszą.
Matka pokręciła głową.
– Spójrz – powiedziała.
Wyciągnęła rękę i z górnej framugi kuchennej zdjęła pęk kluczy. Przejrzała je uważnie i wybrała najstarszy, największy, najczarniejszy, najbardziej zardzewiały. Razem ruszyły do salonu. Matka przekręciła klucz w zamku.
Drzwi otwarły się szeroko.
Matka miała rację, drzwi prowadziły donikąd. Za nimi widniała ceglana ściana.
– Gdy cały dom był jedną całością – oznajmiła matka Koraliny – drzwi dokądś wiodły. Kiedy podzielono go na odrębne mieszkania, po prostu je zamurowali. Po drugiej stronie mieści się puste mieszkanie, wciąż czekające na kupca.
Zamknęła drzwi i odwiesiła pęk kluczy na haczyk.
– Nie zamknęłaś ich – przypomniała Koralina.
Matka wzruszyła ramionami.
– Po co miałabym je zamykać? – spytała. – Donikąd nie prowadzą.
Koralina nie odpowiedziała.
Na dworze było już niemal ciemno. Deszcz wciąż padał, bębniąc o okna i zamieniając światła samochodów na ulicy w rozmazane plamy.
Ojciec Koraliny skończył pracę i przyrządził obiad.
Koralina była oburzona.
– Tato – rzuciła. – Znów zrobiłeś przepis.
– To potrawka z porów i ziemniaków, przyprawiona estragonem i stopionym serem gruyere – przyznał ojciec.
Koralina westchnęła. Poszła do zamrażarki, wyjęła frytki i minipizzę do podgrzania w mikrofalówce.
– Wiesz, że nie lubię przepisów – poinformowała ojca. Jej obiad obracał się niestrudzenie, a małe czerwone cyferki na wyświetlaczu kuchenki mikrofalowej malały, zmierzając ku zeru.
– Gdybyś spróbowała, może by ci zasmakowało – zaproponował ojciec Koraliny, ona jednak tylko pokręciła głową.
Tej nocy Koralina leżała w łóżku i słuchała deszczu. W końcu przestało padać. Już prawie zasypiała, gdy usłyszała szmer t-t-t-t-t. Usiadła na łóżku.
Coś zaskrzypiało, skrrrzzz…
…yyyypp
Koralina wyskoczyła z łóżka i wyjrzała na korytarz. Nie dostrzegła jednak niczego dziwnego. Ruszyła naprzód. Z sypialni rodziców dobiegało ciche chrapanie – ojca – i od czasu do czasu senne mamrotanie – to matka.
Koralina zastanawiała się, czy może to coś, czymkolwiek było, nie przyśniło się jej przypadkiem.
Coś się poruszyło.
Niewiele więcej niż cień. I ów cień przebiegł szybko przez ciemny korytarz, niczym maleńki skrawek nocy.
Miała nadzieję, że to nie pająk. Koralina bardzo źle się czuła w towarzystwie pająków.
Ciemny kształt zniknął w salonie i Koralina nieco nerwowo podążyła jego śladem.
W pokoju panował mrok. Jedyne światło padało z korytarza i Koralina stojąca w progu rzucała na salonową wykładzinę wielki, zniekształcony cień – wyglądała niczym chuda olbrzymka.
Koralina zastanawiała się właśnie, czy powinna zapalić światło, gdy ujrzała, jak ów ciemny kształt wysuwa się powoli spod kanapy. Na chwilę zamarł, po czym bezszelestnie śmignął po dywanie w najdalszy kąt pokoju.
W kącie tym nie stał żaden mebel.
Koralina zapaliła lampę.
Nie zobaczyła niczego, jedynie stare drzwi, wychodzące na ceglaną ścianę.
Była pewna, że matka je zamknęła, teraz jednak uchylały się odrobinę – ot, wąziutka szczelina. Koralina podeszła bliżej i zajrzała przez nią. Nic – jedynie ściana z czerwonych cegieł.
Zamknęła stare drewniane drzwi, zgasiła światło i wróciła do łóżka.
Śniła o czarnych kształtach, przemykających z miejsca na miejsce, unikających światła. W końcu zebrały się wszystkie pod księżycem – małe czarne stworzenia o maleńkich czerwonych oczkach i ostrych żółtych zębach.
Zaczęły śpiewać.
Jesteśmy mali, lecz jest nas wiele,
Jest nas tu wiele, jesteśmy mali.
Byliśmy tu przed waszym wzlotem,
Będziemy, gdy świat się zawali.
Głosy miały wysokie, szepczące i lekko jękliwe. Ich dźwięk budził w Koralinie niepokój.
Potem Koralinie przyśniło się kilka reklam, a później zupełnie nic.
1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja czyta: Wrzesień 2017
— Dominika Cirocka, Dawid Kantor, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka

Mała Esensja: I nie mówcie mi „Alicja”!
— Daniel Markiewicz

Mała Esensja: Po drugiej stronie drzwi
— Paulina Gradkowska

Tegoż twórcy

Pomiędzy światami
— Katarzyna Piekarz

Esensja czyta: Październik 2017
— Miłosz Cybowski, Dawid Kantor, Joanna Kapica-Curzytek, Beatrycze Nowicka, Konrad Wągrowski

Esensja czyta: Wrzesień 2017
— Dominika Cirocka, Dawid Kantor, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka

Esensja czyta: Lipiec 2017
— Dominika Cirocka, Miłosz Cybowski, Jarosław Loretz, Beatrycze Nowicka, Katarzyna Piekarz, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Esensja czyta: Maj 2017
— Miłosz Cybowski, Dawid Kantor, Joanna Kapica-Curzytek, Magdalena Kubasiewicz, Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk, Katarzyna Piekarz

Bogowie też lubią iluzję
— Dominika Cirocka

Dymu dużo, ognia mniej
— Beatrycze Nowicka

Przeczytaj to jeszcze raz: Sztuczka z monetami
— Beatrycze Nowicka

Esensja czyta: Wrzesień 2014
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Daniel Markiewicz, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek

Esensja czyta: Kwiecień 2014
— Miłosz Cybowski, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek, Agnieszka Szady

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.