Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Raymond E. Feist
‹Szpon Srebrnego Jastrzębia›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSzpon Srebrnego Jastrzębia
Tytuł oryginalnyTalon of the Silver Hawk
Data wydania4 czerwca 2004
Autor
PrzekładJustyna Niderla
Wydawca ISA
CyklKonklawe Cieni
ISBN83-7418-022-6
Format400s. 115×175mm
Cena27,90
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Szpon Srebrnego Jastrzębia

Esensja.pl
Esensja.pl
Raymond E. Feist
1 2 3 17 »
Przed państwem cztery rozdziały powieści Raymona E. Feista „Szpon Srebrnego Jastrzębia”. Jest to pierwszy tom cyklu „Konklawe Cieni” kontunuującego historię opisywaną przez autora w cyklach „Opowieść o Wojnie Światów” i „Wojny z Wężowym Ludem”.

Ten i kolejne tomy cyklu „Konklawe Cieni” pojawią się w Polsce nakładem wydawnictwa ISA.

Raymond E. Feist

Szpon Srebrnego Jastrzębia

Przed państwem cztery rozdziały powieści Raymona E. Feista „Szpon Srebrnego Jastrzębia”. Jest to pierwszy tom cyklu „Konklawe Cieni” kontunuującego historię opisywaną przez autora w cyklach „Opowieść o Wojnie Światów” i „Wojny z Wężowym Ludem”.

Ten i kolejne tomy cyklu „Konklawe Cieni” pojawią się w Polsce nakładem wydawnictwa ISA.

Raymond E. Feist
‹Szpon Srebrnego Jastrzębia›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSzpon Srebrnego Jastrzębia
Tytuł oryginalnyTalon of the Silver Hawk
Data wydania4 czerwca 2004
Autor
PrzekładJustyna Niderla
Wydawca ISA
CyklKonklawe Cieni
ISBN83-7418-022-6
Format400s. 115×175mm
Cena27,90
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Część pierwsza
Sierota
Śmierć stoi nade mną, szepcząc cicho
Nie wiem co wprost do mego ucha…
Walter Savage Landor

Rozdział pierwszy
Zmiany
Czekał.
Drżąc, chłopiec kulił się, przysuwając się jak najbliżej gasnącego żaru skromnego ogniska. Jego niebieskie oczy zapadły się i pociemniały od braku snu. Poruszał wolno ustami, powtarzając sobie słowa pieśni, której nauczył go ojciec. Święta melodia kaleczyła mu suche usta i paliła w gardle. Na ciemnych, prawie czarnych włosach chłopca osiadł kurz. Mimo chęci pozostania przytomnym w oczekiwaniu na wizję, trzy razy poddał się zmęczeniu i zasnął z głową w pyle. Wyraźne kości policzkowe w jego szczupłej twarzy wydawały się teraz jeszcze ostrzejsze. Stracił mocno na wadze, zmizerniał i zbladł. Nosił na sobie tylko przepaskę biodrową, ubiór charakterystyczny dla poszukiwaczy wizji. Już po pierwszej nocy zatęsknił bardzo za swą skórzaną tuniką i spodniami, mocnymi butami i ciemnozielonym płaszczem.
Ponad nim ciemne niebo powoli stawało się jaśniejsze. Nadchodził świt i gwiazdy zaczęły znikać z nieboskłonu. Powietrze wydawało się nieruchome, tak jakby czekało na pierwszy oddech, na pierwszy ruch nowego dnia. Taka cisza była dość niezwykła, jednocześnie fascynowała i wytrącała z równowagi. Chłopiec wstrzymał na chwilę oddech, wsłuchując się w otaczający go świat. A potem dotknął go lekki podmuch, najdelikatniejszy oddech nocnego westchnienia i on sam odetchnął pełną piersią.
Kiedy zobaczył jaśniejszą smugę na wschodnim niebie, wyciągnął rękę i wziął tykwę. Upił niewielki łyk wody, oszczędzając tak wiele płynu na później, jak to tylko było możliwe. Nie wolno mu było pić więcej, dopóki nie doświadczy wizji. Wtedy mógł ruszyć dalej i napić się do woli ze strumienia, który kilkaset metrów poniżej przecinał szlak prowadzący do domu chłopca.
Przez dwa dni siedział pod szczytem Shatana Higo, w miejscu, gdzie miał stać się mężczyzną, i czekał na wizję. Tuż przed oczekiwaniem brał udział w przygotowaniach. Pił tylko napary z ziół i wodę, jadł tradycyjne potrawy wojowników, czyli suszone mięso, suchary i popijał płynem z gorzkich ziół. A potem przez pół dnia wspinał się pylistą ścieżynką, wijącą się na wschodnim stoku świętej góry, aż do małego zagłębienia położonego zaledwie kilka metrów poniżej wierzchołka Shatana Higo. W miejscu tym nie zmieściłoby się więcej niż pół tuzina mężczyzn, ale chłopcu wydało się rozległe i puste, kiedy je po raz pierwszy ujrzał w trzecim dniu ceremonii. Dzieciństwo, które spędził w ogromnym domu, w otoczeniu wielu krewnych, nie przygotowało go na taką izolację. Po raz pierwszy w całym swoim życiu pozostał sam, bez towarzyszy, na dłużej niż kilka godzin.
Tak jak to było w zwyczaju pomiędzy Orosinimi, chłopiec rozpoczął swój rytuał wejścia w wiek męski na trzeci dzień przed Świętem Przesilenia Letniego, które mieszkańcy nizin nazywali Banapis. Chłopiec miał powitać nowy rok i spędzić koniec swego dziecięcego życia na rozważaniu tradycji swojej rodziny, plemienia i narodu oraz na poszukiwaniu mądrości swoich przodków. Miał czas na długie medytacje i wejrzenie w siebie, aby odnaleźć właściwe miejsce we wszechświecie i odgadnąć, jakie zadanie wyznaczyli mu bogowie. Gdyby wszystko działo się tak, jak powinno, powinien połączyć się ze swoją rodziną i całym klanem w wieczór Święta Przesilenia Letniego.
Jako dziecko chłopca nazywano Kieli. Było to zdrobnienie od Kielianapuna, nazwy rudej wiewiórki, sprytnego i zwinnego zwierzątka zamieszkującego lasy jego rodzinnych stron. Kiedy jednemu z Orosinich udało się dostrzec wiewiórkę, zwykle doskonale ukrytą w gąszczu, uznawał to za szczęśliwy omen. A Kieli był uznawany za szczęśliwe dziecko.
Chłopiec trząsł się teraz niekontrolowanie, gdyż mizerne zasoby tkanki tłuszczowej nie chroniły go wcale przed nocnym chłodem. Nawet w środku lata szczyty gór Orosinich stawały się bardzo chłodne po zachodzie słońca.
Kieli czekał na wizję. Zobaczył, jak na wschodzie rozjaśnia się niebo; wolno zmieniało barwę z szarej na bladobłękitną, a potem na lekko różową. Zbliżał się wschód słońca. Chłopiec ujrzał, jak szczyty odległych gór oblewa złota poświata i tarcza słoneczna wyłania się zza horyzontu, przynosząc mu kolejny dzień samotności. Odwrócił oczy, kiedy słońce wyszło zza gór, gdyż światło oślepiało go. Powoli przestawał drżeć. Słońce nareszcie podniosło się na tyle wysoko, że ogrzało chłodne powietrze. Czekał, na początku w gotowości, a potem bez nadziei, zmęczony i głodny.
Każdy chłopiec Orosini przystępował do tego rytuału w dzień lata, w czasie bliskim rocznicy swoich urodzin, w jednym z wielu świętych miejsc rozsianych po kraju. Przez lata nieprzeliczone rzesze chłopców wspinały się na niedostępne szczyty i wracały jako mężczyźni.
Poczuł chwilową zazdrość, kiedy pomyślał sobie, że dziewczęta w jego wieku pozostały w wiosce, w okrągłym domu z kobietami, jedząc i plotkując, śpiewając i modląc się. Dziewczynki jakoś zdobywały swe dorosłe imiona bez głodowania i trudów będących udziałem chłopców. Kieli pozwolił, aby to uczucie przeminęło. Rozważanie spraw, nad którymi nie mamy kontroli, jest stratą czasu, tak powiedziałby jego dziadek
Pomyślał o swoim dziadku, Śmiechu W Jego Oczach, który jako ostatni przemówił do niego, kiedy chłopiec wyruszał na samotny szlak z doliny, gdzie mieszkali ludzie jego plemienia, na wysokie górskie szczyty. Stary człowiek uśmiechał się jak zawsze. Kieli z trudem przypominał sobie chwile, kiedy na twarzy jego dziadka nie gościł uśmiech. Twarz starca przypominała brązową skórę, ogorzałą po osiemdziesięciu latach wystawiania na górskie wiatry. Tatuaż klanu na lewym policzku ciągle jednak pozostał czarny, mimo czasu spędzonego na słońcu. Mądre oczy dziadka i wyraźne kości policzkowe komponowały się doskonale ze stalowoszarymi, prostymi włosami opadającymi mu na ramiona. Kieli przypominał swego dziadka nawet bardziej niż ojca. Obaj mieli oliwkową karnację, która w lecie stawała się brązowa i nigdy nie czerwieniała na słońcu. W swojej młodości starzec miał także włosy kolory kruczego skrzydła. Wszyscy mówili, że pokolenia temu w rodzinie Kieli musiał pojawić się jakiś cudzoziemiec, gdyż Orosini posiadali raczej jasną karnację i nawet brązowe włosy były czymś niezwyczajnym.
Dziadek Kieliego wyszeptał do niego:
– Kiedy tykwa jest pusta, w dzień Przesilenia Letniego pamiętaj o jednym: jeżeli bogowie nie nadali ci jeszcze imienia, to oznacza, że możesz wybrać je sobie sam.
A potem przywódca klanu uścisnął go, jakby w zabawie, ale jednak mocno, i pchnął na ścieżkę. Inni mężczyźni z wioski Kulaam patrzyli, jak idzie, uśmiechając się albo śmiejąc otwarcie, gdyż oczekiwali już święta, a czas nadawania imion był czasem radości.
Kieli zapamiętał słowa swego dziadka i zastanawiał się, czy właściwie którykolwiek chłopiec posiada imię nadane mu przez bogów. Sprawdził, ile jeszcze wody pozostało w tykwie i ocenił, że skończy się około południa. Wiedział, że znajdzie wodę w strumyku w połowie drogi do wioski. To oznaczało, że musi opuścić miejsce na górze, kiedy słońce będzie w zenicie.
Siedział cicho przez chwilę, myśli o rodzinnej wiosce przemykały mu przez głowę niczym rozbryzgi piany z wodospadu na rzece płynącej za długim domem. Może gdy uwolni umysł, może jeżeli nie będzie starał się tak mocno doświadczyć wizji, wtedy one przyjdą do niego. Chciał już wracać do wioski; tęsknił za rodziną. Jego ojciec, Wołanie Jelenia o Świcie, był dla chłopca wzorem – silny, przyjacielski, dobry, wesoły; nie znał lęku w bitwie i darzył swe dzieci łagodnym uczuciem. Chłopiec tęsknił za matką, Szeptem Nocnego Wiatru, i za młodszą siostrą, Milianą, ale najbardziej za starszym bratem, Dłonią Słońca, który powrócił ze swojej wyprawy po wizję zaledwie dwa lata wcześniej. Chłopak skórę miał spaloną na czerwono promieniami słońca i tylko na klatce piersiowej biało odcinał się kształt ręki, gdzie spoczywała przez cały dzień. Ich dziadek żartował sobie, że Dłoń nie był pierwszym chłopcem, który doświadczył wizji podczas snu. Dłoń zawsze dobrze traktował swego młodszego braciszka i siostrzyczkę. Zajmował się nimi, kiedy matka musiała wyjść w pole, pokazywał im miejsca, gdzie najszybciej dojrzewają jagody. Wspomnienia owoców rozgniecionych z miodem i podawanych z ciepłym chlebem sprawiły, że chłopcu pociekła ślina.
Święto będzie bardzo radosne, a myśli o jedzeniu, które czekało na niego w wiosce, skręciły głodem żołądek Kieliego. Będzie mógł siedzieć w długim domu wraz z mężczyznami, a nie jak do tej pory w domu okrągłym z matką i innymi kobietami i dziećmi. Poczuł lekki ból straty, kiedy o tym pomyślał. Śpiew kobiet podczas codziennych obowiązków, ich śmiech, przekomarzania i ploteczki były częścią jego życia, odkąd pamiętał. Ale także patrzył z dumą w przyszłość, w której będzie mógł zasiąść z mężczyznami klanu przy jednym stole.
Przez jego ciało przebiegł silny dreszcz, a potem westchnął i rozluźnił się, czując na skórze ciepłe promienie słońca. Pozwolił napiętym mięśniom nieco odpocząć i uklęknął, aby zająć się ogniem. Położył kilka nowych polan na żarzących się węglach i podmuchał na nie lekko. W kilka minut ogień rozpalił się na nowo. Niedługo, kiedy już górskie powietrze ogrzeje się dostatecznie, pozwoli płomieniom opaść. Teraz jednakże był wdzięczny za ciepło, jakie dawał mu ogień.
1 2 3 17 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Pisarskie pazury
— Eryk Remiezowicz

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Lipiec 2015
— Miłosz Cybowski, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Jeżeli nie możesz być lwem, bądź lisem
— Anna Perzyńska

Wstęp do kontynuacji
— Joanna Słupek

Cudzego nie znacie: Wróg mojego wroga
— Ewa Pawelec

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.