…otrzymamy „Naznaczoną” autorstwa pań P.C. i Kristin Cast. Książkę być może lepszą od „Zmierzchu”, ale chyba trudno uznać to za dobrą rekomendację. Co znajdziemy, gdy sięgniemy po tę pozycję? Szkołę pełną nastoletnich wampirów, wybrankę bogini i obowiązkowy wątek miłosny. Brzmi oryginalnie? Raczej nie.
A jeżeli skrzyżujemy „Pottera” i „Zmierzch”...
[P.C. Cast, Kristin Cast „Naznaczona” - recenzja]
…otrzymamy „Naznaczoną” autorstwa pań P.C. i Kristin Cast. Książkę być może lepszą od „Zmierzchu”, ale chyba trudno uznać to za dobrą rekomendację. Co znajdziemy, gdy sięgniemy po tę pozycję? Szkołę pełną nastoletnich wampirów, wybrankę bogini i obowiązkowy wątek miłosny. Brzmi oryginalnie? Raczej nie.
P.C. Cast, Kristin Cast
‹Naznaczona›
Przyglądając się półkom w księgarniach nie sposób nie zauważyć, że na tych przeznaczonych dla literatury młodzieżowej królują takie pozycje jak „Pamiętniki wampirów”, „Błękitnokrwiści”, „Akademia wampirów”, czy też właśnie saga Domu Nocy, którą otwiera „Naznaczona”. Po tę ostatnią sięgnęłam głównie z ciekawości, w nadziei, że coś, czym zachwycają się rzesze czytelniczek nie będzie aż tak złe i zapewni mi chwilę prostej rozrywki. Niestety, dając szansę opowieści o wampirach dla nastolatek, myliłam się po raz kolejny.
Niejaka Zoey Mongomery (później znana jako Redbird) była przeciętną nastolatką, która borykała się z tak zwykłymi problemami jak chłopak nadużywający alkoholu, niekochająca matka, czy ojczym – fanatyk religijny. Wszystko to uległo zmianie, gdy w jej szkole pojawił się Tracker i wykrzyczał na cały korytarz, że Zoey właśnie została wezwana przez Dom Nocy – szkołę dla młodocianych wampirów. To oświadczenie (któremu towarzyszy umieszczenie na czole bohaterki gustownego znaku) wprawia w przerażenie zarówno główną zainteresowaną, jak i jej najlepszą przyjaciółkę Kaylę, zmartwioną, że od tej pory nie będzie miała z kim chodzić na mecze (!). Matka dziewczyny na wieść o tym, że dziecko zamienia się w wampira i musi przenieść się do Domu Nocy lub umrzeć, wykazuje podobny poziom empatii do Kay. Kobieta przede wszystkim zamartwia się reakcją męża, następnie wygłasza długą tyradę na temat tego, jak wspaniałym jest mężczyzną i jaką niewdzięcznością wykazuje się wobec niego Zoey, a później pozwala mu zamknąć córkę w mieszkaniu. Co z tego, że naraża zdrowie a nawet życie własnego dziecka? Równie nieprawdopodobnych zachowań jest w książce znacznie więcej. Oczywiście, istnieją różni ludzie, niemniej matka Zoey zdaje się postacią przerysowaną, podobnie jak ojczym – miałam wręcz wrażenie, że są opisani w taki, a nie inny sposób, by bohaterka miała obowiązkową niemalże dla tego typu książek złą sytuację rodzinną. Skoro matka nie zginęła w tragicznym wypadku, niech chociaż myśli wyłącznie o nowym mężu, zapominając o istnieniu potomstwa…
Autorki nie siliły się zbytnio na oryginalność, po raz kolejny powielając dobrze znane schematy. Nie zdradzę chyba wiele, jeśli powiem, że Zoey nie jest zwyczajnym wampirem, a cieszy się względami bogini Nyks, która obdarowuje swą ulubienicę licznymi zdolnościami. Trudno stwierdzić dlaczego, skoro bohaterka nie wydaje się wyróżniać na tle innych żadnymi przymiotami charakteru. Ponadto do najważniejszych wątków zaliczają się konflikt pomiędzy Zoey a Afrodytą, piękną, acz złośliwą osóbką, najbardziej obiecującą uczennicą szkoły (oczywiście do czasu przybycia Zoey) oraz problemy miłosne panny Redbird. Zgadnijcie, z kim wcześniej chodził chłopak, którym się zainteresowała?
Postacie w większości są płaskie i sztampowe aż do bólu. Wredna rywalka, uroczy chłopiec, potężna mentorka, wybranka przeznaczona do wyższych celów, wierna przyjaciółka… Pojawiają się wprawdzie nieśmiałe próby nadania charakteru koleżankom i koledze Zoey, którzy mogliby okazać się nieco ciekawsi niż główna bohaterka, ale nie dano im na to szansy. Podczas lektury miałam nieodparte wrażenie, że każda wprowadzona postać ma być zaledwie kolejną planetą krążącą wokół Słońca Zoey.
Jeśli zaś chodzi o same wampiry, to wprawdzie żaden z nich nie zaczął świecić, ale niewiele im do tego brakuje. Trudno powiedzieć, dlaczego wzbudzają w ludziach takie przerażenie, skoro w większości są przyjaznymi, pięknymi, uroczymi, wykształconymi osobami o nienagannych manierach, w dodatku kochającymi koty. Wampirze moce rzadko kiedy są szczególnie przerażające, temat głodu krwi został poruszony zaledwie parę razy (głównie w kontekście niezwykłości Zoey, która go odczuwa, choć nie powinna), słońce nie czyni im krzywdy, a podstawowym wyznacznikiem ich odmienności są długowieczność, dziwne imiona i znaki na skórze (oczywiście Zoey nosi znaki piękniejsze i bardziej rozległe od innych). Co więcej, wampiry nie powstają w wyniku ugryzienia – po prostu niektóre nastolatki zaczynają przechodzić przemianę. Trudno mi się oprzeć wrażeniu, że krwiopijcy zostali wepchnięci do fabuły tylko dlatego, że są modni. A może dlatego, że gdyby nazwać ich na przykład czarodziejami, nasuwałoby się zbyt wiele skojarzeń z Harrym Potterem?
Komu mogę polecić tę lekturę? Fanom książek wymienionych na początku. Jeżeli one znalazły wasze uznanie, zapewne będziecie dobrze się bawić czytając „Naznaczoną”. Pozostali powinni trzymać się od sagi Domu Nocy z daleka.