Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Roger Zelazny
‹Pan Światła›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPan Światła
Tytuł oryginalnyLord of Light
Data wydania9 listopada 2006
Autor
PrzekładPiotr W. Cholewa
Wydawca ISA
ISBN83-7418-124-9
Format288s. 135×205mm
Cena29,90
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Pan Światła

Esensja.pl
Esensja.pl
Roger Zelazny
« 1 2 3 4 5 7 »

Roger Zelazny

Pan Światła

Sam zamknął oczy.
– I ośmieliłeś się sprowadzić mnie z powrotem?
– W samej rzeczy.
– Przez cały czas byłem świadomy swojego stanu.
– Podejrzewałem to.
Otworzył oczy; płonęły.
– I śmiałeś wyrwać mnie z czegoś takiego?
– Tak.
Sam spuścił głowę.
– Słusznie nazywany jesteś bogiem Śmierci, Jamo-Dharmo. Odebrałeś mi doprawdy niezwykłe przeżycie. Na czarnej skale swej woli rozbiłeś coś, co przekracza wszelkie zrozumienie i doczesny splendor. Dlaczego nie mogłeś mnie zostawić w spokoju na morzu istnienia?
– Ponieważ świat potrzebuje twojej pokory, twojej pobożności, twoich wspaniałych nauk i twoich makiawelicznych spisków.
– Jestem stary, Jamo – rzekł. – Tak stary, jak człowiek w tym świecie. Wiesz, że byłem jednym z Pierwszych. Jednym z tych, którzy przybyli tutaj, by budować i zasiedlać. Wszyscy inni już nie żyją… albo zostali bogami: dei ex machini… I ja miałem taką szansę, ale wypuściłem ją z dłoni. Wiele razy. Nigdy nie chciałem zostać bogiem, Jamo. Nie naprawdę. Dopiero później, dopiero kiedy zobaczyłem, co robią, zacząłem gromadzić przy sobie całą moc, jaka była mi dostępna. Ale było już za późno. Stali się zbyt silni. Teraz chcę tylko zasnąć snem wieków, raz jeszcze doznać Wielkiego Spoczynku, wiecznej rozkoszy, usłyszeć pieśni gwiazd śpiewających na brzegach ogromnego morza.
Ratri pochyliła się i spojrzała mu w oczy.
– Potrzebujemy cię, Sam.
– Wiem, wiem – odparł. – Wiecznie realizuje się stare przysłowie: macie pracowitego konia, więc czemu nie pogonić go jeszcze z milę?
Ale uśmiechał się, gdy to mówił, a ona ucałowała go w czoło.
Tak skoczył w górę i zaczął podskakiwać na łożu.
– Ludzkość się raduje – zauważył Budda.
Jama podał mu szatę, a Ratri podstawiła sandały.
Powrót do życia ze spokoju, który przekracza wszelkie rozumienie, wymaga czasu. Sam spał. A śpiąc, śnił; śniąc, krzyczał albo tylko płakał. Nie miał apetytu, ale Jama znalazł mu ciało krzepkie i w doskonałym zdrowiu, bez trudu zdolne znieść psychosomatyczną konwersję wywołaną utratą boskości.
Siadywał jednak godzinami, nieruchomo wpatrzony w kamyk, nasionko albo liść. W takich chwilach nie dawał się rozbudzić.
Jama dostrzegł w tym zagrożenie i zwierzył się ze swych obaw Ratri i Takowi.
– Nie jest dobrze, że tak odrywa się od świata – rzekł. – Mówiłem do niego, ale jakbym zwracał się do wiatru. Nie może zapomnieć tego, co pozostawił za sobą. Same próby wiele go kosztują.
– Może źle odczytujesz jego wysiłki – zasugerował Tak.
– To znaczy?
– Widzisz, jak obserwuje nasiono, które przed sobą położył? Zwróć uwagę na zmarszczki wokół oczu.
– Tak? I co w związku z tym?
– Mruży oczy. Czy ma wadę wzroku?
– Nie.
– Więc dlaczego to robi?
– By lepiej studiować nasiono.
– Studiować? To nie jest Droga, jakiej niegdyś nauczał. Ale rzeczywiście studiuje. Nie medytuje, szukając wewnątrz przedmiotu tego, co prowadzi ku uwolnieniu podmiotu. Na pewno nie.
– Więc co to jest?
– Przeciwieństwo.
– Przeciwieństwo?
– Studiuje przedmiot i rozmyśla nad nim, aby się związać. Szuka w nim powodu do życia. Próbuje raz jeszcze wpleść się w tkaninę Mai, iluzję świata.
– Chyba masz rację, Taku! – zawołała Ratri. – Jak możemy dopomóc mu w tych wysiłkach?
– Nie jestem pewien, pani.
Jama kiwnął głową. Jego ciemne włosy lśniły w strudze słonecznego światła, przecinającej wąski ganek.
– Dostrzegłeś coś, czego ja nie widziałem – przyznał. – Nie powrócił jeszcze w pełni, choć nosi ciało, stąpa ludzkimi stopami i mówi jak my. Jego myśli wciąż są poza naszym zasięgiem.
– Co w takim razie możemy uczynić? – spytała Ratri.
– Zabieraj go na długie spacery po okolicy. Racz go delicjami. Porusz jego duszę poezją i pieśnią. Znajdź mu coś mocnego do picia, w klasztorze nie ma takich napojów. Okryj go barwnymi jedwabiami. Sprowadź kurtyzanę albo nawet trzy. Spróbuj ponownie zanurzyć go w życie. Tylko w ten sposób zdoła się uwolnić z okowów boskości. To głupie z mojej strony, że wcześniej tego nie zauważyłem.
– Nie dziwię się, boże Śmierci – rzekł Tak.
Płomień, który jest czarny, rozgorzał w oczach Jamy. Po chwili jednak bóg się uśmiechnął.
– Odpłaciłeś mi, mój mały – powiedział. – Za te komentarze, którym pozwoliłem, być może bezmyślnie, dotrzeć do twych kosmatych uszu. Wybacz mi, ty, który masz postać małpy. Jesteś w istocie człowiekiem… człowiekiem spostrzegawczym i inteligentnym.
Tak się przed nim skłonił.
Ratri parsknęła śmiechem.
– Powiedz nam więc, mądry Taku… gdyż może zbyt długo byliśmy bogami i brak nam właściwego spojrzenia… jak postąpić w kwestii jego rehumanizacji, by jak najlepiej posłużyło to naszym celom?
Tak skłonił się teraz przed Ratri.
– Tak jak proponował Jama – rzekł. – Dzisiaj, pani, zabierz go na spacer ku wzgórzom. Jutro pan Jama uda się z nim aż na skraj lasu. Następnego dnia ja poprowadzę go między drzewa i trawy, kwiaty i liany. I zobaczymy. Zobaczymy…
– Niech tak się stanie – zdecydował Jama.
I tak się stało.
• • •
W kolejnych tygodniach Sam oczekiwał tych spacerów najpierw z lekką, zdawało się, niecierpliwością, potem z umiarkowanym entuzjazmem, wreszcie z gorącym zapałem. Zaczął wychodzić samodzielnie, na coraz dłużej; początkowo na kilka godzin rankiem, potem rano i wieczorem. W końcu znikał na cały dzień, a niekiedy i na całą noc.
Pod koniec trzeciego tygodnia Ratri i Jama rozmawiali o tym na ganku we wczesnych godzinach poranka.
– To mi się nie podoba – wyznał Jama. – Nie możemy go obrażać, narzucając nasze towarzystwo teraz, kiedy sobie tego nie życzy. Ale czyha tam wiele niebezpieczeństw, zwłaszcza na kogoś takiego jak on, powtórnie narodzonego. Chciałbym wiedzieć, gdzie spędza te godziny.
– Cokolwiek jednak robi, pomaga mu to wrócić do życia – zauważyła Ratri. Przełknęła ciasteczko i machnęła pulchną dłonią. – Jest mniej zamknięty w sobie. Więcej rozmawia, nawet żartuje. Wypija wino, które mu przynosimy. Wraca mu apetyt.
– A jednak spotkanie z agentem Trimurti może doprowadzić do ostatecznej zguby.
Ratri przeżuwała wolno.
– Ale jest mało prawdopodobne, by ktoś taki wędrował po tej krainie w obecnym czasie – stwierdziła. – Zwierzęta zobaczą w Samie dziecko i nie zrobią mu krzywdy. Ludzie uznają go za świątobliwego pustelnika. Demony jeszcze z dawnych lat czują przed nim lęk, a więc go szanują.
Jama potrząsnął głową.
– Pani, to nie jest takie proste. Choć zdemontowałem dużą część swojej maszynerii i ukryłem ją setki mil stąd, potężny przesył energii, jaki wykorzystywałem, nie mógł pozostać niezauważony. Prędzej czy później ktoś odwiedzi to miejsce. Wykorzystałem ekrany i urządzenia zakłócające, ale z pewnych miejsc ten teren musiał wyglądać tak, jakby wszechogarniający ogień tańczył po mapie. Wkrótce musimy się stąd wynieść. Wolałbym zaczekać, póki nasz podopieczny całkiem nie wróci do zdrowia, ale…
– Czy jakieś naturalne siły nie mogły wytworzyć takich samych efektów energetycznych, jak twoje działania?
– Tak, i one występują w tej okolicy. Właśnie dlatego wybrałem ją na naszą bazę. Może się więc okazać, że nic się nie zdarzy. Jednak wątpię w to. Moi szpiedzy we wsiach nie donoszą w tej chwili o żadnych niezwykłych zjawiskach. Niektórzy mówią wszakże, iż w dzień jego powrotu na szczycie burzowej fali przejechał gromowy rydwan, badając niebo i ziemię. Działo się to daleko stąd, jednak nie mogę uwierzyć, że nie ma żadnego związku z nami.
– Ale przecież nie wrócił…
– W każdym razie nam nic o tym nie wiadomo. Obawiam się jednak…
– Zatem ruszajmy natychmiast. Zbyt duży żywię szacunek dla twoich przeczuć. Dysponujesz większą mocą niż ktokolwiek z Upadłych. Dla mnie wielkim wysiłkiem jest nawet przybranie miłej dla oka formy na dłużej niż kilka minut.
« 1 2 3 4 5 7 »

Komentarze

05 XII 2009   14:07:11

Jedno z fajniejszych jakie się ukazało. Lubię ten buddyjski klimat...

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Ludzie jak bogowie, bogowie jak ludzie
— Anna Kańtoch

Tegoż twórcy

Krótko o książkach: Dobry Czort
— Miłosz Cybowski

Przeczytaj to jeszcze raz: Tasując światy
— Beatrycze Nowicka

Przeczytaj to jeszcze raz: Muza w bursztynie
— Beatrycze Nowicka

Atut w rękawie
— Michał Kubalski

Cudzego nie znacie: Pieskie życie strażnika Przedwiecznych
— Michał Kubalski

Smokiem w komputer
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.