Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 23 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Marcin Mortka
‹Martwe Jezioro›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMartwe Jezioro
Data wydania8 kwietnia 2011
Autor
Wydawca Fabryka Słów
CyklMartwe Jezioro, Straceńcy Madsa Voortena
ISBN978-83-7574-484-2
Format312s. 125×195mm
Cena33,60
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Grzechot kości
[Marcin Mortka „Martwe Jezioro” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Zgodnie z zapowiedziami Marcina Mortki, jego „Martwe jezioro” jest klasycznym fantasy z wyprawą drużyny śmiałków, elfami oraz wiszącym nad światem widmem zagłady. Napisana zgrabnie książka z gatunku lektury na deszczowe wakacyjne popołudnie.

Beatrycze Nowicka

Grzechot kości
[Marcin Mortka „Martwe Jezioro” - recenzja]

Zgodnie z zapowiedziami Marcina Mortki, jego „Martwe jezioro” jest klasycznym fantasy z wyprawą drużyny śmiałków, elfami oraz wiszącym nad światem widmem zagłady. Napisana zgrabnie książka z gatunku lektury na deszczowe wakacyjne popołudnie.

Marcin Mortka
‹Martwe Jezioro›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMartwe Jezioro
Data wydania8 kwietnia 2011
Autor
Wydawca Fabryka Słów
CyklMartwe Jezioro, Straceńcy Madsa Voortena
ISBN978-83-7574-484-2
Format312s. 125×195mm
Cena33,60
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Dawno, dawno temu „Ostatnia saga” Marcina Mortki ocaliła moje nerwy podczas nauki do egzaminu z fizyki, za co autorowi jestem szczerze wdzięczna do dnia dzisiejszego1). Rzecz dziwna – niby narzekałam (m.in. na czarno-białych bohaterów) ale jednak polubiłam tę powieść. Jako że piraci i krzyżowcy niespecjalnie mnie interesowali, kolejny raz po twórczość Mortki sięgnęłam dopiero przy okazji „Martwego jeziora”.
Początek nie okazał się zbyt zachęcający. Po krótkim prologu, mającym przedstawić zarys historii świata, na scenie pojawia się samotny bohater – Mads Voorten zwany Ostrzem Burzy – który w pierwszej scenie wsławia się tym, że napotkanemu smokowi mówi „spierdalaj”. Niestety, nie wywołało to we mnie ani uśmiechu, ani zachwytu nad męskością tudzież charyzmą głównego protagonisty. Po tej jakże wzniosłej konfrontacji następuje opis wyglądu postaci okraszony uwagami, jak czytelnik powinien go zinterpretować, czego osobiście nie cierpię. Autor nie omieszkuje także aż dwukrotnie określić swojego bohatera mianem charakternika. Na koniec podrozdziału mamy okazję raz jeszcze podziwiać dar przekonywania naszego wędrowca, gdy tym razem na jego drodze stają gobliny. Szczęśliwie później jest lepiej. Po topornym początku język się wygładza. Przedstawianie kolejnych bohaterów wygląda naturalniej, dialogi wypadają potoczyście (inna sprawa, że przez większą część czasu postaci kłócą się ze sobą), akcja się rozkręca.
Jak nietrudno zgadnąć, niebawem formuje się drużyna, w skład której wchodzą: wyżej wzmiankowany Mads (weteran, złowieszcze spojrzenie +10 do zastraszania, biegłość we władaniu włócznią, biczem i mieczem, sekret z przeszłości), szlachetnie urodzony Malhorn, mistrz miecza wpadający w bitewny szał, obdarzony wyjątkowo drażliwym usposobieniem, czarodziejka-kapłanka Elinaare, zdolna porażać przeciwników strumieniami ognia, rzucać uroki, a w razie potrzeby potrafiąca komuś „konfesjonalnie” wrazić sztylet w słabiznę, Istvan – niemy minstrel, który prócz gry na harfie potrafi też świetnie władać toporem, tajemniczy, kociooki łucznik Veilaan a także gadający kruk. Gdy o nich czytałam, przed moimi oczami rozwijały się karty postaci do RPGów – tacy też oni są. Przemyślani, lecz brakuje im swego rodzaju niejednoznaczności, która „ożywia” literackich bohaterów. Zasadnicza motywacja Madsa nie jest trudna do odgadnięcia. Poza głównymi bohaterami w powieści pojawia się także m.in. chutliwy starzec obdarzony potężną magiczną mocą2) oraz elfy – tym ostatnim bliżej do elfów Yeskova, niż Tolkiena.
Fabuła powieści nie jest skomplikowana – jedyny wątek stanowi wyprawa na drugi brzeg tytułowego Martwego Jeziora. Od czasu do czasu pojawiają się retrospekcje, czy scenki przedstawiające poczynania antagonistów drużyny. Akcja biegnie szybko, narracja prowadzona jest sprawnie i spójnie3). Otwarte zakończenie wskazuje, iż bohaterowie stoją u początku swej drogi – w jego świetle „Martwe jezioro” jawi się bardziej jako rozbudowany prolog dłuższego cyklu.
Świat przedstawiony trudno nazwać oryginalnym, choć widać, że Mortka próbował nadać mu pewien indywidualny rys. „Słowiańskie” nazwy miejsc (kojarzące mi się trochę z Sagą o Twardokęsku) stanowią miłą odmianę, choć imiona głównych bohaterów brzmią już jak typowe imiona fantasy. Spodobał mi się także pomysł na smokopodobnego potworka, zwanego smyszą.
Zdecydowanie udają się Mortce opisy miejsc. Są na tyle krótkie, by nie spowalniać akcji i nie znudzić czytelnika, przy tym jednak pozostają wyraziste i tworzą odpowiedni klimat. Jeśli chodzi o przedstawianie akcji – nie przypadło mi do gustu kilkukrotne rozpoczynanie opisu od zwrotów w rodzaju „czas jakby zwolnił”. Lubię slow motion na filmach, ale celowe wyobrażanie go sobie podczas czytania książki już do mnie nie trafia.
Humor przejawia się przede wszystkim w postaci utarczek słownych pomiędzy dzielną drużyną a krukiem i ponownie wywołuje skojarzenia RPG (a raczej ze standardowym poziomem żartów oraz ripost padających na sesjach, który zasadniczo najwyższych lotów nie bywa).
Wydaje mi się, że warsztatowo Marcin Mortka rozwinął się od czasów „Ostatniej sagi”. „Martwe jezioro” czyta się naprawdę szybko i przyjemnie, nie żałując wydanych na książkę pieniędzy. Jest jednak znacząca wada – choć podczas lektury wszystko wydaje się w porządku, już po niej świat, bohaterowie i ich poczynania zaczynają w błyskawicznym tempie blaknąć. Madsowi daleko do Geralta. Brakuje „Martwemu jezioru” czegoś, co sprawiłoby, że będę tę książkę wspominać po latach, cytować strzępki wypowiedzi, wyobrażać sobie ulubione sceny, zastanawiać nad postępowaniem bohaterów. Niemniej, kto szuka rozrywki nie powinien się zawieść. Dodatkowo powieść jest także znakomitym materiałem na minikampanię RPG. W zasadzie wystarczy tylko rozpisać statystyki potworów i NPCów, narysować sobie mapkę oraz zadbać, by bohaterowie graczy mieli odpowiednią motywację do wyprawy i można grać.
koniec
13 lipca 2011
1) Czytanie o przygodach skalda Vidara, wojownika Haralda i karła Arnula stanowiło doskonałą odtrutkę po próbach rozważania kondensatorów mknących w próżni z prędkością przyświetlną i temu podobnych. Nierzadko zresztą skald Vidar wygrywał z dokonaniami Lorentza, Maxwella oraz reszty szacownego grona.
2) Postać osobliwie lubiana przez mistrzów gry płci męskiej i wprowadzana w celu uprzykrzania życia postaciom graczek, które z uwagi na podeszły wiek i potęgę magiczną lubieżnego dziadka nie mogą go po prostu po gębie należycie obić. Akurat u Mortki dziadoszek zajmuje się przeważnie czymś innym niż rzucaniem uwag na temat wdzięków kapłanki.
3) Jedyna rzecz, jaka mi nie pasowała to to, dlaczego pewna postać pozostała w tyle za grupą swoich rodaków.

Komentarze

23 VII 2011   19:17:43

"za co autorowi jestem szczerze wdzięczna do dnia dzisiejszego"

A nie wystarczy wdzięczność do dzisiaj, do teraz? Musi być do "dnia dzisiejszego" - cokolwiek to znaczy?

23 VII 2011   19:24:46

O ile rozumiem, że barokowość rzeczonej -- poprawnej zresztą -- formy może razić, o tyle jej nieznajomość (tak interpretuję owo "cokolwiek to znaczy") niebezpiecznie trąci analfabetyzmem. Polecam (autorce zresztą też) lekturę: http://obcyjezykpolski.interia.pl/?md=archive&id=85

28 III 2012   13:58:25

Chyba czasy się zmieniają i odbiorcy słowa pisanego też. Kiedyś porównanie dzieła literackiego do zapisu sesji RPG było najgorszą obelgą jaką autor mógł uświadczyć, a sam tekst uchodził za idealny substytut papieru toaletowego. Teraz widzę, że porównanie takie i generalnie pozytywna opinia idą ze sobą w parze. Świat sie zmienia...

28 III 2012   16:36:17

Hmmm, o RPGach wspominałam także z uwagi na zainteresowania autora powieści. Taki np. Erikson tworząc "Malazańską" czerpie z wykreowanego na potrzeby RPG świata i prowadzonej kampanii, realia, bohaterów i być może też część fabuły. Nikt mu tego za złe nie ma.

Myślę, że fraza "do zapisu sesji RPG" jest za mocna (dawno temu ktoś przyniósł na sesję dyktafon - bardzo się nam te sesje podobały i chcieliśmy je uwiecznić. Tylko że potem nie byłam w stanie nawet tych plików odsłuchać - tak to okropnie brzmiało - zatem bezpośredni zapis sesji istotnie nie nadaje się do niczego - a już zwłaszcza, jeśli chodzi o wartości literackie.

"Martwego jeziora" nie porównuję do zapisu sesji. Co porównuję to przede wszystkim humor, postaci i pewne rozwiązania fabularne. Humor, jak mniemam, jest raczej kwestią osoby autora.

W każdym razie - nie chciałam tu obelg miotać w żadnym razie. Pozytywna opinia nie wynika z cech RPGowych - proste postaci uważam za wadę ale - to dopiero pierwszy tom cyklu, więc może się jeszcze rozwiną (mam też po cichu nadzieję, że i fabuła mnie zaskoczy).

Dodam, że tom drugi kupiłam sobie wczoraj. Będę mieć więcej czasu to przeczytam i się zapewne wrażeniami podzielę.



09 IV 2012   09:38:00

Bardziej chodziło mi o słowa: "W zasadzie wystarczy tylko rozpisać statystyki potworów i NPCów, narysować sobie mapkę oraz zadbać, by bohaterowie graczy mieli odpowiednią motywację do wyprawy i można grać". Z czego można wnioskować, że jest to swojego rodzaju zapis sesji uboższy o mapkę, statsy etc. Uczepiłem się zaś tego gdyż sam miałem takie odczucia brnąc przez Martwe Jezioro... tylko, że dla mnie były to zdecydowanie negatywne odczucia :)Swoją drogą aż strach pomyśleć jak wyglądały poprzednie książki Marcina skoro twierdzisz, że warsztatowo widać poprawę o_O Książka jest po prostu napisana nieudolnie. I nie chodzi tu już o miałkość fabuły, czy słabych bohaterów (nie każda książka przecież musi być dziełem wyjątkowym), a o fatalny język. Grafomania czystej wody. I sądząc po materiałach promocyjnych Drugiej Burzy, gdzie na przestrzeni jednego czy dwóch akapitów mamy poważne nagromadzenie koszmarnych potworków językowych, w drugiej części cyklu nie jest wcale lepiej...

09 IV 2012   16:25:02

Obawiam się w takim razie, że jestem zdecydowanie mniej wybredna w kwestii języka ;p

09 IV 2012   22:23:17

Ok, zróbmy więc pewien króciutki test :)
1. "Z lasu wypadł orszak Smoczych Jeźdźców. Kopyta ciężkich rumaków rozbijały poranną mgłę, wiatr świstał na ostrych zakończeniach zbroi".
Nic tu nie razi?
"Ostre zakończenia zbroi" jest naprawdę ładnym (literackim) zlepkiem słów?
2. "Pędzili jak szaleni, jakby ścigało ich któreś ze Smocząt, gnali z butą i dumą, ale i ze strachem".
Co tu nie pasuje?
Czy buta i duma idą w parze ze strachem? Generalnie nie, choć zapewne i to w pewnych sytuacjach jest możliwe, ale wypadałoby to lepiej opisać - tu opisu nie ma w ogóle. Jest jedynie zestawienie dosyć przeciwległych stanów ducha. Inna rzecz, że gnać z czymkolwiek brzmi dziwnie.
3. "Któryś odrzucił w pędzie strzaskaną tarczę, inny gnał ze strzałą w ramieniu, kolejny mknął z twarzą zalaną krwią. Ktoś zgubił hełm, ktoś słaniał się nad końskim karkiem". - a to tylko jeszcze tak a propos tej dumy i buty z punktu powyżej :P
4. "... i ponaglał znużonego wierzchowca".
Z czym bardziej kojarzy Ci się zwrot "znużony"? Czy z pędzącymi na złamanie karku wierzchowcami, czy z osłem z Shreka powtarzającym co chwila: Daleko jeszcze? :D

Dobra, już więcej nie truję ;) Dobranoc.

10 IV 2012   18:33:35

Cóż, nie twierdzę, że to arcydzieło języka polskiego, tylko, że większość wymienionych zwrotów mnie jakoś strasznie nie razi. W kwestii "ostrych zakończeń zbroi" się zgodzę.

A jeszcze w kwestii RPGowości, ocen itp. - gdy myślę "Fabryka Słów" automatycznym skojarzeniem jest: lekka, łatwa i przyjemna (najczęściej też humorystyczna) fantastyka do poczytania na parę godzin. I tego oczekuję, sięgając po książkę wydaną przez to wydawnictwo. W takich kategoriach też oceniam.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Perły ze skazą: Homo homini lupus est
Sebastian Chosiński

22 VI 2024

„Stado wilków” to nostalgiczna, ale nie łzawa, opowieść o drugiej wojnie światowej, która wyszła spod ręki Wasila Bykaua, jednego z najwybitniejszych białoruskich prozaików XX wieku. Jest historią czworga partyzantów, którzy pod osłoną nocy mają dotrzeć do lazaretu w sąsiednim oddziale. Niedaleko, ale jakby na drugim końcu świata.

więcej »

PRL w kryminale: Znowu wieprzowina na obiad!
Sebastian Chosiński

21 VI 2024

Chociaż na okładce oryginalnego wydania powieści „Kim jesteś Czarny?” widnieje nazwisko Stanisława Mierzańskiego, tak naprawdę napisała ją Anna Kłodzińska. Dlaczego tym razem posłużyła się pseudonimem? Najprawdopodobniej z tego powodu, by nie mieszać czytelnikom w głowach. Jej prawdziwe nazwisko miało bowiem kojarzyć się tylko z jednym bohaterem literackim – kapitanem Szczęsnym, którego tutaj brakuje.

więcej »

Ściskając w ręku kamyk zielony
Jarosław Loretz

20 VI 2024

„Miasto jadeitu” Fondy Lee przyjemnie odświeża sztywniejący ramy gatunkowe fantasy, oferując nietuzinkowy system magiczny zatopiony w sosie Dalekiego Wschodu.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Krótko o książkach: Powroty są trudne
— Wojciech Gołąbowski

Krótko o książkach: Pościg, a zarazem ucieczka
— Wojciech Gołąbowski

Krótko o książkach: W kosmos – na złamanie karku!
— Wojciech Gołąbowski

Mała Esensja: Powrót trudny w dwójnasób
— Wojciech Gołąbowski

Mała Esensja: Zdziwniej i zdziwniej
— Wojciech Gołąbowski

Mała Esensja: Perypetie szkolne i ogrodowe
— Marcin Mroziuk

Krótko o książkach: Miasteczko Nonstead
— Jarosław Loretz

Ahoj marynarzu!
— Magdalena Kubasiewicz

Ostrze przeznaczenia
— Beatrycze Nowicka

Wpadnij do wikingów
— Eryk Remiezowicz

Tegoż autora

Tryby historii
— Beatrycze Nowicka

Imperium zwane pamięcią
— Beatrycze Nowicka

Gorzka czekolada
— Beatrycze Nowicka

Kosiarz wyłącznie na okładce
— Beatrycze Nowicka

Bitwy nieoczywiste
— Beatrycze Nowicka

Morderstwa z tego i nie z tego świata
— Beatrycze Nowicka

Z tarczą
— Beatrycze Nowicka

Rodzinna sielanka
— Beatrycze Nowicka

Wiła wianki i to by było na tyle
— Beatrycze Nowicka

Supernowej nie zaobserwowano
— Beatrycze Nowicka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.