Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 17 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Raymond E. Feist
‹Szpon Srebrnego Jastrzębia›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSzpon Srebrnego Jastrzębia
Tytuł oryginalnyTalon of the Silver Hawk
Data wydania4 czerwca 2004
Autor
PrzekładJustyna Niderla
Wydawca ISA
CyklKonklawe Cieni
ISBN83-7418-022-6
Format400s. 115×175mm
Cena27,90
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Szpon Srebrnego Jastrzębia

Esensja.pl
Esensja.pl
Raymond E. Feist
« 1 13 14 15 16 17 »

Raymond E. Feist

Szpon Srebrnego Jastrzębia

Szpon dźwigał cebrzyk z wodą, wspinając się pod górę, kiedy zobaczył Meggie, która ze zmarszczonymi brwiami czekała u bram zajazdu. Dziewczyna stanowiła całkowite przeciwieństwo Leli. Lela była zmysłowa, Meggie drobna i sucha, Lela miała ciemną karnację, a Meggie jasną, prawie bladą. Lela sprawiała wrażenie egzotycznego stworzenia, Meggie była nijaka. Lela wprost tryskała energią, Meggie wiecznie się krzywiła. Krótko mówiąc, Meggie nie miała jeszcze nawet dwudziestu lat, a zachowywała się jak zrzędliwa kobiecina będąca co najmniej w średnim wieku.
– Coś długo ci to zajęło – powiedziała.
– Nie wiedziałem, że muszę się śpieszyć – odparł Szpon, który czuł się już zupełnie pewnie, używając języka roldem płynnie i gramatycznie. Teraz posługiwał się niemal wyłącznie tą mową.
– Zawsze trzeba szybko pracować – warknęła dziewczyna.
– Dlaczego czekałaś tu na mnie na dole? – zapytał Szpon, idąc za nią pod górę w kierunku zajazdu.
– Kendrik powiedział, że muszę cię znaleźć i ci powiedzieć, że dzisiejszego wieczora znowu masz usługiwać przy stole w jadalni.
Meggie szczelnie okryła ramiona ponurą, szarozieloną chustą. Widział przed sobą jej przygarbioną sylwetkę. Dni robiły się teraz chłodne, a w nocy łapał przymrozek. Jesień powoli przechodziła w zimę, niebawem będzie padał śnieg.
– W zajeździe zatrzymała się karawana idąca z kraju Orodonów do Farindy i wygląda na to, że podróżuje z nimi ktoś ważny. Więc ja i Lela mamy wraz z Larsem obsługiwać wspólną salę, a ty i Gibbs zostaliście przydzieleni do jadalni.
– Mogłaś przecież zaczekać z tą informacją, aż wrócę do kuchni – zauważył Szpon.
– Kiedy otrzymuję jakieś polecenie, wykonuję je natychmiast – odparła sucho. Przyspieszyła kroku i wyprzedziła chłopca o kilka metrów. Szpon patrzył na jej wyprostowane plecy, kiedy szła przed nim. Przez chwilę miał wrażenie, że coś czuje i nie wiedział co. Potem zorientował się, o co chodzi. Podobało mu się, w jaki sposób dziewczyna poruszała biodrami, wspinając się na wzgórze. Czuł bardzo często to samo dziwne mrowienie w brzuchu, kiedy zostawał sam na sam z Lelą, więc bardzo się zdziwił. Nie lubił zbytnio Meggie, ale nagle złapał się na tym, że myśli o lekko zadartym nosie dziewczyny i o uśmiechu pojawiającym się na jej twarzy przy niewielu okazjach. Wtedy w kącikach jej oczu pojawiały się malutkie linie. Lela nazywała je zmarszczkami.
Wiedział, że przez pewien czas Meggie i Lars byli ze sobą blisko, ale dla jakiejś niewiadomej przyczyny teraz nie rozmawiali ze sobą prawie wcale, podczas gdy z Lelą rozmawiali wszyscy. Odepchnął od siebie to nieprzyjemne uczucie. Wiedział, jakie sprawy wiążą ze sobą mężczyzn i kobiety. Ludzie z jego wioski byli otwarci w sprawach seksu i już jako dziecko widział mężczyzn i kobiety nagich, kąpiących się w małym jeziorku. Jednak realność przebywania w obecności młodych kobiet przyprawiała go o zakłopotanie. A poza tym ci ludzie nie byli Orosinimi. Pochodzili z obcego kraju, chociaż po krótkiej chwili zastanowienia Szpon doszedł do wniosku, że on także jest teraz cudzoziemcem. Nie znał ich zwyczajów, ale najwyraźniej nie przykładali oni zbyt wielkiej wagi do czystości ciała i wierności przed ślubem. A potem zdał sobie sprawę, że nie wie nawet, czy oni składają sobie takie przysięgi jak Orosini. Może wcale nie mają instytucji małżeństwa i nie przysięgają wierności aż po grób.
O ile Szpon był zorientowany, Kendrik nie miał żony. Leo poślubił w przeszłości wielką kobietę o imieniu Marta, która zajmowała się w kuchni wypiekami wszelkiego rodzaju, ale ci dwoje pochodzili z jakiegoś odległego kraju nazywanego Ylith. Może tutaj w Langadore mężczyźni i kobiety żyli osobno, tylko… potrząsnął głową, kiedy dotarli do bramy i weszli na dziedziniec. Nie wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć. Postanowił porozmawiać o tych sprawach z Robertem, kiedy tylko nadarzy się po temu okazja.
Zauważył, że Meggie stoi na ganku, czekając na niego.
– Napełnij te baryłki – rozkazała mu.
– Wiem, co mam robić – odpowiedział jej łagodnie.
– Ach, ale czy na pewno? – spytała obraźliwym tonem.
Kiedy się odwróciła, aby przytrzymać mu drzwi, chłopiec czekał w bezruchu, a potem wszedł do sieni. Zamknęła za nim. Szpon postawił na posadzce wielkie cebry z wodą.
– Meggie? – zapytał nieśmiało.
– Słucham? – powiedziała, odwracając się do niego, lekko unosząc brwi w wyrazie zaciekawienia.
– Dlaczego mnie tak nie lubisz?
Otwartość tego pytania bardzo ją zaskoczyła. Przez chwilę stała, nie wiedząc, co powiedzieć, a potem przecisnęła się obok niego w korytarzu.
– Kto powiedział, że cię nie lubię? – spytała miękkim tonem.
Zanim zdołał odpowiedzieć, zniknęła w kuchni. Szpon ponownie złapał za uchwyty wiader i zaniósł je do baryłek na wodę. Naprawdę nie był w stanie zrozumieć tych ludzi.

Tej nocy, po obiedzie, Szpon odszukał Roberta, który nocował w pokoju na tyłach zajazdu, na pierwszym piętrze. Wiedział, że jest temu człowiekowi winien życie. I dopóki nie zostanie zwolniony ze służby, będzie musiał spłacać dług Robertowi d’Lyis przez resztę swoich dni, albo do czasu, aż on sam uratuje dłużnikowi życie. Ale chłopiec nie miał pojęcia, jakie są plany Roberta względem jego osoby. Ogłuszony i znieczulony przez żałobę, przytłoczony zmianami w życiu, jakie zaszły od święta Przesilenia Letniego, chłopiec z niepokojem czekał na zimę i zaczął teraz myśleć o przyszłości i zastanawiać się, jaki spotka go los, kiedy nadejdzie wiosna i kolejne lato.
Zawahał się przed drzwiami. Nigdy nie był w prywatnym pokoju Roberta i nie miał pojęcia, czy taka wizyta jest czymś dozwolonym. Wziął głęboki oddech i zapukał lekko.
– Proszę wejść.
Otworzył powoli drzwi i zajrzał przez próg.
– Panie, czy mogę z tobą pomówić?
W pokoju Roberta znajdowało się mało mebli. Stało tam tylko łóżko, skrzynia na ubrania, stół i krzesło. Mężczyzna siedział przy stole, patrząc na jakiś duży obiekt, który dla Szpona wyglądał jak kilka pergaminów zszytych razem. Obok niego stała świeca, jedyne źródło światła w całym pokoju. Misa i dzban na wodę wskazywały, że stół służył nie tylko jako miejsce pracy i, kiedy był wolny, Robert używał go także jako umywalni.
– Wejdź do środka i zamknij drzwi.
Szpon zrobił, jak mu polecono i stanął niezdecydowanie przed Robertem.
– Czy mogę coś zrobić?
– Czy co możesz zrobić?
– Czy mogę zadać jedno pytanie?
Robert uśmiechnął się.
– No nareszcie. Nie tyle możesz, co nawet powinieneś. Co cię gryzie, chłopcze?
– Wiele rzeczy, panie.
Robert podniósł brwi.
– Panie?
– Nie wiem, jak inaczej mam się do ciebie zwracać, a wszyscy mówią, że jesteś moim panem.
Robert machnął ręką w kierunku łóżka.
– Siądź tam.
Szpon usiadł z wahaniem.
– Na początek właściwym będzie, jeżeli będziesz zwracać się do mnie „panie” w obecności osób trzecich i tych, których znamy, ale kiedy jesteśmy sam na sam albo z Paskiem, możesz mówić do mnie po prostu „Robercie”. Zrozumiałeś?
– Rozumiem, co mam robić, ale nie rozumiem, dlaczego mam tak robić.
Robert uśmiechnął się.
– Masz tak szybki język, jak bystry wzrok, Szponie Srebrnego Jastrzębia. A teraz, powiedz mi, z jakiego powodu postanowiłeś mnie odwiedzić?
Szpon zastanawiał się chwilę, zbierając myśli i szukając odpowiednich słów.
– Jakie masz plany względem mojej osoby? – zapytał w końcu.
– Względem twojej osoby?
Szpon na chwilę opuścił wzrok, a potem przypomniał sobie słowa swojego ojca, który mówił mu, że zawsze powinien patrzeć rozmówcy w oczy i jasno wyrażać swoje problemy.
– Względem mojej osoby.
– Jednak czekałeś wiele miesięcy, żeby mnie zapytać.
Szpon ponownie zamilkł.
– Musiałem przemyśleć sobie wiele rzeczy – powiedział po chwili. – Zostałem zupełnie sam. Całe życie, które znałem, odeszło w zapomnienie. Nie wiem już, kim naprawdę jestem.
Robert odchylił się na oparcie krzesła. Lekko bębnił palcami po blacie stołu.
– Czy wiesz, co to jest? – zapytał, wskazując na duży plik pergaminowych kart.
– To pismo, tak sądzę.
– Ta rzecz nazywana jest książką. Zawiera w sobie wiedzę. Na świecie istnieje wiele książek, które zawierają różnego rodzaju informacje, tak jak istnieje wiele różnych osób. Niektórzy przeżywają swoje życie, Szponie, bez potrzeby podejmowania wielu decyzji. Rodzą się w jednym miejscu, tam dorastają, pobierają się i wychowują dzieci, starzeją się i umierają tam, gdzie się narodzili. I podobny los miał także spotkać ciebie, nieprawdaż?
Szpon przytaknął.
– Inni ludzie są miotani kaprysami losu tam i siam i muszą sami wybrać, jaką drogą zamierzają przejść przez życie. I podobnie stało się z tobą teraz.
« 1 13 14 15 16 17 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Pisarskie pazury
— Eryk Remiezowicz

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Lipiec 2015
— Miłosz Cybowski, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Jeżeli nie możesz być lwem, bądź lisem
— Anna Perzyńska

Wstęp do kontynuacji
— Joanna Słupek

Cudzego nie znacie: Wróg mojego wroga
— Ewa Pawelec

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.