Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 1 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Siergiej Łukjanienko, Władimir Wasiliew
‹Dzienny Patrol›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDzienny Patrol
Tytuł oryginalnyДневной Дозор
Data wydaniastyczeń 2004
Autorzy
PrzekładEwa Skórska
Wydawca Książka i Wiedza
CyklPatrole
ISBN83-05-13323-0
Format348s. 145×205mm
Cena34,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Dzienny Patrol

Esensja.pl
Esensja.pl
Siergiej Łukjanienko, Władimir Wasiliew
1 2 3 4 »
Jako pierwsi prezentujemy fragment długo oczekiwanej książki Siergieja Łukjanienki „Dzienny Patrol” będącej drugim tomem dylogii rozpoczętej „Nocnym Patrolem”. Tym razem poznamy losy Alicji, wiedźmy stojącej po stronie Ciemności…

Siergiej Łukjanienko, Władimir Wasiliew

Dzienny Patrol

Jako pierwsi prezentujemy fragment długo oczekiwanej książki Siergieja Łukjanienki „Dzienny Patrol” będącej drugim tomem dylogii rozpoczętej „Nocnym Patrolem”. Tym razem poznamy losy Alicji, wiedźmy stojącej po stronie Ciemności…

Siergiej Łukjanienko, Władimir Wasiliew
‹Dzienny Patrol›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDzienny Patrol
Tytuł oryginalnyДневной Дозор
Data wydaniastyczeń 2004
Autorzy
PrzekładEwa Skórska
Wydawca Książka i Wiedza
CyklPatrole
ISBN83-05-13323-0
Format348s. 145×205mm
Cena34,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Rozdział 1
Rano nigdy mi nie starcza czasu, żeby się wyszykować. Mogę wstać o siódmej rano, mogę o szóstej. I tak zabraknie pięciu minut.
Dlaczego tak się dzieje?
Stałam przed lustrem, pospiesznie malując usta. Zawsze, gdy maluję się w pośpiechu, wychodzi nierówno, jak uczennicy, która po raz pierwszy podebrała mamie szminkę. Lepiej było w ogóle nie zaczynać. Wyjść bez makijażu. Przecież mogę spokojnie wyjść z domu nieumalowana.
– Ala!
No właśnie.
Zawsze to samo.
– Co, mamo? – krzyknęłam, pospiesznie wkładając sandałki.
– Chodź tutaj, kochanie.
– Mamo, jestem bez butów! – krzyknęłam, poprawiając pasek. – Spóźnię się!
– Ala!
Nie ma sensu się kłócić.
Demonstracyjnie głośno stukając obcasikami, choć w sumie nawet nie byłam zła, poszłam do kuchni. Mama jak zawsze siedziała przed telewizorem, piła kolejną filiżankę herbaty z kolejnym kawałkiem keksu. Co ona widzi w tych ohydnych duńskich keksach? Przecież to straszne świństwo! Na dodatek psuje figurę.
– Kochanie, znowu masz zamiar wrócić późno? – spytała nie odwracając się w moją stronę.
– Nie wiem.
– Alicjo, myślę, że nie musisz na to pozwalać. Masz określone godziny pracy, a zatrzymywanie cię do pierwszej w nocy… – Mama pokręciła głową.
– Za to mi płacą – rzuciłam mimochodem.
Teraz na mnie popatrzyła. Zadrżały jej wargi.
– Masz do nas pretensje? Tak?
Zawsze umiała modulować głos. Zmarnowany talent aktorski.
– To prawda, żyjemy z twojej pensji – powiedziała z goryczą. – Państwo okradło nas i porzuciło, żebyśmy zdychali w rowie. Dziękuję ci, córeczko, że o nas nie zapominasz. Oboje z tatą jesteśmy ci bardzo wdzięczni. Ale nie musisz nam tego stale wypominać…
– Nie to miałam na myśli, mamo. Przecież wiesz, że mam nienormowane godziny pracy!
– Godziny! – Klasnęła w dłonie. Na jej podbródku leżał okruch keksu. – Powiedzmy lepiej – doby! I czym ty się tam w ogóle zajmujesz!
– Mamo…
Tak naprawdę wcale tak nie myśli. Przeciwnie, z dumą opowiada przyjaciółkom, jaka ze mnie wzorowa córka. Po prostu od rana miała ochotę się z kimś pokłócić. Może obejrzała kolejną porcję podłości zwanych wiadomościami. A może ścięła się z ojcem – to by tłumaczyło, dlaczego tak wcześnie wyszedł.
– Nie mam zamiaru zostać babcią w wieku czterdziestu lat! – wypaliła jednym tchem.
Od dawna się boi, że wyjdę za mąż, opuszczę dom i będzie musiała mieszkać sama z ojcem. A może nie będzie musiała? Kiedyś obejrzałam linie rzeczywistości, z których wynikało, że być może ojciec odejdzie do innej kobiety. Jest trzy lata młodszy od mamy… i, w odróżnieniu od niej, dba o siebie.
– W tym roku skończysz pięćdziesiąt lat, mamo – powiedziałam. – Przepraszam, ale bardzo się spieszę.
Już w przedpokoju dogonił mnie pełen sprawiedliwej urazy okrzyk:
– Nigdy nie chciałaś porozmawiać po ludzku z własną matką!
– Chciałam – powiedziałam pod nosem, wyskakując za drzwi. – Jak jeszcze byłam człowiekiem. Gdzie ty wtedy byłaś?…
Oczywiście, zaraz pocieszy się myślą, jaką wspaniałą awanturę urządzi mi wieczorem. I jeszcze marzy jej się, żeby wciągnąć w to tatę. Na samą tę myśl zepsuł mi się humor.
Co to za pomysł, żeby mieszać kochanego człowieka do awantury? A przecież mama go kocha! Nadal go kocha, wiem, bo sprawdzałam. I nie rozumie, że swoim charakterem zabiła w ojcu jego miłość.
Ja nigdy tak nie zrobię.
I mamie też nie pozwolę!
Na klatce nie było nikogo, zresztą i tak by mnie to nie powstrzymało. Odwróciłam się do drzwi, lekko zmrużyłam oczy, żeby zobaczyć własny cień.
Prawdziwy cień. Ten zrodzony przez Zmrok.
Ma się wrażenie, że gęstnieje mrok – aż do przenikliwej ciemności, do takiej czerni, przy której bezgwiezdna noc wydaje się dniem.
Na tle tej ciemności drga szara, kłębiąca się, nie trójwymiarowa, ale i nie płaska sylwetka. Jakby wycięto ją z brudnej waty albo rozcięto czerń i zostawiono drzwi w Zmrok.
Zrobiłam krok, stanęłam na cieniu, on prześliznął się w górę, wchłaniając moje ciało.
Świat zmienił się.
Barwy prawie znikły. Wszystko zastygło w szarej, rozmazanej mgle – wyglądało to jak obraz w telewizorze po zredukowaniu kontrastu i koloru do minimum. Dźwięki ucichły i zapadła cisza, pozostał jedynie ledwie uchwytny terkot… jakby szum odległego silnika.
Byłam w Zmroku.
I widziałam, jak w mieszkaniu płonie uraza mamy. Cytrynowożółty, kwaśny kolor, przemieszany z litością do samej siebie i jadowicie zieloną antypatią do ojca, który tak nie w porę wyszedł do garażu, żeby tam zajmować się głupim samochodem.
Nad mamą tworzył się czarny wir. Wąsko ukierunkowane przekleństwo. Na razie jeszcze słabiutkie, na poziomie „żebyś tam zgłupiała w tej swojej pracy, zołzo niewdzięczna!”, ale za to matczyne – o szczególnej mocy i trwałości.
O nie, mamusiu!
To przez ciebie ojciec miał zawał w wieku trzydziestu siedmiu lat, trzy lata temu uratowałam go przed drugim… Za taką cenę, że aż się nie chce pamiętać. A teraz mnie namierzyłaś?
Wyciągnęłam ręce – z całych sił, aż zakłuło pod łopatkami – i chwyciłam maminą świadomość. Szarpnęła się i zamarła.
Tak… Zrobimy tak…
Spociłam się, choć w Zmroku zawsze jest chłodno. Straciłam siłę, która byłaby mi potrzebna w pracy. Za to mama już nie pamiętała naszej rozmowy. Teraz cieszyła się, że jestem taka pracowita, że w pracy mnie cenią i lubią, że wychodzę skoro świt i wracam po północy.
O, tak.
To tylko tymczasowy efekt, nie chciałam wchodzić zbyt głęboko w jej świadomość. Ale mam zapewnione kilka miesięcy spokojnego życia, tata przy okazji też. Jestem córeczką tatusia i kocham go bardziej niż mamę. Tylko dzieci nie potrafią powiedzieć, kogo bardziej kochają, tatę czy mamę. Dorosłym przychodzi to bez trudu…
Skończyłam i zdmuchnęłam niemal uformowany czarny wir – przepłynął przez ściany, szukając kogoś, do kogo mógłby się przyczepić. Odetchnęłam głęboko i krytycznie obejrzałam klatkę.
Oho, dawno nie było tu sprzątane. Znowu przypełzł siny mech, przy naszych drzwiach było go najwięcej. Nic dziwnego… przy maminych histeriach zawsze ma się czym pożywić. Gdy byłam mała, myślałam, że mech rozrzucają Jaśni, żeby zrobić nam na złość. A potem mi wyjaśnili, że siny mech to rdzenny mieszkaniec Zmroku, pasożyt żerujący na ludzkich emocjach.
– Lód! – zakomenderowałam, podrzucając rękę. Zimno posłusznie skupiło się w opuszkach palców i niczym ostra szczotka przesunęło po ścianach. Zamrożone igiełki mchu posypały się na podłogę, błyskawicznie niknąc.
Ha!
To nie karmienie się ludzkimi myślami!
To prawdziwa Siła – siła Innego.
Wyszłam ze Zmroku – w ludzkim świecie nie minęły nawet dwie sekundy – i poprawiłam fryzurę. Na twarzy miałam kropelki potu, musiałam wyjąć chusteczkę i wytrzeć. Oglądając się w lusterku, spostrzegłam, że rozmazał mi się tusz.
Nie było już czasu na poprawianie urody. Po prostu narzuciłam lekki „pokrowiec atrakcyjności”, który nie pozwoli żadnemu człowiekowi dostrzec defektów makijażu. Nazywamy to „parandżą” – mało który Inny nie zakpi z Innego w parandży, co nie znaczy, się z niej nie korzysta. Korzysta, i to dość często. Gdy nie ma czasu, gdy trzeba wywrzeć gwarantowane dobre wrażenie, a czasem po prostu dla rozrywki. Jedna młodziutka wiedźma z Pskowa, której jedyną umiejętnością było narzucanie parandży, od trzech lat pracuje jako modelka i z tego żyje. Niestety, na zdjęcia i filmy zaklęcie nie działa, dlatego musi rezygnować z nieustających propozycji zagrania w reklamie…
Wszystko sprzysięgło się dziś przeciwko mnie. Najpierw długo czekałam na windę (druga od dawna nie działa), potem wychodząc z windy, natknęłam się na Witalika, który mieszka nad nami. Widząc mnie w parandży uśmiechnął się tępo i osłupiał. Gdy miał trzynaście lat, zakochał się we mnie i jeszcze mu nie przeszło. Kocha mnie tak po swojemu – bez sensu, bez wzajemności, bez słowa. To moja wina. Błąd w sztuce. Uczyłam się zaklęcia przywiązującego i postanowiłam potrenować na chłopcu z sąsiedztwa, skoro ten nigdy nie przegapił okazji, żeby zerknąć na mnie, gdy opalałam się na balkonie. No i potrenowałam. Zawaliłam tylko sprawę z czynnikami ograniczającymi. Zakochał się – raz na zawsze. Jeśli nie widzi mnie dłuższy czas, to trochę mu przechodzi, potem wystarczy, żeby zobaczył mnie przelotnie – i wszystko zaczyna się od początku. Nigdy nie będzie miał szczęścia w miłości.
1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja czyta: Lipiec 2017
— Dominika Cirocka, Miłosz Cybowski, Jarosław Loretz, Beatrycze Nowicka, Katarzyna Piekarz, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Dwa oblicza Moskwy
— Magdalena Kubasiewicz

Tegoż twórcy

Krótko o książkach: Prawdziwa historia komunizmu
— Jarosław Loretz

Esensja czyta: Lipiec 2017
— Dominika Cirocka, Miłosz Cybowski, Jarosław Loretz, Beatrycze Nowicka, Katarzyna Piekarz, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Esensja czyta: Październik 2016
— Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek, Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk, Joanna Słupek, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Trzy miasta i trzej magowie – część pierwsza
— Beatrycze Nowicka

Jesteśmy inni
— Magdalena Kubasiewicz

Mam takie życzenie…
— Magdalena Kubasiewicz

Dwa oblicza Moskwy
— Magdalena Kubasiewicz

Esensja czyta: Listopad 2010
— Jędrzej Burszta, Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek , Marcin Mroziuk, Konrad Wągrowski

Esensja czyta: Lato 2009
— Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Joanna Słupek, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Za wolność naszą i waszą!
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.