Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 lipca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Raymond E. Feist
‹Szpon Srebrnego Jastrzębia›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSzpon Srebrnego Jastrzębia
Tytuł oryginalnyTalon of the Silver Hawk
Data wydania4 czerwca 2004
Autor
PrzekładJustyna Niderla
Wydawca ISA
CyklKonklawe Cieni
ISBN83-7418-022-6
Format400s. 115×175mm
Cena27,90
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Szpon Srebrnego Jastrzębia

Esensja.pl
Esensja.pl
Raymond E. Feist
« 1 6 7 8 9 10 17 »

Raymond E. Feist

Szpon Srebrnego Jastrzębia

Poruszali się cicho pomiędzy drzewami. Kaleb nie wymówił jeszcze do Szpona ani jednego słowa. Po pół godzinie zeszli ze ścieżki i zanurzyli się w las. Polowanie się zaczęło. Chłopiec przypatrywał się dokładnie trasie, jaką przebyli, aby punkty orientacyjne pozwoliły mu znaleźć drogę powrotną, gdyby zaszła taka potrzeba.
Kaleb prowadził Szpona, utrzymując stałe, dosyć szybkie tempo, które dla chłopca nie stanowiłoby problemu, gdyby był w pełni sił. Ale rany osłabiły Szpona i po godzinie dotrzymywanie Kalebowi kroku stało się trudne. Młodzieniec rozważał właśnie prośbę o krótki popas, kiedy mężczyzna zwolnił. Na lewym biodrze zwisał mu skórzany bukłak z wodą, w miejscu, gdzie zwykle znajdował się miecz. Kaleb odwiązał bukłak i podał go chłopcu. Szpon podziękował skinieniem i napił się odrobinę, tak, aby tylko zwilżyć wargi i gardło. Czując się znacznie lepiej, podał bukłak z powrotem Kalebowi. Milczący człowiek zrobił ruch dłonią, jakby pytał chłopca, czy ma ochotę na jeszcze jeden łyk wody, ale Szpon odmówił, przecząco kręcąc głową. Patrząc na wilgotne lasy wokół siebie, Szpon doszedł do wniosku, że w pobliżu musi być wiele miejsc, z których można czerpać wodę. Potoki, źródła i jeziorka z pewnością gęsto pojawiały się wśród drzew, ale wychowany w wysokich górach, gdzie o wodę nie było łatwo, chłopiec był przyzwyczajony do jej oszczędnego spożycia podczas polowań.
Podjęli przerwane polowanie, ale teraz Kaleb szedł znacznie wolniej. Nie biegł już, wypatrując uważnie tropów na leśnym mchu. Po kilku minutach znaleźli się na łące i Szpon zatrzymał się. Trawa sięgała mu prawie do pasa. Źdźbła były blade, żółtozielone od letniego słońca i panującej suszy.
Szybko nałożył cięciwę i klepnął Kaleba łukiem lekko w ramię. Pokazał lewą ręką i mężczyzna spojrzał w kierunku, który wskazywały palce. Weszli na łąkę, zwracając uwagę na trawy, które zostały jakby rozdzielone i podeptane. Szpon ukląkł i zaczął szukać śladów. W zagłębieniu, w wilgotnej ziemi, dostrzegł jeden odcisk.
– Niedźwiedź – odezwał się cicho. Wyciągnął dłoń i zbadał połamane źdźbła traw. Ciągle były wilgotne w miejscu zagięcia. – Jest blisko.
Kaleb przytaknął.
– Masz dobre oczy – powiedział łagodnie.
Poczęli iść śladem niedźwiedzia, aż pokonali prawie połowę łąki. Kaleb uniósł nagle dłoń i zatrzymali się. A potem Szpon usłyszał go. Z pewnej odległości dobiegały odgłosy węszenia i sapania oraz głuche dudnienie.
Podkradali się dalej, aż dotarli do małego źródełka. Po drugiej jego stronie stał wielki brązowy niedźwiedź, pracowicie walący w spróchniały pień. Zwierzę darło korę pazurami, próbując dostać się do gniazda leśnych pszczół, które wściekle latały wokół głowy misia. Niedźwiedź w końcu rozerwał pień i wygrzebał gruby plaster miodu, podczas gdy pszczoły bezskutecznie próbowały żądlić jego grubą skórę. W końcu jednak jeden z rozeźlonych owadów znalazł czuły punkt zwierza, jego wrażliwy, niczym nie osłonięty nos. Ugryziony niedźwiedź zawył z bólu i wściekłości, ale chwilę później powrócił do wyjadania miodu z gniazda.
Szpon klepnął Kaleba w ramię i ruszył w kierunku niedźwiedzia, ale starszy mężczyzna pokiwał przecząco głową i nakazał odwrót.
Cicho oddalili się od miejsca przy źródle i po przebyciu krótkiego dystansu Kaleb znów narzucił szybkie tempo. Powrócili na drogę.

Dwaj myśliwi powrócili do zajazdu o zapadnięciu zmroku. Kaleb niósł przerzuconego przez ramię jelenia, a Szpon dźwigał związane razem za nóżki dwa dzikie indyki.
Robert czekał przy bramie. Kiedy do niego podeszli, pojawił się Gibbs i wziął indyki od Szpona. Robert spojrzał na Kaleba.
– Chłopiec potrafi polować – powiedział myśliwy.
Szpon obserwował twarz Roberta i zauważył błysk zadowolenia w jego oczach. Nie był pewien, co miały oznaczać te słowa, ale nie miał wątpliwości, że kryło się za nimi coś więcej niż tylko zwykła pochwała umiejętności myśliwskich.
Kaleb poszedł za Gibbsem do gospody i zniknął za rogiem budowli, gdzie znajdowały się kuchenne drzwi.
Robert położył ręce na ramionach Szpona.
– A więc, zaczyna się.

Rozdział trzeci
Sługa
Szpon walczył.
Podążał za Lelą na szczyt wzgórza, w górę strumienia płynącego przez okoliczne lasy, niosąc ogromny kosz z mokrą, kapiącą wodą bielizną. Przez ostatni tydzień został oddany dziewczynie do pomocy, stając się dla niej dodatkową parą rąk i nóg do pracy.
Jedyną dziwną rzeczą w całej tej sprawie był fakt, że Robert kazał dziewczynie rozmawiać ze Szponem w języku roldem. Lela odpowiadała na pytania chłopca tylko wtedy, kiedy zadał je prawidłowo. Zaledwie kilka słów tego języka używano także we wspólnej mowie, ale ta ostatnia była w większości mieszanką keshiańskiego i języka królewskiego, i rozwijała się przez stulecia handlu wzdłuż granicy pomiędzy tymi ogromnymi narodami.
Na szczęście Szpon odkrył, że ma talent do języków i szybko robił postępy, ucząc się od wiecznie radosnej i rozgadanej dziewczyny.
Była od niego pięć lat starsza i trafiła do Kendrika bardzo okrężną drogą, jeżeli można było wierzyć w jej opowieści. Twierdziła, że była służką księżniczki Roldem, która podróżowała w celu zawarcia dawno ustalonego małżeństwa z arystokratą przebywającym na dworze księcia Aranoru. W zależności od stopnia zrozumienia języka i częstotliwości, z jaką zmieniała się historia dziewczyny, Szpon rozumiał, że została ona porwana przez piratów czy bandytów i sprzedana w niewolę, skąd uwolnił ją jakiś dobry człowiek albo skąd sama uciekła. W każdym razie dziewczyna z dalekiej wyspy, leżącej na Morzu Królestwa, znalazła drogę do Zajazdu Kendrika i pracowała tutaj jako pokojówka już od dwóch lat.
Była wiecznie szczęśliwa, często żartowała i uśmiechała się. I miała śliczną buzię. Szpon szybko się w niej zadurzył.
Chłopiec ciągle cierpiał na wspomnienie o Oku Niebieskoskrzydłej Cyraneczki, która spoczywała gdzieś martwa wraz z całą rodziną. Jej ciało dawno już rozdziobały padlinożerne ptaki. Odepchnął ten okropny widok na dno umysłu i skoncentrował się na dźwiganiu ciężkiego kosza, który niemalże łamał mu kręgosłup.
Lela wydawała się myśleć, że skoro oddano jej chłopca do pomocy, nie musi już wielokrotnie odbywać podróży w dół strumienia, aby wyprać wszystkie brudne rzeczy. Tak więc wyszperała gdzieś ogromny kosz, wysoki na ponad metr i przymocowała do niego coś na kształt uprzęży, aby dało się zarzucić go na plecy i nieść w górę zbocza. Noszenie ubrań w dół biegu rzeczki było przyjemną częścią porannej pracy, za to wnoszenie namokniętych tkanin z powrotem do zajazdu jawiło się niczym najgorszy koszmar.
– Kaleb mówi, że jesteś dobrym myśliwym.
Szpon zawahał się przez chwilę. Musiał się zastanowić na słowami, zanim sklecił z nich zdanie.
– Polowałem przez całość życie.
Poprawiła jego wypowiedź i chłopiec powtórzył za nią poprawną formę zdania.
– Polowałem przez całe życie.
Szpon poczuł się sfrustrowany, kiedy Lela podjęła bieg w górę strumienia. Połowa tego, co mówiła, umykała chłopcu, chociaż słuchał uważnie. Drugą połowę informacji czerpał głównie z kuchennych plotek, od ludzi, których widział jedynie przez moment i w przelocie.
Czuł się zagubiony pod wieloma względami. Spał ciągle w stodole, ale teraz był sam, gdyż Pasko zniknął, wysłany z jakąś misją z rozkazu Roberta. Roberta z kolei widział bardzo rzadko. Czasem spostrzegł jego sylwetkę przez okno zajazdu, albo jak przechodził przez salę jadalną w kierunku pomieszczeń prywatnych, niedostępnych dla gości. Czasami człowiek, który uratował mu życie, podchodził do chłopca i wymieniał z nim kilka grzecznościowych zwrotów, przemawiając we wspólnym języku albo w roldemskim. Kiedy mówił tym drugim, odpowiadał na słowa chłopca tylko wtedy, gdy Szpon także używał roldemskiego.
Szpon ciągle nie miał pozwolenia na wejście do gospody. Nie wydawało mu się to dziwne. Obcy nie mógłby oczekiwać, że zostanie wprowadzony do domu Orosinich, a ci ludzie nie pochodzili przecież z jego plemienia. Od kiedy został sługą, zakładał, że spanie z stodole to naturalne warunki, w jakich żyją słudzy. Nie rozumiał postępowania ludzi z zajazdu pod wieloma względami, więc także w tym jednym aspekcie przeszedł nad tym do porządku dziennego.
Był wiecznie zmęczony i wyczerpany. Nie rozumiał dlaczego. Młody, zawsze energiczny i wesoły, od czasu przybycia do Kendrika chłopiec walczył nieustannie z czarnymi myślami i wszechogarniającym smutkiem. Każdego dnia czuł ból. Kiedy Pasko albo Robert wyznaczali mu jakieś zadanie do wykonania, albo w towarzystwie Kaleba lub Leli, Szpon odrywał się na chwilę od czarnych myśli, ale kiedy zostawał sam, beznadzieja i żal atakowały go ze zdwojoną siłą. Chciałby być tak mądrym jak jego dziadek, aby sobie z tym poradzić, ale myślenie o rodzinie wpychało go coraz głębiej w mroczne wspomnienia, które sprawiały, że czuł się uwięziony w jakimś czarnym miejscu, z którego nie było ucieczki.
« 1 6 7 8 9 10 17 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Pisarskie pazury
— Eryk Remiezowicz

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Lipiec 2015
— Miłosz Cybowski, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Jeżeli nie możesz być lwem, bądź lisem
— Anna Perzyńska

Wstęp do kontynuacji
— Joanna Słupek

Cudzego nie znacie: Wróg mojego wroga
— Ewa Pawelec

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.