Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 lipca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Raymond E. Feist
‹Szpon Srebrnego Jastrzębia›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSzpon Srebrnego Jastrzębia
Tytuł oryginalnyTalon of the Silver Hawk
Data wydania4 czerwca 2004
Autor
PrzekładJustyna Niderla
Wydawca ISA
CyklKonklawe Cieni
ISBN83-7418-022-6
Format400s. 115×175mm
Cena27,90
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Szpon Srebrnego Jastrzębia

Esensja.pl
Esensja.pl
Raymond E. Feist
« 1 5 6 7 8 9 17 »

Raymond E. Feist

Szpon Srebrnego Jastrzębia

Cierpliwy z natury, Szpon pozwalał, aby dni mijały i nie domagał się odpowiedzi od Paska. Było dla niego oczywiste, że sługa jest raczej małomówny i jego pan nie zezwolił mu na wyjaśnienia. Chłopiec mógł liczyć tylko i wyłącznie na swoje zmysły, więc wiedzę czerpał z obserwacji.
Ból, jaki czuł po utracie swoich bliskich, nigdy nie opuszczał jego duszy. Płakał nocami przez tydzień, ale potem, w miarę jak upływały dni, żal przeminął, zastąpiony przez zimny gniew. Wiedział, że gdzieś tam, poza murami zajazdu, żyją ludzie odpowiedzialni za masakrę w wiosce. Postanowił sobie, że będzie ich ścigał, a kiedy ich dopadnie, zemści się. Tak postępowali Orosini. Ale chłopiec był także realistą i rozumiał, że jeden młody człowiek nie ma szans sam wymierzyć sprawiedliwość. Będzie musiał nabrać sił, nauczyć się władać bronią różnego typu, posiąść wiedzę o obcych krainach i wiele jeszcze innych rzeczy. Wiedział, że jego przodkowie będą go prowadzić. Srebrny Jastrząb stanie się jego totemem. Chłopiec znany kiedyś jako Kielianapuna zostanie szponem swego ludu.
Dni upodobniły się jeden do drugiego. Każdego ranka chłopiec budził się i jadł śniadanie. Potem szli razem z Paskiem na spacer. Na początku chodzili wokół ogromnego budynku zajazdu, w obrębie zabudowań, potem zapuszczali się nawet w okoliczne lasy. Szpon powoli odzyskiwał siły i zaczął pomagać Paskowi w jego obowiązkach. Przynosił wodę, rąbał drewno, naprawiał uprzęże, siodła i kantary dla koni. Był sprytny i inteligentny i szybko się uczył. Wystarczyło, że raz zobaczył, jak wykonać zadaną pracę. We wszystkim, co robił, z zaciekłością dążył do doskonałości.
Czasami Szpon widział Roberta przebiegającego w pośpiechu przez zajazd i kręcącego się po zabudowaniach, często w towarzystwie dwóch albo trzech mężczyzn. Szpon nie pytał Paska o ich imiona, ale dobrze sobie zapamiętał ich twarze. Pierwszy z nich, jak się wydawało chłopcu, był Kendrikiem. Poruszał się po terenie zabudowań w taki sposób, w jaki zachowuje się ich właściciel. Był wysoki, miał siwe włosy i krzaczastą brodę. Nosił bardzo piękną tunikę i pierścień z ciemnym kamieniem oprawionym w złoto, ale buty i spodnie miał zwyczajne, nadające się do pracy. Często zatrzymywał się, aby wydać rozkazy służbie – dziewczynie o imieniu Lela i dwóm młodym mężczyznom, Larsowi i Gibbsowi. Lars i Gibbs często bywali w stodole, szczególnie gdy w zajeździe nocowali ludzie, gdyż młodzieńcy zajmowali się końmi.
Drugi człowiek, którego widział Szpon, miał włosy białe jak śnieg, więc chłopiec w myślach nazywał go Ośnieżonym. Mimo siwych włosów mężczyzna nie wyglądał na starszego niż trzydzieści lat. Nie był tak wysoki jak Kendrik czy Robert, ale w jakiś sposób zdawał się patrzeć na tych dwóch z góry. Nosi się jak jakiś wódz albo szaman, myślał sobie Szpon. Ośnieżonego otaczała aura władzy i siły. Oczy miał bladobłękitne, a twarz spaloną słońcem. Nosił ciemnozieloną suknię z intrygującym wzorem wyszytym na rękawach i na obrzeżu, spod którego wystawały bardzo starannie wykonane buty. Czasami miał ze sobą drewnianą laskę, a czasem na głowie siedział mu smętnie zwisający kapelusz, w kolorze pasującym do sukni.
Ostatni człowiek był nieco podobny do drugiego, tak jakby należeli do jednej rodziny, ale miał włosy ciemnobrązowe, prawie takiego koloru jak włosy Szpona. Podobnie jego oczy były barwy ciemnego brązu, a ruchy przywodziły na myśl myśliwego albo wojownika. Szpon nazywał go w swoich myślach Ostrze, gdyż lewa ręka tego człowieka wydawała się zawsze spoczywać blisko głowni miecza, którego ostrze, wąskie i smukłe, nie przypominało chłopcu żadnej widzianej do tej pory broni. Nosił niebieskie nogawice wpuszczone w buty, sięgające do kolan, i ciemnozieloną bluzę, a na niej sznurowaną kamizelę. Zawsze, kiedy Szpon go widział, miał na głowie kapelusz, identyczny krojem do kapelusza Ośnieżonego, ale czarnego koloru. Raz Szpon widział go o wschodzie słońca, wyruszającego gdzieś z długim łukiem. Mężczyzna powrócił w nocy z wypatroszonym jeleniem na ramieniu. Natychmiast chłopiec poczuł do niego sympatię i podziw. Myśliwi byli uważani za ludzi o doskonałych umiejętnościach pomiędzy Orosinimi.
Robert, Pasko i Szpon byli traktowani jak część nieożywiona otoczenia zajazdu. Tylko Lela zawsze znalazła chwilkę, aby zawołać kilka słów powitania do Paska i Szpona, albo tylko skinąć głową i zamachać ręką. Lars, mocno zbudowany rudowłosy chłopak, i Gibbs, szczupły i nieco starszy, rozmawiali z nimi rzadko, pytając o rzeczy związane z pracą, o pożyczenie hacli, albo o potrzymanie konia, który miał być siodłany. Obaj unikali jednakże przyjacielskich pogawędek na codzienne tematy. Przez większość czasu Szpon czuł się, jakby on i Pasko nie istnieli w umysłach ludzi, którzy znajdowali się w środku zajazdu.
Kiedy minął miesiąc, Szpon obudził się rano i zobaczył Roberta pogrążonego w cichej rozmowie z Paskiem. Młody człowiek wstał cicho i ubrał się, a potem podszedł do rozmawiających.
– Ach, młody Szpon – powiedział Robert, uśmiechając się do niego. – Pasko mówił mi, że szybko wracasz do zdrowia.
Szpon przytaknął.
– Moje rany już się zabliźniły i nie czuję bólu. Odzyskałem też pełną sprawność.
– Czy czujesz się na siłach, aby wybrać się na polowanie?
– Tak – odpowiedział bez wahania.
– Dobrze. Więc chodź ze mną.
Wyszedł ze stodoły, ze Szponem kroczącym u jego boku.
– Panie, jestem twoim dłużnikiem, nieprawdaż? – zapytał Szpon, kiedy weszli do gospody.
– Zgadza się – odpowiedział Robert.
– Jak więc mam spłacić mój dług?
Robert zatrzymał się.
– Ocaliłem twoje życie, prawda?
– Tak – powiedział chłopiec.
– Jeżeli dobrze rozumiem obyczaje twojego ludu, jesteś mi winien życie, mam rację?
– Tak – Szpon odpowiedział spokojnie. Życiowy dług był nieco skomplikowanym zobowiązaniem. Obejmował służbę trwającą całe lata, bezpośrednio, bądź to poprzez wykonywane zadania. Kiedy człowiek pochodzący z ludu Orosini uratował życie swojemu ziomkowi, dłużnik oddawał się na usługi swego wybawiciela. Tak jakby stawał się członkiem jego rodziny, ale bez przywilejów danych innym. Pętały go więzy honorowych zobowiązań. Rodzina wybawcy jadła, a on chodził głodny. Spłacał dług, pracując na polach tego, który go uratował od śmierci, zaniedbując swe własne uprawy. Uratowany spłacał dług w każdym aspekcie codziennego życia. I Robert tego właśnie oczekiwał od Szpona: chłopiec miał mu służyć jak swemu panu i nie mógł odejść od niego, aż jego pan zwolni go z obowiązku.
– Ten dług bardzo ciężko jest spłacić, nieprawdaż?
– Tak – odrzekł Szpon spokojnie.
Lekki wietrzyk poruszał liśćmi odległych drzew. Robert nie odzywał się, ważąc coś w myślach.
– Muszę poddać cię próbie, młody Szponie. Ocenię twoje starania i wtedy zdecyduję, czy się nadajesz – odezwał się w końcu.
– Do czego się nadaję, panie?
– Do wielu rzeczy. Przez pół roku mógłbym o nich mówić i nie opowiedziałbym nawet o połowie. Jeżeli okażesz się nieprzydatny, oddam cię na służbę Kendrikowi na wiele lat, żebyś się nauczył dbać o siebie w świecie innym niż góry zamieszkiwane przez Orosinich, gdyż życie wśród rodaków zostało ci na zawsze zabrane.
Szpon usłyszał te słowa i poczuł się, jakby otrzymał cios w głowę, ale zdołał utrzymać beznamiętny wyraz twarzy. To, co powiedział Robert, było prawdą. Był teraz ostatnim z Orosinich, chyba że ktoś jeszcze przetrwał rzeź i ukrył się w niedostępnych lasach, a samotne życie w tych górach było po prostu niemożliwością.
– A jeżeli się okaże, że się nadaję? – zapytał w końcu Szpon.
– Wtedy zobaczysz i poznasz takie rzeczy, o których nawet się nie śniło Orosinim, mój młody przyjacielu. – Odwrócił się, widząc nadchodzącego mężczyznę. Chłopiec rozpoznał Ostrze, który miał dwa łuki, jeden przerzucony przez ramię, a drugi w dłoni, oraz kołczan do zawieszenia przy pasie, pełen strzał. – Ach, więc jesteś. – I zwrócił się ponownie do Szpona. – Tego człowieka zapewne już widziałeś, jestem pewien, gdyż doskonale sobie radzisz z obserwowaniem otoczenia. To zauważyłem już dawno. Szponie, to jest Kaleb. On i jego brat Magnus są moimi towarzyszami.
Szpon skinął głową nowo przybyłemu, który nie odezwał się, tylko przypatrywał się chłopcu z uwagą. Widząc go z bliska, Szpon doszedł do wniosku, że Kaleb jest młodszy, niż mu się z początku wydawało. Może nawet nie dziesięć lat starszy od niego, ale postawa mężczyzny znamionowała pewnego siebie i dojrzałego wojownika.
Kaleb podał łuk i kołczan Szponowi, który zapiął pas wokół bioder i przyjrzał się dokładnie broni. Łuk był dłuższy niż ten, z którym chłopiec miał do czynienia. Kiedy próbował naciąg, kątem oka widział, że Kaleb uważnie obserwuje każdy jego ruch. Na jednym końcu cięciwa była nieco przetarta, ale Szpon zdecydował, że uszkodzenie nie stanowi jeszcze problemu. Mimo tego, zapytał:
– Czy mamy zapasowe cięciwy?
Kaleb skinął głową.
Szpon przerzucił sobie łuk przez plecy.
– Więc chodźmy na polowanie – powiedział.
Kaleb odwrócił się i poprowadził chłopca. Wkrótce szybkim krokiem podążali ścieżką w głąb lasu.
« 1 5 6 7 8 9 17 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Pisarskie pazury
— Eryk Remiezowicz

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Lipiec 2015
— Miłosz Cybowski, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Jeżeli nie możesz być lwem, bądź lisem
— Anna Perzyńska

Wstęp do kontynuacji
— Joanna Słupek

Cudzego nie znacie: Wróg mojego wroga
— Ewa Pawelec

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.