Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 17 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Raymond E. Feist
‹Szpon Srebrnego Jastrzębia›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSzpon Srebrnego Jastrzębia
Tytuł oryginalnyTalon of the Silver Hawk
Data wydania4 czerwca 2004
Autor
PrzekładJustyna Niderla
Wydawca ISA
CyklKonklawe Cieni
ISBN83-7418-022-6
Format400s. 115×175mm
Cena27,90
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Szpon Srebrnego Jastrzębia

Esensja.pl
Esensja.pl
Raymond E. Feist
« 1 14 15 16 17 »

Raymond E. Feist

Szpon Srebrnego Jastrzębia

– Ale przecież ja jestem twoim dłużnikiem i w pełni od ciebie zależę.
– Tak, i będziesz musiał spłacić ten dług. A potem co?
– Nie mam pojęcia.
– A więc mamy przed sobą jasny cel, gdyż odkrywając, jak najlepiej spłacisz mi dług, poznamy także twoje przeznaczenie i co los ci szykuje.
– Nie rozumiem.
Robert uśmiechnął się.
– Na razie nie musisz rozumieć. Nadejdzie czas, gdy to pojmiesz. Teraz, pozwól, że pokażę ci parę rzeczy, które powinieneś poznać. Przyszły rok spędzisz także tutaj, u Kendrika. Będziesz robił wiele rzeczy – podawał do stołu, pracował w kuchni, jak do tej pory, i w stajni, i wykonywał inne czynności, do których wyznaczy cię Kendrik. Będziesz także, od czasu do czasu, usługiwał Kalebowi albo Magnusowi, gdy będą cię potrzebować podczas swego tutaj pobytu. A okazjonalnie będziesz podróżował ze mną. – Odwrócił się, kładąc dłoń na otwartej książce. – A od jutra powinniśmy zacząć lekcje czytania.
– Czytania, Robercie?
– Masz bystry umysł, Szponie Srebrnego Jastrzębia, ale nie jest on wyszkolony. Uczono cię wedle zwyczajów twojego ludu, abyś stał się prawym i dobrym członkiem plemienia Orosinich. Ale teraz musisz się nauczyć wszystkiego innego, aby stać się mieszkańcem świata.
– Ciągle tego nie rozumiem, Robercie.
Robert gestem kazał chłopcu wstać. Kiedy Szpon podniósł się z łóżka, mężczyzna popatrzył na niego.
– Idź już sobie i połóż się spać – powiedział. – Za jakiś czas wszystko zrozumiesz. Wyczuwam w tobie zadatki na wielkiego człowieka, Szponie. Mogę się oczywiście mylić, ale jeżeli nie uda ci się osiągnąć wielkości, na pewno nie będzie to spowodowane marnymi wysiłkami.
Nie wiedząc, co powiedzieć, Szpon skinął lekko głową, odwrócił się i wyszedł. Za drzwiami pokoju Roberta zatrzymał się i pomyślał sobie: Zadatki na co?

Szpon czekał z podniesionym mieczem. Magnus stał w pewnej odległości, przyglądając się chłopcu. Szpon był cały mokry od potu. Na jego ramionach i plecach widniały liczne czerwone pręgi od uderzeń, które dosięgły celu.
Kendrik stał przed nim, trzymając w dłoni drewniany, treningowy miecz, ręką zachęcając chłopca, aby ten zaatakował po raz kolejny. Pozwolił Szponowi używać prawdziwego ostrza, twierdząc, że jeżeli chłopiec go uderzy, najwyraźniej będzie to mu się należało. Do tej pory mężczyzna doskonale udowadniał, że z łatwością potrafi unikać ciosów. Ale Szpon był szybki i uczył się z łatwością, a jego uderzenia trafiały coraz bliżej i bliżej ciała Kendrika.
Magnus przez cały czas trwania walki nie odezwał się nawet słowem, ale z uwagą przyglądał się każdemu ciosowi i unikowi.
Szpon zaatakował, tym razem trzymając miecz lekko z tyłu i nisko, tak jakby szykował się do zadania ciosu od dołu. Nagle odwrócił się szybko od prawego boku Kendrika, od strony, po której mężczyzna trzymał miecz, i uderzył w dół i w bok, wyprowadzając silne pchnięcie w lewy, nieosłonięty bok przeciwnika. Kendrik wyczuł ten ruch w ostatniej chwili i z trudem zdołał zablokować cios własną bronią, ale Szpon równie nagle obrócił się z powrotem w kierunku prawego boku mężczyzny, który był teraz niczym nie chroniony, gdyż miecz przeciwnika właśnie zataczał szeroki, zbyt szeroki łuk, zasłaniając się przed poprzednim pchnięciem.
Z zadowalającym, głuchym odgłosem płaz miecza chłopca uderzył w plecy właściciela zajazdu. Z gardła Kendrika wydobył się skowyt bólu.
– Wystarczy!
Szpon odwrócił się, ciężko oddychając. Z trudem łapał oddech, mierząc Kendrika wzrokiem.
– Kto cię nauczył tego ciosu, chłopcze?
– Nikt, panie. Ja po prostu… no… wymyśliłem go przed chwilą.
Kendrik sięgnął dłonią do tyłu i zaczął masować sobie plecy w miejscu, gdzie uderzył go miecz przeciwnika.
– Niezły cios. Zapewne żaden człowiek władający mieczem nie spodziewałby się, że taki ruch wyjdzie ci za pierwszym razem. Żaden posiadający jakiekolwiek umiejętności.
Szpon nie wiedział, co ma odpowiedzieć. Nie był pewien, czy słowa, które właśnie usłyszał, są pochwałą, czy nie. Mówił coraz lepiej w języku roldem, ale pewne językowe niuanse i idiomy ciągle jeszcze mu umykały.
Kendrik wręczył chłopcu drewniany miecz.
– Na dzisiaj wystarczy – powiedział. – Odłóż to na miejsce i zobacz, czy Leo nie ma dla ciebie jakiejś roboty w kuchni.
Szpon otarł czoło z potu rękawem tuniki, wziął broń i pospieszył w kierunku kuchni. Gdy znalazł się poza zasięgiem słuchu, odezwał się Magnus.
– No i co, co o tym myślisz?
– Ten dzieciak porusza się jak kot – odparł Kendrik. – Postawiłbym worek złota, że chłopak nie dotknie mnie nawet czubkiem miecza jeszcze co najmniej przez dwie lekcje. Na początku robiłem z nim, co chciałem. Ale potem zaczął przewidywać moje ruchy. Najpierw tylko się bronił, zresztą dosyć instynktownie, jakby wiedział, że aby zwyciężyć, trzeba najpierw przetrwać. Jest bardzo sprytny, tak samo jak szybki.
– Czy sądzisz, że może być w tym dobry.
Kendrik wzruszył ramionami.
– Jeżeli chcesz z niego zrobić rzeźnika, mogę go nauczyć w miesiąc, jak przebijać się przez ściany zbudowane z ludzi. Jeżeli chcesz, żeby został mistrzem miecza, będzie potrzebował lepszego nauczyciela niż ja.
– A gdzie mogę takiego znaleźć?
– Daj mi go na rok, a potem chłopak będzie gotowy na podróż do gildii szermierzy w Królestwie Roldem. Spędzi tam rok albo dwa i stanie się jednym z najlepszych szermierzy, jakich kiedykolwiek widziałem.
– Jest aż tak dobry?
Kendrik skinął twierdząco głową.
– Nawet więcej. Może stać się najlepszym z szermierzy, jeżeli nic nie przeszkodzi mu w tej karierze.
Magnus oparł się na okutej żelazem lasce, którą trzymał w dłoni, i wpatrywał się w punkt, gdzie Szpon zniknął mu przed momentem z oczu, jakby ciągle widząc zmęczonego chłopca, skąpanego we własnym pocie, z mokrymi włosami przylepionymi do czaszki, biegnącego co sił w nogach do kuchni.
– A co mogłoby mu przeszkodzić?
– Picie. Używki. Hazard. Kobiety. To, co zwykle.
Kendrik popatrzył na Magnusa.
– Albo te wszystkie intrygi i pułapki, w które zamierza go wplątać twój ojciec.
Magnus kiwnął głową.
– Ojciec pozostawił los tego chłopca w rękach Roberta. Szpon nie jest częścią naszych planów… jeszcze nie, ale ojciec usłyszał od Roberta wiele interesujących rzeczy o tym chłopcu i zaczął liczyć go jako asa w rękawie, darowanego mu przez los.
– Niby komu darowanego i po co? – zapytał Kendrik. – Chodź, muszę się wykąpać. Ten dzieciak zmęczył mnie bardziej, niż się spodziewałem.
– Gdyby Robert i Pasko go nie znaleźli, Szpon byłby martwy jak reszta jego plemienia – mówił dalej Magnus. – To Robert powiedział, że od tamtej chwili każda sekunda życia chłopca jest mu jakby podarowana przez los. Chłopak dostał drugą szansę.
– Ach, ale kto zamierza tę szansę wykorzystać? – zapytał Kendrik. – To jest właściwe pytanie, nie sądzisz?
– My wszyscy na tym skorzystamy, w jakiś sposób – odparł Magnus. – Czy zastanawiałeś się choć przez chwilę, że moje życie mogłoby wyglądać inaczej?
– Nie. Twoje przeznaczenie dosięgło cię poprzez bardzo prosty fakt, fakt pochodzenia twoich rodziców. Jednak twój brat miał wybór.
– Ale też nie tak wielki – zaprzeczył Magnus. – Kaleb nie miał magicznego daru, ale mógł zostać kimś więcej niż tylko zwykłym żołnierzem.
– Przecież twój brat jest kimś więcej niż zwykłym żołnierzem – powiedział Kendrik. – Jest myśliwym kształconym przez elfy, znawcą języków w ilości przekraczającej pojmowanie takiego kmiotka jak ja, i zna się na ludziach jak nikt, kto do tej poty stąpał po ziemi. Żałuję, że nie miałem go u swego boku, gdy tłumiliśmy bunt w Przyczółku Bardaka. Próba wydobycia informacji ze zdrajców w Zatoce Zdrajcy nie była rozmową na pikniku, mówię ci. Kaleb potrafi powiedzieć, czy ktoś kłamie, wystarczy, że na niego spojrzy. – Kendrik potrząsnął głową. – Nie, nie ma nic w żadnym z członków twojej rodziny, co można byłoby uznać za słabość. I myślę, że podobnie jest z tym chłopcem. Uważam, że w przyszłości zostanie on tym, kim naprawdę będzie chciał. – Klepnął Magnusa lekko po ramieniu. – Po prostu nie rujnuj mu życia, próbując nauczyć go zbyt wielu rzeczy i wymagając w każdej z nich doskonałości, mój przyjacielu.
Magnus nie odezwał się. Odsunął się na bok, chcąc przepuścić Kendrika. Potem odwrócił się i popatrzył na niebo, jakby chciał wyczytać coś z obojętnego błękitu. Wsłuchał się w poszum lasów i wyzwolił swoje zmysły, badając świat wokół zajazdu. Wszystko było takie, jakie powinno być. Odwrócił się i spojrzał za siebie. Co go tak przed chwilą zaniepokoiło? Może to Kendrik i te jego ostrzeżenia dotyczące chłopca. Nie można wykuć miecza, nie rozgrzewając stali, a jeżeli w metalu jest jakaś skaza, tylko w ogniu można ją zobaczyć i usunąć. A każde ostrze przyda się w nadchodzącej wojnie, jeżeli zawiedzie plan ułożony przez jego ojca.
* * *
« 1 14 15 16 17 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Pisarskie pazury
— Eryk Remiezowicz

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Lipiec 2015
— Miłosz Cybowski, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Jeżeli nie możesz być lwem, bądź lisem
— Anna Perzyńska

Wstęp do kontynuacji
— Joanna Słupek

Cudzego nie znacie: Wróg mojego wroga
— Ewa Pawelec

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.