Jeśli zapomnimy o przynależności książki Joanny Szymczyk do „Mrocznej serii” wydawnictwa WAB, pozostanie nam tylko rozkoszować się obserwowaniem sympatycznych bohaterów oraz soczystymi dialogami, których język zmienia się dla każdej z przedstawianych grup zawodowych i społecznych.
Ewa i gangsterzy
[Joanna Szymczyk „Ewa i złoty kot” - recenzja]
Jeśli zapomnimy o przynależności książki Joanny Szymczyk do „Mrocznej serii” wydawnictwa WAB, pozostanie nam tylko rozkoszować się obserwowaniem sympatycznych bohaterów oraz soczystymi dialogami, których język zmienia się dla każdej z przedstawianych grup zawodowych i społecznych.
Joanna Szymczyk
‹Ewa i złoty kot›
Debiutancka powieść Joanny Szymczyk ukazała się w ramach „Mrocznej serii” wydawnictwa W.A.B., która składa się z książek dobranych według dwóch kryteriów. Po pierwsze, są to współczesne powieści kryminalne autorów z różnych krajów europejskich: Szweda Henninga Mankella, Rosjanki Aleksandry Marininy, Polaka Marka Krajewskiego itd. Po drugie, tłem dla kryminalnej zagadki są problemy społeczne, stanowiące bolączkę krajów, w których mieszkają bohaterowie prowadzący śledztwo. I tak z „Mordercy bez twarzy” Mankella dowiadujemy się o problemach związanych z napływem do Szwecji uchodźców z Afryki i wschodniej Europy, z „Męskich gier” Marininy – o mechanizmach korupcji, z którą zmaga się rosyjska policja. Jest to bardzo ciekawe i chyba charakterystyczne dla naszych zafascynowanych psychologią społeczną czasów ujęcie problemu przestępstwa. Dla porównania w powieściach Agathy Christie przyczyny zbrodni mają charakter czysto psychologiczny.
Joanna Szymczak również umieszcza wątek kryminalny na tle zjawisk charakterystycznych dla współczesnej polskiej rzeczywistości, ale „Ewa i Złoty Kot” ma się do powieści Mankella i Marininy tak, jak humorystyczny i schematyczny obrazek na okładce tej książki do niepokojących, pięknych obrazów Louisa Janmota na okładkach powieści tamtych dwojga.
Problem, na którego tle rozwija się u Joanny Szymczak wątek kryminalny, to kontakty polityków ze światem przestępczym. Ewa, młoda, ambitna i wierząca w swą misję społeczną dziennikarka gazety „Bazar Warszawski”, śledząc pewnego nieuczciwego polityka, wchodzi w drogę jednemu z przywódców warszawskiego półświatka. Dziewczyna nie ma pojęcia, że afera, na którą natknęła się w ponurej knajpie o nazwie „Złoty Kot”, jest powiązana ze śledztwem prowadzonym przez Interpol, a przestępcy, którym się naraziła, zajmują się również handlem kobietami.
Mimo powagi problemów, ton powieści jest zdecydowanie swawolny, co jest możliwe tylko za cenę uproszczeń zarówno w rysunku psychologicznym postaci, jak i analizie przyczyn przedstawianego zjawiska. Inna sprawa, że Szymczyk chyba nie o realizm psychologiczny czy dociekliwą analizę społeczną chodziło. Chciała raczej, by przez książkę mknęło się gładko i przyjemnie, który to cel osiągnęła w 100%.
Jako gorącej wielbicielce Mankella, Marininy i Krajewskiego, których bohaterowie płacą konieczną cenę za nieustanny kontakt z najciemniejszymi stronami natury ludzkiej, przeszkadzało mi to, że Ewa nie zna strachu, a najgroźniejsze przygody spływają po niej jak woda po gęsi. Ale osobom lubiącym dobrą rozrywkę przyjemnie będzie zanurzyć się w świecie, w którym bohaterom pozytywnym nie może się przytrafić nic naprawdę złego, a bohaterowie negatywni muszą ponieść karę.
Bo jeśli zapomnimy o przynależności książki Szymczyk do „Mrocznej serii”, pozostanie nam tylko rozkoszować się obserwowaniem sympatycznych bohaterów oraz soczystymi dialogami, których język zmienia się dla każdej z przedstawianych grup zawodowych i społecznych. Właśnie dialogi, wraz z kilkoma scenami, których śmiałość zapada w pamięć, stanowią dowód na to, że Joanna Szymczak ma literacki talent i że wraz ze zdobywaniem doświadczenia (jest jeszcze bardzo młoda – ma tylko 31 lat) będzie zbliżała się do mistrzostwa swoich „towarzyszy z serii” – Mankella i Marininy.
Powieść „Ewa i Złoty Kot” czyta się bardzo przyjemnie i gdyby została wydana w serii z Joanną Chmielewską, miałabym dla niej tylko wyrazy uznania.