Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 lipca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Raymond E. Feist
‹Szpon Srebrnego Jastrzębia›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSzpon Srebrnego Jastrzębia
Tytuł oryginalnyTalon of the Silver Hawk
Data wydania4 czerwca 2004
Autor
PrzekładJustyna Niderla
Wydawca ISA
CyklKonklawe Cieni
ISBN83-7418-022-6
Format400s. 115×175mm
Cena27,90
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Szpon Srebrnego Jastrzębia

Esensja.pl
Esensja.pl
Raymond E. Feist
« 1 4 5 6 7 8 17 »

Raymond E. Feist

Szpon Srebrnego Jastrzębia

Szpon poparzył sobie usta gorącą zupą.
– Co to za miejsce? – zapytał.
– Zajazd Kendrika? To, hm… gospoda, ukryta gdzieś w lasach Latagore.
– Dlaczego?
– Co dlaczego? Dlaczego tu jesteśmy, czy dlaczego ty właśnie przeżyłeś?
– Chcę obu odpowiedzi, tak mi się wydaje – odparł Szpon.
– Najpierw odpowiem na drugie – powiedział Pasko, siadając na niskim stołeczku i biorąc w dłonie swój własny kubek rosołu. – Znaleźliśmy ciebie pośród takiego mrowia trupów, jakiego nie widziałem od czasów mojej młodości, kiedy byłem żołnierzem w służbie księcia Dungarren, w Far Loren. Zostawilibyśmy cię krukom na żer, tak jak pozostałych, ale na szczęście usłyszałem, jak jęczysz… cóż, to nawet nie był jęk, bardziej brzmiał jak głośniejsze westchnienie. Przeżyłeś tylko dzięki sprzyjającemu losowi. Byłeś cały zalany krwią, a twoją klatkę piersiową przecinała naprawdę paskudna rana, więc obaj na początku myśleliśmy, że jesteś martwy. W każdym razie oddychałeś i mój pan rozkazał mi zabrać cię z pobojowiska. On ma miękkie serce, mówię ci.
– Muszę mu podziękować – powiedział Szpon, mimo tego, że czuł się bardzo nieszczęśliwy. On jeden przeżył, a myśl o członkach rodziny, którzy odeszli, nie nastrajała go do wdzięczności.
– Podejrzewam, że on już znajdzie sposób, abyś spłacił mu zaciągnięty dług – odparł Pasko. Mężczyzna wstał. – Masz ochotę rozprostować trochę nogi?
Szpon skinął potakująco głową. Zaczął się podnosić, ale zakręciło mu się w głowie, a całe ciało ogarnął ból. Nie miał siły, żeby wstać.
– Spokojnie, kolego! – zawołał Pasko, podbiegając, aby podać chłopcu pomocną dłoń. – Jesteś słabszy od jednodniowego kociaka. Potrzebujesz więcej odpoczynku i więcej jedzenia, aby dojść do siebie, ale teraz najlepiej ci zrobi mała przechadzka.
Pasko pomógł Szponowi podejść do drzwi stodoły i wyszli razem na zewnątrz. Poranek był bardzo rześki. Szpon czuł, że znajdują się w dolinie na nizinach. Powietrze pachniało inaczej niż na wysokogórskich łąkach, gdzie się wychował. Nogi Szpona drżały z wysiłku i jego towarzysz zmusił go, aby szedł małymi kroczkami. Pasko zatrzymał się i pozwolił chłopcu rozejrzeć się dookoła.
Znajdowali się na ogromnym dziedzińcu, otoczonym wysokim murem z dopasowanych kamieni. Chłopiec rzucił okiem na ich konstrukcję i natychmiast uznał mury za fortyfikacje; kamienne stopnie przyklejone do ścian prowadziły na szczyt wału z kilku miejsc leżących blisko dużego budynku, który wyglądał jak zajazd. Wierzchołek muru ukształtowany był w blanki i załomy i tak szeroki, że dwóch mężczyzn mogło się po nim swobodnie przechadzać, pilnując albo broniąc zabudowań.
Zajazd był największym budynkiem, jaki Szpon widział w swoim dotychczasowym życiu. Długie i okrągłe domy w jego rodzinnej wiosce wyglądały przy nim jak karły. Zajazd wznosił się do góry na trzy piętra, a jego dach pokrywały kamienne dachówki, zamiast zwyczajowej słomy czy drewna. Pomalowany był na biało, okienne i drzwiowe otwory obłożono drewnem. Framugi i drzwi miały wesoły, zielony kolor. W niebo wznosił się dym z kilku kominów, wysoko sterczących nad dachem.
Przy ścianie stodoły stał wóz i Szpon domyślił się, że to właśnie tym pojazdem go tu przywieziono. W oddali widział wierzchołki drzew, co pozwoliło mu mniemać, że las wokół zabudowań zajazdu został starannie wykarczowany.
– I co zobaczyłeś? – zapytał nieoczekiwanie Pasko.
Szpon spojrzał na mężczyznę, który przypatrywał mu się z uwagą. Zaczął mówić, a potem, przypominając sobie radę dziadka, żeby widzieć także to, co nie jest oczywiste, zamilkł i kiwnął na Paska, aby tamten pomógł mu przejść jeszcze kilka kroków w kierunku stopni prowadzących na szczyt muru. Powoli wdrapali się na nie i stanęli na górze, spoglądając na świat poza ścianą.
Zajazd umiejscowiono w środku naturalnej polany, ale pnie ściętych drzew wskazywały na to, że kilka lat temu obszar został sztucznie powiększony. Karcze pokrywały trawy i skłębione zarośla jeżyn, ale zagłębiająca się w lesie droga utrzymana była w nienagannym porządku.
– I co widzisz? – powtórnie zapytał Pasko.
Szpon ciągle nie odpowiadał, ale ruszył w kierunku zajazdu. Kiedy się odwrócił w kierunku zabudowań, ich kształt uwolnił wreszcie w jego umyśle odpowiednie skojarzenia. Zawahał się. Posługiwał się wspólnym językiem ze sprawnością podobną jak każdy inny chłopiec z jego wioski. Nie mówił wiele w tym języku, wyłączając dni, kiedy do wioski przyjeżdżali kupcy… Myśl o domu sprawiła, że do serca chłopca powróciło lodowate uczucie beznadziei. Odepchnął ból i zastanowił się nad słowem, którego zamierzał użyć.
– To jest twierdza, a nie żaden zajazd – powiedział w końcu.
Pasko uśmiechnął się szeroko.
– Właściwie twierdza i zajazd. Kendrik nie ma zbyt wielkiego zaufania do niektórych swoich sąsiadów.
Szpon skinął głową. Mury wyglądały solidnie, a las ze wszystkich stron został wycięty, aby dać łucznikom na blankach dobre pole do ostrzału. Droga, wyłaniająca się z lasu, skręcała gwałtownie w kierunku zajazdu i opasywała zabudowania, kończąc się w bramie, która zdawała się być umieszczona po drugiej stronie domostwa. Żaden taran ani płonący wóz nie mógł być skutecznie wymierzony w bramę, a zniszczenie jej wymagało raczej sporego trudu.
Przyjrzał się rozmieszczeniu budynków. Łucznicy w oknach na górnych piętrach zajazdu mogli wspomagać obrońców na murach jako druga linia. Zwrócił oczy w kierunku drzwi i zobaczył, że zostały wzmocnione pasami metalu. Wyobraził sobie, że można je także zabarykadować od środka. Jedynie bardzo silni mężczyźni z ciężkimi toporami mogliby przebić się przez te odrzwia. Podniósł wzrok wyżej i zobaczył prześwity nad każdymi drzwiami. Przez te otwory obrońcy mogli razić napastnika napierającego na zajazd gorącym olejem, wodą, a nawet strzałami.
– Ci jego sąsiedzi muszą być bardzo uciążliwi – odezwał się w końcu chłopiec.
Pasko zachichotał.
– W rzeczy samej.
Kiedy stali tak na szczycie muru, drzwi do zajazdu otworzyły się i wyszła przez nie młoda dziewczyna, niosąca wielkie wiadro. Spojrzała do góry, zobaczyła ich i machnęła kilkakroć ręką.
– Witaj, Pasko!
– Witaj, Lela!
– A kimże jest twój przyjaciel? – zapytała zaczepnie. Wyglądała na kilka lat starszą od Szpona, ale, inaczej niż dziewczęta, które znał ze swojej rodzinnej wioski, miała ciemną skórę. Jej cera była ciemnooliwkowa, a włosy czarne jak noc. W dużych brązowych oczach migotały iskierki, kiedy się śmiała.
– Chłopak, którego zabraliśmy po drodze. Zostaw go w spokoju. Masz już chyba wystarczająco wielu adoratorów.
– Nigdy za wielu! – zawołała wesoło i zawirowała tanecznym krokiem, kołysząc mocno kubłem, a potem ruszyła dalej. – Przydałaby mi się pomoc. Muszę przynieść wody – powiedziała z zalotnym uśmiechem.
– Jesteś zdrową i wystarczająco silną dziewczyną, a chłopiec jest ranny. – Pasko przerwał na chwilę, a potem dokończył. – Gdzie są Lars i Gibbs?
– Kendrik wysłał ich na zewnątrz – powiedziała Lela, znikając za przeciwległą ścianą stodoły.
Szpon stał cicho przez chwilę po tym, jak dziewczyna zniknęła im z oczu, a potem zapytał:
– Co mam teraz robić? – W sercu czuł głęboką rezygnację i zwątpienie. Był bezwolny, po raz pierwszy w swoim młodzieńczym życiu poczuł się bezradny. Bez rodziny… Wspomnienia rodzinnej wioski spowodowały, że łzy napłynęły mu do oczu. Orosini byli ludem bardzo emocjonalnym. Głośno świętowali w czasie radości i otwarcie płakali, gdy dławił ich żal. Ale w obecności obcych powściągali zawsze uczucia. W tej jednakże chwili wszystko wydawało się bez znaczenia i chłopiec pozwolił łzom płynąć po policzkach.
– Musisz o to zapytać Roberta, kiedy wróci – odparł Pasko, nie zwracając uwagi na płacz chłopca. – Ja robię tylko to, o co mnie poproszono. Zawdzięczasz mu swoje życie, więc musisz jakoś spłacić ten dług. Teraz przejdźmy się jeszcze trochę, a potem musisz wracać do środka, żeby odpocząć.
Szpon czuł chęć, aby poznać to miejsce lepiej, wejść do zajazdu i zbadać jego cudowne tajemnice. Tak wielki budynek musiał posiadać ich całe mnóstwo, myślał chłopiec. Ale Pasko zaprowadził go z powrotem do stodoły i kiedy dotarli do posłania, chłopiec był z tego więcej niż zadowolony, gdyż czuł wielkie zmęczenie w całym ciele. Rany na jego piersi bolały i ciągnęły niemile i wiedział, że nawet ten mały wysiłek z pewnością rozerwał świeże blizny i będzie potrzebował jeszcze wiele czasu, aby skóra na powrót stała się w pełni zagojona. Pamiętał, że gdy Stojący Niedźwiedź został poraniony przez odyńca, kulał przez prawie pół roku, zanim odzyskał pełną władzę w nodze.
Szpon położył się na posłaniu i zamknął oczy, podczas gdy Pasko kręcił się po szopie, rozkładając jakieś rzeczy, które przyniósł z wozu. Mimo tego, że zaledwie pół godziny temu, kiedy się obudził, chłopiec czuł się w pełni przytomny i wypoczęty, teraz momentalnie zapadł w sen.
« 1 4 5 6 7 8 17 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Pisarskie pazury
— Eryk Remiezowicz

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Lipiec 2015
— Miłosz Cybowski, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Jeżeli nie możesz być lwem, bądź lisem
— Anna Perzyńska

Wstęp do kontynuacji
— Joanna Słupek

Cudzego nie znacie: Wróg mojego wroga
— Ewa Pawelec

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.