Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

David Drake
‹Po drugiej stronie gwiazd›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPo drugiej stronie gwiazd
Tytuł oryginalnyThe Far Side of The Stars
Data wydania4 lutego 2008
Autor
Wydawca ISA
CyklPorucznik Leary
ISBN978-83-7418-178-5
Format448s. 135×205mm
Cena34,90
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Po drugiej stronie gwiazd

Esensja.pl
Esensja.pl
David Drake
« 1 7 8 9 10 11 16 »

David Drake

Po drugiej stronie gwiazd

– Danielu – podjął Mon, trzymając szklankę w obu dłoniach, lecz nie podnosząc jej do ust. – Sir. Ludzie pójdą za panem, wie pan, że tak będzie. Czy przyjdzie pan jutro na musztrę i przemówi do nich? Sir, mam teraz pięciu łobuziaków – moja żona urodziła, kiedy byłem na Tanais. Nie wyżyję z połowy pensji, nie mogę, a jeżeli zabiorę do Galaktyki Północnej załogę partaczy, to… – uśmiechnął się kwaśno – cóż, przyznam rację Barnesowi. Lepiej będzie, jak rozepnę skafander w próżni.
– Ja… Zastanowię się nad możliwościami wieczorem, Mon – oznajmił Daniel, wstając powoli, żeby nie wyglądało to na ucieczkę przed starym kamratem, co właśnie robił. – Obiecuję, że przyjdę na musztrę. O dziesiątej?
– Tak jest, o dziesiątej – odparł porucznik, podrywając się i z radosnym uśmiechem ściskając Danielowi dłoń. – Bogu dzięki! Dziękuję panu, sir. Jeśli tylko utrzymam dyscyplinę, wszystko będzie dobrze, obiecuję, że tak!
Pokiwał głową, nie wracając więcej do złożonej obietnicy. Powinien znaleźć się na paradzie, żeby podziękować załodze, która poleciała za nim do piekła, i to nie jeden, lecz kilka razy, zawsze wydobywając stamtąd Księżniczkę Cecile i jej dowódcę. Jeśli jednak chodziło o to, co im powie…
Był winien Monowi szacunek należny lojalnemu i kompetentnemu oficerowi, jednak równie wiele zawdzięczał każdemu, kto służył z nim na Sissie. Nie zamierzał namawiać ich do ryzykowania życiem, a pomimo tego, co powiedział swemu pierwszemu oficerowi, żeby go pocieszyć, kłopoty, jakich doświadczyła korweta podczas powrotu do domu, przekonałyby każdego, że Mon jest pechowcem. Nie był człowiekiem, za którym Daniel z ochotą podążyłby na Północ ani któremu zawierzyłby swój honor, namawiając innych, żeby mu towarzyszyli.
Rozległo się brzęczenie. Przygotowujący się do wyjścia Hogg sięgnął do kieszonki na piersi po telefon, który nosił w Xenos. Słuchał przez chwilę, po czym powiedział do Leary’ego:
– Musimy wracać do domu, panie. Natychmiast.
Ruszyli razem do drzwi; służący dwa kroki przed swym panem tylko dlatego, że wcześniej wystartował. Gdy wypadli na zewnątrz, mężczyzna dodał ściszonym głosem:
– Dzwonił majordomus, sir. Mistrzyni Mundy ma kłopoty. Poważne kłopoty.
• • •
Wagonik, którym wracała Adele ze świtą, wiózł do domu również czternaścioro urzędników, którzy wypełnili go do granic dozwolonego limitu. Lokaje Adele – a raczej lokaje towarzyszący jej i Toverze, gdyż choć nosili liberie Mundych, to Skarbiec Spedytorów i Kupców wypłacał im pensje – nie pozwoliliby im wsiąść, lecz jej rodzice chlubili się swą troską o niższe stany. Adele, która większość życia spędziła wśród tychże stanów i znała je o wiele lepiej niż jej rodzina, mimo wszystko powstrzymała służących przez wzgląd na ich pamięć.
Z drugiej strony: nie uważała, żeby konieczne było przekraczanie ograniczeń tramwaju. O tej porze dnia w wagoniku powinno znajdować się czterdzieścioro pasażerów. Gdy na Kręgu Pentakrestu wsiadł dwudziesty podróżny, lokaje Adele Mundy zablokowali drzwi, tłukąc żółtawymi pałkami po kostkach palców każdego, kto siłą próbował je otworzyć. Uczona wolała myśleć o tym jako o samopomocy w egzekwowaniu prawa niż deptaniu praw ludu przez szlachetnie urodzonych.
Uśmiechnęła się. Choć nie przejęłaby się zbytnio inną interpretacją. Ją samą wystarczająco często deptano.
Wagonik zatrzymał się na peronie, na krańcu dziedzińca, kołysząc się lekko na jednej szynie. Nikt nie czekał, żeby wsiąść; urzędnicy tylko patrzyli, żeby ekipa Adele wysiadła i żeby mogli zająć ich miejsca. Zdawali sobie sprawę z tego, ile mieli szczęścia, że pozostawiano im tyle przestrzeni na resztę trasy prowadzącej do wielopiętrowych bloków na wschodnich przedmieściach Xenos.
W chwili gdy Adele i jej służba wysiadali na peron, tuż za nimi zatrzymał się wagonik jadący na zachód. Wyczuła, jak Tovera odwróciła głowę, trzymając w obu rękach płaski neseser. Z tramwaju wysiadł nieznany jej młody oficer FRC w mundurze Drugiej Klasy. Pewnie ktoś do Daniela – przyjaciel albo posłaniec z Biura Floty.
Okalające dziedziniec siedem domów było ciche, jak zwykle w letni wieczór. Na progu ostatniego budynku po lewej, tuż obok Małego Chatsworth, przycupnęło pół tuzina mężczyzn w różnych liberiach. Na widok wracającej do domu arystokratki podnieśli się, upychając po kieszeniach kości i pieniądze.
Jednym z nich okazał się odźwierny Adele; wrócił szybko na posterunek, nie rozglądając się na boki. Nieoczekiwanie poszło za nim dwóch mężczyzn.
– Mistrzyni Mundy? – zawołał za jej plecami oficer FRC. Obejrzała się przez ramię i zatrzymała, by mógł ich dogonić. Lokaje nie wyglądali na zaniepokojonych, lecz prawa ręka Tovery skryła się w neseserze, który trzymała w zgięciu lewego łokcia.
– Tak? – odrzekła Adele tonem, który nie był może wrogi, choć z całą pewnością nie brzmiał przyjaźnie. Nie lubiła być zaczepiana przez obcych, zwłaszcza znających jej nazwisko. Ten schludnie przystrzyżony porucznik – dopiero teraz dojrzała stopień na szarym kołnierzu – przed wstąpieniem na służbę Republiki niewątpliwie był dżentelmenem, nadal jednak pozostawał obcym.
– Pani przyjaciel, kapitan Carnolets, ma nadzieję, że zechce pani spożyć z nim kolację dziś wieczorem w jego domu w Portsmouth – oznajmił porucznik, zatrzymując się uprzejmie sześć stóp od niej. Dzięki temu pozostawał tuż poza zasięgiem ramion Kostromanki, którą zmierzył szacującym spojrzeniem. – Przeprasza za tak późne zaproszenie, ale bardzo zależy mu na odnowieniu waszej znajomości.
Nie znam żadnego kapitana Carnoletsa – pomyślała Adele. Pewnie, że nie znała, znała za to mistrzynię Sand, która rządziła wywiadem Republiki z taką samą, nie rzucającą się w oczy, skutecznością, jaką prezentował admirał Anston, dowodząc FRC.
Gdyby Mundy potrzebowała potwierdzenia, byłaby nim reakcja posłańca na Toverę. Nie bał się jej, lecz okazywał ostrożność, jak w przypadku psa na łańcuchu – i natychmiast rozpoznał w bezbarwnej „asystentce” takiego właśnie psa obronnego.
– W porządku – odparła Adele. – Najpierw jednak się przebiorę.
Odwróciła się i dała znak lokajom. Posiadanie służby bywało wielce irytujące, zwłaszcza kiedy komplikowało nawet tak proste sprawy, jak chodzenie ulicą. Z drugiej strony – niezaprzeczalną korzyścią była możliwość podróży do domu we względnym komforcie, a nie ściśniętej niczym sardynka w puszce…
– A przy okazji: nazywam się Wilsing – oznajmił porucznik, podążając jej śladem. – Nie trzeba przebierać się dla kapitana, mistrzyni. Bardzo zależało mu na jak najszybszym spotkaniu się z panią.
– Co nastąpi natychmiast po tym, jak już przebiorę się w cywilne ubranie, poruczniku Wilsing – upierała się Adele, pozwalając sobie na okazanie odczuwanej irytacji. W tej chwili mundur kojarzył jej się jedynie z pogrzebem człowieka, którego szanowała, a jej przyjaciel Daniel kochał.
Nie było winą mistrzyni Sand, że uroczystość przypomniała jej, iż rodzice i siostra zostali bez ceregieli pogrzebani w zbiorowej mogile… Oprócz głów, rzecz jasna, które pewnie ciśnięto do rzeki po tym, jak ptaki dokładnie oczyściły je z mięsa, gdy wisiały na Skale Mówcy. Niemniej taka była prawda. Kobieta miała wrażenie, że spotkanie przebiegnie lepiej, jeżeli pozbędzie się Białego Munduru.
Gdy Adele znalazła się dwadzieścia stóp od cofniętego wejścia do Małego Chatsworth, odźwierny odwrócił się i powiedział coś do śledzących go osiłków. Byli ubrani jak lokaje, choć liberie niezbyt dobrze na nich leżały.
Jeden z nich wyciągnął spod kurtki pałkę i zdzielił nią odźwiernego w głowę. Mężczyzna zatoczył się na pilaster, po czym upadł twarzą naprzód. Kamrat napastnika wyciągnął pistolet i wycelował w powietrze.
Adele obejrzała się za siebie. Na dziedziniec wkroczyła ósemka mężczyzn z pałkami i rurkami w rękach, zbliżając się ostrożnie ku niej. Jeden z nich miał pistolet.
Musieli kryć się w plamach mroku pomiędzy wbudowanymi w chodnik lampami, przy którymś domu z drugiej strony bulwaru…
Porucznik Wilsing wyciągnął z kieszeni na piersi płaski telefon.
– Nie! – rzuciła cicho.
Uzbrojony zbir sprzed frontu Małego Chatsworth wymierzył pistolet w Wilsinga.
– Rzuć to, koleś! – warknął. – Nie będzie drugiego ostrzeżenia!
– Rzuć to! – powtórzyła uczona. Sama ukryła się za lokajem tak, żeby mogła niezauważenie sięgnąć lewą dłonią do wewnętrznej kieszeni tuniki.
Wilsing upuścił niewielki telefon na ziemię. Oblicze oficera nie miało żadnego wyrazu.
– A teraz wszyscy cofnąć się, to nie stanie wam się krzywda! – rozkazał uzbrojony oprych. – Chcemy tylko nauczyć waszą panią, że nie powinno się kraść domów lepszym od siebie!
– Mam tych z tyłu – wymruczała Tovera.
– Słuchajcie – Adele zwróciła się do wystraszonych lokajów. Próbowali jednocześnie spojrzeć na nią i nie spuszczać wzroku z draba z pistoletem. – Natychmiast zejdźcie nam z drogi. To nie jest wasza sprawa.
« 1 7 8 9 10 11 16 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Cudzego nie znacie: Średniowieczna SF
— Ewa Pawelec

Inna wojna
— Janusz A. Urbanowicz

Krótko o książkach: Wrzesień 2001
— Artur Długosz, Janusz A. Urbanowicz, Grzegorz Wiśniewski

Pierwsza krew
— Janusz A. Urbanowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.