Tworzenie literatury dla młodzieży to dość skomplikowana sprawa. Pomijając oczywiste dostosowanie języka i tematyki do sposobu postrzegania świata i zainteresowań nastolatka, pożądane są jeszcze obecność walorów edukacyjnych z jednej oraz niewystępowanie „treści nieodpowiednich” z drugiej strony. Jeśli przy tym książka pozostanie interesująca również dla dorosłego czytelnika, to już naprawdę rzadka sprawa i prawdziwe mistrzostwo autora. Borisowi Akuninowi udało się „Książką dla dzieci” spełnić wszystkie te założenia co do joty.
Mała Esensja: Fandorin na dworze cara Dymitra
[Boris Akunin „Książka dla dzieci” - recenzja]
Tworzenie literatury dla młodzieży to dość skomplikowana sprawa. Pomijając oczywiste dostosowanie języka i tematyki do sposobu postrzegania świata i zainteresowań nastolatka, pożądane są jeszcze obecność walorów edukacyjnych z jednej oraz niewystępowanie „treści nieodpowiednich” z drugiej strony. Jeśli przy tym książka pozostanie interesująca również dla dorosłego czytelnika, to już naprawdę rzadka sprawa i prawdziwe mistrzostwo autora. Borisowi Akuninowi udało się „Książką dla dzieci” spełnić wszystkie te założenia co do joty.
Boris Akunin
‹Książka dla dzieci›
„Książka dla dzieci” to chronologicznie pierwsza (w Polsce ukazuje się jako trzecia z kolei) powieść z cyklu „
Gatunki”. Ambitnym zamiarem autora było stworzenie książek wpasowujących się dokładnie w założoną konwencję literacką i mogących stać się sztandarowymi przedstawicielami gatunku. Stąd też nieco buńczuczny pomysł nadawania powieściom tytułów od nazwy gatunku: ukazały się „Powieść szpiegowska”, „Fantastyka” i „Książka dla dzieci”, a w przygotowaniu jest „Powieść historyczna” – zresztą sama „Książka dla dzieci” ze względu na tematykę w pewnym sensie wpisuje się, oprócz powieści młodzieżowej, w gatunek fantastyki i powieści historycznej. Wartość literacka wcześniejszych książek Akunina oraz ich sukces komercyjny predestynują autora do podejmowania takich wyzwań bardziej niż chyba jakiegokolwiek innego współczesnego pisarza rosyjskiego. Z drugiej jednak strony Akunin zajmował się dotychczas kryminałem i przyjmowanie, że będzie potrafił równie dobrze odnaleźć się w każdym innym gatunku, to bardziej kwestia ślepej wiary niż faktycznych przesłanek. Najpewniej dlatego właśnie odbiór „Gatunków” jest różny. „Powieść szpiegowska” i „Fantastyka” zostały przyjęte (przynajmniej w Polsce) z mieszanymi uczuciami, zwłaszcza tej ostatniej wytykano pomysł, który nie był w stanie udźwignąć fabuły. Za to „Książka dla dzieci” przechyla szalę w drugą stronę – to prawdziwy majstersztyk potwierdzający umiejętności pisarskie Akunina i, jeśli pójdą za nim kolejne udane powieści, nadający sens całemu projektowi.
Rzecz traktuje o dwunastoletnim Erastku (z racji niewyraźnego wymawiania swego imienia przezywanym przez szkolnych kolegów Elastykiem) Fandorinie, wnuku słynnego moskiewskiego detektywa, który podejmuje pewną niezmiernie ważną misję związaną z… podróżami w czasie. Opuszczając swój XXI wiek, zahacza Elastyk o daleką przyszłość – to oraz sam pomysł podróży w czasie to rzeczone motywy fantastyczne. Większą część książki zajmują jednak opisy przygód młodego Fandorina w Moskwie dziewiętnasto- i siedemnastowiecznej, czyli wspominane elementy powieści historycznej. Koncept sam w sobie nowy nie jest, ba! – sam Akunin poprzez bohaterów odnoszących swoje przeżycia do ulubionych lektur przyznaje się do inspiracji (a te są z najwyższej półki: dość wymienić „Jankesa na dworze króla Artura” czy „Trudno być bogiem”). Zaletą powieści jest więc nie nowadtorskość, ale postmodernistyczne wykorzystywanie gatunkowych klisz. Mamy więc nastolatka, nieśmiałe klasowe popychadło, jednocześnie wyjątkowo inteligentnego i trochę staroświecko ciekawego świata i przygód. Poznajemy tajemniczego jegomościa, który objawia przeciętnemu młodzianowi jego prawdziwą naturę – ni mniej, ni więcej tylko zbawcy świata dysponującego wyjątkowymi przymiotami – oraz przynosi klucz do Przygody (jest nią zdobycie Rajskiego Jabłka – klejnotu będącego przyczyną wszelkiego zła na świecie). Mamy wszechwiedzącego przyjaciela, przybliżającego bohaterowi nieznany świat (rolę tę pełni supernowoczesny notebook, ale jego wyjaśnienia na temat czasów Wielkiej Smuty różnią się od opowieści obieżyświata Wilmowskiego tylko przystępniejszą formą). Mamy też dziecięcą ciekawość świata i popełnianie drobnych głupstw – najlepszy przyczynek do perypetii i zwrotów akcji. Oczywiście są wredni złoczyńcy, chcący odebrać bohaterowi Skarb (rzeczone Rajskie Jabłko), ale są też sympatyczne postacie drugoplanowe – koniecznie w podobnie młodym wieku co bohater – przynoszące Erastkowi odrobinę wytchnienia w nieprzyjaznym świecie. Zresztą dzięki temu poszukiwaniu bezpieczeństwa i przyjmowaniu pomocy od innych oraz okazywanej od czasu do czasu tęsknocie za domem nastoletni bohater pozostaje wciąż dzieckiem – ponadprzeciętnie odważnym, ale dzieckiem, a nie jakimś papierowym Supermanem.
Wszystko to napisane jest świetnym językiem – ze szczególnie udanym przeciwstawieniem znakomicie przetłumaczonej archaizacji językowi współczesnego nastolatka – uzupełnionym sporą dawką humoru. Jeśli dodać do tego emocjonującą i pełną niebezpieczeństw, ale oszczędzającą drastycznych szczegółów treść, powstaje znakomita powieść dla młodszych i starszych nastolatków. Do tego „Książka dla dzieci” jest lekturą w pewnym stopniu kształcącą, nie tylko dzięki bezpośrednim wykładom cudownego komputera, ale też poprzez wiarygodne opisy wyglądu, zachowań i mentalności Rosjan w różnych czasach (to ostatnie ociera się czasem o łagodną satyrę i wyśmiewanie stereotypowych przywar).
A dorośli? Ci znajdą tu coś dla siebie aż na dwóch poziomach. Z jednej strony uśmiechną się pod nosem, odkrywając inteligentną zabawę konwencją polegającą na umieszczaniu licznych nawiązań do sztandarowych dzieł oraz na wykorzystywaniu przeróżnych motywów przewijających się przez całą historię gatunku – a wszystko to z przymrużeniem oka (np. wspomniane wymienianie lektur przez bohaterów). Mogą też utwierdzić się w popularnym w każdym pokoleniu przekonaniu, że „ta dzisiejsza młodzież” reprezentuje wszystko, co najgorsze, a „my w ich wieku” byliśmy ciekawsi, mądrzejsi i w ogóle fajniejsi. I tak jeden z bohaterów drugoplanowych, podróżnik w czasie z lat młodości autora (Akunin urodził się w 1956 r.), choć niepozbawiony wad, dysponuje tą szaloną fantazją, żądzą przygód, wiarą w swoje pomysły i odwagą, które Elastyk – dziecko z zupełnie innego pokolenia – ma rozwinięte tylko częściowo.
Dojrzały czytelnik może też podejść do książki z drugiej strony – bardziej nostalgicznie i bez analizowania niuansów konwencji i Akuninowego puszczania oka do czytelnika. Po prostu przypomnieć sobie Szklarskiego, Twaina, Endego z ich Tomkami i Bastianami… i jak za dawnych lat dać się wciągnąć w wir przygody! Że to lektura prosta, niewymagająca, dziecinna? Co z tego – emocjonująca przygoda i dobra zabawa są potrzebne w każdym wieku. A poza tym zawsze można kupić synowi i „podczytywać” późnymi wieczorami, gdy ten już śpi. Tylko trzeba mieć na uwadze, że przeczytawszy Akunina, synek poprosi o Strugackich i Twaina. A jak melancholijnie nastawiony rodzic nieopatrznie podsunie inne nazwiska, to i Nienackiego, Niziurskiego, Maya, Sat-Okha, Verne’a, Kiplinga, Lewisa, Szklarskiego, Endego i całą masę innych autorów trzeba będzie wygrzebywać z zakurzonych półek. Ech, aż się łezka w oku kręci…
Plusy:
- zabawa konwencją
- stworzenie wciągającej przygodowej powieści młodzieżowej według najlepszych schematów
- udane, wyważone połączenie dwóch powyższych
- malownicze przedstawienie Moskwy w różnych epokach
- pokazanie, że literatura dla współczesnej młodzieży to nie musi być tylko Harry Potter
Minusy:
- nachalne wykorzystywanie popularności Erasta Fandorina (w „Powieści szpiegowskiej” też występuje to nazwisko) – „Książka dla dzieci” byłaby równie dobra, gdyby bohaterem był Piotr Pietrowicz, wnuk Pawła Pawłowicza
- trochę na siłę wstawiona część traktująca o przyszłości i zbyt nagłe zakończenie