Iwona Mejza „Wszystkimi grzechami nieboszczyka” serwuje czytelnikowi lekki kryminał w stylu Joanny Chmielewskiej. Chociaż poziom zdecydowanie nie ten sam, jaki prezentują powieści przywołanej autorki. W rezultacie dostajemy przyjemne czytadło, ale czy dobry kryminał?
Brakuje środka
[Iwona Mejza „Wszystkie grzechy nieboszczyka” - recenzja]
Iwona Mejza „Wszystkimi grzechami nieboszczyka” serwuje czytelnikowi lekki kryminał w stylu Joanny Chmielewskiej. Chociaż poziom zdecydowanie nie ten sam, jaki prezentują powieści przywołanej autorki. W rezultacie dostajemy przyjemne czytadło, ale czy dobry kryminał?
Iwona Mejza
‹Wszystkie grzechy nieboszczyka›
Poniedziałek dla Bożenki Kryspin zaczyna się nieprzyjemnie. Nie dość, że to pierwszy i znienawidzony dzień po weekendowym leniuchowaniu, to na dodatek za swym ukochanym biurkiem w firmie ubezpieczeniowej Bezpieczna Przyszłość znajduje trupa. Rezolutna kasjerka nie traci jednak głowy (a raczej traci, tyle, że na chwilę) i powiadamia o wszystkim przybywających do pracy kolegów. Zaraz po tym zjawia się policja. Przesłuchuje, przetrząsa kąty i szuka podejrzanych. Trup spod biurka Bożenki nie opuścił bowiem tego świata z przyczyn naturalnych.
Łatwo się domyślić, że ten opis jest tylko preludium do dalszych wydarzeń. Fabuła prezentuje śledztwo z ograniczoną liczbą podejrzanych, z których jak się okazuje, każdy ma na sumieniu mniejsze lub większe przewiny. Chociaż nie grzeszy oryginalnością, daje solidny fundament do budowy całkiem przyzwoitego kryminału. To udaje się jednak tylko połowicznie. Intryga jest miejscami mocno naciągana (do czego w posłowiu przyznaje się sama autorka), a wątek detektywistyczny zostaje zepchnięty na dalszy plan kosztem na poły obyczajowego obrazu firmy ubezpieczeniowej oraz średnio rozbudowanych opisów perypetii jej pracowników.
Kryminału w debiucie Iwony Mejzy jest niewiele. Dodatkowo złamano klasyczne reguły powieści detektywistycznej, chociaż sama konstrukcja fabuły jest jakby żywcem wyjęta z dzieł Agathy Christie. Ale o dziwo to nie przeszkadza. Pechowa kasjerka stara się prowadzić własne śledztwo, jednak jest to w gruncie rzeczy istotne dla fabuły. O ile same opisy morderstw są drobiazgowe i wiarygodne, to już z samym przebiegiem dochodzenia jest znacznie gorzej. Sprawa mimochodem rozwiązuje się sama, fakty wychodzą na jaw akurat w najodpowiedniejszym momencie, a rozwiązanie zagadki, chociaż całkiem przyzwoite, pozostawia wiele do życzenia. Tak jak i pozostawienie samym sobie kilku wątków pobocznych, które nie znajdują swojego finału.
Zdecydowanie lepiej wypadła warstwa obyczajowa przedstawiająca funkcjonowanie Bezpiecznej Przyszłości i pracy na komendzie. Mejza pisze lekko, bardzo widocznie wzorując się na Joannie Chmielewskiej (do czego też sama się przyznaje). To właśnie ta „lekkość” pióra sprawia, że można przymknąć oko na fabularne niedociągnięcia. „Wszystkie grzechy nieboszczyka” sprawiają bowiem sporą przyjemność z czytania, ale też pozostawiają duży niedosyt.
Na uwagę zasługuje galeria nieprzeciętnych postaci. Trudno jest w zasadzie wskazać głównego bohatera powieści. Na początku wydaje się, że taką postacią będzie Bożenka, później punkt ciężkości zostaje przeniesiony na komisarza Jodłę, badającego sprawę morderstwa. A i to nie wszystko. Karty powieści wypełnia dodatkowo cała plejada innych postaci, mających swój własny wkład w postępy śledztwa. Raz celowy, innym razem zupełnie przypadkowy. Bohaterowie drugoplanowi są niezwykle sympatyczni i sprawiają przynajmniej pozory realności, chociaż zostali odrobinę przerysowani w swoich przywarach i upodobaniach.
Debiut Iwony Mejzy rozczaruje ortodoksyjnych miłośników kryminału. To nie ta liga. Patrząc na „Wszystkie grzechy nieboszczyka” nawet przez pryzmat komediowej powieści kryminalnej, naiwność i brak głębszego zanurzenia w wątku detektywistycznym jest irytujący. Czytelnik lubiący prowadzić własne śledztwo w trakcie czytania odbije się od tej książki. Brak tu podsycania atmosfery, fałszywych tropów i wodzenia za nos. Dostajemy powieść spiętą klamrą: morderstwo – wskazanie winowajcy. Brakuje środka. Czegoś, co sprawiałoby, że puls przyspieszy przy przewracaniu kolejnych kartek po to, by dowiedzieć się, kto zabił. Jest za to całkiem przyjemna powieść, pozwalająca zająć myśli na dwa, może trzy wieczory. Niezobowiązująca, niezmuszająca do wysiłku, za to po prostu sympatyczna. Jeśli to było celem Iwony Mejzy odniosła sukces. Jako kryminał „Wszystkie grzechy nieboszczyka”to porażka. Może nie sromotna, ale jednak porażka.