WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Szpon Srebrnego Jastrzębia |
Tytuł oryginalny | Talon of the Silver Hawk |
Data wydania | 4 czerwca 2004 |
Autor | Raymond E. Feist |
Przekład | Justyna Niderla |
Wydawca | ISA |
Cykl | Konklawe Cieni |
ISBN | 83-7418-022-6 |
Format | 400s. 115×175mm |
Cena | 27,90 |
Gatunek | fantastyka |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Szpon Srebrnego JastrzębiaRaymond E. Feist
Raymond E. FeistSzpon Srebrnego Jastrzębia– Że wróg nigdy nie stosuje dwukrotnie tej samej sztuczki. Słudzy Bezimiennego są sprytni i uczą się na własnych błędach. Gdy nie skutkuje zwykła, prosta siła, próbują osiągnąć swoje cele po kryjomu. My także musimy zatem odpowiedzieć im tym samym. – Ale ten chłopiec…? – Los uratował mu życie nie bez powodu, przynajmniej tak uważam – powiedział Robert. – Próbuję wykorzystać wszelkie możliwości, jakie daje mi ta nieoczekiwana sposobność. On ma… coś w sobie. Myślę, że gdyby ta tragedia nigdy nie wydarzyła się w jego wiosce, chłopiec wyrósłby na zwyczajnego młodzieńca z ludu Orosinich. Zostałby mężem i ojcem, wojownikiem w czasie zagrożenia, farmerem, myśliwym i rybakiem w czasach pokoju. Nauczyłby swoich synów, tak jak i jego nauczali przodkowie, i umarłby w podeszłym wieku, zadowolony z życia i pogodzony z losem. Ale pomyśl sobie, że ten sam dzieciak przeżywa tak potworny cios, który łamie mu serce, i wtedy, kto wie, co się wydarzy w jego duszy. Hartowane żelazo może stać się kruche i pęknąć przy pierwszym uderzeniu, ale także może zmienić się w najwytrzymalsze ostrze. Magnus nie odzywał się. Szpon rozpoczął kolejną grę. – Sztylet, nieważne jak dobrze wykuty, posiada dwa ostrza, Robercie. Może cię zranić na dwa sposoby. – Nie ucz babci lepić pierogów, Magnusie. Magnus uśmiechnął się, pokazując zęby. – Mój ojciec nigdy nie poznał swojej matki, a obawiam się, że ta moja jedna jedyna babcia, jaką znam, odwaliła niezłą robotę, podbijając połowę znanego świata. Nie śmiałbym nawet uczyć jej czegokolwiek. – To okropne poczucie humoru masz także po matce. – Przeszedł na język roldem. – Szponie, wystarczy już – powiedział. – Czas, abyś powrócił do kuchni. Leo ci powie, co masz robić. Szpon odłożył karty do małego pudełeczka i podał je Robertowi, a potem popędził szybko do kuchni. – Ciągle nie jestem do końca przekonany, w jaki sposób ten chłopiec, według ciebie, może być przydatny w naszej potrzebie – powiedział Magnus. Robert wzruszył ramionami. – Twój ojciec pokazał mi wiele rzeczy, kiedy byłem młody, ale najważniejszą lekcją ze wszystkich było po prostu studiowanie natury twego rodzinnego kraju. Twoja wyspa zapewniała schronienie i wykształcenie dla wszystkich istot, jakie tylko mogłem sobie wyobrazić w swoich dziecinnych snach. – Pokazał w kierunku kuchni. – Ten chłopiec może okazać się nikim więcej niż tylko cennym sługą, albo może będzie dobrze wykonanym narzędziem. – Oczy Roberta zwęziły się. – Ale może on także stać się kimś znacznie ważniejszym: niezależnym umysłem, oddanym w pełni naszej sprawie. Magnus nie odzywał się przez dłuższą chwilę. A potem powiedział: – Raczej w to wątpię. Robert uśmiechnął się ciepło. – My też wątpiliśmy w ciebie, kiedy byłeś młody. Pamiętam jedno wydarzenie, kiedy zostałeś zamknięty w swoim pokoju na… hm… ile to było? Siedem dni? Na usta Magnusa powrócił lekki uśmiech. – To nie była moja wina, przypominasz sobie? Robert skinął pobłażliwie głową. – To nigdy nie była twoja wina. Magnus rzucił spojrzenie w kierunku kuchni. – Ale ten chłopiec? – Musi się jeszcze nauczyć bardzo wielu rzeczy – odpowiedział Robert. – Logika to tylko początek. Musi zdać sobie sprawę, że nawet najbardziej skomplikowane zadania w życiu często mogą być postrzegane przez pryzmat gier, z całym ich sensem wygranej, przegranej i oceny ryzyka. Musi się nauczyć, kiedy odejść, zrezygnować z walki w konflikcie, a kiedy skorzystać ze szczęścia i złapać byka za rogi. Wiele z jego natury, z tego, czego się nauczył jako dziecko wśród swoich rodaków, musi zostać z niego wykorzenione. Musi się nauczyć gry, w jaką grają mężczyźni i kobiety. Czy wiedziałeś, że jego żona została dla niego wybrana, podczas gdy on siedział na szczycie świętej góry, czekając na wizje, które miały go wprowadzić w wiek męski? – Niezbyt wiele wiem o zwyczajach Orosinich – wyznał Magnus. – On nie ma bladego pojęcia o podstawowych sprawach, oczywistych dla mieszkańców miast. Nie zna dwulicowości ani zepsucia, więc zupełnie nie potrafi ocenić, czy jego rozmówca mówi prawdę, czy kłamie w żywe oczy. Jednakże posiada ogromne wyczucie natury, które mogłoby uczynić z niego rywala nawet dla Strażników Natalu. – Kaleb opowiadał mi, że dzieciak poluje jak żaden człowiek urodzony w mieście – zgodził się Magnus. – Twój brat spędził lata całe w towarzystwie elfów, więc powinien się na tym znać. – Zgadzam się. – Nie, nasz młody przyjaciel Szpon posiada w sobie naprawdę wielki potencjał. Jest, może nawet, niezwykły i jedyny w swoim rodzaju. I jest na tyle młody, że będziemy w stanie go wykształcić, aby stał się kimś, kim jedynie nieliczni z nas mogą zostać. – Wydaje się, że chłopak jest pilnym studentem – stwierdził Magnus. – I ma takie poczucie honoru, że mógłby nim obdzielić nawet potomka kapitana Tsuranich z LaMut. Magnus podniósł brwi. Ludzie z krwi Tsuranich byli tak zasadniczy w sprawach, w których chodziło o honor, jak żadni inni mężczyźni na ziemi. Gotowi byli umrzeć, aby spłacić dług zaciągnięty w kwestii honoru. Patrzył przez chwilę, obserwując, czy Robert nie przesadza aby odrobinę, i zdał sobie sprawę, że nie. – Czasami poczucie honoru może być bardzo przydatne. – Ma już misję do wykonania, nawet jeżeli ta myśl nie sprecyzowała się do końca w jego umyśle. – Misję? – On należy do ludu Orosinich. Musi ścigać i zabić ludzi odpowiedzialnych za masakrę jego wioski. Magnus pozwolił sobie na długie westchnienie. – Raven i ta jego banda morderców. Nie będzie mu łatwo. – Chłopiec już jest doskonałym myśliwym. Kiedy będzie gotowy, znajdzie ich. I chciałbym, żeby dysponował wtedy nieco lepszą bronią niż gołe ręce i przyrodzony spryt. Więc musimy go jeszcze wiele nauczyć, musimy to zrobić razem. – On nie ma żadnych talentów do magii, a przynajmniej tak sobie wyobrażam, w przeciwnym bowiem razie wysłałbyś go raczej do mojego ojca, zamiast trzymać go tutaj. – Prawda, ale ty, Magnusie, oprócz magii posiadasz jeszcze inne umiejętności. Wcale sobie nie żartuję. Chłopak ma otwarty umysł i znam o wiele więcej bardziej skomplikowanych ćwiczeń, które potrafią dyscyplinować myślenie dużo lepiej niż gra w karty. Jeżeli chłopak ma się na coś przydać, musi być tak twardy duchowo i umysłowo, jak już jest wytrzymały na ciele. Może i nie ma żadnych magicznych talentów, ale z pewnością będzie musiał kiedyś stawić czoła zaklęciom. I będzie musiał radzić sobie z umysłami bardziej uczonymi w podwójnej grze i obłudzie, niż jest w stanie sobie wyobrazić w tej chwili. – Jeżeli obawiasz się tylko obłudy, powinieneś przywołać tutaj Nakora, aby uczył chłopca. – Może tak zrobię, ale jeszcze nie teraz. Poza tym twój ojciec trzyma Nakora w Keshu z jakichś niewyjaśnionych do końca przyczyn. Magnus wstał. – Ach, więc długo zapowiadająca się wojna pomiędzy Królestwem Wysp i Imperium Wielkiego Keshu ma szansę wybuchnąć właśnie teraz. Robert roześmiał się. – Nakor wcale nie wywołuje zamętu w każdym miejscu, które odwiedza. – Nie, tylko w większości tych miejsc. Cóż, jeżeli naprawdę uważasz, że chłopiec jest w stanie wyśledzić Ravena i zabić go, życzę ci powodzenia. – Och, wcale nie martwię się Ravenem i jego kompanami. Ściganie ich jest tylko częścią treningu Szpona, aczkolwiek bardzo istotną w jego edukacji. Jeżeli mu się nie uda, będzie to dowodem, że chłopiec nie posiadł jeszcze w pełni pożądanych umiejętności. – Jestem naprawdę zaintrygowany. Co się pod tym kryje? – Szpon zemści się za swoich rodaków, kiedy zabije wszystkich odpowiedzialnych za masakrę Orosinich. Co oznacza, że chłopiec nie spocznie, zanim nie dopadnie i nie zniszczy człowieka, który stoi za tym wszystkim. Magnus zmrużył oczy, ich bladoniebieskość przybrała barwę lodu. – Masz zamiar zmienić tego chłopca w broń? Robert przytaknął. – Będzie chciał i będzie musiał zabić najbardziej niebezpiecznego człowieka, jaki obecnie żyje na świecie. Magnus usiadł z powrotem na krześle i skrzyżował ramiona na piersi. Popatrzył w kierunku kuchni, próbując jakby przejrzeć na wylot przez ściany. – Wysyłasz mysz na pojedynek ze smokiem. – Może. Jeżeli tak, upewnijmy się, że ta myszka ma ząbki. Magnus pokiwał wolno głową i nie odezwał się już więcej. |
Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.
więcej »Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pisarskie pazury
— Eryk Remiezowicz
Esensja czyta: Lipiec 2015
— Miłosz Cybowski, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek, Agnieszka ‘Achika’ Szady
Jeżeli nie możesz być lwem, bądź lisem
— Anna Perzyńska
Wstęp do kontynuacji
— Joanna Słupek
Cudzego nie znacie: Wróg mojego wroga
— Ewa Pawelec