Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Brent Weeks
‹Na Krawędzi Cienia›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułNa Krawędzi Cienia
Tytuł oryginalnyShadow’s Edge
Data wydania10 marca 2010
Autor
PrzekładMałgorzata Strzelec
Wydawca MAG
CyklAnioł Nocy
ISBN978-83-7480-160-7
Format576s. 135×202mm
Cena39,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Na Krawędzi Cienia

Esensja.pl
Esensja.pl
Brent Weeks
« 1 2 3 »

Brent Weeks

Na Krawędzi Cienia

Garoth uniósł ręce i wszyscy Khalidorczycy wspólnie się pomodlili:
Khali vas, Khalivos ras en me, Khali mevirtu rapt, recu virtum defite.
Kiedy słowa wybrzmiały, podszedł pierwszy żołnierz. Miał niecałe szesnaście lat, nad ustami rysował mu się ledwie cień wąsów. Wyglądał, jakby miał zaraz upaść, kiedy oderwał wzrok od lodowatej twarzy Garotha i spojrzał na słomki. Jego naga pierś błyszczała od potu w świetle poranka, a wszystkie mięśnie drżały. Wyciągnął słomkę. Długą.
Połowa napięcia spłynęła z jego ciała, ale tylko połowa. Młody mężczyzna, który stał obok młodzika, był do niego bardzo podobny – pewnie starszy brat. Oblizał usta i wyciągnął słomkę.
Krótką.
Przyprawiająca o mdłości ulga ogarnęła resztę oddziału. Widząc ich reakcję, tysiące obserwatorów, niemogących zobaczyć krótkiej słomki, wiedziało, że została wyciągnięta. Mężczyzna, który ją wylosował, spojrzał na młodszego brata. Chłopak odwrócił wzrok. Skazany spojrzał z niedowierzaniem na Króla‑Boga i oddał mu krótką słomkę.
Garoth się odsunął.
– Khali przemówiła – oznajmił.
Wszyscy wzięli wdech, a on skinął na oddział.
Górale otoczyli młodego człowieka – wszyscy co do jednego, nawet jego brat – i zaczęli go bić.
Trwałoby to krócej, gdyby Garoth pozwolił żołnierzom włożyć kolcze rękawice, posłużyć się drzewcami włóczni albo płazem mieczy, ale uważał, że tak będzie lepiej. Kiedy zacznie płynąć krew i polecą kawałki obitego ciała, nie powinny pobrudzić mundurów. Powinny dotknąć bezpośrednio ich skóry. Niech poczują ciepło krwi umierającego mężczyzny. Niech poznają cenę tchórzostwa. Khalidorczycy nie uciekają.
Oddział bił z werwą. Krąg się zacieśniał, a krzyk narastał. Było coś intymnego w nagim ciele uderzającym w nagie ciało. Młody mężczyzna zniknął i było widać tylko łokcie, unoszące się i znikające przy każdym ciosie, stopy biorące zamach do kolejnego kopniaka. Po chwili pokazała się również krew. Wyciągnąwszy krótką słomkę, ten młody człowiek stał się ich słabością. Tak postanowiła Khali. Nie był już bratem czy przyjacielem – był wszystkim tym, co zrobili źle.
Po dwóch minutach nie żył.
Żołnierze, zbryzgani krwią i dyszący z wysiłku i emocji, ustawili się z powrotem w szyku. Nie patrzyli na trupa pod nogami. Garoth przyjrzał się każdemu z osobna, patrząc im w oczy; najdłużej zatrzymał się przy bracie. Potem stanął nad trupem i wyciągnął rękę. Vir przebił się przez nadgarstek, wysunął się niczym szpony i złapał głowę trupa. Szpony zadrgały konwulsyjne i oderwały głowę z wilgotnym odgłosem, który przyprawił o mdłości dziesiątki Cenaryjczyków.
– Wasza ofiara została przyjęta. Jesteście oczyszczeni – ogłosił i zasalutował.
Z dumą odpowiedzieli na salut i zajęli swoje miejsce na dziedzińcu, podczas gdy ciało odciągano na bok.
Garoth skinął na następny oddział. Każde z kolejnych czternastu powtórzeń będzie dokładnie takie samo. Chociaż napięcie wśród żołnierzy nie opadło – nawet w oddziałach, które już skończyły, ktoś mógł jeszcze stracić przyjaciela lub krewniaka w innym oddziale – Garoth stracił zainteresowanie.
– Neph, powiedz mi, czego się dowiedziałeś o tym człowieku, o tym „Aniele Nocy”, który zabił mojego syna.
• • •
Zamek Cenaria nie znajdował się wysoko na liście miejsc, które Kylar chciałby odwiedzić. Przebrał się za garbarza – zmywalną farbą pobrudził dłonie i przedramiona, poplamił wełnianą, rzemieślniczą tunikę i spryskał się kilkoma kroplami specjalnego pachnidła, którego recepturę obmyślił jego nieżyjący mistrz, Durzo Blint. Śmierdział tylko odrobinę mniej niż prawdziwy garbarz. Durzo zawsze chętnie przebierał się za garbarzy, hodowców świń, żebraków i tego typu osobników, których szanowani obywatele starali się nie zauważać, bo nie mogli znieść ich odoru. Perfumy nakładało się tylko na wierzchnią odzież, którą w razie potrzeby można było szybko zrzucić. Część smrodu nadal zostawała na skórze, ale każde przebranie ma swoje wady. Sztuka polegała na tym, żeby dopasować wady do zlecenia.
Wschodni Most Królewski spłonął w czasie przewrotu i chociaż meisterowie naprawili go na trzech czwartych długości, nadal był zamknięty, więc Kylar przekroczył rzekę Zachodnim Mostem Królewskim. Khalidorscy strażnicy ledwo na niego zerknęli, gdy ich mijał. Uwaga wszystkich, nawet meisterów, skupiała się na podwyższeniu pośrodku centralnego dziedzińca zamkowego i grupie górali, półnagich mimo chłodu. Kylar zignorował oddział na platformie i rozejrzał się, sprawdzając, czy nic mu nie grozi. Nadal nie był pewien, czy meisterowie nie widzą jego Talentu, ale podejrzewał, że nie, dopóki z niego nie korzystał. Prawdopodobnie, ich zdolności wiązały się głównie z powonieniem – i właśnie z tego powodu zjawił się jako garbarz. Gdyby jakiś meister podszedł blisko, Kylar mógł mieć tylko nadzieję, że przyziemne zapachy stłumią woń magii.
Po czterech strażników czuwało po obu stronach bramy, po sześciu na każdym odcinku tworzących romb murów zamkowych, a jakiś tysiąc stał w szyku na dziedzińcu – nie licząc około dwustu graavarskich górali. W kilkutysięcznym tłumie rozmieszczono w regularnych odstępach pięćdziesięciu meisterów. Na samym środku, na prowizorycznym podwyższeniu znajdowało się kilkunastu cenaryjskich arystokratów, parę okaleczonych trupów i sam Król‑Bóg Garoth Ursuul, który rozmawiał z Vürdmeisterem. To mogłoby się wydawać idiotyczne, ale nawet przy takiej liczbie żołnierzy i meisterów, prawdopodobnie był to najlepszy moment dla siepacza, żeby spróbować zabić Ursuula.
Kylar jednak nie zjawił się tutaj, żeby zabijać. Przyszedł poobserwować człowieka, z myślą o najdziwniejszym zleceniu, jakie kiedykolwiek przyjął. Rozejrzał się w tłumie za osobą, o której opowiedział mu Jarl, i szybko ją odnalazł. Baron Kirof był wasalem Gyre’ów. Ponieważ jego pan lenny nie żył, a ziemie barona znajdowały się blisko miasta, jako jeden z pierwszych cenaryjskich arystokratów ugiął kolana przed Garothem Ursuulem. Był grubym mężczyzną o rudej brodzie przyciętej kanciasto na modłę Khalidorczyków z nizin, wielkim garbatym nosie, małym podbródku i krzaczastych brwiach.
Kylar podszedł bliżej. Baron Kirof pocił się, ocierał dłonie o tunikę i nerwowo zagadywał khalidorskich arystokratów, z którymi stał. Kylar właśnie obchodził wysokiego, śmierdzącego kowala, kiedy ten nagle zdzielił go łokciem w splot słoneczny.
Kylarowi zaparło dech, a kiedy się złożył wpół, ka’kari spłynęło mu do ręki i zamieniło się w sztylet naręczny.
– Chcesz mieć lepszy widok, to przychodź wcześniej, jak reszta – powiedział kowal.
Skrzyżował ręce, podciągając rękawy i popisując się potężnymi bicepsami.
Z pewnym wysiłkiem Kylar wymógł na ka’kari, żeby z powrotem wpłynęło w skórę, i przeprosił kowala, nie podnosząc wzroku. Kowal mruknął coś drwiącym tonem i wrócił do oglądania zabawy.
Kylar zadowolił się przyzwoitym widokiem na barona Kirofa. Król‑Bóg przeszedł już między połową oddziałów, a bukmacherzy przyjmowali zakłady, który numer z każdej trzynastki umrze. Khalidorscy żołnierze to zauważyli. Kylar zastanawiał się, ilu Cenaryjczyków umrze z powodu bezduszności bukmacherów, gdy khalidorscy żołnierze ruszą wieczorem w miasto pełni żalu po zmarłych i złości na Sa’kagé, plugawiące wszystko, czego się tknie.
Muszę uciec z tego przeklętego miasta.
• • •
Przy następnym oddziale już dziesięciu mężczyzn wzięło udział w losowaniu i żaden nie wyciągnął krótkiej słomki. Warto było popatrzeć, jak narasta w nich desperacja, kiedy kolejny sąsiad zostaje oszczędzony, a ich własne szanse coraz bardziej maleją. Jedenasty żołnierz, mężczyzna około czterdziestki, żylasty i chudy, wyciągnął krótką słomkę. Zagryzł koniec wąsa, oddając słomkę Królowi‑Bogu, nie okazując emocji w żaden inny sposób.
Neph zerknął na duchessę Jadwin i jej męża siedzących na podwyższeniu.
– Zbadałem salę tronową i wyczułem coś, z czym nigdy wcześniej się nie zetknąłem. Cały zamek cuchnie magią, która zabiła wielu naszych meisterów, ale niektóre miejsca w sali tronowej zwyczajnie… nie pachną. Zupełnie, jakby wejść do domu po pożarze i trafić do jednego pokoju, w którym w ogóle nie czuć dymu.
Krew już bryzgała na wszystkie strony i Garoth był pewien, że mężczyzna nie żyje, oddział jednak nadal go bił, bił, bił…
– To nie pasuje do tego, co wiemy o srebrnym ka’kari – powiedział Garoth.
– Owszem, Wasza Świątobliwość. Myślę, że istnieje siódme ka’kari, sekretne. Podejrzewam, że neguje magię, i myślę, że ma je Anioł Nocy.
« 1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Tęczowa teologia sukcesu
— Beatrycze Nowicka

Moda na krzesanie, odcinki 403-492
— Beatrycze Nowicka

Potęga barw
— Katarzyna Piekarz

Z nadzieją patrząc w przyszłość
— Beatrycze Nowicka

A teraz poderżnij gardło za tatusia…
— Beatrycze Nowicka

Było kolorowo?
— Beatrycze Nowicka

Kolorowy Czarny Pryzmat
— Anna Kańtoch

Ziejący czosnkiem zabójca i jego padawan
— Miłosz Cybowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.