Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 17 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Richard Morgan
‹Siły Rynku›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSiły Rynku
Tytuł oryginalnyMarket Forces
Data wydania28 lutego 2006
Autor
PrzekładMarek Pawelec
Wydawca ISA
ISBN83-7418-093-5
Format432s. 160×240mm; oprawa twarda, obwoluta
Cena44,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Siły Rynku

Esensja.pl
Esensja.pl
Richard Morgan
« 1 2 3 4 5 9 »

Richard Morgan

Siły Rynku

Zamiast tego z umywalki wyłoniła się jedna z jego dłoni i Chris z nagłym wstrząsem zauważył, że była dosłownie pokryta krwią. Mężczyzna podniósł wzrok i spojrzał mu w oczy.
– Mogę w czymś pomóc?
Chris potrząsnął głową i odwrócił się do suszarki do rąk na ścianie. Za sobą usłyszał jak woda przestaje lecieć z kranu i mężczyzna dołączył do niego przy suszarce. Chris przesunął się trochę robiąc mu miejsce i ścierając z dłoni resztki wilgoci. Suszarka pracowała dalej. Drugi mężczyzna przyjrzał mu się uważnie.
– Hej, ty musisz być ten nowy.
Strzelił mokrymi palcami. Chris zauważył, że wciąż były na nich ślady krwi, podobnie jak w zagłębieniu dłoni.
– Chris cośtam, prawda?
– Faulkner.
– Właśnie, Faulkner. – Wsunął dłonie pod strumień powietrza. – Właśnie przeszedłeś z Hammett McColl?
– Zgadza się.
– Mike Bryant. – Wyciągnął dłoń. Chris zawahał się krótko patrząc na krew. Bryant zauważył jego spojrzenie. – Och, tak. Przepraszam. Właśnie miałem starcie z bezfirmowcem, a wytyczne Shorn wymagają odzyskania ich plastiku jako dowodu zabicia. Czasem można się pobrudzić.
– Też miałem dziś rano bezfirmowca – odruchowo stwierdził Chris.
– Tak? Gdzie to było?
– M11, w okolicach skrzyżowania osiem.
– Tunel. Tam go załatwiłeś?
Chris kiwnął głową, pod wpływem impulsu decydując się nie wspominać o nierozstrzygającej naturze starcia.
– Miło. No wiesz, bezfirmowcy nie dadzą ci wiele, ale pewnie rzecz w reputacji.
– Pewnie tak.
– Idziesz do Inwestycji Konfliktowych, prawda? Sekcja Louise Hewitt. Ja też siedzę na pięćdziesiątym trzecim. Mieliła twój życiorys przed paroma tygodniami. Te rzeczy, które robiłeś w Hammett McColl jakiś czas temu to naprawdę grubsze sprawy. Witaj na pokładzie.
– Dzięki.
– Odprowadzę cię na górę jeśli chcesz. Też się tam wybieram.
– Świetnie.
Wyszli na szeroką krzywiznę korytarza i odsłonięty przez szklaną ścianę widok na dystrykt finansowy z wysokości dwudziestego piętra. Bryant zdawał się napawać nim chwilę zanim skręcił w korytarz, wciąż próbując zetrzeć z dłoni upartą plamkę krwi.
– Dali ci już samochód?
– Mam własny. Przerobiony. Moja żona jest mechanikiem.
Bryant zatrzymał się i obejrzał na niego.
– Poważnie?
– Poważnie. – Chris podniósł lewą dłoń i pokazał noszoną na palcu matową obrączkę z metalu. Bryant przyjrzał się jej z zainteresowaniem.
– Co to, stal? – Załapał nagle i uśmiechnął się szeroko. – Z silnika, prawda? Czytałem o tych rzeczach.
– Tytan. Wyciągnęła to z komory odpowietrznika starego Saaba. Musiała dopasować wielkość, ale poza tym…
– Tak, zgadza się. – Mężczyzna emanował prawie dziecięcym entuzjazmem. – Zrobiliście to nad silnikiem, jak tamten facet z Mediolanu w zeszłym roku? – Znów strzelił palcami. – Jako on się nazywał, Bonocello czy jakoś tak?
– Bonicelli. Tak, praktycznie w ten sam sposób. – Chris próbował nie zdradzić głosem irytacji. Jego ślub na ołtarzu z bloku silnika odbył się dobre pięć lat wcześniej niż włoskiego kierowcy, ale w prasie samochodowej przeszedł prawie niezauważony. O Bonicellim pisano przez całe tygodnie, w pełnym kolorze. Może miało to jakiś związek z faktem, że Silvio Bonicelli był dobrze zapowiadającym się młodszym synem dużej Florentyńskiej rodziny kierowców, a może z tym, że nie żenił się z mechanikiem, a byłą aktorką porno i promowaną na wschodzącą gwiazdę piosenkarką pop. Może także z faktem, że Chris i Carla zrobili to z minimum rozgłosu na tyłach AutoNapraw Mela, a Silvio Bonicelli zaprosił koronowane głowy korporacyjnej Europy na ceremonię odbywającą się w uprzątniętym warsztacie koło nowej fabryki Lancii w Mediolanie. Na tym polegał trik z arystokracją korporacyjną dwudziestego pierwszego wieku. Kontakty rodzinne.
– Ożenić się ze swoim mechanikiem. – Bryant znów się uśmiechał. – Człowieku, rozumiem kiedy może się to przydawać, ale muszę powiedzieć, że podziwiam twoją odwagę.
– Tu naprawdę nie chodziło o odwagę – spokojnie odpowiedział Chris. – Byłem zakochany. Jesteś żonaty?
– Tak. – Zauważył, że Chris patrzy na jego obrączkę. – Och. Platyna. Suki handluje obligacjami dla Costermana. Ostatnio przeważnie pracuje z domu i pewnie zrezygnuje, jeśli dorobimy się następnego dzieciaka.
– Masz dzieci?
– Tak, tylko jedno. Arianę. – Dotarli do końca korytarza i rzędu wind. Kiedy czekali, Bryant wygrzebał z kieszeni portfel. Otworzył go ukazując imponującą kolekcję kart kredytowych i zdjęcie atrakcyjnej kobiety o kasztanowych włosach trzymającej dziecko o twarzy elfa. – Zobacz. Zrobiliśmy je na jej urodzinach. Miała roczek. Prawie rok temu. Szybko rosną. Ty masz jakieś?
– Nie, jeszcze nie.
– Cóż, mogę ci tylko powiedzieć, żebyś nie czekał za długo. – Bryant zamknął portfel w chwili przybycia windy i pojechali na górę w życzliwym milczeniu. Winda konwersacyjnym tonem informowała o każdym mijanym piętrze, opisując w zarysie aktualne projekty Shorn. Po chwili Chris odezwał się, bardziej by zagłuszyć windę, niż cokolwiek innego.
– Macie tu własne lekcje walki?
– Co, bez broni? – Bryant wyszczerzył zęby. – Spójrz na ten numer, Chris. Czterdzieści jeden. Tu w górze nie walczysz rękami o awans. Louise Hewitt uważa to za szczyt złego smaku.
Chris wzruszył ramionami.
– Tak, ale nigdy nie wiadomo. Kiedyś uratowało mi to życie.
– Hej, żartuję. – Bryant poklepał go po ramieniu. – Oczywiście, w sali gimnastycznej mają kilku korporacyjnych instruktorów. O ile dobrze pamiętam szotokan i TaeKwonDo. Sam ćwiczę czasami szotokan, żeby utrzymać się w formie, no i nigdy nie wiadomo kiedy może się trafić do wydzielonych stref. – Mrugnął. – Wiesz, o czym mówię? W każdym razie, jak mawia jeden z moich instruktorów, studiowanie sztuki walki nie nauczy cię bicia się. Chcesz cię nauczyć tego łajna, idź na ulicę i się bij. Tylko tak możesz to naprawdę złapać. – Uśmiech. – Przynajmniej to właśnie mi mówią.
Winda znieruchomiała.
– Piętro pięćdziesiąte trzecie – oznajmiła lekko. – Oddział Inwestycji Konfliktowych. Proszę się upewnić, że dysponują państwo siódmym kodem dostępu. Życzę miłego dnia.
Wyszli do niedużej poczekalni, gdzie zadbany oficer ochrony ukłonił się Bryantowi i poprosił Chrisa o dokumenty. Chris wyciągnął plakietkę z kodem kreskowym wręczoną mu w recepcji na poziomie ziemi i poczekał na jej przeskanowanie.
– Słuchaj, Chris, muszę lecieć. – Bryant kiwnął głową w stronę korytarza po prawej. – Jakiś śliski dyktatorzyna łączy się o dziesiątej na przegląd budżetu, a ja wciąż nie mogę zapamiętać nazwiska jego ministra obrony. Wiesz, jak to jest. Zobaczymy się na przeglądzie kwartalnym w piątek. Później zazwyczaj razem gdzieś wychodzimy.
– Jasne. Do zobaczenia.
Chris przyglądał się odchodzącemu z pozorną swobodą, jednak kryła się pod nią ta sama ostrożność, z jaką potraktował tego ranka wyzwanie bezfirmowca. Bryant zdawał się szczerze przyjazny, ale w odpowiednich warunkach było tak prawie ze wszystkimi. Nawet ojciec Carli w odpowiedniej sytuacji konwersacyjnej mógł się wydawać rozsądnym człowiekiem. A ktoś, kto zmywał krew z dłoni w taki sposób jak Mike Bryant, nie był osobą, którą Chris chciałby mieć za plecami.
Ochroniarz oddał mu przepustkę i wskazał na podwójne drzwi z przodu.
– Sala konferencyjna – powiedział. – Czekają na pana.

Twarzą w twarz ze starszym partnerem Chris ostatni raz znajdował się w Hammett McColl, gdy składał rezygnację. Vincent McColl miał pokój o wysokich oknach, wyłożony ciemnym drewnem i jedną ścianą zastawioną regałem z książkami, które wyglądały na przynajmniej stuletnie. Na ścianach zawieszono portrety znamienitych partnerów z osiemdziesięcioletniej historii firmy, a na biurku stało w ramce zdjęcie jego ojca ściskającego dłoń Margaret Tatcher. Podłoga wyłożona była woskowanymi klepkami osłoniętymi dwustuletnim tureckim dywanem. Sam McColl miał siwe włosy, ubierał się w garnitur niemodny od pokoleń i nie pozwalał zainstalować w swoim biurze videofonu. Całe miejsce stanowiło kaplicę uświęconej tradycji, co było dziwne jak na człowieka, którego głównym zadaniem było kierowanie oddziałem Rynków Rozwijających się.
« 1 2 3 4 5 9 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Bez siły charakteru
— Eryk Remiezowicz

Tegoż twórcy

Przeczytaj to jeszcze raz: Duchy w powłokach
— Beatrycze Nowicka

Krótko o książkach: Modyfikowany węgiel
— Miłosz Cybowski

Berserker yaoi
— Michał Kubalski

Takeshi na mokro
— Eryk Remiezowicz

Coraz wyżej
— Eryk Remiezowicz

Kryminał czarny jak węgiel
— Eryk Remiezowicz, Janusz A. Urbanowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.