Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Robert A. Heinlein
‹Obcy w obcym kraju›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułObcy w obcym kraju
Tytuł oryginalnyStranger in a Strange Land
Data wydania1 grudnia 2006
Autor
PrzekładAndrzej Sawicki
Wydawca Solaris
ISBN83-89951-59-2
Format650s. 125×195mm; oprawa twarda
Cena49,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Obcy w obcym kraju

Esensja.pl
Esensja.pl
Robert A. Heinlein
1 2 3 4 »
Zapraszamy do lektury trzech pierwszych rozdziałów powieści Roberta A. Heinleina „Obcy w obcym kraju”. Objęta patronatem Esensji ksiażka ukazała się nakładem wydawnictwa Solaris.

Robert A. Heinlein

Obcy w obcym kraju

Zapraszamy do lektury trzech pierwszych rozdziałów powieści Roberta A. Heinleina „Obcy w obcym kraju”. Objęta patronatem Esensji ksiażka ukazała się nakładem wydawnictwa Solaris.

Robert A. Heinlein
‹Obcy w obcym kraju›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułObcy w obcym kraju
Tytuł oryginalnyStranger in a Strange Land
Data wydania1 grudnia 2006
Autor
PrzekładAndrzej Sawicki
Wydawca Solaris
ISBN83-89951-59-2
Format650s. 125×195mm; oprawa twarda
Cena49,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
JEGO POKALANE POCZĘCIE
I
Dawno temu, kiedy świat był młody, żył sobie pewien Marsjanin nazwiskiem Smith.
Valentine Michael Smith był równie realny, jak podatki, ale był jedynym w swoim rodzaju.
Członków pierwszej ziemskiej ekspedycji na Marsa dobrano, kierując się teorią, że w kosmosie największym zagrożeniem dla człowieka jest on sam. W tym czasie, jedynie osiem ziemskich lat po założeniu pierwszej kolonii na Lunie, każda podejmowana przez ludzi podróż międzyplanetarna z konieczności musiała się ograniczać do tras swobodnego spadania po torach stycznych do orbit Marsa i Ziemi, trwała po 258 dni w jedną i w drugą stronę. Do tego należało dodać 455-dniowy okres oczekiwania na Marsie, podczas którego obie planety powoli wracały do położenia pozwalającego na wyznaczenie stycznego toru lotu powrotnego, wobec czego wyprawa trwała więc niemal trzy ziemskie lata. Trudna do zniesienia długość lotu nie była jedynym ryzykiem, jakiemu musieli sprostać członkowie wyprawy. Jej powodzenie zależało też od tego, czy będący w zasadzie prymitywną latającą trumną ENVOY zdoła uzupełnić paliwo na stacji kosmicznej, a potem wrócić na trasę, muskając ledwie ziemską atmosferę. Po dotarciu na Marsa statek mógł powrócić, o ile: przedtem nie rozbiłby się przy lądowaniu, zdołano by znaleźć wodę do uzupełnienia ubytków w układach chłodzenia reaktorów, znaleziono by na Marsie coś nadającego się do spożycia i nie zaszłaby którakolwiek z fatalnych okoliczności, jakie zawsze mogą się zdarzyć.
Uznano jednak, że fizyczne niebezpieczeństwa są mniej groźne od stresów psychicznych. Ośmiu ludzi stłoczonych niczym małpy na niewielkiej przestrzeni, musiało zgadzać się ze sobą lepiej podczas trzech ziemskich lat, niż zdarza się to w zwykłych okolicznościach. Doświadczenia dawniejszych wypraw kazały odrzucić projekt wyłącznie męskiego składu załogi, jako niezdrowego i niestabilnego społecznie. Uznano więc, że optymalnym zespołem będzie załoga czterech par małżeńskich – oczywiście, o ile udałoby się znaleźć taką kombinację niezbędnych do lotu specjalistów.
Uniwersytet Edynburski, któremu zlecono dobór załogi, przekazał to zadanie Instytutowi Studiów Społecznych. Po odrzuceniu mnóstwa ochotników, z których zrezygnowano z powodu ich wieku, zdrowia, zdolności umysłowych, wyszkolenia czy temperamentu, pozostała grupa dziewięciu tysięcy kandydatów, z których każdy nadawał się pod względem fizycznym i psychicznym, oraz posiadł przynajmniej jedną z niezbędnych umiejętności i specjalności. Spodziewano się więc, że instytut znajdzie wśród nich przynajmniej kilka układów czterech par kandydatów na członków załogi.
Niestety, tak się nie stało. W wyprawie mieli wziąć udział: astrogator, lekarz, kucharz, mechanik, dowódca statku, semantyk, inżynier chemik, inżynier elektronik, fizyk, geolog, biochemik, biolog, inżynier atomista, fotograf, hydroponik i inżynier od rakiet kosmicznych. Każdy z członków załogi musiał być specjalistą w więcej niż jednej z tych dziedzin, albo być zdolnym do opanowania dodatkowych specjalizacji w jak najkrótszym czasie. Znaleziono setki możliwych kombinacji ośmiu ludzi o powyższych specjalizacjach, wśród których były nawet trzy zespoły dwóch par małżeńskich o dostatecznym zdrowiu i inteligencji – ale we wszystkich trzech przypadkach psychologowie badający wpływ temperamentu na możliwości współpracy zespołów rwali sobie włosy z głów, ogarnięci przerażeniem.
Zleceniodawcy zaproponowali obniżenie wymagań, zleceniobiorcy odpowiedzieli kontrpropozycją zwrotu symbolicznej zaliczki. Tymczasem pewna nieznana już z nazwiska programistka zleciła komputerom wybranie załogi szkieletowej składającej się z trzech par.
Znalazła kilkadziesiąt kombinacji par o różnych charakterystykach, które mogłyby stanowić potencjalną załogę.
Podczas tego wszystkiego maszyny kontynuowały przegląd listy kandydatów, nieustannie zmieniającej się z powodu śmierci jednych, rezygnacji drugich i zgłaszania się nowych ochotników. Kapitan rezerwy, pilot z nieograniczoną licencją, komandor inżynier Michael Brant, nieco ponadtrzydziestoletni weteran wypraw na Księżyc, miał w instytucie swojego człowieka, kogoś, kto zechciał przejrzeć dla niego listę samotnych kobiet-kandydatek, które mogłyby z nim dopełnić listę załogi. Sprawdził następnie, przepuściwszy symulację określonych sytuacji przez komputer, czy wraz z kandydatką tworzy parę odpowiednią dla wymagań wyprawy.
I tej właśnie okoliczności należy przypisać fakt, że poleciał do Australii i oświadczył się doktor semantyki Winnifred Coburg, o dziewięć lat starszej od niego starej pannie o końskiej twarzy. W Karlsbadzkich Archiwach odnotowano, że choć nie była zbyt atrakcyjna, miała spokojny, pogodny charakter.
Być może zresztą Brant działał bez porozumienia z informatorem instytutu, kierując się wyłącznie intuicją niezbędną dowódcy ekspedycji. Tak czy owak kompy zamigotały lampkami, wypluły perforowane karty i załoga ENVOYA została skompletowana w następującym kształcie:
Kapitan Michael Brant; pilot dowódca, astrogator, inżynier rakietowy mogący w razie potrzeby zastąpić kucharza lub fotografa.
Doktor Winnifred Coburg-Brant, wiek 41 lat, semantyczka, pielęgniarka, oficer zaopatrzeniowy i historyczka.
Francis X. Seeney, lat 28, pierwszy oficer, drugi pilot, astrogator, astrofizyk i fotograf.
Doktor Olga Kovalic-Seeney, lat 29, kucharz, biochemik, hydroponik.
Doktor Ward Smith, lat 45, lekarz, chirurg i biolog.
Doktor Mary Jane Lyle-Smith, lat 26, inżynier atomista, technik elektronik i elektryk.
Siergiej Rimski, lat 35, inżynier elektronik, inżynier chemik, doświadczony mechanik, specjalista od niskich temperatur.
Eleonora Alvarez-Rimski, lat 32, geolog i selenolog a także hydroponik.
Załoga miała więc dobrze dobrany profil umiejętności, choć w kilku wypadkach swoje drugie specjalizacje zdobyli podczas kilku tygodni intensywnego szkolenia przed startem. Co ważniejsze, ich profile psychologiczne wskazywały, że będą umieli ze sobą wytrzymać.
Być może aż za bardzo.
ENVOY wystartował zgodnie z planem i bez wypadków. Podczas wczesnej fazy lotu codzienne raporty ze statku były przejmowane także przez radioamatorów. Wraz ze wzrostem odległości i osłabieniem sygnałów wiadomości były przechwytywane i rozpowszechniane przez krążące wokół Ziemi satelity telekomunikacyjne. Wyglądało na to, że załoga pozostaje w dobrym zdrowiu i nastrojach. Najcięższym z przypadków medycznych, jakim musiał stawić czoło dr Smith, była grzybica. Załoga szybko przystosowała się do stanu nieważkości i po pierwszym tygodniu nie trzeba było nawet nikomu ordynować leków przeciwko nudnościom. Jeżeli nawet kapitan Brant miał jakieś kłopoty natury dyscyplinarnej, wolał o nich nie meldować Ziemi.
Na orbicie parkingowej ENVOY znalazł się nieco poniżej orbity Fobosa i przed dwa tygodnie przeprowadzał zwiad fotograficzny. Kolejny komunikat radiowy kapitana Branta brzmiał:
„Jutro o 12.00 czasu standardowego podejmiemy próbę lądowania na południe od Lacus Soli”.
Na tym łączność z ENVOYEM się urwała.
II
Musiało minąć ziemskie ćwierćwiecze, zanim Ziemianie trafili na Marsa ponownie. Po sześciu latach milczenia ENVOYA automatyczna sonda ZOMBIE, wysłana dzięki połączonym wysiłkom Geographic Society i La Société Astronautique Internationale, pokonała pustkę i ustaliła swoją pozycję na orbicie wokół Marsa, po wyznaczonym zaś okresie, nie doczekawszy się odpowiedzi, wróciła ku Ziemi. Wykonane przez automat zdjęcia ukazywały niezbyt atrakcyjne wedle ludzkich standardów krajobrazy, a aparatura zapisująca potwierdziła, że marsjańska atmosfera nie nadaje się do oddychania dla istot ludzkich.
Zdjęcia dokonane przez ZOMBIE pokazywały jednak wyraźnie, że kanały były tworami sztucznymi, a niektóre szczegóły można interpretować tylko jako ruiny miast. Wybuch III wojny światowej przeszkodził jednak w niezwłocznym wysłaniu ekspedycji na większą skalę, w której wzięliby udział ludzie.
Wojna i spowodowana przez nią zwłoka, zaowocowały w końcu wysłaniem liczniejszej i lepiej zabezpieczonej ekspedycji niż zaginiony ENVOY. Statek Federacji CHAMPION, obsadzony przez wyłącznie męską załogę – osiemnastu doświadczonych próżniarzy – i niosący jeszcze większą liczbę mężczyzn pragnących zostać pionierami, poruszany napędem Lyle’a, pokonał odległość w ciągu jedynie dziewiętnastu dni. CHAMPION wylądował na południe od Lacus Soli, ponieważ kapitan van Tromp zamierzał odszukać ENVOYA. Druga ekspedycja codziennie nadawała na Ziemię meldunki radiowe, ale trzy z nich zainteresowały nie tylko naukowców. Oto ich treść:
„Znaleziono ENVOYA. Nikt nie przeżył”.
Drugi meldunek, którego treść wstrząsnęła światem brzmiał:
„Mars jest zamieszkany”.
W trzecim meldowano:
„Poprawka do meldunku 23-105. Znaleziono jednego ocalałego rozbitka z ENVOYA”.
1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Idiota z kosmosu
— Sebastian Chosiński

Tegoż twórcy

Zimnowojenne kompleksy i wojskowa utopia
— Miłosz Cybowski

Krótko o książkach: Przydługa klasyka
— Miłosz Cybowski

Esensja czyta: Luty 2018
— Dawid Kantor, Joanna Kapica-Curzytek, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Katarzyna Piekarz, Konrad Wągrowski

Wyobcowanie
— Jakub Gałka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.