Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 17 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Richard Morgan
‹Trzynastka›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułTrzynastka
Tytuł oryginalnyBlack Man
Data wydania1 sierpnia 2008
Autor
PrzekładMarek Pawelec
Wydawca ISA
ISBN978-83-7418-205-8
Format592s. 161×240mm; oprawa twarda
Cena49,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Trzynastka

Esensja.pl
Esensja.pl
Richard Morgan
« 1 15 16 17

Richard Morgan

Trzynastka

– To nie pasuje do siły woli, której potrzebował, by wcielić to w życie – rozsądnie zauważył Norton.
– Właśnie – potwierdziła Sevgi. – Zresztą mógł wezwać statek ratunkowy, gdy tylko znalazł się poza granicą wsparcia z Marsa. Nie zrobił tego…
– Granica wsparcia? – Rovayo skierowała pytanie do Nortona. – Co to?
Norton kiwnął głową.
– Działa w ten sposób: jeśli wyślesz transportowiec INKOL z Marsa na Ziemię i coś pójdzie nie tak, coś wymagającego misji ratunkowej, to wysłanie tej pomocy z Marsa ma sens tylko do pewnej odległości. Po jej przekroczeniu transportowiec jest już tak daleko na trasie, że więcej sensu ma wysłanie pomocy z Ziemi. Ktokolwiek chciałby dostać się do domu, musiałby poczekać przynajmniej do tego punktu granicznego, w innym wypadku nic by nie zyskał. Ekipa ratunkowa z Marsa sprowadza cię z powrotem i wciąż siedzisz na miejscu, z dodatkowymi karami, które INKOL nałoży ci w nagrodę. Chcesz uzyskać pomoc z Ziemi, bo w ten sposób, cokolwiek jeszcze z tobą zrobią, przynajmniej dotrzesz do domu. Nie będą przecież marnować kosztu przelotu, żeby wysłać cię z powrotem z czystej złośliwości.
– Tak z ciekawości – wtrącił Coyle. – O jakich dodatkowych karach mówisz? Co INKOL może zrobić, jeśli wychylisz się na Marsie?
Norton posłał kolejne spojrzenie Sevgi. Wzruszyła ramionami.
– Działa tak samo, jak wszędzie indziej – odpowiedział Norton z profesjonalnym opanowaniem. Wszyscy zostali przeszkoleni w akceptowalnym przedstawianiu tego zagadnienia. – Istnieje grupa sankcji nazywanych Ograniczeniami Kontraktowymi, ale nie ma tam nic szczególnego. Kary finansowe w stosunku do kontraktu, ograniczenie wolności, to, co zwykle. Dla pracowników na kontraktach krótkoterminowych czas w więzieniu dodawany jest do kontraktu bez rekompensaty finansowej, więc jeśli chcesz szybciej wrócić do domu, nie opłaca się sprawiać kłopotów.
– Jasne. – Rovayo uniosła brew. – A jeśli dotrzesz z powrotem na Ziemię? To znaczy, bez zgody.
Norton się zawahał. Zastąpiła go Sevgi.
– Coś takiego nigdy jeszcze nie miało miejsca.
Luźno zastanowiła się, czemu uśmiechała się przy tych słowach. Zimny, lekki uśmieszek. W jej wspomnieniach pojawił się Ethan, odpowiadając uśmiechem.
– Oho – rzucił Coyle.
– Co, nigdy? – Znów Rovayo. – W ciągu trzydziestu lat jeszcze nigdy się to nie zdarzyło?
– Trzydziestu dwóch lat – poprawił Norton. – Ponad dwa razy tyle, jeśli uwzględnisz załogi pierwszych baniek, zanim naprawdę zaczęła się nanoformacja. Jak powiedziała Sevgi, to układ zamknięty. Bardzo trudno go złamać.
Coyle potrząsnął głową.
– Wciąż tego nie rozumiem. Mógł wezwać pomoc z Ziemi. Dobra, może dostałby trochę pierdla, ale do jasnej cholery, przecież i tak siedział tam. O ile przyzwoite więzienie mogło być gorsze od tego?
– Ale jego nie czekał tylko wyrok więzienia – cicho zauważyła Sevgi.
– Słuchaj. – Coyle nie zwracał na nią uwagi. Wciąż szukał czegoś, na czym mógłby wyładować swój gniew. – Wciąż nie rozumiem jednego: czemu nie wysłaliście statku ratunkowego, jak tylko n-dżin przestał odpowiadać?
– Bo za bardzo oszczędzają – mruknęła Rovayo.
– Bo nie było sensu – bezbarwnie odpowiedziała Sevgi. – „Horkan’s Pride” wciąż leciał do domu. Z tego, co wiedzieliśmy, załodze nic się nie działo.
– Nic się, kurwa, nie działo? – Znowu Coyle, z niedowierzaniem.
Norton wkroczył do wyłomu.
– Tak, wiem, jak to brzmi. Ale musisz zrozumieć, jak to działa. Tylko n-dżinn przestał z nami rozmawiać. To już się na tej trasie zdarzało, po prostu nie lubimy o tym rozmawiać. Mieliśmy przypadki, gdy dżinn się wyłączał czasowo, po czym ożywał z powrotem kilka dni później. Czasami po prostu umierają. Tak naprawdę nie wiemy czemu.
Rozłożył ręce, machnął nimi w dół. Sevgi odwróciła wzrok, starannie kontrolując wyraz twarzy.
– Chodzi o to, że to wcale nie ma wielkiego znaczenia. Statek będzie całkiem dobrze leciał na automatycznych systemach modułowych. Pomyśl o n-dżinnie jak o kapitanie statku. Jeśli zginie kapitan którejś z tych pacyficznych tratw fabrycznych, nie musisz przecież wysyłać statku ratunkowego, żeby ściągnął tratwę do portu, prawda? – Autoironiczny uśmieszek przy pytaniu retorycznym. – To samo dotyczy „Horkan’s Pride”. Utrata n-dżinna nie miała wpływu na protokoły zabezpieczające statku. Kontrola lotu z Ziemi i Marsa wciąż odbierała z „Horkan’s Pride” standardowe dane kontrolne. Stała atmosfera statku i ciążenie obrotowe, żadnych przebić kadłuba, wszystkie systemy kriokapsuł działają, trajektoria nie uległa zmianie, systemy pilotażu aktywne. Wszystkie podstawowe urządzenia wciąż działały, po prostu sam statek przestał z nami rozmawiać.
Rovayo potrząsnęła głową.
– A fakt, że ten hijo de puta wyciągał ludzi z kriokapsuł i ciął ich na kawałki, nigdzie nie został zarejestrowany?
– Nie – zmęczonym głosem przyznał Norton. – Nie został.
– Bez dżinna nie było jak się dowiedzieć o tym, co się tam działo. – Sevgi w zasadzie miała już dość i częściowo próbowała ukryć własne przekonanie, że Rovayo miała rację odnośnie prawdziwych motywów INKOL. Akcja ratunkowa w środku lotu wciąż była szaleńczo kosztowna i żaden kierownik projektu nie zechciałby podjąć takiej decyzji. – Systemy podstawowe są dokładnie tym, czym się wydają. Mówią nam, jeśli coś się zepsuje. Nie było żadnych widocznych awarii, a ponieważ cała załoga powinna być w kriokapsułach, to – logicznie – oznaczało, że nic nie mogło im się stać. Nie mieliśmy możliwości dowiedzieć się, że faktycznie jest inaczej. A statek trzymał się kursu. W takiej sytuacji po prostu się czeka. Tak działają loty kosmiczne.
Rovayo gładko zrezygnowała z jadu zawartego w ostatnim komentarzu.
– Tak? No dobrze, ale skoro statek z wami nie rozmawiał, to jak miał zadokować do nanokratownicy?
Norton rozłożył ręce.
– Ta sama odpowiedź. Automatyczna procedura. Kontrola lotów przejmuje sterowanie systemami statku na podejściu. Nie mieliśmy powodu podejrzewać, że do tego nie dojdzie.
– Wydaje mi się – skomentował Coyle – że ktokolwiek to zrobił, znał wasze systemy na wylot.
– Tak, dokładnie. – Oraz nasze żałosne, skąpe dusze. Sevgi odrzuciła od siebie tę myśl. Czas wracać do tematu. – Znali nasze systemy, ponieważ je przestudiowali, a na dodatek mieli duże umiejętności w zakresie planowania penetracji tych systemów, co oznacza wysoką inteligencję i przeszkolenie partyzanckie. Byli też całkowicie poświęceni swojemu przeżyciu, ponad wszelkie kwestie moralne, co wymaga olbrzymiej siły i dyscypliny duchowej. A jednak ta sama osoba na tyle obawiała się rejestracji po przylocie, że zrobiła to, by jej uniknąć.
Sevgi przeciągnęła ręką po wirtualu, przywołując poszczególne dowody zbrodni, ponieważ system odczytał jej gest jako skupienie. Fragmenty danych, wycinki ran w sztucznych kolorach, znieruchomiałe nagrania płynu kriogenicznego rozlanego po nienagannych podłogach, plamy krwi na ścianach i upiorne uśmiechy czaszek.
Głęboko wciągnęła powietrze.
– Ktoś zechce mi teraz wyjaśnić, jaki obraz tworzą te piksele?
Nie była aż tak daleko przed nimi. Spojrzenie Coyle’a zmieniło się wraz ze zrozumieniem, gniew w końcu zgaszony, stłumiony w coś innego. Rovayo znieruchomiała. Norton – Sevgi obróciła się, by spojrzeć mu w oczy – po prostu wyglądał na zamyślonego. Jednak nikt się nie odezwał. Co dziwne, wyzwanie podjęła twarz laboratorium. Wyraźnie uznała, że zadano jej pytanie.
– Opisywane przez panią cechy – spokojnym głosem odezwała się sztuczna kobieta – odpowiadają tezie, że sprawca był zmodyfikowanym genetycznie mężczyzną wariant trzynaście.
Sevgi ukłoniła się w podzięce.
– Tak. Wszystko pasuje, nieprawdaż?
Przez chwilę wszyscy to przyswajali.
– Bosko – rzucił w końcu Coyle. – Tego właśnie było nam trzeba, cholernego świra w roli sprawcy.
koniec
« 1 15 16 17
21 czerwca 2008

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Przeczytaj to jeszcze raz: Duchy w powłokach
— Beatrycze Nowicka

Krótko o książkach: Modyfikowany węgiel
— Miłosz Cybowski

Berserker yaoi
— Michał Kubalski

Takeshi na mokro
— Eryk Remiezowicz

Bez siły charakteru
— Eryk Remiezowicz

Coraz wyżej
— Eryk Remiezowicz

Kryminał czarny jak węgiel
— Eryk Remiezowicz, Janusz A. Urbanowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.