Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 14 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Marcin Mortka
‹Świt po bitwie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułŚwit po bitwie
Data wydania5 lipca 2007
Autor
Wydawca RUNA
CyklTrylogia Nordycka
ISBN978-83-89595-34-8
Format368s. 125×185mm
Cena29,50
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Świt po bitwie

Esensja.pl
Esensja.pl
Marcin Mortka
« 1 2

Marcin Mortka

Świt po bitwie

– Thorkil – rzekł Odmieniec obojętnym głosem i uniósł oręż.
Gunnar sapnął z ulgi i oparł się o ścianę. Po skroni płynęły mu krople potu.
Jarl Jomsborga Thorkil, zwany Smoczym Nasieniem, zasunął drzwi halli, aż płomienie pochodni uspokoiły się na nowo, i ruszył w stronę czterech, zastygłych bez drgnienia Jomsborczyków. Szedł wolno, zmęczonym krokiem, a długie poły płaszcza unosiły się za nim niczym skrzydła kruka. Snorri powstał śpiesznie i podał mu róg z piwem.
– Jarlu. – W głosie skalda pojawiło się osobliwe u niego uwielbienie. – Nie spodziewaliśmy się…
– Widno, żeście się nie spodziewali – warknął głucho przybysz i wyrwał róg z ręki skalda, po czym opróżnił go łapczywie i cisnął w kąt halli. – Ledwiem was na dwa tygodnie opuścił, a wy od razu…
Skrzywił się, nie kończąc zdania, i machnął dłonią w kierunku poczerwieniałego, ciężko dyszącego Gunnara. Odpowiedzią było jednakże milczenie, a osłupiali Snorri i Gunnulf wymienili spojrzenia.
– Jarlu, jakie dwa tygodnie… – wyjąkał stary kapłan. – Przecie was bez mała pół roku nie było!
Thorkil uniósł brwi.
– Pół roku? – spytał zmęczonym głosem. – A możliwe… Może być, że i pół roku. Tam, gdzie byłem, czas innymi drogami bieży… Pół roku… Siadajcie, kamraci. Pogadać nam trza.
– Jeno jakże to! – obruszył się Gunnulf. – Zdrożeniście, panie, tedy kąpiel wam przygotujemy i wieczerzę zacną! Skrzyknę ino niewolnych, to…
– Siadaj.
Głos jarla Thorkila był cichy, ale władczy, i stary kapłan usiadł posłusznie, a za nim reszta Jomsborczyków. W blasku najbliższej pochodni wszyscy ujrzeli, jak bardzo się zmienił. Twarz jarla, ongiś harda i dumna, nosiła ślady skrajnego znużenia, a oczy, miast iskrzyć i mrozić, wydawały się puste, pozbawione blasku. Thorkil założył skudlone długie włosy za ucho, a wtedy wszyscy ujrzeli, że drży mu dłoń.
– Mówcie – rozkazał. – Opowiadajcie, co się dzieje w sławnym, groźnym Jomsborgu.
Tym razem w jego głosie zabrzmiała lekka drwina, ale skald Snorri udał, że jej nie słyszy.
– Nie mamy wielu nowin, jarlu – odezwał się swym nieprzyjemnym, zgrzytliwym głosem. – Gnuśniejem. Wendowie i Wieleci cicho siedzą, podobnie Danowie i Germanie tego wściekłego psa Ottona, nie ma tedy na kogo miecza podnieść. Rdzewieją nam klingi w pochwach, a brzuchy dość mają piwska.
– A sami z wyprawami ruszać nie chcieliście?
– Jam na England popłynął z gromadą wojów! – odezwał się z dumą Gunnar i spojrzał po wszystkich, jakby spodziewając się należnej pochwały.
Thorkil zmierzył go jednak beznamiętnym spojrzeniem i młodzieniec opuścił głowę. Jego policzki na nowo zapłonęły rumieńcem.
– Jużci, ruszył. – Snorri się skrzywił. – Stracił czterech ludzi, przywiózł ledwie pół kufra srebrnych garów kościelnych, lecz co chwila prawi o swych wielkich przewagach. My zaś usłuchaliśmy waszego zakazu i siedzimy kiej dziady i czekamy na wasz powrót. Nie lza nam zresztą ruszać, skoro strażnikami Wolinu ninie jesteśmy, a wszyscy królowie wokół z kupcami w drużbie żyją. – W głosie skalda pojawiło się rozżalenie. – Jako te psy łańcuchowe warujemy, miast po morzach hasać i zdobycz sobie wybierać!
Thorkil kiwnął głową z udawaną powagą.
– Jużci, wstyd – przytaknął. – Co tedy radzisz, Snorri? Co zrobić trza, by wstyd zmazać i dobre imię bractwa odzyskać?
Skald znów bezbłędnie wychwycił nutę ironii w głosie przywódcy Jomsborga i zasznurował wargi. Nie odpowiadając, pochylił głowę, aż tłuste kosmyki włosów zasłoniły jego nieurodziwą twarz.
– Cóż to dziś Jomsborg, kamraci? – odezwał się jarl, nie patrząc na żadnego z nich. – Jeno te wały, strażnica i przystań. Nic poza tym. Drewniany przytułek dla garści morskich zbójów, którzy marzą o dawnej chwale. Podróżowałem… – Zawahał się nagle. – Podróżowałem daleko i pojąłem tedy, że Jomsborg zdycha kiej koń, który w życiu wiele dróg przemierzył. Jest stary i nie ma ci sposobu, by na nowo młodość mu dać. Któż dziś boi się Jomsborga?
Jego matowe oczy naraz wezbrały dziwnym blaskiem.
– Potężny cesarz Germanów? Kneź Wenedów? Konung Danów? – prychnął szyderczo. – Nikt, bracia, nikt. Źle wam na służbie kupców Wolinu, tak? Sarkaliście, gdym umowę z nimi zawarł, pomnę ci ja dobrze. Nikt z was jeno nie dostrzegł, że gdybyśmy jako te psy łańcuchowe Wolinowi nie służyli, dawno by nas już który sąsiad rozgniótł. Któż bowiem przyzwoli, by na granicy jego włości żyła sobie banda dzikich piratów, która na domiar złego własnym bogom się kłania? Dlaczego zlekceważyłeś mój zakaz, Gunnar? – Zmierzył wzrokiem pobladłego nagle młodzieńca. – Dlaczego?
– Myślałem, jarlu…
– Nie, nie myślałeś. Pycha odebrała ci zdrowy rozsądek, młokosie, szczęściem niewiele w Englandzie wskórałeś. Gdybyś sławą się okrył, a wieść po świecie się poniosła, rychłoby nas Wolinianie komu sprzedali. Co komu po psie, co to kąsa sąsiadów? Czas Jomsborga skończyłby się szybciej, niż przepowiedziane zostało.
– Straszne wasze słowa, panie – wyszeptał Gunnulf i przetarł wychudłymi palcami niedowidzące oczy, jakby się spodziewał łez.
– Twoje równie straszne, Gunnulf. – Thorkil spojrzał na niego groźnie. – Słyszałem, o czym prawiłeś, nim wszedłem do halli. Bogowie pomarli, nieprawdaż? Stoczyli ostatnią bitwę, a ich ciała pożarły płomienie Surta? Łżesz.
– Wybaczcie, jarlu, ja jeno…
– Milcz. Bo rację masz. Asowie i Wanowie leżą martwi na równinach Vigridr, posieczeni ciosami Jotunów, spaleni ogniem Surta. Ragnarokk się zakończył, bracia.
W ciszy, która nastąpiła po nieoczekiwanych słowach jarla, było słychać syk węgli w palenisku. Snorri, Gunnar, a nawet Gunnulf wpatrywali się z osłupieniem i niedowierzaniem w jarla Thorkila, on zaś opuścił głowę i ukrył ją w dłoniach, jakby dopiero teraz sobie uświadomił ciężar wypowiedzianych właśnie słów. Einar patrzył nań obojętnie, a kącik jego ust drgał, zdradzając powstrzymywany uśmiech.
– Ragnarokk się zakończył – powtórzył cicho Thorkil, unosząc głowę. – Nasi bogowie są martwi, a wokół nas rośnie siła tych, którzy służą Białemu Chrystusowi, którzy gotowi są nas zgnieść, gdy tylko przypomną sobie o naszej obecności. Czasy Jomsborga, czasy wolnego bractwa morskich zbójów na zawsze dobiegły kresu.
Umilkł i zapatrzył się w drewno ławy. Gdy się ponownie odezwał, jego głos był cichy, lecz złowieszczy.
– Nie będziemy tkwić po wsze czasy w warowni, czekając na ostatni szturm. Wynosimy się stąd, bracia.
– Dokąd, jarlu? – spytał zdumiony Snorri, wpatrując się w swego przywódcę z niedowierzaniem.
– Na północ. Zbudujmy tam własne królestwo, skąd będziemy mogli szydzić ze śmierci Asów i urągać potędze Białego Chrystusa.
Nieoczekiwane słowa Smoczego Nasienia wywołały różne reakcje – Einar uśmiechnął się z zadumą, zamknął oczy i wsparł czoło na belce, Gunnar kręcił głową i co rusz otwierał usta, jakby chciał coś powiedzieć, lecz nie umiał ubrać swej myśli w słowa. Snorri siedział nieruchomo, całkiem oszołomiony, a Gunnulf zgarbił się i poruszał wargami, jakby sam ze sobą toczył wewnętrzny spór. To on jako pierwszy przerwał ciszę.
– Jarlu… Gdzieście byli? – spytał drżącym głosem. – Gdzież to dwa tygodnie trwają pół roku?
– Jest takie miejsce. – Spojrzenie Thorkila było nieprzeniknione. – Bardzo daleko, Gunnulf. Nie o tym nam jednakże ninie gadać. Ilu wojów ostało się w twierdzy?
– Niecała setka, panie. Dość, by kilka wsi złupić, lecz za mało, by zbudować królestwo…
– Nie powiedziałem, że będziemy je sami budować. Nie powiedziałem też, że stanie się to rychło. Rzeknijcie mi, bracia, czy ktoś wie, dokąd się udał Ragnar Niszczyciel Drakkarów? Albo Koskela?
koniec
« 1 2
25 czerwca 2007
Islandzkie zwroty wtrącane w rozmowy:
  • Ég er kalt – Zimno mi
  • Ég hef fengið nóg – Dość tego
  • Komdu, láttu það eiga sig – Dajcie pokój
  • Þegiðu – Milcz

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Wpadnij do wikingów
— Eryk Remiezowicz

Tegoż twórcy

Krótko o książkach: Powroty są trudne
— Wojciech Gołąbowski

Krótko o książkach: Pościg, a zarazem ucieczka
— Wojciech Gołąbowski

Krótko o książkach: W kosmos – na złamanie karku!
— Wojciech Gołąbowski

Mała Esensja: Powrót trudny w dwójnasób
— Wojciech Gołąbowski

Mała Esensja: Zdziwniej i zdziwniej
— Wojciech Gołąbowski

Mała Esensja: Perypetie szkolne i ogrodowe
— Marcin Mroziuk

Krótko o książkach: Miasteczko Nonstead
— Jarosław Loretz

Ahoj marynarzu!
— Magdalena Kubasiewicz

Ostrze przeznaczenia
— Beatrycze Nowicka

Grzechot kości
— Beatrycze Nowicka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.