Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jack Vance
‹Umierająca Ziemia / Oczy Nadświata›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułUmierająca Ziemia / Oczy Nadświata
Tytuł oryginalnyThe Dying Earth / The Eyes of the Overworld
Data wydania27 października 2010
Autor
PrzekładJolanta Pers
Wydawca Solaris
CyklUmierająca Ziemia
ISBN978-83-7590-054-5
Format450s.
Cena45,90
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Turjan z zamku Miir

Esensja.pl
Esensja.pl
Jack Vance
« 1 2 3 4 »

Jack Vance

Turjan z zamku Miir

Intuicja czy może jakiś czar ostrzegł Kandywa, gdy Turjan prześliznął się przez fioletowe kotary. Książę podskoczył na równe nogi.
– Odejdź! – nakazał dziewczynie. – Idź stąd, szybko! Psota nadciąga gdzieś blisko i muszę zetrzeć ją w proch magią!
Dziewczyna wybiegła z komnaty w pośpiechu. Ręka Kandywa sięgnęła do szyi; wyjął ukryty amulet. Turjan osłonił oczy dłonią.
Kandyw wypowiedział potężne zaklęcie, które pozbawiło przestrzeń wszelkich zniekształceń. Czar Turjana przestał więc działać i Turjan stał się znów widoczny.
– Turjan z Miir podkrada się w moim pałacu! – warknął Kandyw.
– Ze śmiercią czekającą na ustach – odparł Turjan. – Odwróć się, Kandywie, bo wymówię zaklęcie i przebiję cię mieczem.
Kandyw wykonał ruch, jakby miał wykonać polecenie, zamiast tego jednak wykrzyczał sylaby budujące wokół niego Wszechpotężną Kulę.
– A teraz wezwę straże, Turjanie – ogłosił Kandyw wzgardliwie – i zostaniesz rzucony deodandom w zbiorniku.
Kandyw nie wiedział, że na rzeźbionej bransolecie, jaką Turjan nosił na nadgarstku, znajduje się najpotężniejsza runa, znosząca działanie wszelkiej magii. Nadal osłaniając wzrok przed amuletem, Turjan przekroczył Kulę. Kandyw wytrzeszczył wielkie, błękitne oczy.
– Wezwij straże – mruknął Turjan. – Znajdą twoje ciało podziurawione liniami ognia.
– Twoje ciało, Turjanie! – wrzasnął książę, bełkocząc zaklęcie. Rozjarzone druty Doskonałego Rozpylacza Pryzmatycznego wyprysły z Turjana we wszystkich kierunkach. Kandyw przyglądał się szaleńczemu deszczowi ognia z drapieżnym uśmieszkiem, lecz wyraz jego twarzy szybko zmienił się w konsternację. O szerokość palca od skóry Turjana ogniste strzałki zamieniały się w szare obłoczki dymu.
– Odwróć się, Kandywie – powtórzył Turjan. – Twoja magia jest bezużyteczna w obliczu runy Laccodela.
Kandyw zrobił jednak krok w kierunku dźwigni na ścianie.
– Stój! – krzyknął Turjan. – Jeden krok i Spraj rozszczepi cię na tysiąc kawałków!
Kandyw zatrzymał się nagle w bezsilnej wściekłości i Turjan wykonał szybki krok do przodu, sięgnął do szyi Kandywa, chwycił amulet i zdjął go szarpnięciem. Amulet skrył mu się w dłoni, lecz przez sekundę między palcami pojawiło się lśnienie błękitu. Turjan poczuł straszliwy mętlik w głowie, jakby usłyszał pomruk namiętnych głosów. Po chwili wzrok mu się wyostrzył. Odsunął się od Kandywa i schował amulet do sakiewki.
– Czy teraz mogę się bezpiecznie odwrócić? – spytał Kandyw.
– Kiedy tylko zapragniesz – odparł Turjan ściskając sakiewkę. Kandyw dostrzegł, że Turjan jest zajęty, niedbałym krokiem podszedł do ściany i położył rękę na dźwigni.
– Turjanie – oznajmił – jesteś zgubiony. Zanim wymówisz choć sylabę, otworzę zapadnię w podłodze i zaczniesz spadać z wysoka, w ciemności. Czy twoje czary cię przed tym ochronią?
Turjan zatrzymał się w pół ruchu i utkwił wzrok w czerwono-złotej twarzy Kandywa, po czym nieśmiało spuścił wzrok.
– Ach, Kandywie – jęknął – przechytrzyłeś mnie. Czy będę mógł odejść wolno, jeśli oddam ci amulet?
– Rzuć mi go pod nogi – odparł tryumfalnie Kandyw. – Razem z runą Laccodela. Wtedy zdecyduję, czy okazać ci łaskę.
– Runę też? – spytał Turjan tonem pełnym nut żałości.
– W przeciwnym razie już po to tobie.
Turjan sięgnął do sakiewki i chwycił kryształ, który otrzymał od Pandelume’a. Wysunął go i przycisnął do głowicy miecza.
– Ha, Kandywie – rzekł – rozgryzłem twoją sztuczkę. Po prostu chcesz mnie wystraszyć tak, bym się poddał. Oprę się temu!
Kandyw wzruszył ramionami.
– W takim razie giń.
Nacisnął dźwignię. Podłoga rozwarła się i Turjan zniknął w czeluści. Gdy jednak Kandyw popędził w dół, by obejrzeć jego ciało, nie znalazł nic i spędził resztę nocy w kiepskim nastroju, topiąc złość w winie.
Turjan znalazł się ponownie w okrągłym pomieszczeniu dworzyszcza Pandelume’a. Wielobarwne światło Embelyonu sączyło się przez świetliki nad jego ramieniem – szafirowy błękit, nagietkowa żółć, krwista czerwień. W domu panowała cisza. Turjan odsunął się od runy na posadzce i spojrzał z niepokojem w stronę drzwi w obawie, że Pandelume, nieświadom jego obecności, wejdzie do pomieszczenia.
– Pandelume! – krzyknął. – Wróciłem!
Nie usłyszał żadnej odpowiedzi. Dworzyszcze spowijała cisza. Turjan żałował, że nie znajduje się na otwartym powietrzu, gdzie zapach magii byłby mniej intensywny. Spojrzał na drzwi; jedne prowadziły do sieni, drugie niewiadomo dokąd. Drzwi po prawej musiały prowadzić na zewnątrz, więc położył dłoń na klamce, by je otworzyć. Zawahał się. A jeśli się myli i w ten sposób zobaczy, jaki kształt przybrał Pandelume? Może rozsądniej byłoby poczekać?
Przyszedł mu do głowy pewien pomysł. Stanął plecami do drzwi i otworzył je.
– Pandelume! – zawołał.
Gdzieś z tyłu do jego uszu dobiegł cichy, przerywany dźwięk, jakby wytężony oddech. W nagłej panice Turjan cofnął się do okrągłego pomieszczenia i zamknął drzwi.
Uznał, że najlepszym rozwiązaniem będzie wykazanie się cierpliwością, i usiadł na podłodze.
Z sąsiedniego pomieszczenia dobiegł stłumiony okrzyk. Turjan zerwał się na równe nogi.
– Turjanie? Jesteś tam?
– Tak, przyniosłem amulet.
– A teraz zrób szybko, co mówię – wysapał głos. – Nie patrząc, zawieś amulet na szyi i wejdź.
Turjan, zachęcony naglącym tonem, zamknął oczy i zawiesił sobie amulet na piersi. Sięgnął do drzwi i otworzył je.
Na sekundę zapanowała cisza o niepokojącej intensywności, a potem rozległ się przerażający pisk, tak dziki i demoniczny, że Turjan odniósł wrażenie, jakby jego mózg zaskowytał. Powietrze rozdzierały potężne skrzydła, rozlegało się syczenie i zgrzyt metalu. Pośrodku stłumionego wycia w twarz Turjana uderzył lodowaty wiatr i nagle wszystko ucichło.
– Jestem ci ogromnie wdzięczny – rzekł spokojnie. – Kilka razy znalazłem się już w podobnych tarapatach, a bez twojej pomocy nie odparłbym tej piekielnej istoty.
Czyjaś dłoń zdjęła amulet z szyi Turjana. Po chwili ciszy z daleka dobiegł go głos Pandelume’a.
– Możesz otworzyć oczy.
Turjan wykonał polecenie. Znajdował się w pracowni Pandelume’a; znajdowały się tam, między innymi, kadzie podobne do tych, których sam używał.
– Nie będę ci dziękował – mówił dalej Pandelume. – Jednak aby zachować równowagę, zaoferuję ci przysługę za przysługę. Nie tylko poprowadzę twoje dłonie, gdy będziesz pracować przy kadziach, lecz także nauczę cię innych cennych rzeczy.
I w ten sposób Turjan został czeladnikiem Pandelume’a. Całymi dniami i w opalizującym świetle nocy Embelyonu pracował pod zdalnym nadzorem Pandelume’a. Opanował tajemnicę przywróconej młodości, wiele czarów, jakich używali starożytni, oraz dziwną abstrakcyjną tradycję, którą Pandelume’a nazywał „matematyką”.
– W tej koncepcji kryje się cały wszechświat – wyjaśnił Pandelume. – Sama w sobie jest bierna i nie ma związku z czarami, lecz objaśnia każdy problem, każdą fazę istnienia, wszystkie sekrety czasu i przestrzeni. Twoje czary i runy opierają się na tej mocy i zostały skodyfikowane w oparciu o ogromną ukrytą mozaikę magii. Nie jesteśmy w stanie zgłębić struktury tej mozaiki, nasza wiedza ma charakter dydaktyczny, empiryczny, arbitralny. Fandal ujrzał przez chwilę ten wzorzec i udało mu się sformułować wiele czarów, które noszą jego imię. Przez wieki usiłowałem przeniknąć przez tę zamgloną szybę, lecz moje badania spełzły na niczym. Ten, kto odkryje wzorzec, pozna całą magię i stanie się niewyobrażalnie potężnym człowiekiem.
Turjan poświęcił się więc badaniom i opanował kilka prostszych procedur.
– Jest w tym jakieś niezwykłe piękno – wyznał Pandelume’owi. – To nie jest nauka, to jakaś sztuka, w której równania rozpadają się na składniki jak harmonijne akordy, i zawsze dominuje symetria, prosta lub złożona, lecz zawsze z krystalicznym spokojem.
« 1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja czyta: Czerwiec 2013
— Kamil Armacki, Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Jarosław Loretz, Daniel Markiewicz, Paweł Micnas, Marcin Mroziuk, Agnieszka Szady

Esensja czyta: Listopad 2011
— Jędrzej Burszta, Miłosz Cybowski, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Beatrycze Nowicka

Esensja czyta: Styczeń 2011
— Jędrzej Burszta, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek, Agnieszka Szady, Monika Twardowska-Wągrowska, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Ciekawostka z dawnych lat
— Anna Kańtoch

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.