Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna Brzezińska
‹Plewy na wietrze›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPlewy na wietrze
Data wydania24 października 2006
Autor
Wydawca RUNA
CyklSaga o zbóju Twardokęsku
ISBN83-89595-28-1
Format576s. 125×185mm
Cena34,50
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Plewy na wietrze. Fragment 2

Esensja.pl
Esensja.pl
Anna Brzezińska
« 1 2

Anna Brzezińska

Plewy na wietrze. Fragment 2

– Nie kpij, waszmość – skarciła go nieznajoma – bo tu nic do śmiechu. A i ty milcz, niecnoto! – krzyknęła do młodszej. – Na co poniewczasie gardło marnujesz?
Panna umilkła posłusznie i znowu się skuliła, obejmując kolana ramionami. Kobieta w brązowej sukni potrząsnęła z przyganą głową i ruszyła ku niej posuwistym krokiem, nie zwracając uwagi na Koźlarza, którzy pochylał się nad zamordowanym zbójem. Z jej chodu i postawy Przemęka wywnioskował, że była niewiastą majętną, nawykłą, aby liczono się z jej zdaniem, w tejże zaś chwili przekonaną święcie, że los zetknął ją z gorszymi od niej.
Tymczasem zza drzew pomału wyłonił się Kostropatka. Jednym rzutem oka ogarnął całą polankę, a następnie przybliżył się ku nim ostrożnie. Koźlarz spojrzał na niego pytająco i nieznacznym ruchem brody pokazał za siebie, ale kapłan nie zrozumiał gestu. Z nieskrywanym zdumieniem gapił się na pobojowisko oraz obie białogłowy, i tylko grdyka mu chodziła wte i wewte, kiedy na porąbanych ciałach odkrywał ślady ciosów Sorgo.
– Sprawdzę – rzucił z cicha książę.
Siwowłosy odprowadził go wzrokiem. Rad byłby sam się upewnił, co się stało z przewodnikiem, ale rozumiał, że nie może teraz odejść, bo z racji wieku jemu najłatwiej przyjdzie rozmówić się z ocalonymi.
– Okryjże się, dziewczyno, i nie czyń z siebie pośmiewiska! – Niewiasta poderwała pannę na nogi i zebrała jej na piersi poły poszarpanego płaszcza. – Do nóg waszmościom padnij, za zratowanie podziękuj, zamiast tutaj ryczeć jak byle wiejski wycieruch.
Ale delikatność, z jaką wierzchem dłoni otarła oblicze panienki, a potem poprowadziła ją ku wojownikowi, przeczyła szorstkości słów. Przemęka znajdował w jej gestach i twarzy troskę, z którą nie chciała się wydać przy obcych, odgadł więc od razu, że kobiety są ze sobą zżyte i zapewne spokrewnione. Kiedy się przybliżyły, wyraźniej spostrzegł ich podobieństwo, choć rysy młodszej były bardziej miękkie i pozbawione nieuchwytnego wrażenia autorytetu, który spowijał starszą. Panienka upadła mu do kolan, a w jej oczach – wciąż wylęknionych od świeżo przeżytej grozy i błękitnych jak niezabudki – zagrały świeże łezki, więc najemnik podniósł ją pospiesznie z murawy.
– Dajże pokój, waćpanna – rzekł, wciąż przepatrując brzegi polany. – Żaden poczciwy człowiek nie porzuciłby was w opresji, ale teraz nie czas i nie miejsce na ceremonie. Nie wiedzieć, kto się tu jeszcze w gęstwinie przyczaił.
Starsza jejmość skinęła głową, przy czym pysznie się uwidoczniły różowe fałdy wokół jej policzków i brody.
– Prawda, choć zda mi się, że to chamstwo już nie wróci, zanadto się waszych mieczów wylękło. A my, ot, los niewieści, dary wiozłyśmy do klasztorku, co tu pobudowany tak bliziuchno, że z jednym ledwie pachołkiem w drogę się wyprawiłyśmy. Ten pewnikiem ze zbójami w zmowie, bo ledwie z krzaków wychynęli, w las łajdak czmychnął. No – przymrużyła oczy i w jednej chwili wyraz jej twarzy zmienił się całkowicie – niechże się jeszcze we dworze pokaże, a dobrze go wyuczę, komu wierność winien. A waszmościowie skądeście się na tym pustkowiu wzięli i to bez czeladzi? – dodała z wystudiowaną uprzejmością, lecz czujnie. – Traktów tu ludnych nie ma.
Przemęka wyczuwał, że wiele od jego słów zależy, dlatego pogładził się lekko po brodzie i odparł, lekko przeciągając wyrazy:
– Bydło na targach w Zarzyniu sprzedałem, a teraz do Spichrzy zmierzam. Żary chcę bratankowi pokazać, żeby się trochę w wielkim świecie otarł i opatrzył. Przy tym mus nam po bracie moim świętej pamięci wdowę a jego macochę odwiedzić, bo ma dla chłopaka sumy zapisane, które czas mu odebrać, skoro do dorosłości przyszedł. Sama waćpani pojmujesz, rodzinne sprawy.
Usta kobiety ściągnęły się w półuśmiechu i Przemęka zrozumiał, że w lot pochwyciła jego kłamstewko, dopowiadając sobie w myślach historię domowych waśni o spuściznę po zmarłym krewniaku. Wyglądała przy tym na kogoś, kto zdołałby wycisnąć nie tylko zaległą należność, ale i serwatkę z kamienia.
– Ano, jak to w rodzinie. – Odęła wargi. – Ja też mam w pieczy sierotę po siostrze mojej. Niebogę gorączka zmogła, kiedy ta tutaj Perkotka – trąciła dziewczynę w łokieć – jeszcze przy piersi była. Ale, wybaczcie waszmościowie nieszczęsnej białogłowie tę ociężałość umysłu, nadal pojąć nie mogę, z jakiego trafunku zapuściliście się tak daleko na północ i w dzikie góry. Wszak jest szlak wygodny, co nieopodal opactwa Cion Cerena do Spichrzy prowadzi.
Przemęka zagryzł zęby, aż mięśnie na żuchwie zagrały pod skórą.
– Mam też w Książęcych Wiergach sprawę – wyjaśnił oschle. – Jak rzekłem, bydło kupcom sprzedaję. Ale nie niewieścia to rzecz.
Pani przytaknęła skwapliwie, przyganę bowiem wygłoszono aż nadto wyraźnie. Musiała zrozumieć, że jakiekolwiek interesy knuje Przemęka z wiergowskimi kupczykami, nie wyda się z nimi przed przygodnie spotkaną jejmością. Nie wypadało jej dłużej nalegać, w każdym zaś razie nie teraz, pośrodku drogi, obok trupów, do których z wolna zlatywały się muchy. Na szczęście zza kępy olszyny przybliżał się ku nim Koźlarz, wlokąc za baranicę nieszczęsnego kmiota. Więc jednak hultaj nie uciekł, pomyślał Przemęka.
Panienka na widok nadchodzących zasłoniła twarz ramieniem i przywarła do boku ciotki. Drżała przy tym jak osika; być może za przyczyną chłopskiego przyodziewku uznała przewodnika za jednego z grasantów. Jej opiekunka, choć nie miała sposobności dobrze przyjrzeć się młodszemu wybawcy, od razu odgadła, kto zacz, i na jej krągłym obliczu rozlał się zachęcający uśmiech. Widać bardzo pragnęła zatrzeć niezręczność wcześniejszych wypytywań.
– Sercem wam jestem wdzięczna, kawalerze – przemówiła dwornie – żeście siostrzenicę moją i drogą wychowankę ocalili przed hańbą. Zechciejcie to przyjąć. – Zsunęła z palca jeden z pierścieni i na otwartej dłoni wyciągnęła do księcia. – Nie jako odpłatę, bo życie i cnota ukochanej mojej wychowanicy są bez ceny, lecz abyście o nas nie zapomnieli, tak jak i my nigdy nie zapomnimy waszej dobroci.
Książę ujął dar, mamrocząc pod nosem słowa podziękowania i popatrując niepewnie ku Przemęce – dokładnie tak, jak uczyniłby niedoświadczony młodzik. Błękitne oczko klejnotu błysnęło, ułowiwszy promień słońca, i wojownik z zaskoczeniem rozpoznał pyszny szafir. Podarunek okazał się nader hojny, wart dobrego wierzchowca albo kilku niewolnych chłopów, i nie dało się go zlekceważyć.
– Wielce waćpani szczodra – odparł. – Wspaniały dar i kiedyś przypomni nam błękitne oczy waszej siostrzenicy, które takoż są dwóm klejnotom podobne.
Zostało to zgrabnie powiedziane, więc pani uśmiechnęła się z zadowoleniem. Nawet panienka wyjrzała zza rękawa i zerknęła ciekawie ku młodszemu z wybawców. Chyba spodobało się jej, co zobaczyła, bo pokraśniała i spuściła wzrok, ale lekki półuśmiech nie zniknął z jej twarzy. Przemęka uniósł brew. Oj, zda mi się, pomyślał, dziewczyno, żeś już nie tylko oczy na chłopców, ale i spódnicę przed nimi podnosiła. I lepiej, byśmy za twoją przyczyną nie napytali sobie biedy.
Ciotce chyba przeszły przez głowę podobne obawy, bo bodnęła łokciem krewniaczkę, w mig obudziwszy ją z rozmarzenia.
– Was pewnie, waszmościowie, sprawy naglą – rzekła. – Darujcie tedy, że zatrzymujemy w drodze, ale konie w las poszły. Ja niewiasta odporna, w trudach zaprawiona, i pieszkiem do domu dojdę, lecz ta chudzina – pogłaskała wychowankę po włosach – zawsze była pieszczona, męża mojego ulubienica. Wyświaczcież nam jeszcze tę łaskę i odprowadźcie do dworu. Wiele drogi nie nadłożycie.
Przemęka skinął głową.
– Zrozumiała rzecz, że nie ostawimy białogłów w kniei. Jeno waszmość drogę pokazać musisz, bo my tu traktów nieznakomi, a temu szelmie – kiwnął na przewodnika – nieprzesadnie ufam.
Podprowadził konia i splótł dłonie, aby kobieta mogła wygodnie wspiąć się na grzbiet, ale ta schwyciła wodze, wsadziła nogę w strzemię i sama wskoczyła na wierzchowca. Siedziała pewnie i znać po niej było, że wiele czasu spędza w siodle. I nic dziwnego. Nawet damy wysokiego rodu, zwłaszcza na pograniczu, zwykły służyć małżonkom pomocą w gospodarskich zajęciach i często objeżdżały posiadłości.
Nieznajoma ani chybi była szlachcianką, może nie wielką panią, ale białogłową zasobną, dworskich obyczajów i dobrze urodzoną. Przemękę ciekawiło po trochu, co robi na uboczu, daleko w górach, bo nie widziało mu się, aby wyrosła w tych stronach. Nie pytał jednak o nic, a Koźlarz bez słowa posadził panienkę na grzbiecie swego konika. Kiedy podał jej wodze, znów uśmiechnęła się wdzięcznie, lecz jakoś długo trzymała swoją dłoń na palcach mężczyzny, a na koniec rzemienie i tak wysunęły się jej z ręki. Siwowłosy najemnik zmarszczył brew i odtrącił księcia.
– Chłopka pilnuj, żeby gdzieś boczkiem nie czmychnął – burknął, ujmując konia dziewczyny za uzdę. – Ja sam panienkę poprowadzę, skoro utrudzona.
Szlachcianka wprawdzie nie wydawała się zadowolona z takiego obrotu spraw, lecz nie spierała się. Za to jej ciotka nie kryła aprobaty.
– Młoda, tedy głupia – rzuciła na usprawiedliwienie, kiedy Koźlarz oddalił się dobrych kilka kroków. – Nie dziw, że z wdzięczności w inną alterację popada, ale mnie tu niesława niepotrzebna.
Dziewczyna przygryzła wargę. Nie w smak jej poszły słowa ciotki, zwłaszcza że wypowiedziane wobec obcego.
– Zwykła to rzecz między młodymi – odparł pogodnie Przemęka. – Ale my wnet w drogę ruszamy, tedy żadnej zażyłości nie będzie.
– Roztropny z was człek. – Spojrzała na niego z uznaniem. – Ja waszemu bratankowi w niczym nie chcę uchybić, bo widzę, że dzielny młodzian, grzeczny, obyczajny i niezawodnie najlepszych paraleli godzien. Ale dzban rozbić łatwo, posklejać trudno, a niewieścia sława od skorupy kruchsza. Wyście człek bywały, więc pojmujecie.
Przemęka rozumiał aż nadto: ani nędzny strój, ani liche chłopskie koniki nie świadczyły o nabitej kabzie, jejmość zatem nie chciała, aby się jej wychowanica spospolitowała z byle szlachetką, co samoczwart trzęsie się po wykrotach i owija grzbiet opończą z koźlej skóry. Starała się wprawdzie przybrać odprawę w ozdobne słowa, lecz niewiele to zmieniało.
– Ale zawitajcie do nas w drodze powrotnej ze Spichrzy, pięknie w gościnę proszę – odezwała się łaskawszym tonem pani. – Mąż mój do dworu zjedzie, rad was spotka. Własnych potomków się nie dochowaliśmy i wielce mu to dziewczę miłe, tedy jej szczęściu na przeszkodzie nie stanie. I jeśli młodzi będą się mieli ku sobie… Wtedy obaczym.
Najemnik ucieszył się, że wierzchowiec jejmości akuratnie w tej chwili potknął się na gałęzi, ściągając całą jej uwagę na drogę, nie zdołał bowiem opanować zdumienia. Coś zanadto łatwo dawano im tu nadzieję, zwłaszcza jeśli młódka istotnie była posażna. Nie wiedział, co odpowiedzieć, człapał więc w milczeniu, zastanawiając się, jak by się wykręcić od wizyty we dworze i ruszyć dalej jeszcze przed zmierzchem, zanim ich uwikłają w jakąś intrygę.
koniec
« 1 2
10 października 2006

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Fantasy panoramiczna
— Eryk Remiezowicz

Plewy na wietrze. Fragment 4
— Anna Brzezińska

Plewy na wietrze. Fragment 3
— Anna Brzezińska

Plewy na wietrze. Fragment 1
— Anna Brzezińska

Fenomen literatury lekkiej
— Artur Długosz

Z tego cyklu

Plewy na wietrze. Fragment 4
— Anna Brzezińska

Plewy na wietrze. Fragment 3
— Anna Brzezińska

Plewy na wietrze. Fragment 1
— Anna Brzezińska

Tegoż twórcy

Wiedźmie kłamstwa
— Anna Nieznaj

Królewny i karliczka
— Magdalena Kubasiewicz

Esensja czyta: Listopad 2014
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Paweł Micnas, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Gdzie diabeł nie może, tam wiedźmę pośle
— Magdalena Kubasiewicz

Oczy błękitne jak niebo
— Magdalena Kubasiewicz

Esensja czyta: Styczeń 2011
— Jędrzej Burszta, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek, Agnieszka Szady, Monika Twardowska-Wągrowska, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Jak dawniej nie będzie
— Jędrzej Burszta

Esensja czyta: Grudzień 2009
— Jędrzej Burszta, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Marcin T.P. Łuczyński, Daniel Markiewicz, Beatrycze Nowicka, Monika Twardowska-Wągrowska, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Kołatka w kształcie łba kota czyli o tym, że nic się nie kończy
— Karina Murawko-Wiśniewska

Chwała ogrodów, błoto i morze
— Michał R. Wiśniewski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.