Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Raymond E. Feist
‹Król Lisów›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKról Lisów
Tytuł oryginalnyKing of Foxes
Data wydania7 grudnia 2005
Autor
Wydawca ISA
CyklKonklawe Cieni
ISBN83-7418-083-8
Format384s. 115×175mm
Cena29,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Król Lisów

Esensja.pl
Esensja.pl
Raymond E. Feist
1 2 3 21 »
Zamieszczamy fragment powieści Raymonda A. Feista zatytułowanej „Król Lisów”. Książka, będąca drugim tomem cyklu „Konklawe Cieni” ukaże się na rynku nakładem wydawnictwa ISA.

Raymond E. Feist

Król Lisów

Zamieszczamy fragment powieści Raymonda A. Feista zatytułowanej „Król Lisów”. Książka, będąca drugim tomem cyklu „Konklawe Cieni” ukaże się na rynku nakładem wydawnictwa ISA.

Raymond E. Feist
‹Król Lisów›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKról Lisów
Tytuł oryginalnyKing of Foxes
Data wydania7 grudnia 2005
Autor
Wydawca ISA
CyklKonklawe Cieni
ISBN83-7418-083-8
Format384s. 115×175mm
Cena29,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Część pierwsza
Agent
„W służbie Cezara wszystko jest dozwolone.”
Pierre Corneille „La Mort de Pompee”
Rozdział pierwszy
Powrót
Ptak wzbił się ponad miasto.
W tłumie na nabrzeżu wypatrzył samotną figurę, mężczyznę, który tkwił nieruchomo w ciżbie wypełniającej szczelnie port i doki. W tej najruchliwszej godzinie dnia ludzie spieszyli tam i z powrotem w sobie tylko znanych sprawach. Miasto Roldem, port, a zarazem stolica wyspiarskiego królestwa o tej samej nazwie, było jednym z najbardziej tłocznych miejsc na Morzu Królestwa. Codziennie przewijali się przez nie handlarze, kupcy i podróżnicy z Imperium Wielkiego Keshu, Królestwa Wysp i co najmniej tuzina mniejszych księstewek i społeczności.
Mężczyzna, stojący na nabrzeżu, nosił się jak szlachcic. Jego ubranie uszyto z mocnych materiałów, które łatwo dawały się czyścić, a różnorakie zapięcia umożliwiały komfort przy każdej pogodzie. Odziany był w krótki kaftan, zaprojektowany tak, że właściciel mógł go nosić na lewym ramieniu – prawe pozostawało wolne na wypadek konieczności użycia miecza. Na głowie nieznajomego znajdował się czarny beret, ozdobiony srebrną szpilą i pojedynczym szarym piórem. Na nogach miał solidne buty. Właśnie wyładowywano jego bagaże, by następnie je zanieść pod wskazany adres. Mężczyzna podróżował sam, bez służącego – rzecz nietypowa dla szlachty, ale też nic niezwykłego, gdyż nie wszyscy arystokraci posiadali wystarczającą ilość pieniędzy, aby pozwolić sobie na zbytki.
Szlachcic stał przez chwilę rozglądając się wokoło. Mijali go spieszący w swoich sprawach ludzie: dokerzy, marynarze, rybacy i tragarze. Wolno przetaczały się wozy, załadowane tak wysoko, że ich koła wyglądały, jakby miały zaraz odpaść na boki. Przewoziły ładunki z portu i na nabrzeże. Czekały tam portowe barki, które transportowały towary na statki stojące na redzie. Roldem było bardzo ruchliwym portem. Dostarczano tutaj wszelkie dobra przeznaczone dla miasta, ale także przeładowywano towary na inne statki i rozsyłano po całym Morzu Królestwa. Roldem stanowiło niekwestionowaną handlową stolicę całego akwenu.
Wszędzie, gdzie patrzył, młody człowiek widział tylko handel. Ludzi targujących się o cenę towarów, które potem zostaną sprzedane na jakimś odległym rynku. Mężczyzn negocjujących z tragarzami wynagrodzenia za rozładowywanie barek albo ubezpieczających towar na wypadek spotkania z piratami czy niebezpieczną morską pogodą. Agentów konsorcjów handlowych chciwie wyłapujących wszelkie plotki i informacje potencjalnie przydatne ich mocodawcom, rozsianym po całym świecie. Jedni siedzieli w swoich składach w Krondorze, inni znajdowali się w Kantorze Handlowym, który leżał nie dalej niż jedną przecznicę od miejsca, gdzie stał młodzian. Kupcy rozsyłali posłańców z listami i poleceniami do swoich agentów, czekających na informacje o towarach oraz ładunkach, i próbowali wyczuć nadchodzące zmiany na rynku, zanim sprzedadzą lub nabędą jakiekolwiek dobra.
Młodzieniec ruszył przed siebie, wymijając zgrabnie bandę uliczników, pędzących alejką i zaabsorbowanych chłopięcymi sprawami. Z trudem powstrzymał się przed złapaniem za sakiewkę, gdyż wiedział, że ciągle tkwi na swoim miejscu. Ponadto zawsze istniała możliwość, że urwisy były na usługach gangu kieszonkowców, obserwujących z bezpiecznego miejsca reakcje przechodniów, by wyłapać co zasobniejszych. Młody człowiek rozglądał się czujnie na boki, wypatrując ewentualnego zagrożenia. Widział tylko piekarzy i ulicznych sprzedawców, podróżnych i przechadzających się parami strażników miejskich. Nie zauważył niczego, czego nie spodziewałby się w tłumie kłębiącym się na ulicach Roldem.
Spoglądając z nieboskłonu, unoszący się wysoko ptak zobaczył, że w ciżbie, wypełniającej wąskie uliczki, porusza się także inny człowiek, a jego trasa jest zadziwiająco zbieżna z torem młodego szlachcica.
Ptak kołował i obserwował drugiego mężczyznę. Człowiek wyglądał na podróżnika. Był wysoki i miał czarne włosy. Poruszał się jak drapieżnik, z łatwością podążając za zwierzyną. Krył się zwinnie za plecami przechodniów i bez wysiłku wymijał uliczne stragany, nie spuszczając z oka młodego arystokraty, lecz także nie podchodząc zbyt blisko, aby śledzony nie mógł go spostrzec.
Dobrze urodzony miał jasną skórę, ale był dość mocno opalony. Mrużył niebieskie oczy w obronie przed ostrym, przedpołudniowym słońcem. W Roldem właśnie kończyło się lato, mimo to poranne mgły i opary dawno już znikły, zastąpione przez czyste, błękitne niebo. Upał łagodziła nieco chłodna bryza od morza. Szlachcic rozpoczął wspinaczkę na wzgórze górujące nad portem gwiżdżąc pod nosem nieznaną piosenkę. Szedł do swojej starej kwatery, trzypokojowego mieszkania nad lombardem. Wiedział, że jest śledzony, gdyż należał do bardziej uzdolnionych łowców na świecie.
Szpon Srebrnego Jastrzębia, ostatni z Orosinich, sługa Konklawe Cieni, powrócił do Roldem. Tutaj uchodził za Talwina Hawkinsa – odległego kuzyna lorda Seljana Hawkinsa, barona na książęcym dworze Krondoru. Szpona tytułowano także kawalerem, dziedzicem ziem nad rzeką Morgan i Bellcastle oraz baronetem Srebrnego Jeziora – choć posiadłości te nie przynosiły praktycznie żadnego dochodu. Był wasalem barona Ylith. Jako dawny porucznik straży pałacowej pod dowództwem hrabiego Yabonu, Tal Hawkins zajmował dość wysoką pozycję społeczną, ale nie posiadał żadnego majątku.
Przez prawie dwa ostatnie lata znajdował się poza sceną swego najdonioślejszego publicznego triumfu, którym było zwycięstwo turnieju w Akademii Mistrzów. Zdobył tytuł największego szermierza na świecie. Tal, cyniczny mimo młodego wieku, patrzył na swój sukces z dystansem. Wiedział, że był najlepszy spośród kilku setek rywali, przybyłych na zmagania do Roldem, ale miał świadomość, iż nie jest najlepszy na świecie. Nie wątpił, że na dalekich bitewnych polach znajdzie się żołnierz, co nie da mu szansy na zwycięstwo, albo najemnik, który jednym cięciem z zaskoczenia może pozbawić go życia. Na szczęście jednak tacy jak oni nie brali udziału w salonowych potyczkach.
Przez krótką chwilę Tal zastanawiał się, czy los pozwoli mu wziąć udział w następnym konkursie za trzy lata i czy obroni swój mistrzowski tytuł. Miał dwadzieścia trzy lata, więc tylko zbieg okoliczności mógł mu przeszkodzić w powrocie do Roldem. A jeżeli uda mu się tu przybyć, żywił nadzieję, że turniej odbędzie się z mniejszą ilością nieprzewidzianych wypadków niż ostatni. Podczas zmagań zginęło z jego ręki aż dwóch zawodników. Śmierć na tym turnieju stanowiła bardzo rzadkie i raczej nieoczekiwane wydarzenie. Jednakże Talwin nie czuł żalu z powodu ich śmierci. Jeden z szermierzy był odpowiedzialny za zagładę jego narodu, a drugiego – płatnego zabójcę – wysłano, aby go zabił. Wspomnienia o mordercy zwróciły myśli Hawkinsa ku człowiekowi, który podążał jego tropem. Mężczyzna także wsiadł na statek w Saladorze, jednak udało mu się w jakiś sposób uniknąć bezpośredniego kontaktu mimo panującej na pokładzie ciasnoty. Podróż trwała prawie dwa tygodnie, a żaglowiec nie należał do największych.
Ptak zatoczył krąg nad głową Tala, następnie pofrunął do góry, trzepocząc skrzydłami; podkulił nogi pod siebie i wyprostował ogon, jakby wypatrywał zwierzyny. Później wrzasnął przeciągle, oznajmiając wszystkim, że właśnie nad miastem pojawił się drapieżnik.
Słysząc znajomy krzyk, Talwin uniósł głowę, a potem zawahał się przez chwilę, gdyż po niebie szybował srebrny jastrząb. Ptak był jego przewodnikiem duchowym. To jastrzębia zobaczył w wizji podczas rytuału dorosłości, kiedy dostał nowe imię. Przez chwilę wyobrażał sobie, że patrzy w oczy stworzenia i widzi w nich pozdrowienie. Później drapieżnik zatoczył koło i odleciał.
– Widziałeś to? – zapytał tragarz, idący tuż za nim. – Nigdy nie widziałem, żeby ptak się tak zachowywał.
– To tylko jastrząb – odparł Tal.
– Nigdy nie widziałem jastrzębia o takim upierzeniu. A przynajmniej nie w tej okolicy – mruknął tragarz.
Mężczyzna spojrzał jeszcze w stronę, w którą odleciał drapieżny ptak i z powrotem złapał za bagaże. Szlachcic kiwnął głową, a potem ruszył dalej, przedzierając się przez tłum. Srebrny jastrząb występował w jego ojczyźnie, daleko na północ za ogromnym Morzem Królestwa i, o ile się nie mylił, na wyspie królestwa Roldem nie można było go spotkać. Poczuł niepokój, teraz nie tylko z powodu człowieka podążającego jego tropem od Saladoru. Tak długo grał rolę Tala Hawkinsa, że zapomniał o swojej prawdziwej osobowości. Może ptak miał być ostrzeżeniem.
Wzruszył w duchu ramionami i pomyślał, że może obecność drapieżnika to tylko zbieg okoliczności, nic nie znaczący przypadek. Chociaż w głębi duszy pozostał Orosinim, został zmuszony do całkowitego porzucenia zwyczajów i wierzeń swego ludu. Ciągle w jego sercu żył Szpon Srebrnego Jastrzębia – dorastający w wiosce, wychowywany zgodnie z historią i kulturą swego plemienia, chłopiec. Los jednak zadecydował inaczej i rzucił go pośród obcych, którzy ukształtowali go na swój sposób, więc chłopiec Orosinich był tylko odległym wspomnieniem.
Przedzierał się z mozołem przez miejską ciżbę. Wszedł właśnie do bogatszej części miasta, gdzie kupcy wystawiali przed sklepami kolorowe tkaniny i stroje. Żył na wystarczającym poziomie, by przekonać wszystkich, że jest skromnym szlachcicem. Czarującego zwycięzcę turnieju w Akademii Mistrzów zapraszano do najlepszych domów w Roldem, lecz jego ubóstwo usprawiedliwiało fakt, iż nie jest zbyt częstym gospodarzem przyjęć.
1 2 3 21 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Jeżeli nie możesz być lwem, bądź lisem
— Anna Perzyńska

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Lipiec 2015
— Miłosz Cybowski, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Wstęp do kontynuacji
— Joanna Słupek

Pisarskie pazury
— Eryk Remiezowicz

Cudzego nie znacie: Wróg mojego wroga
— Ewa Pawelec

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.