Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Peter F. Hamilton
‹Dysfunkcja rzeczywistości. Ekspansja›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDysfunkcja rzeczywistości. Ekspansja
Tytuł oryginalnyThe Reality Dysfunction. Part 2: Expansion
Data wydaniamarzec 2003
Autor
PrzekładDariusz Kopociński
Wydawca Zysk i S-ka
CyklŚwit nocy
ISBN83-7150-947-2
Format604s. 145x210mm
Cena35,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Patchwork
[Peter F. Hamilton „Dysfunkcja rzeczywistości. Ekspansja” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Chyba najbardziej przewrotnym pomysłem autora jest jednak zasadnicza idea cyklu. Przed naszymi oczyma jawi się Wszechświat XXVI wieku, pełen śmigłych kosmolotów, ludzi o zmodyfikowanych ciałach i planet zasiedlonych przez płodną ludzkość. Świat, w którym żyje wielka grupa ludzi mających kontrolę nad procesem opuszczania ciała przez duszę. Wydaje się, że po złamaniu tej tajemnicy, ś:ieckość powinna się stać jedynym słusznym wyborem. Okazuje się jednak, że inwazja prowadzona jest na takim poziomie, na którym jedną z najlepszych metod jej odparcia daje żarliwa wiara. Wchodząc nieco dalej w szczegóły – źle widzę tych edenistów, tam się stanie coś strasznego.

Eryk Remiezowicz

Patchwork
[Peter F. Hamilton „Dysfunkcja rzeczywistości. Ekspansja” - recenzja]

Chyba najbardziej przewrotnym pomysłem autora jest jednak zasadnicza idea cyklu. Przed naszymi oczyma jawi się Wszechświat XXVI wieku, pełen śmigłych kosmolotów, ludzi o zmodyfikowanych ciałach i planet zasiedlonych przez płodną ludzkość. Świat, w którym żyje wielka grupa ludzi mających kontrolę nad procesem opuszczania ciała przez duszę. Wydaje się, że po złamaniu tej tajemnicy, ś:ieckość powinna się stać jedynym słusznym wyborem. Okazuje się jednak, że inwazja prowadzona jest na takim poziomie, na którym jedną z najlepszych metod jej odparcia daje żarliwa wiara. Wchodząc nieco dalej w szczegóły – źle widzę tych edenistów, tam się stanie coś strasznego.

Peter F. Hamilton
‹Dysfunkcja rzeczywistości. Ekspansja›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDysfunkcja rzeczywistości. Ekspansja
Tytuł oryginalnyThe Reality Dysfunction. Part 2: Expansion
Data wydaniamarzec 2003
Autor
PrzekładDariusz Kopociński
Wydawca Zysk i S-ka
CyklŚwit nocy
ISBN83-7150-947-2
Format604s. 145x210mm
Cena35,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Tom pierwszy „Dysfunkcji rzeczywistości” Petera Hamiltona pt. „Początki” zrecenzował na łamach „Esensji” nie kto inny jak sam Jacek Dukaj. Z drżeniem przejmuję więc pałeczkę, kreśląc parę wrażeń wywołanych lekturą tomu drugiego – „Ekspansja”, zwłaszcza, że niektóre moje spostrzeżenia będą dotyczyć i opierać się na tomie pierwszym. Akcja zatrzymała się w nim w chwili, gdy inwazja porywaczy ciał wydostaje się poza swój punkt startowy, planetę Lalonde. Zamieszkały przez ludzi i dwa inne gatunki rozumne Wszechświat, do tej pory relatywnie spokojny i stabilny, staje się nagle miejscem szalenie niebezpiecznym, gdzie za każdym zaułkiem może czaić się agresor, żądny świeżego ludzkiego ciała, nie cofający się przed najohydniejszym czynem, i co najważniejsze – wyposażony w potężne moce.
Hamilton rysuje ciekawy świat. Nie wprowadza zbyt wielu głębokich zmian, nie stara się koniecznie ruszyć z posad bryły Wszechświata, natomiast to, co już zdecyduje się opisać, ma starannie przemyślane i stosuje z żelazną konsekwencją. Powstaje w ten sposób pajęczyna fantastycznych drobiazgów, wiążąca czytelnika i dająca mu poczucie przebywania w świecie przyszłym, zmienionym, ale niezupełnie obcym. Czytanie „Dysfunkcji rzeczywistości” jest jak pierwsze wejście do cudzego mieszkania, kiedy czujemy się nieswojo, bo wystrój nie pasuje do naszych wyobrażeń, a jednocześnie powoli tworzymy sobie w głowie obraz pozwalający pojąć, czemu sprzęty stoją w taki, a nie inny sposób, skąd taka, a nie inna konfiguracja i o czym świadczą rozsiane po pomieszczeniu bibeloty.
Jest gdzie te precjoza utykać, bo Peter Hamilton nie oszczędza papieru i wątków. Wiele osób, wiele światów, liczne środowiska, ta powieść jest naprawdę olbrzymia (co też i po liczbie stron widać). Ale mało tam waty, wręcz przeciwnie, miewałem wrażenie, że autor, dla dobra akcji, postanawia co nieco powycinać. „Dysfunkcja rzeczywistości” jest powieścią wartką, pomimo tego, że autor żadnej swojej tezy, żadnego pomysłu, nie przedstawia na wprost, ale układa drobiazgi na swoich miejscach i pozwala się domyślać wzoru.
Szukając przykładów na hamiltonowską staranność, pozwolę sobie zwrócić uwagę na problem międzygwiezdnej komunikacji. Owszem, można pomykać chyżo między światami, skacząc po parę świetlnych latek na raz, ale temu odkryciu nie towarzyszy żaden system natychmiastowej komunikacji. Efekt jest ciekawy i nie wątpię, że zaplanowany – czytelnik wie, co się dzieje i jednym ruchem palca mógłby wykasować tych piekielnych brzydali. Ale wszechwiedza ta właściwa jest tylko jemu, bo tylko on ma pełen obraz sytuacji. Brawa dla autora, z ograniczenia swoich bohaterów stworzył podnietę dla czytelników.
Dobry przykład tworzonego z różnych skrawków kolażu, to teza, jaką po cichu promuje autor, czyli wyższość państwowego nad prywatnym. Najpierw kolonizacja Lalonde, prowadzona przez prywatną firmę, chaotyczna i pełna wyzysku, a potem cichy wtręt opisujący dobrodziejstwa sterowanej przez państwo kolonizacji Ombey, planety z królestwa Kulu. Najpierw chaos panujący w najemnej flocie, goniącej tylko za własnym zyskiem, a potem porządek przylatującej regularnej armii (nie na wiele im pomógł, ale to już inna sprawa). I prywatni przewoźnicy, albo monopoliści kasujący konkurencję wszelkimi środkami, albo drobni przemytnicy, zmuszani przez pierwszych do łamania prawa w imię przeżycia. Teza jak teza, każdy może sobie coś tam twierdzić, należy jednak zachować ostrożność podczas lektury „Dysfunkcji rzeczywistości”, bo Peter Hamilton umie wiele przekazać, pozornie nic nie mówiąc.
Chyba najbardziej przewrotnym pomysłem autora jest jednak zasadnicza idea cyklu. Przed naszymi oczyma jawi się Wszechświat XXVI wieku, pełen śmigłych kosmolotów, ludzi o zmodyfikowanych ciałach i planet zasiedlonych przez płodną ludzkość. Świat, w którym żyje wielka grupa ludzi mających kontrolę nad procesem opuszczania ciała przez duszę. Wydaje się, że po złamaniu tej tajemnicy, ś:ieckość powinna się stać jedynym słusznym wyborem. Okazuje się jednak, że inwazja prowadzona jest na takim poziomie, na którym jedną z najlepszych metod jej odparcia daje żarliwa wiara. Wchodząc nieco dalej w szczegóły – źle widzę tych edenistów, tam się stanie coś strasznego.
A jednak tylko 70%. Dlaczego? Książkę gubi styl. Nie znam oryginału, nie wiem, czy po angielsku czyta się to lepiej, nie będę więc tu winił ani autora, ani tłumacza. Jeden z nich jednak przysypiał nad tym tekstem, bo taki się ten teksty wydaje. Senny. Szary. Nie powolny, nie niezgrabny, po prostu nijaki i nudnawy. Udało się starannie ukryć te wszystkie zalety, o których się tak szczegółowo rozwodziłem, gorzej – pewnie wielu zalet i pomysłów pewnie się nie dopatrzyłem, bo lektura smakowała nieco mdło. Najcięższą stratą zdają mi się budowane w książce postaci, które rzadko kiedy budziły we mnie coś więcej, niż ziewnięcie. Na poziomie czysto intelektualnym doceniałem wkład pracy, z jakim konstruowano to całe stado przeróżnych charakterów, ale jako czytelnik nie znalazłem w sobie sympatii do żadnego z nich.
Mimo powyższych zastrzeżeń muszę jednak przyznać, że „Dysfunkcja rzeczywistości” jest cyklem oryginalnym i interesującym. Jego drugi tom, wielowątkowy, dopracowany, z dobrymi pomysłami, mimo pewnych problemów z przełknięciem, syci i trawi się długo, wzbogacając czytelnika o solidną dawkę fantastycznych witamin, godną powieści tak opasłej.
koniec
10 sierpnia 2003

Komentarze

23 V 2016   01:14:01

dodłabym
na plus - choćby to, że bohaterowie zmieniają się w ciągu 2 tomów (zwłaszcza ksiądz Hirtsch) i nie można się zbytnio do bohaterów drugoplanowych przyzwyczajać ;-) I cecha najlepsa - kompleksowy opis świata;
na minus -opisy "jurności" jednego z głównych bohaterów, a właściwie miejscami jezyk jak jest opisywany sex - trochę na poziomie nastolatków przeglądających strony "+18"

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Jak to dobrze, że nie jesteśmy wszechwiedzący
Joanna Kapica-Curzytek

28 IV 2024

Czym tak naprawdę jest tytułowa siła? Wścibstwem czy pełnym pasji poznawaniem świata? Trzech znakomitych autorów odpowiada na te i inne pytania w tomie esejów pt. „Ciekawość”.

więcej »

PRL w kryminale: Człowiek z blizną i milicjant bez munduru
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Szczęsny szybko zaskarbił sobie sympatię czytelników, w efekcie rok po roku Anna Kłodzińska publikowała kolejne powieści, w których rozwiązywał on mniej lub bardziej skomplikowane dochodzenia. W „Srebrzystej śmierci” Białemu Kapitanowi dane jest prowadzić śledztwo w sprawie handlu… białym proszkiem.

więcej »

Studium utraty
Joanna Kapica-Curzytek

25 IV 2024

Powieść czeskiej pisarki „Lata ciszy” to psychologiczny osobisty dramat i zarazem przejmujący portret okresu komunizmu w Czechosłowacji.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż autora

Najstarsza magia
— Eryk Remiezowicz

Kronika śmierci niezauważonej
— Eryk Remiezowicz

Zamknąć Królikarnię!
— Eryk Remiezowicz

Książka, która nie dotarła do nieba
— Eryk Remiezowicz

Historia żywa
— Eryk Remiezowicz

Na siłę
— Eryk Remiezowicz

Wpadnij do wikingów
— Eryk Remiezowicz

Gdzie korekta to skarb
— Eryk Remiezowicz

Anielski kryminał
— Eryk Remiezowicz

I po co ten pośpiech?
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.