Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 10 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Elizabeth Moon
‹Prawo odwetu›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPrawo odwetu
Tytuł oryginalnyMarque and Reprisal
Data wydania26 sierpnia 2006
Autor
Wydawca ISA
CyklWojny Vattów
ISBN83-7418-095-1
Format384s. 135×205mm
Cena29,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Prawo odwetu

Esensja.pl
Esensja.pl
Elizabeth Moon
1 2 3 19 »
Zamieszczamy pięć pierwszych rozdziałów powieści Elizabeth Moon „Prawo odwetu”. Powieść, bedąca drugim tomem cyklu „Wojny Vattów”, ukaże się nakładem wydawnictwa ISA.

Elizabeth Moon

Prawo odwetu

Zamieszczamy pięć pierwszych rozdziałów powieści Elizabeth Moon „Prawo odwetu”. Powieść, bedąca drugim tomem cyklu „Wojny Vattów”, ukaże się nakładem wydawnictwa ISA.

Elizabeth Moon
‹Prawo odwetu›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPrawo odwetu
Tytuł oryginalnyMarque and Reprisal
Data wydania26 sierpnia 2006
Autor
Wydawca ISA
CyklWojny Vattów
ISBN83-7418-095-1
Format384s. 135×205mm
Cena29,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Rozdział pierwszy
Kylara Vatta objęła spojrzeniem stertę dokumentów z Biura Rozwoju Ekonomicznego Belinty i westchnęła. Oto prawdziwe życie kapitana statku kupieckiego: papiery i jeszcze raz papiery, negocjacje ze spedytorami, klientami, celnikami. Nie takiego życia chciała, wstępując do Akademii Sił Kosmicznych, a do którego musiała powrócić po wydaleniu z uczelni. Nudnego. Przyziemnego.
Co prawda, ostatnie wydarzenia na Sabine trudno byłoby określić mianem nudnych lub przyziemnych – już prędzej: przerażających – i nikt nie chciałby powtórki z takiej wyprawy.
Oprócz niej. Doskonale pamiętała tę falę podniecenia, radość walki, pełną poczucia winy rozkosz, towarzyszącą zabijaniu Paisona i Kristoffsona. Albo więc ona nie była zdrową psychicznie jednostką, albo… nic. Pomyślała o diamentach, ukrytych w szufladzie z bielizną. Nie wystarczą, żeby całkowicie wyremontować jej stary statek, lecz dzięki nim mogłaby znaleźć się gdzieś indziej, gdzie mogłaby prowadzić życie, jakiego naprawdę chciała. Być może najemnicy zaakceptowaliby jej skłonność do przemocy; złożyli jej przecież propozycję. Może ktoś inny. Zirytowałaby rodzinę, choć nie w takim stopniu, jak uczyniłaby to prawda.
Nie. Musiała dokończyć przynajmniej jedno zadanie. Odpowiadała za załogę. Statek również należał do jej rodziny, a ona raczej nie zarobi w najbliższym czasie tyle, żeby go odkupić. Westchnęła ponownie, podpisała kolejną kartkę i wczytała się w następną. No dobrze. Zabieraj tego gruchota na Leonorę, dostarcz cargo, a potem leć na Lastway. Jeśli do tego czasu nie zdoła zgromadzić środków na remont kapitalny, wróci do oryginalnego planu i poleci do domu pasażerskim liniowcem. Jeśli zarobi wystarczającą kwotę, by sfinansować naprawy, zrobi to, a po powrocie na Slotter Key złoży rezygnację. Albo… wpatrzyła się w dal, nie zważając na gródź kajuty. Mogła odesłać statek do domu pod dowództwem kogoś innego. Na przykład Quincy, która wiedziała wystarczająco wiele, by poradzić sobie z samodzielnym dowodzeniem jednostką.
Na dłuższą metę jej rodzinie będzie lepiej bez niej. Gdyby tata wiedział, co czuła, zadając śmierć… nie. Nawiedzały ją senne koszmary, w których usiłowała wytłumaczyć się temu łagodnemu człowiekowi, mając nadzieję na zrozumienie, lecz na jego obliczu nieodmiennie malowało się przerażenie. Nawet dusząca, nadopiekuńcza miłość, która tak ją denerwowała podczas ich ostatniej rozmowy, była stanowczo lepsza od tej grozy, wstrętu, odrzucenia. Gdyby wróciła do domu, wyczułby coś; próbowałby ją sondować, nakłaniałby do zaufania mu i w końcu dopiąłby swego. A nie było niczego gorszego od widoku ojca, który zaczyna żałować, że w ogóle się urodziła.
Powinna zwyczajnie odejść. Być może za kilka lat zdoła mu to wyjaśnić, a on pogodzi się z faktami. Upływ lat może pokryć skórą nagą prawdę o tym, kim jest Kylara Vatta.
Przebiła się przez resztę formularzy i postanowiła osobiście zanieść je do najbliższej skrzynki pocztowej. Stacja Belinta miała niewiele uroku, niemniej spacer powinien ją odświeżyć.
– Quincy, idę nadać dokumenty – rzuciła do interkomu.
– Idziesz znaleźć jakiś ładunek, czy mamy zacząć wnosić to, co tutaj zostawiliśmy?
– Niczego jeszcze nie znalazłam – odparła Ky. – Możliwe, że będę musiała udać się w tym celu na dół. Bierzcie się za ładowanie… poszukaj tutejszych dokerów do pomocy. Zwyczajowe stawki i tak dalej.
Przejrzała się w lustrze i uznała, że prezentuje się wystarczająco okazale. Potrzebowała nowego munduru – temu brakowało już szyku i doskonałego krawiectwa, za które zapłaciła jej matka – lecz wyłącznie w przypadku, gdyby zostawała z Vattami. Jeśli zaciągnie się do najemników, założy ich mundur; jeżeli pozostanie niezależna, będzie musiała wymyślić własny wzór. Niemniej na spacer mający na celu nadanie nieco papierów do właściwego biura, szara tunika i luźne spodnie powinny w zupełności wystarczyć. Przypięła identyfikator umożliwiający poruszanie się po Stacji Belinta.
Na stacji działo się niewiele. W dokach cumowały zaledwie trzy statki, z czego dwa pozostałe były zwykłymi, wewnątrzukładowymi holownikami, obsługującymi kopalnie na satelitach Belinty. Przy ich stanowisku Quincy rozmawiała ze zwalistym mężczyzną we wszechobecnej, zielonej tunice miejscowych dokerów. Towarzyszący jej Beeah trzymał przenośny komputer, gotowy do zarejestrowania danych pracowników, gdyby negocjacje Quincy zakończyły się sukcesem. Ky szybko minęła dwóch siedzących na ławce i pogrążonych w rozmowie mężczyzn, stojącą przy windzie kobietę, z trudem radzącą sobie z dokazującym dzieciakiem, kilka wyblakłych plakatów, zachęcających do odwiedzenia kurortów Belinty, i skręciła w lewo, w szeroki korytarz główny. Mieściły się tutaj kantory wymiany walut, banki, usługi telekomunikacyjne – lokalne i ansiblowe – zarząd Portu Belinta, giełda pracy oraz – na samym końcu – poczta. Był środek wachty; mijała nielicznych przechodniów. Mężczyzna z teczką właśnie wchodził do oddziału Belinta Savings&Loan, dwie rozszczebiotane kobiety opuszczały kantor Allsystems Exchange.
Dalej ciągnęły się rzędy pustych miejsc, gdzie pojawią się nowe usługi, sklepy i ludzie, jak tylko Belinta zacznie lepiej prosperować. W tej chwili nie było tam nikogo.
Ky wkroczyła do pomieszczenia poczty i podeszła do lady, gdzie na wyświetlaczu widniało: w tej chwili obsługujemy numer sześć osiemdziesiąt dwa. Jedyny urzędnik w zasięgu wzroku nawet nie podniósł głowy.
– Proszę pobrać numerek – wymamrotał. Uprzejmość typowa dla Belinty – pomyślała Ky, rozglądając się za podajnikiem numerów. Stał przy wejściu. Wyciągnęła karteczkę; na wyświetlaczu pojawiło się: w tej chwili obsługujemy numer sześć osiemdziesiąt trzy.
– Numer sześć osiemdziesiąt trzy! – wydarł się urzędnik rozdrażnionym tonem, jakby kazała na siebie zbyt długo czekać.
– Mam przesyłkę do Biura Rozwoju Ekonomicznego – oznajmiła.
– Do kogo? – zapytał urzędnik.
– Nieważne. Po prostu BRE.
– Musi być zaadresowana na osobę – oświadczył urzędnik. – Nie można wysyłać poczty do biura.
– Tak jest na formularzu – stwierdziła Ky, wskazując na rubrykę ODESŁAĆ DO. – Żadnego nazwiska, tylko nazwa biura.
– Musi być nazwisko – upierał się urzędnik. – Takie są przepisy. Wszystkie przesyłki do agencji rządowych muszą być kierowane do konkretnych osób.
Ky kusiło, żeby wymienić konkretne nazwisko. Zamiast tego zapytała:
– Ma pan książkę adresową?
– Klientom nie wolno korzystać z poufnych spisów teleadresowych, ani urządzeń komunikacyjnych – zaintonował urzędnik. – Wymogi bezpieczeństwa. Uprasza się klientów o ustalenie nazwiska właściwego odbiorcy przed wizytą na poczcie. Następny!
Ky obejrzała się przez ramię. Nikogo.
– Zajrzenie do książki nie zajęłoby zbyt wiele czasu.
– Następny, proszę. – Urzędnik nadal na nią nie patrzył. Ky miała ochotę przechylić się przez kontuar i skręcić tę jego chudą szyję, lecz nie uległa chwilowemu impulsowi. Była to część profesji kapitana-handlarza; musi liczyć się z takimi pozbawionymi sensu, śmiesznymi, irytującymi bzdurami.
– Doskonale – powiedziała w zamian. – Dostarczę je osobiście. – I tak musiała polecieć na dół, żeby dowiedzieć się, czy nie mają jakichś godnych uwagi ładunków do zabrania z tej śmierdzącej planety.
– Miło mi było pomóc miłego dnia – wyrzucił z siebie jednym tchem urzędnik.
Ky wróciła tą samą drogą, minęła korytarz do doków, jadłodajnię „Goodtime Eats”, „Prawdziwe Jedzenie Jerry’ego” i „Szybkie Danie”, gdzie mijane wcześniej dwie kobiety siedziały przy małym stoliku, niemal stykając się głowami, po czym dotarła do promowej kasy biletowej. Nie pamiętała, kiedy odlatywał prom…
– Za dwie i pół godziny – poinformował ją bileter. – Proszę być w porcie na pół godziny przed odlotem.
Co dawało jej czas na powrót na statek i przebranie się. Odwróciła się, by wyjść, gdy powstrzymał ją donośny zgrzyt.
– Co to?
– Nie wiem – odparł mężczyzna.
Prosimy pozostać na swoich miejscach – zagrzmiał donośny głos. – Cały personel proszony jest o pozostanie na swoich miejscach. Ekipy ratownicze numer jeden i dwa natychmiast do doków. Cały personel…
– Mój statek! – zawołała Ky. – Muszę wracać…
Lecz wejście do kasy biletowej było już zamknięte, a metalowa krata opadła z łomotem w chwili, gdy zrobiła krok w jej kierunku.
– Słyszała pani – odezwał się bileter. – Mamy wszyscy pozostać na miejscach.
– Cóż, ja nie mogę – odparła Ky. – Proszę to otworzyć.
– Nie mogę – odrzekł. – Działa automatycznie, jak grodzie bezpieczeństwa. Kieruje nimi Ochrona Stacji. Chyba, że zna pani kod priorytetowy, jak ekipy ratunkowe…
1 2 3 19 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Marzec-kwiecień 2009
— Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Michał Kubalski, Joanna Słupek, Konrad Wągrowski

Ten Obcy
— Eryk Remiezowicz

Ku pokrzepieniu serc
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.