Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Stephen Baxter
‹Wyprawa›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWyprawa
Tytuł oryginalnyVoyage
Data wydania24 września 2003
Autor
PrzekładPaweł Korombel
Wydawca Zysk i S-ka
ISBN83-7298-379-8
Format708s. 135×205mm
Cena39,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Sen o Czerwonej Planecie
[Stephen Baxter „Wyprawa” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Dlaczego załogowa ekspedycja na Marsa nie doszła jeszcze do skutku? Stephen Baxter w „Wyprawie” nie ogranicza się do udzielenia zbeletryzowanej odpowiedzi na to pytanie. Dostajemy coś znacznie więcej: dowiadujemy się, że człowiek mógł postawić stopę na Czerwonej Planecie już w połowie lat 80. minionego stulecia. Jak by to wyglądało i co poszło nie tak?

Borys Jagielski

Sen o Czerwonej Planecie
[Stephen Baxter „Wyprawa” - recenzja]

Dlaczego załogowa ekspedycja na Marsa nie doszła jeszcze do skutku? Stephen Baxter w „Wyprawie” nie ogranicza się do udzielenia zbeletryzowanej odpowiedzi na to pytanie. Dostajemy coś znacznie więcej: dowiadujemy się, że człowiek mógł postawić stopę na Czerwonej Planecie już w połowie lat 80. minionego stulecia. Jak by to wyglądało i co poszło nie tak?

Stephen Baxter
‹Wyprawa›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWyprawa
Tytuł oryginalnyVoyage
Data wydania24 września 2003
Autor
PrzekładPaweł Korombel
Wydawca Zysk i S-ka
ISBN83-7298-379-8
Format708s. 135×205mm
Cena39,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Twórczość Stephena Baxtera trafiła na rodzimy rynek w połowie lat 90., lecz, niestety, pozbawiona wszelkiej siły przebicia nie zdołała znaleźć zbyt wielu odbiorców wśród polskich miłosników fantastyki. O tezie tej niech świadczy choćby fakt, że w Biblionetce każdą z powieści Baxtera oceniło średnio sześciu użytkowników, a takiego na przykład Williama Gibsona prawie cztery razy tyle. Po przeczytaniu „Wyprawy” stwierdziłem jednak, że autorowi należy się… niekoniecznie wielkie uznanie, ale z pewnością solidna dawka szczerego zainteresowania z naszej strony. Nie tylko dlatego, że jego nazwisko to jeden z synonimów renesansu anglojęzycznej hard s-f w minionej dekadzie.
Przed recenzentem „Wyprawy” nie lada zadanie. Powieść pod kilkoma względami wyróżnia się na tle swoich pobratymców z fantastycznej rodziny; momentami tak mocno, że czytelnik zaczyna zastanawiać się, czy przebiegły księgarz nie wcisnął mu podstępem pozycji mainstreamowej. Kłopoty zaczynają się bowiem na zupełnie fundamentalnym poziomie – do jakiego gatunku literackiego „Wyprawę” zaliczyć? Fantastyka naukowa opowiadająca o przyszłości to na pewno nie jest, skoro w napisanej w 1996 r. powieści wydarzenia rozgrywają się w latach 70. i 80. zeszłego stulecia. Historia kontrafaktyczna1)? Czysto formalnie tak, ale nie trzeba wiele wnikliwości, by zorientować się, że rzeczywistość alternatywna stanowi tu tylko środek, nie cel. Środek do czego? Do napisania osobliwej powieści obyczajowej? No bo, do diaska, „Wyprawa” z nurtem action-adventure ma przecież bardzo niewiele wspólnego!
Za prezentację fabuły zabrać się równie trudno, gdyż powieść odznacza się też oryginalnością kompozycyjną. Cofnijmy się do 22 listopada 1963 r. w teksaskim Dallas, gdyż rozbieżność między dziejami uniwersum Baxtera a dziejami autentycznymi bierze początek właśnie tam. Prezydent Kennedy zostaje poważnie postrzelony, lecz nie śmiertelnie. Resztę życia spędzi przykuty do wózka inwalidzkiego, ale nie przeszkodzi mu to w aktywnym lobbowaniu na rzecz inwestycji w załogowe loty kosmiczne. Dzięki naciskom JFK’a i skupionych wokół niego grup, prezydent Nixon na przełomie lat 60. i 70. poprze propozycję załogowej wyprawy na Marsa, podcinając zarazem skrzydła programowi promów kosmicznych. W naszym świecie ten sam człowiek podjął decyzję odwrotną. Zamiast lotu trojga astronautów na Czerwoną Planetę w połowie lat 80. dostaliśmy więc „Challengera”, „Columbię” i „Discovery”. Stephen Baxter w „Wyprawie” rusza tropem historycznej alternatywy i przez blisko siedemset stron szuka odpowiedzi na rutynowe pytanie kontrafaktyczne „co by było, gdyby…?”.
Nieszablonowość układu książki bierze się stąd, że równolegle są prowadzone dwa wątki. Powieść otwiera scena startu „Aresa” 21 marca 1985 r. Potem czytelnik co pewien czas zagląda na statek dryfujący w pustce Układu Słonecznego i poznaje kolejne etapy podróży na Marsa. Większość wspomnianych siedmiuset stron wypełnia jednak fabularyzowany opis trwających piętnaście lat przygotowań do wyprawy, zarówno na płaszczyźnie personalnej, jak i technologicznej oraz administracyjnej. W ten elegancki sposób bohaterów formalnie pierwszoplanowych, czyli załogantów „Aresa” – dowódcę Phila Stone’a, geolog Natalie York i czarnoskórego Phila Gershona (polityczna poprawność składu załogi może z jednej strony budzić ironiczny uśmieszek, lecz z drugiej jest w zupełności uzasadniona, zważywszy na wiekopomny i pionierski charakter ekspedycji) – wtłoczył Baxter w ramy sztafażu, uczynił z nich szeregowe elementy układanki, której zwieńczeniem będzie start „Aresa”. Czytelnik niby od początku wie, jak będzie wyglądał finalny skład załogi, ale i tak cały czas z zainteresowaniem śledzi losy bohaterów na przestrzeni półtorej dekady. Jakaż to seria przypadków sprawi, że obok Stone’a w module dowodzenia zasiądą właśnie York i Gershon, a nie bardziej wykwalifikowani i doświadczeni astronauci? Właśnie tak – przypadków. Mających wiele, może nawet zbyt wiele do powiedzenia tak w życiu codziennym jak i w monumentalnych przedsięwzięciach pokroju „Wyprawy”.
Od strony realizmu powieść nie pozostawia wiele do życzenia. Na każdej stronie czuje się, że Stephen Baxter, z zawodu matematyk i inżynier aerodynamiki, dokonał solidnego researchu nim zasiadł do pisania. Autentyzm bijący od powieści ma charakter dwojaki. Przede wszystkim dowiadujemy się, jak w „naszych” czasach – a nie czasach Fundacji czy choćby HAL-ów 9000 – wyglądałaby załogowa, międzyplanetarna podróż kosmiczna. Szczegółom z życia astronautów Baxter poświęcił procentowo niewiele miejsca, ale mimo to zdołał opisać treściwie i wyczerpująco chyba wszystkie jego aspekty, także fizjologiczne, z wypróżnianiem się i kłopotami z zaśnięciem w warunkach mikrograwitacji włącznie.
Jednak monumentalna ekspedycja na Marsa to zaledwie wierzchołek góry lodowej, istna definicja finisu wieńczącego opus. Dopiero lektura „Wyprawy” pozwoliła mi w pełni uświadomić sobie, ile potrzeba zasobów intelektualnych, ekonomicznych i politycznych, by od początku do końca przeprowadzić tak niezwykłe, bezprecedensowe przedsięwzięcie. Przyzwolenie rządu, pełne poświęcenie zaangażowanych w projekt ludzi we wszystkich jego fazach, miliardy dolarów, zdolni i nieustępliwi administratorzy, genialne pomysły pojawiające się w najmniej spodziewanych momentach, spektakularne i tragiczne porażki, wielka odpowiedzialność i ogrom wytężonej pracy – oto składniki, które należy wrzucić do tygla z napisem NASA, by po 15 latach móc zapakować trójkę ludzi do przerośniętej puszki i wystrzelić ich na Czerwoną Planetę. By zlecić im wykonanie misji, którą w zasadzie mogłyby przeprowadzić automatyczne sondy. A wszystko to kosztem promów kosmicznych, „Voyagerów”, dokładnych zdjęć Jowisza, Saturna, Urana, Neptuna i ich satelitów – inaczej mówiąc, kosztem wszelkiej wielotorowości w programie badań kosmicznych. Przez półtorej dekady skupiamy się tylko i wyłącznie na Marsie, obsesyjnie starając się zrealizować marzenie Percivala Lowella i jemu podobnych.
Czy byłoby warto? A więc: Czy będzie warto? To pytanie, przybrane w różnorakie formy, widzimy na wielu stronach powieści, ale autor nie podejmuje próby znalezienia ostatecznej odpowiedzi. Daje natomiast wyraźnie do zrozumienia, że na Marsa nie polecilibyśmy / nie polecimy tylko po to, by przywieźć kilka kilogramów rdzawej gleby i wypróbować nowe technologie. Człowiek, schodząc z lądownika na powierzchnię Czerwonej Planety, wykonałby kolejny mały kroczek będący wielkim krokiem dla całej ludzkości. Przełamałby potężną barierę, stworzył nowy precedens w historii homo sapiens. A na dłuższą, kilkusetletnią metę, kolonizacja innej planety Układu Słonecznego może okazać się pożądana z rozmaitych powodów.
Wspominając o wtłaczaniu załogantów „Aresa” w sztafaż, trochę rozminąłem się z prawdą. Owszem, przez karty powieści przewija się wiele różnych osób odgrywających przeróżne role i owszem, autor nie redukuje punktu widzenia do jednej z nich. Wszystko ukazano z rozmachem, w szerokiej perspektywie narracyjnej. Mimo to na miano głównego bohatera najbardziej ze wszystkich zasługuje Natalie York, jedyna kobieta, która trafi na pokład „Aresa”. Warto zauważyć, że Baxter wysunął ją na pierwszy plan przede wszystkim po to, by przedstawić kolejne zagadnienie związane z kosmonautyką: jak zostaje się astronautą. Na przykładzie York przedstawiono ów proces od A do Z, czyli począwszy od znajomych pokazujących broszurki NASA, poprzez skomplikowane testy kwalifikacyjne, żmudne treningi, a skończywszy na dniu zero. I gdy czytelnik dowiaduje się, że to nie droga usłana różami, lecz wiele pełnych wyrzeczeń lat i niekończące się dni rutynowych treningów, to choć nie powinno go to dziwić, czuje jednak rozczarowanie.
Postawmy sprawę jasno: Lektura książki nie porywa ani pod względem fabularnym (aczkolwiek środkowa część, opisująca dramatyczne losy Apollo-N na kilkudziesięciu stronach, mocno wciąga), ani stylistycznym. Czyta się ją dobrze i nic ponadto. Jednak i tak zachęcam Was do sięgnięcia po „Wyprawę”, choćby dlatego, że była to najoryginalniejsza powieść, jaka wpadła w moje ręce w ubiegłym roku. Także dlatego, że można się z niej dowiedzieć bardzo wielu rzeczy o astronautyce, i to nie tylko tych technicznych.
A przede wszystkim dlatego, że w 1986 r. człowiek naprawdę mógł stanąć na Marsie. Prostota tego doskonale uzasadnionego w książce stwierdzenia poruszy każdego pasjonata i zwolennika eksploracji kosmosu. Warto dowiedzieć się, co poszło nie tak. Warto dowiedzieć się, jak to mogło wyglądać. Warto dowiedzieć się, jak to wyglądać będzie.
koniec
8 kwietnia 2006
1) W słowniku wyrazów obcych tego określenia nie znajdziecie. Bezczelnie pozwalam sobie na wprowadzenie do polszczyzny zgrabnego neologizmu utworzonego na bazie hiszpańskiego contrafactual. A więc kontrafaktografia; uprawianie prozy osadzonej w przeszłości, ale niezgodnej z dziejami takimi, jakie wszyscy doskonale znamy. Innymi słowy, historia alternatywna.

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Przerwane beztroskie dzieciństwo
Marcin Mroziuk

2 V 2024

Z jednej strony „Sprzedawca marzeń” to po prostu wciągająca powieść przygodowa, z drugiej zaś strony książka Katarzyny Ryrych przybliża młodym czytelnikom gęstniejącą atmosferę przed wybuchem II wojny światowej i cierpienia ludności cywilnej na jej początku.

więcej »

Krótko o książkach: Komu mogłoby zależeć?
Joanna Kapica-Curzytek

2 V 2024

W „PS. Dzięki za zbrodnie” jest bardzo dużo tropów prowadzących w stronę klasycznej powieści detektywistycznej. Znajdziemy tu wszystko, co najlepsze w gatunku cozy crime.

więcej »

Ten okrutny XX wiek: Budowle muszą runąć
Miłosz Cybowski

29 IV 2024

Zdobycie ruin klasztoru na Monte Cassino przez żołnierzy armii Andersa obrosło wieloma mitami. Jednak „Monte Cassino” Matthew Parkera bardzo dobrze pokazuje, że był to jedynie drobny epizod w walkach o przełamanie niemieckich linii obrony na południe od Rzymu.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Milion naszych światów
— Magdalena Kubasiewicz

Świat to za mało
— Kamil Armacki

Tegoż autora

Niedojechanie
— Borys Jagielski

Ziemia obiecana
— Borys Jagielski

Głos miał nieprzyjemny
— Borys Jagielski

A gdy się zejdą, raz i drugi...
— Borys Jagielski

Medjugorje
— Borys Jagielski

Ojciec Rosemary
— Borys Jagielski

Kres górny
— Borys Jagielski

Gorąca gra
— Borys Jagielski

Portrety nietoty
— Borys Jagielski

Hollywoodzkie emerytury
— Borys Jagielski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.